Выбрать главу

2 stycznia 1974 roku

Czuję się fatalnie. Serce pracuje jak rozkręcony zegarek. Co chwila inny puls. Możliwe, że trochę przedawkowałam.

Zaczęły mi się trząść ręce. Głupie uczucie. Biorę coś do ręki, a to lata. Przesiaduję w swoim pokoju, żeby jak najmniej pokazywać się rodzicom. Myślą, że się upiłam w Sylwestra.

Zaczęłam się bać. Nie wiem czego. I to jeszcze bardziej mnie przeraża. Ale nie potrafię się zatrzymać. Czuję, że to jakaś nie znana dla mnie siła pcha mnie tam. TAM.

7 stycznia

Przestałam ćpać i znowu zabrałam się do nauki. Żeby „dobrze” wypaść na okres. Piątki i czwórki dla rodziców. I żeby nie wydały się wagary. Gdy ktoś się dobrze uczy, wychowawczyni nie pyta o nieobecności. Piszę klasówki i kuję. Gdyby mnie widział Alfa! Ale olewam go, on wie swoje, a ja swoje. On jest przegrany. I chce, by inni wokół niego też tacy byli. A ja chcę, mimo wszystko, uczyć się dalej. Przecież tyle rzeczy mnie interesuje. Do sądu przestałam chodzić. Teraz musi mi wystarczyć szkoła i dom. No właśnie – dom.

8 lutego

Wywiadówka minęła spokojnie. Rodzice są zadowoleni z dobrych stopni, przecież mam iść do liceum. Ja też jestem zadowolona, że nic się nie wydało. Chociaż wiem, że i tak by mi przebaczyli. Kochają mnie bardzo. Tylko… Jest to jedno małe „ale”, które wszystko niszczy. I sama nic nie zrobię. Nie dam rady.

Jestem z tobą w Rockland

w moich snach idziesz, płacząc, mokry od morskiej

podróży po autostradzie Ameryki, do drzwi

mej chaty w zachodnią noc.

A my chodzimy tu i tam, i jeszcze tam, i nie ma

wiele chat z otwartymi drzwiami.

Można pukać, ale nie wierząc już w nic.

A.G.

2 marca

Czekałam w kawiarni na Filipa i zgarnęła mnie milicja. W ramach specjalnej akcji łapania wagarowiczów. Było nas wielu. Przesłuchiwano nas oddzielnie. Mnie wmawiano, że znam tamtych wszystkich, a przecież nie znałam nikogo. I zdradził mnie mój wygląd. Kazali mi podwinąć rękawy. Milczałam. Nie powiedziałam nic. Odwieźli mnie do domu i powiedzieli rodzicom, że oddają sprawę w ręce kuratora dla nieletnich.

Nie potrafię tego opisać. Ktoś płakał, rozmawiał za ścianą. To była ściana, wielki mur, którego oni już nie potrafią skruszyć. Czuję, że ściana kiedyś zawali się i przysypie mnie ostatecznie. I co wtedy będzie? Śmierć? Możliwe, ale to już nie będzie mnie dotyczyło.

10 marca

Zameldowałam się z ojcem w Sądzie, w Wydziale do Spraw Nieletnich. Pani kurator pytała, zbyt dużo stawiała pytali, a ja nie chciałam jej odpowiedzieć na żadne.

Nie zrobią mi nic. Kazali rodzicom bardziej mnie pilnować. W domu było spokojnie. Taka kosmiczna cisza. Jakby ktoś spóźnił się i przyszedł w puste miejsce.

21 marca

Pierwsza rocznica mojego ćpania. Byłam w chacie. Alfa śmiał się, Filip zrobił mi zastrzyk z ziomków. Iga powiedziała, że mogę u niej zamieszkać, bo teraz milicja nie da mi już spokoju. Jestem notowana, Iga nie bierze zastrzyków, tylko prochy. Chodzi zawsze senna i uśmiechnięta. Straszny to uśmiech. Uśmiech zjawy. Odmówiłam jej. Nie mam powodu odchodzić z domu. Dopiero wtedy milicja zaczęłaby się czepiać. Może nawet chcieliby mnie oddać do zakładu.

Wróciłam nagrzana do domu. Tylko że moje powroty wyglądają już inaczej. Rodzice przyglądają mi się, patrzą na ręce, pytają, gdzie idę, co robię. A ja odpowiadam dla świętego spokoju, to znaczy kłamię perfidnie. Tutaj nie mogę milczeć.

