Выбрать главу

I rodzice znowu po mnie przyjechali. Wyjaśniono im, że mają mnie leczyć. Po powrocie do domu to samo powiedziała milicja częstochowska. Tym razem zdążyli powiadomić szkołę. Wychowawca powiedział, że otrzymam świadectwo ukończenia pierwszej klasy, ale muszę zmienić szkołę. Stwierdził, że w swojej klasie mnie nie chce, bo mogę zdemoralizować innych.

11 kwietnia

Spotkałam się z Alfą. Powiedziałam mu, że w Warszawie jestem spalona, że nikogo nie sypnęłam, ale nie mogę się tam więcej pokazywać. Przyznał mi rację i dał trochę towaru za to, że odsiedziałam dla dobra sprawy. Gdyby wiedział, jak było naprawdę, to nie wiem, co by się działo.

W domu wielkie milczenie. Przychodzę ze szkoły, odrabiam lekcje i czuję, że moje poczucie bezsensu osiąga maksymalne rozmiary.

21 kwietnia

W klasie traktują mnie z rezerwą. „Jakoś” się rozniosło, że mam kłopoty z milicją. Trudno. Na tym akurat mi nie zależy, co ci ludzie o mnie myślą. A na czym mi zależy? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

25 kwietnia

Zaliczam zaległości i udaję, że ja, to nie ja. A może nie udaję? Co to jest ta schizofrenia? Co oni mi wciskają? Na szczęście rodzice nie proponują mi wizyty u lekarza. A może obawiają się mojej reakcji? Trudno wyczuć. Absolutnie nie umiemy się porozumieć.

Spotkałam Filipa. Nawet nieźle wygląda. Ale już bierze. Dał mi trochę morfiny. Powiedział mi, że ma żal do Alfy za to, że tak ze mną postąpił. Spytałam go o Igę. Nie odpowiedział. Ale właściwie, co mógł mi powiedzieć? Odstrzeliła w narkomańskim niebycie. Taka śmierć nie dotyczy nas dotąd, dopóki sami nie konamy. A może się mylę? Może z narkomanami nie jest jeszcze tak źle? A może nie wiem jeszcze wszystkiego?

4 maja

Chata u Filipa znowu otwarta. Tylko mniej ludzi przychodzi. Ja tam czasami zaglądam. Nie jestem w ciągu, ćpam sportowo. Trochę płacę. Susz jest tani, gorzej z majką. Ją lubię najbardziej. Staram się nie zawierać nowych znajomości. To zbyt obciążające. Mogę sama się kończyć, ale nie mam zamiaru patrzeć, jak inni to robią. Mit o hipach upadł dawno. Pozostało tylko ćpanie, które wyniszcza fizycznie i psychicznie. Może gdzieś są jeszcze prawdziwi hipisi. Ale tutaj przychodzi się tylko po to, żeby zaćpać.

I to jest ta prawda, do której doszłam po dwóch latach. Już minęły dwa lata. Już za nie płacę. Tylko do jakiej ceny dojdę? Tak jak Iga? W imię czego? Dla kilku chwil przyjemności i wielu godzin cierpień? Chyba że nie będzie się trzeźwieć do końca. Do wiecznego snu.

Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem, głodne, histeryczne, nagie.

A.G.

Miałeś rację, Allen. Jeszcze zanim się TO wszystko zaczęło.

10 maja

Niedługo koniec roku szkolnego. Upieram się, by zostać w tej samej szkole. Dlaczego mam odchodzić? Ojciec był u dyrektora i oświadczył, że wychowawca nie ma racji. Zostaję.

Postawiłam na swoim. Tylko czy dobrze na tym wyjdę? Nie wiem. Ale nie mam zamiaru znowu zmieniać szkoły. To przecież niczego nie zmienia. Nie mają się czego czepiać, uczę się przecież dobrze.

Dziwni ci moi rodzice. Na zewnątrz walczą o moje sprawy, a w domu nie ma szansy na porozumienie. A może ze mną już nie da się porozumieć? Bo widzę, że oni chcą. Co z tego, że chcą. Chyba jest już za późno.

13 maja

Ćpam tak średnio. By dotrwać do końca szkoły. W wakacje odpocznę od tego wszystkiego. I nie wyruszę w Polskę. Po każdym Sezonie ktoś umiera.

20 maja

Powiedziałam rodzicom, że w tym roku szkolnym więcej nie pójdę do szkoły, chociaż pozostał jeszcze miesiąc. Nie mogę tam iść. Po prostu nie mogę. I tak dostanę świadectwo.

