Już wróciłam, Chichi, strasznie to długo trwało, f! bo już prawie szósta, ale musiałam się trochę przespać, bo objadłam się jak boa. Wyobraź sobie, że Alicja przyniosła nam w prezencie cały półmisek tacachp, to taka tutejsza potrawa, ona jest bardzo miła, prawda? Dobrze, że przynajmniej znalazłam sobie tutaj w Iquitos przyjaciółkę. Tyle się nasłuchałam o słynnym tacacho, to jest zielony banan z wieprzowiną i mówią, że najlepsze dają na Targu Belen, w restauracji „Lampa Aladyna Panduro”, gdzie jest wspaniały kucharz, i tak strasznie nudziłam twojego szwagierka, aż w końcu wziął mnie tam. Raniutko, bo targ jest czynny od świtu i bardzo wcześnie go zamykają. Belen to tutaj najpiękniejsza rzecz, zobaczysz, cała dzielnica pełna drewnianych chałupek pływających na rzece, ludzie pływają na łódeczkach z jednej strony na drugą, to coś bardzo oryginalnego, mówię ci. nazywają to Wenecją Amazonii, chociaż widać straszną nędzę. Targ trzeba na pewno poznać i warto tam chodzić, żeby kupować owoce, ryby albo korale i bransolety, które robią Indianie, bardzo ładne, ale na pewno nie warto tam jeść, Chichi. O mało co się nie przekręciłyśmy, kiedy weszliśmy do tego Aladyna Panduro, nie możesz sobie nawet wyobrazić, jaki tam brud i chmary robactwa. Talerze, które nam podali, były czarne, a to były muchy, odganiałaś je i od razu wracały i właziły ci w usta i w oczy. I w ten sposób ani ja, ani dona Leonor nie spróbowałyśmy ani tyciu tyciu, niedobrze się nam robiło, a ten wariat Panta zjadł wszystkie trzy porcje i jeszcze suszone mięso, które pan Aladyn wpychał uparcie, mówiąc, że to trzeba jeść razem z tacacho. Opowiedziałam Alicji o naszej przygodzie, a ona powiedziała poczekaj, ja ci zrobię tacacho, żebyś wiedziała, co dobre, i dziś przyniosła nam cały półmisek. Pycha, siostrzyczko, podobne jest do chifle z północy, chociaż tylko trochę, bo tutejsze banany mają inny smak. Ale ciężkie to jak ołów, musiałam się położyć, żeby to strawić, a moja teściowa skręca się z bólu żołądka i ma kolki, i jest cała zielona ze wstydu, bo nie może się powstrzymać i puszcza gazy, a może wreszcie pęknie i pójdzie w końcu do nieba. Nie, jaka ja jestem niedobra, biedna pani Leonor, tak naprawdę to jest bardzo dobra, tylko że strasznie mnie denerwuje tym, że traktuje swojego synalka, jakby jeszcze był dzidziusiem i świętym, durny babsztyl, nie?
