Выбрать главу

Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie

Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie

Miłe i piękne, jadowite rzucił,

Ku pożytecznym oka nie odwrócił.

Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny,

Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!

Jakże tam wszystko do nas należało!

Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:

Od lipy, która koroną wspaniałą

Całej wsi dzieciom użyczała cienia,

Aż do każdego strumienia, kamienia,

Jak każdy kątek ziemi był znajomy

Aż po granicę, po sąsiadów domy!

I tylko krajów tych obywatele

Jedni zostali wierni przyjaciele,

Jedni dotychczas sprzymierzeńcy pewni!

Bo któż tam mieszkał? - Matka, bracia, krewni,

Sąsiedzi dobrzy. Kogo z nich ubyło,

Jakże tam o nim często się mówiło,

Ile pamiątek, jaka żałość długa

Tam, gdzie do pana przywiązańszy sługa

Niż w innych krajach małżonka do męża;

Gdzie żołnierz dłużej żałuje oręża

Niż tu syn ojca; po psie płaczą szczerze

I dłużej niż tu lud po bohaterze.

I przyjaciele wtenczas pomogli rozmowie,

I do piosnki rzucali mnie słowo za słowem -

Jak bajeczne żurawie nad dzikim ostrowem,

Nad zaklętym pałacem przelatując wiosną

I słysząc zaklętego chłopca skargę głośną,

Każdy ptak chłopcu jedno pióro zrucił,

On zrobił skrzydła i do swoich wrócił...

O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,

Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy,

Żeby wieśniaczki, kręcąc kołowrotki,

Gdy odśpiewają ulubione zwrotki

O tej dziewczynie, co tak grać lubiła,

Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,

O tej sierocie, co piękna jak zorze

Zaganiać gąski szła w wieczornej porze,

Gdyby też wzięły na koniec do ręki

Te księgi, proste jako ich piosenki!

Tak za dni moich, przy wiejskiej zabawie,

Czytano nieraz pod lipą na trawie

Pieśń o Justynie, powieść o Wiesławie.

A przy stoliku drzemiący pan włodarz

Albo ekonom, lub nawet gospodarz,

Nie bronił czytać i sam słuchać raczył,

I młodszym rzeczy trudniejsze tłumaczył,

Chwalił piękności, a błędom wybaczył.

I zazdrościła młodzież wieszczów sławie,

Która tam dotąd brzmi w lasach i w polu,

I którym droższy niż laur Kapitolu

Wianek rękami wieśniaczki osnuty

Z modrych bławatków i zielonej ruty.