Выбрать главу

14 stycznia

Mam zbyt wiele spotkań autorskich. To też wpływa na stan mego umysłu. Schudłam o kolejne kilogramy.

Na oddziale zmierzch nadchodzi codziennie, tak jak dla tysięcy innych ludzi, i zadaje niezmienne pytanie – może jutro? Dlatego wierzą w swój obłęd jak zakochani w swoją miłość. Czasami wśród nocnej ciszy rozlega się śpiew anielski o wyzwoleniu, a zaniepokojeni sanitariusze zrywają się przerażeni i szukają winowajcy w salach, świecąc latarkami w oczy śpiących.

16 stycznia

Biorę duże dawki antybiotyków, mam gorączkę. Jak dotrwać do wiosny?

Zatraca się granica swobody i bycia ze sobą, gubię się. Czuję, że odchodzę gdzieś, gdzie nie będę miała zwykłych kontaktów z ludźmi. I tak ograniczam spotkania z innymi psychologami. Chronię się do nieznanych nor, unikam patrzenia w twarz. Uśmiecham się do siebie i do schizofreników…

Dokonałam czegoś zupełnie niemożliwego: skończyłam studia, napisałam książkę, podjęłam pracę, a nadał nie potrafię porozumieć się ze sobą.

20 stycznia

Przechodzę kryzys wartości, dlatego muszę od nowa zaczynać.

Telefony ścigają mnie w obu miastach, przychodzi wiele listów. Ludzie proszą o indywidualne spotkania. Zaczynam odmawiać. NIE MAM SIŁY. Serce stuka ostrzegawczo.

Ludzie, sądząc, że mnie znają dzięki książce, pozwalają sobie na ingerowanie w moje życie, niekiedy w sposób daleki od przyzwoitości.

25 stycznia

Ten czas nie może być stracony w wyczekiwaniu na zmianę. Witaj, Basiu. Twoje odbicie w lustrze zmienione teraz chorobą, lekami, czarne włosy, oczy w ciemnej oprawie – okrutne, kiedy się lękają, ironiczne, gdy śmieją się do świata i ludzi, ale zawsze łagodne, kiedy czują schizofrenię.

Chudnę nadal. Psychiatryk to kolejna szkoła świadomości.

27 stycznia

To była zła noc Coś działo się z sercem, dławiło się, a mnie podduszało jak wąż boa. Dlaczego piszę o nim jak o czymś obcym, a nie części mnie samej? Jesteśmy całością, także w lęku ogarniającym przed śmiercią. Właściwie co by się wydarzyło, gdybym tej nocy umarła? Dla mnie już nic, a dla nich ból i okrutne zaskoczenie, bo nie wiedzą, że mam tak chore serce. Ukrywam to przed nimi.

Jak to jest? Kiedy sama chcę odejść, coś mnie pcha w desperację, gdy śmierć sama nadchodzi, wzbraniam się.

W człowieku dominuje pragnienie decydowania o sobie do końca.

Myślę o moich pacjentach. Schizofrenicy. Nieprzerwane pasmo udręki w każdej sekundzie życia. Filozofia wszechbytu. Wiele karm w jednym ciele. Misje do spełnienia. Mnogość bóstw i jedna męczeńska śmierć. Tajemnica tak niepojęta jak Kosmos.

30 stycznia

Wróciłam po chorobie do pracy, w rytm badań, terapii. Oni tak się cieszą, kiedy powracam, opowiadają mi o nowych urojeniach i innych sprawach.

Znowu źle znoszę leki, jestem chyba na nie uczulana. W snach powraca przeszłość i odchodzi.

Czym są upadki człowieka? Nowym człowieczeństwem.

2 lutego

Ulice tego miasta są pełne skrytego niepokoju. Głuchoniemi migają, więźniowie sprzątają ulice, pacjenci psychiatryczni głoszą własne prawdy.

Zabieramy pacjentce telepatycznie jej pamięć i chcemy ją spalić w krematorium.

Czym jest dla nich pobyt w szpitalu? Totalną niewolą. Pamiętam, jak ja się tu czułam przed laty, pozbawiona wszelkich praw, wyjęta spod ludzkiego panowania; można było ze mną zrobić absolutnie wszystko. Zniewolić dawką koszmarnego leku, związać, zamknąć w izolatce, poniżać. Więźniowie mają normalniejsze warunki niż chorzy psychicznie. Terroru panującego tutaj nikt nie jest w stanie skontrolować. Skargi pacjentów to kolejne urojenia… i kto udowodni, że jest inaczej.