Mówiłam ci już, że biedaczka znalazła sobie nowe zajęcie i bawi się w zabobony? Z mieszkania zrobiła sobie wielki śmietnik. Wyobraź sobie, że w kilka dni po naszym pi*zyjeździe zrobił się tutaj w Iquitos wielki raban w związku z przybyciem Brata Francisco, może coś o nim słyszałaś, bo ja nie, dopiero jak przyjechałam tutaj. W Amazonii jest sławniejszy od Marlona Brando, stworzył religię, która się nazywa Bractwo Arki, wszędzie chodzi na piechotę, a tam gdzie przychodzi, stawia olbrzymi krzyż i otwiera arki, które są ich kościołami. Ma wielu wyznawców, przede wszystkim wśród biedaków, i zdaje się, że księża są wściekli, bo robi im konkurencję, ale jak dotąd nic nie mówią. No więc moja teściowa i ja poszłyśmy do Moronacocha posłuchać go. Były tam tłumy ludzi, a najbardziej wstrząsające było to, że mówił ukrzyżowany jak Chrystus, ni mniej, ni więcej. Głosił koniec świata, prosił ludzi, żeby składali ofiary na Sąd Ostateczny. Nie bardzo można go było zrozumieć, bo mówił taką trudną i hiszpańszczyzną. Ale ludzie słuchali go zahipnotyzowani, kobiety płakały i padały na kolana. Ja sama się przejęłam i nawet popłakałam się, a moja teściowa, nawet sobie nie wyobrażasz, strasznie się pobeczała i nie mogliśmy jej uspokoić, ten magik ją ustrzelił. Chichi. Później w domu mówiła cuda o Bracie Franciszku, a następnego dnia wróciła do arki Moronacocha, żeby porozmawiać z „braćmi”, a teraz okazuje się, że stara też się zrobiła „siostrą”. No i teraz zobacz, jak mocno musiało ją trafić: ona, która nigdy nie przywiązywała zbyt dużej wagi do prawdziwej religii, teraz jest heretyczką. Wyobraź sobie, że w jej pokoju jest pełno drewnianych krzyżyków, no ale gdyby to było tylko to, to bardzo dobrze, bo czymś by się zajęła, ale najgorsze w tej całej hecy jest to, że bzikiem tej religii jest krzyżowanie zwierzątek i to już mi się nie podoba, bo na tych jej krzyżykach znajduję co dzień przybite karaluchy, motyle, pająki, a niedawno nawet mysz, co za okropna okropność. Kiedy znajduję takie świństwa, wrzucam je do śmieci i już z parę razy porządnie się pokłóciłyśmy. Zabawa jest na całego, bo jak tylko wybucha burza, a tutaj wybuchają co chwila, stara cała się trzęsie myśląc, że to już koniec świata, i błaga swego synalka na wszystkie świętości, żeby kazał ustawić przy drzwiach olbrzymi krzyż. No i widzisz, ile nowin w tak krótkim czasie.
O czym. to ci mówiłam, kiedy przestałam pisać, żeby iść na obiad? Aha, o loretankach. Ojej, Chichi, wszystko, co mówię, to prawda, święta prawda, co dzień odkrywam coś innego i z wrażenia w głowie mi się kręci i pytam się: a to co nowego? Iquitos jest najbardziej zepsutym miastem w Peru, jeszcze gorszym od Limy. Może to prawda, że klimat odgrywa w tym dużą rolę, to znaczy, chcę powiedzieć, w tym, że kobiety są takie straszne, no bo widzisz, tylko Panta się znalazł tutaj, a już zrobił się z niego wulkan. Najgorsze jest to, że te bandytki są bardzo ładne, mężczyźni tacy brzydcy i bez wdzięku, a one takie piękne. Wcale nie przesadzam, Chichi, myślę, że najpiękniejsze kobiety w Peru (oprócz tej, która do ciebie pisze, i jej siostrzyczki, jasne) to te z Iquitos. Wszystkie, i te, które wydają się zamożne, i wieśniaczki, i mówię ci, że chyba nawet najładniejsze są te wiesz już jakie. Takie zgrabne, moja droga, z takim kokieteryjnym i bezwstydnym sposobem chodzenia, ruszają tyłeczkiem i odrzucają do tyłu ramiona, żeby było widać sterczący biust. Takie zuchwałe, wkładają spodnie obcisłe jak rękawiczki i myślisz, że uciekają, kiedy mężczyźni im przygadują? Gdzie tam, podbijają im bębenka i patrzą im