2 kwietnia

Dostałam wezwanie na milicję. Przesłuchiwali mnie. Pytali o wszystko: co robię, jak się uczę, kogo znam? Powiedziałam, że nikogo nie znam. Chcą, żebym sypała. Naiwni. Mówili, że teraz często będę do nich przychodzić, że nie dadzą mi spokoju. A jak ktoś mnie sypnie, wyląduję w poprawczaku.

Uśmiechałam się do nich jak małe dziecko. Powiedziałam, że mi wcale nie przeszkadza pobyt u nich. Uznali mnie za stukniętą. To dobrze. Tak twierdzi Filip. Co to znaczy być stukniętą?

10 czerwca

Koniec szkoły podstawowej. Jestem uczennicą liceum. I to mnie cieszy, naprawdę cieszy. Dostałam piękne świadectwo. Rodzice są spokojniejsi. Wydaje im się, że teraz coś się zmieni. Może coś się zmieni. Nie wiem. Mam wakacje i bardzo dużo wolnego czasu. Przez ten czas uczyłam się i nie ćpałam. I milicja też mnie nie wzywała. Cały maj dziwnie spokojny. Tylko we mnie czaił się niepokój.

25 czerwca

Skończyłam 15 lat. Ładna liczba. Piętnastoletnia małolata z tak zwaną przeszłością. A z jaką przyszłością? To podobno zależy ode mnie. Nie wiem. Bywają takie chwile, że bardzo chciałabym, ale się po prostu nie da. I znowu sezon. Wiem, że rodzice nigdzie mnie nie puszczą. Gdy ucieknę, będzie mnie szukała milicja. Filip nalega, żeby teraz ruszyć z nimi w Polskę.

Sposób na przetrwanie – milczenie.

Sposób na życie – przetrwanie.

Sposób na milczenie – śmierć.

Zaczęłam zastanawiać się nad śmiercią. Czy się boję? Chyba tak. Kiedyś bardzo się bałam.

1 lipca

Spakowałam plecak i po prostu wyszłam z domu. Rodziców nie było. Zostawiłam im kartkę, że wrócę po wakacjach do szkoły. Kartka była mokra. Łzy?

Czekali już na mnie: Filip, Iga, Tomek i jeszcze kilka osób. Alfy nie było. Siedzi za pobicie milicjanta. Ucieszyło mnie to w pewien sposób. Boję się Alfy.

Pojechaliśmy stopem przed siebie. Pogoda wspaniała. Filip mówi, żebym tego nie opisywała, bo mój dziennik może dostać się w ręce milicji. Ale ja i tak będę pisała.

Wieczorem rozbiliśmy namioty w jakiejś wsi. Chłopcy rozpalili ognisko. Jutro ruszamy dalej na poszukiwanie pól makowych. Dopiero teraz zaczęłam się naprawdę bać, ale zostaję z nimi.

3 lipca

Śpimy do południa, ja z Igą w jednym namiocie, chłopcy w drugim. Iga była zawsze na prochach, a teraz leci w kanał. Nie pytam, dlaczego? Przecież takie pytanie jest absurdalne. Chłopcy organizują jedzenie i ćpanie. Wyruszają o zmierzchu na pole i zbierają. Potem to przyrządzamy, i w kanał. Jest mało sprzętu i robimy jedną pompką. Iga mówi, że to niezbyt bezpieczne, bo można złapać żółtaczkę. Nie wiedziałam. Ale gdy widzę pompkę z towarem, nie myślę o tym. Później leżymy i nawet nie chce się rozmawiać. Nawet jeść się nie chce. Tak że niewiele nas to kosztuje.

7 lipca

Dni są do siebie takie podobne. Bierzemy codziennie. Opalamy się, a raczej snujemy z kąta w kąt. Iga niewiele mówi o sobie. Jest starsza o trzy lata. Czasami tak na mnie patrzy, jakby chciała mi coś ważnego powiedzieć. Czekam, ale ona rezygnuje. Iga czasami w nocy płacze. Już nie mogę tego słuchać.

15 lipca

Średnio co drugi dzień jedziemy dalej w Polskę. Podobno tak bezpieczniej. Kierowcy nawet nas zabierają, chociaż na pewno nasz wygląd ich dziwi.

Coś zaczyna się dziać. Ludzie są rozdrażnieni, sprzeczki wybuchają o drobiazgi. Wiem, co to jest. To ćpanie nas tak zmienia. Robi z nami, co chce.

Moje serce jakoś wytrzymuje to codzienne grzanie. Czasami przeszywa mnie krótki, ostry ból. Ale nie mówię o tym nikomu.