9 lutego

Nie wiem, gdzie jest moje miejsce. Może rzeczywiście, Anno, jestem chora. Wszystko mnie boli.

16 lutego

Życie wypełnione pracą i sprawami pacjentów nie jest spełnieniem. I potem przychodzi taka noc, czuję, że narasta jakiś obłęd, osacza lęk, drażni, by odejść o świcie lub prze transformować się w nieznane.

W szpitalu bez zmian, pacjenci dostali swoje dzienne dawki leków i jedzenia. Domagają się papieru toaletowego i miłości. Ale trudności są obiektywne. Co do miłości… nie ma jej w regulaminie szpitalnym.

17 lutego

Szefowa obserwuje mnie, muszę pamiętać, że jest psychiatrą. Czasami trenuję, wyciszam się, ale potem wewnętrzna siła ulatuje i powracam w stan niepokoju. 25 czerwca 1980 roku zagrałaś Basiu va banque i nie wyszło. A przecież całe życie stawiasz na jeden skok.

26 lutego

Jestem spokojna, bardzo spokojna, jakbym była pewna w stu procentach, że warto.

Personel przeczytał reportaż o mnie w „Na Przełaj”. W takich chwilach trzeba się na kimś oprzeć, lecz nie mam tutaj nikogo, by dać radę.

Kilka osób z personelu podawało narkomanowi prochy. Zdradził mi to przed odejściem. Zachowałam to dla siebie jako tajemnicę zawodową i nigdy przeciwko tym ludziom tego nie wykorzystam.

3 marca

Kiedy świat jest zupełnie smutny, myślę o moim kuzynie Pawle i wtedy on do mnie dzwoni. Kiedy słyszę jego głos, czuję ciepło od środka i pełne bezpieczeństwo świata.

Narkomanowi zawsze trzeba dać szansę, bo nikt nie wie, czy to akurat nie będzie ten decydujący moment w jego leczeniu.

8 marca

Zaczyna się przedwiosenna niewydolność krążeniowo – oddechowa. Tak to fachowo brzmi, a oznacza ucisk w płucach, bezdech, lodowaty pot na czole i obietnicę śmierci. Zdmuchnąć siebie z siebie. Wyciszyć się. Zbyt wiele upadków, wkroczyłam w życie na przekór skostniałym regułom gry.

Zamieszałam w kotle małych świństewek i nastąpił radioaktywny wyciek, co jest bardzo szkodliwe dla pozornego spokoju i wiecznej szczęśliwości.

16 marca

Czy wygrałam, mimo że stale przegrywam?

Niedługo wiosna. Myśli przesuwają się, wybiegają naprzód. Czas świadomości. Czas milczenia. A może za wiele wiem, za dużo pamiętam. Niech się toczy do końca i dalej donikąd, amen. Moje oczy milczą na ten czas.

Mały Książę: Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez.

21 marca

System „kar” w psychiatrii: zakaz oglądania TV, parzenia herbaty, palenia papierosów, uderzenie w twarz, związanie w pasy, gwałt. Obłęd stworzony schizofrenikom. Czekam, przy mnie jeszcze się powstrzymują. Kiedy przyjdzie zmęczenie brudownikiem psychiatrycznym?

W całym ciele odczuwam paraliżujące zmęczenie mięśni, rozpierające, przenikające przestrzeli. Wystarczy jeden zastrzyk, który zniósłby to wszystko niczym mocne dmuchnięcie świecy. Pokochałam jednak stan trzeźwości pomimo nieustannego lęku, z którym poruszam się po ziemi jak po mrocznym korytarzu. Trzeźwa, mogę kochać się, czuć zapach świeżości dnia, cieszyć się każdą chwilą inaczej, smucić się wszystkimi odcieniami melancholii.

Narkotyki zabierają w radosnym otępieniu człowieczeństwo, skalę przeżyć, rytm dnia i nocy.

29 marca

Marzenia, marzenia,… Stany dereistyczne. Nie poszłam dzisiaj na wiosenny spacer i zapadłam w sen, nicość. Przemęczenie.

Nastąpiło przeciążenie, nie potrafię zaistnieć w jakiejkolwiek aktywności. Nie rozumiem ludzi, którzy zgłaszają się do mnie po pomoc, nie potrafię ich wysłuchać. Myśli błądzą w marzeniach, których nie rozumiem, nie mogę skoncentrować się na wydarzeniach. Każda nowa sytuacja stwarza nową udrękę.