Wychowawca powiedział rodzicom, że jeżeli źle się czuję, to mogę nie przychodzić. Już zdałam do drugiej klasy. Dobrze to sobie obmyślił. Myśli, że się nie pojawię w drugiej klasie. Myli się. Ale teraz nie mogę.

Tkwię zamknięta w swoim pokoju. Leżę w łóżku i patrzę w sufit. Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie rozumiem tego. Czasami coś jem, myję się i tak leżę.

Nie chcę. Nie chcę niczego. Niech wszyscy zostawią mnie w spokoju. Chcę być sama, zupełnie sama.

Rodzice nie pytają o nic. Czasami tylko słyszę, jak kłócą się między sobą o to, co mają robić. Mama mówi, żeby to przeczekać, że to chwilowe załamanie. Czego chce ojciec, nie dosłyszałam. To nieważne. Ważne, że mama zostawi mnie w spokoju. Że zostanę tutaj sama.

23 maja

Siedzę w domu i tutaj czuję się bezpiecznie. Tylko tutaj. Tam jest strasznie. Tam jest coś, czego się boję. Boję się cała w środku. Nie chcę tam być. Tutaj jest dobrze. Chyba zwariowałam albo cały świat wokół mnie szaleje i chce mnie wchłonąć.

30 maja

Przyszedł do mnie Filip. Rodzice byli w pracy. Mówił, że dzwonił wiele razy, ale rodzice odpowiadali, że jestem chora. Zrobił mi zastrzyk morfiny. Dawno nie ćpałam. Od razu zrobiło mi się lepiej. Chciał mnie zabrać na spacer, ale bałam się. Powiedział, że jeszcze przyjdzie. Tylko nie wolno mi mówić o niczym. Nikomu. Spytał, czy poszłabym do szpitala. Nie zrozumiałam go. Dlaczego miałabym iść do jakiegoś szpitala? Nic mi nie jest. To minie. Naprawdę nic mi nie jest.

Spytałam go o ludzi. Tomek jest w szpitalu. Jest trochę nowych ludzi. Milicja dała im spokój. Mogę w każdej chwili przyjść do chaty, nie pójdę. Nie trzeba nigdzie chodzić. Nie trzeba nic robić. Tak jest dobrze. Tylko tak.

7 czerwca

Czuję się trochę lepiej. Nie wiem, co się ze mną działo. To znaczy, wydaje mi się, że działo się coś złego, tylko nie umiem tego określić.

Zaczęłam wychodzić z domu. Tak jak kiedyś chodzę po ulicach i przyglądam się ludziom. Omijam miejsca blisko szkoły. Tam nie chcę chodzić. Najczęściej bywam w parku pod Szczytem. Za dwa miesiące będą tu tłumy. Teraz jest jeszcze spokojnie. I tak zwyczajnie. Nic nie muszę robić, nigdzie się nie spieszę.

9 czerwca

Byłam w chacie. Zrobiło mi się niedobrze. Tam, gdzie zawsze siedziała Iga, teraz siedziała inna dziewczyna. Wszystko mi się przypomniało. Wróciło. Filip widział to i szybko zrobił mi zastrzyk. Potem usiadłam przy niej i długo na nią patrzyłam. Tak kiedyś Iga patrzyła na mnie. Tylko że ja się nie uśmiecham. Dlaczego się nie uśmiecham? Bo wiem, co będzie dalej. Kiedyś ktoś tak mnie będzie wspominał. A może nawet nie będzie dokładnie pamiętał. Była? Owszem. Odstrzeliła.

20 czerwca

Mama przyniosła moje świadectwo ukończenia pierwszej klasy liceum, a więc koniec. OK. Mam prawdziwe wakacje. A od września pójdę normalnie do szkoły. I dalej będę się uczyć. Ja będę żyć. Wyjdę z ćpania. Sama. Nie dam się. Chcę żyć.

25 czerwca

I skończyłam 16 lat. Szesnastka to już coś. Mam nawet tymczasowy dowód osobisty. Ważna mi osoba. Przynajmniej mam co okazywać organom ścigania, czyli glinom. Odkąd uznali, że jestem stuknięta, dali mi spokój. I dobrze. Niech tak sobie myślą.

Rodzice chcą mnie gdzieś wysłać na wakacje. Tak jakby gdzie indziej się nie ćpało. Przecież to takie proste – ćpun od razu pozna ćpuna i dojdą do porozumienia. Chyba będzie lepiej, jak zostanę w domu. Chociaż nie wiem. Filip zostaje. Będzie tylko jeździł na kilka dni po towar. Kazał mi kupić jak najwięcej ziomków i to w różnych aptekach. Mam tego cały zapas. Wystarczy na długie ćpanie.