w oczy z taką bezczelnością, że niektóre chce się pociągnąć za włosy. Och, muszę ci powiedzieć coś, co usłyszałam wczoraj wchodząc do „Almacen Record” (gdzie sprzedają systemem 3 X 4, ty kupujesz trzy artykuły, a czwarty dostajesz za darmo, bomba, nie?) między dwoma smarkulami. Jedna mówiła do drugiej: „Całowałaś się już z wojskowym?” „Nie, a dlaczego pytasz?” „Całują wspaaaaaaniale.” Zaczęłam się śmiać, bo mówiła to z takim zaśpiewem loretańskim i na cały głos, i nic jej nie obchodziło, że wszyscy słyszą. Takie są, Chichi, takie bezczelne, jakich nigdzie nie ma. A myślisz, że one poprzestają na pocałunkach? Też pomysł, Alicja mówi, że te diablice zaczynają już w szkole uczyć się większych figielków i dbać o siebie, a kiedy wychodzą za mąż, już z olbrzymim doświadczeniem, to robią wielkie kino, żeby ich mężowie uwierzyli, że są nietknięte. Niektóre chodzą do tych bab, które przygotowują takie wywary z ayahuasca, słyszałaś chyba o tym, nie? i Są to takie zioła, od których śnią się różne rzeczy. No więc one chodzą do tych bab, żeby przywróciły im dziewictwo. Wyobrażasz sobie? Przysięgam ci, że ile razy wychodzę po zakupy albo do kina z Alicją, to wracam cała czerwona od tych wszystkich jej opowieści. Pozdrawia jakąś koleżanką, pytam się jej, kto to jest, a to taka straszna noga, wyobraź sobie, to ta, która miała najmniej kochanków, wszystkie mężatki chociaż raz przespały się z jakimś wojskowym, lotnikiem czy marynarzem, ale przede wszystkim z wojskowym, bo ci mają największe powodzenie, mój? droga, przynajmniej dobrze, że mojemu Pantaleonowi nie pozwalają nosić munduru. Te wariatki wykorzystują najmniejszy brak uwagi ze strony męża i trach, rogi. Gęsiej skórki można dostać, chudzielcze. A ty myślisz, że one to robią tak normalnie, w swoim łóżeczku, na prześcieradełku? Alicja powiedziała mi jak chcesz, to możemy pójść na spacer do Moronacocha i zobaczysz, ile tam samochodów, w których parki robią swoje figielki (ale prawdziwe, żebyś nie myślała), jedna obok drugiej, jak gdyby nigdy nic. Wyobraź sobie, że jedną przyłapali z porucznikiem żandarmerii w ostatnim rzędzie kina „Bolognesi”. Mówią, że akurat film się zerwał, zapalono światła i nakryli ich. Biedni, wyobrażasz sobie, jak się musieli przestraszyć, kiedy zobaczyli, że się światło zapala, a przede wszystkim ta biedaczka. Położyli się korzystając z tego, że zamiast foteli były ławki i że ostatni rząd był pusty. Straszny skandal, bo spiker z Radio Amazonas, który jest okropny, bo wszystko wywleka na wierzch, opowiedział całą historię z detalami i nazwiskami, i w końcu porucznika przenieśli z Iquitos. Ja nie chciałam wierzyć w tę historię, ale Alicja pokazała mi na ulicy tę kobietę, bardzo ładna czarnulka, a z taką twarzyczką, że tylko do klasztoru. Popatrzyłam na nią i mówiłam ty mnie, Alicja, oszukujesz, naprawdę robili figielki w kinie, przecież musiało być im bardzo niewygodnie i musieli się strasznie bać, żeby ich nie przyłapano? Ale zdaje się, że to prawda, dziewczynę złapali bez majtek, a porucznika z ptaszkiem na wierzchu. Mówię ci, chuda, po Paryżu Iquitos najbardziej zepsute. Tylko nie myśl, że Alicja jest taka gadatliwa, bo to ja wszystko z niej wyciągam, tak dla ciekawości i na wszelki wypadek, moja droga, bo tu trzeba mieć czworo oczu i osiem rąk, żeby bronić się przed loretankami, bo odwrócisz się na minutę i już po mężu. Alicja, mimo że tutejsza, jest bardzo poważna, chociaż czasami też wciąga te spodenki, których bez łyżki do butów nie masz co zakładać. Ale nie kokietuje mężczyzn, nie patrzy na nich z tą bezczelnością loretanek.