Podpisano:
pułkownik PSL Maximo Dśvila,
szef garnizonu w Barranca (nad rzeką Mafańón).
Załączniki: Idsita użytkowników z imieniem i nazwiskiem, numerem karty służby i poświadczeniem potrąceń; gapowicz Adrian Antunez, alias Stugębek.
Iquitos, l listopada 1957.
Szanowna pani Pantoja!
Wiele razy podchodziłam pod pani dom, żeby jt zapukać, ale w: końcu ze strachu zawsze wracałam l do domu mojej kuzynki Rosity i płakałam, bo l przecież czy nie straszył nas zawsze twój mąż mówiąc, że do piekła powinniście trafić, zanim zbliżycie się do mojego mieszkania. Ale jestem zrozpaczona i już żyję w piekle, proszę pani, i proszę się ulitować nade mną, przynajmniej dziś, kiedy mamy dzień naszych drogich zmarłych! Zaraz idę pomodlić się do kościoła w Punchana l za, wszystkich twoich zmarłych, pani Pantoja, bądź dobra, ja wiem, że pani jest dobra, widziałam, jaka cudna jest twoja córeczka, ma twarz taką świętą jak dzieciątko-męczennik z Moronacocha. Powiem pani, że kiedy urodziła się twoja córeczka, wszystkie się tak cieszyłyśmy, tam w Pantilandzie, zrobiłyśmy święto twojemu mężowi i upiłyśmy go, żeby był jeszcze bardziej szczęśliwy ze swoim dzidziusiem, który musi być jak aniołek z białą duszyczką, który przyszedł prosto z nieba, tak sobie mówiłyśmy między sobą. Tak jest na pewno, ja to wiem, serce mi to znówi. Pani mnie zna, raz mnie pani widziała, z rok temu albo i więcej, ta „praczka”, którą pani, wpuściła do mieszkania przez pomyłkę, myśląc, że przychodziłam zrobić pani pranie. To właśnie ja, proszę pani. Pomóż mi, bądź dobra dla biednej. Maclovii, umieram z głodu,, a biedny Teofilo tam w Borja, trzymają mi go w więzieniu o chlebie i wodzie, pisze mi w liście, który przyniósł mi jeden przyjaciel, biedaczek, a cała jego wina to miłość do mnie, zrób coś dla, mnie, do końca życia będę ci wdzięczna. A jak mam żyć i z czego, proszę pani, jeśli twój mąż wyrzucił mnie z Pantuandu? Mówiąc, że postąpiłam niedobrze tam w Borja, że te ja namówiłam Teofila, żeby uciekł ze mną. Ale to nie ja, tylko on powiedział mi uciekajmy do Nieva, że mi przebacza, że jestem kurwą, że kiedy zobaczył mnie, jak przyjechałam do Borja, to serce mu tak mówiło oto kobieta, której szukasz przez całe życie.
Mam dach nad głową dzięki dobremu sercu mojej kuzynki Rosity, ale ona też jest biedna i nie może mnie utrzymywać, proszę panienki, to ona pisze do ciebie ten list za mnie, bo ja nie umiem. Ulituj się nade mną, a Bóg ci to wynagrodzi w niebie i twojej córeczce też, widziałam ją na ulicy, jak stawiała swoje nóżki, i pomyślałam to dzieciątko boże, jakie śliczne oczka. Muszę wrócić do Pantilandu, pomów z twoim mężem żeby mi przebaczył i przyjął na nowo. Czy nie pracowałam dla niego zawsze dobrze? A jaką ją mu przykrość zrobiłam, odkąd z nim jestem? Ani jednej, bo tylko tę jedną jedyną przez cały rok, czy to tak dużo? A czy ja nie mam prawa kochać mężczyzny? A jemu to nie cieknie ślinka, kiedy Brazylijka robi te swoje chytre sztuczki? Uważaj na siebie, ta kobieta, proszę pani, jest zła, ona mieszkała w Manaus, a tamtejsze kurwy to bandytki, na pewno daje twojemu mężowi różne wywary, żeby go zauroczyć i trzymać go, o tak, w garści. A do tego to przez nią zabiło się już dwóch mężczyzn, taki święty jankesik, a drugi to student. A czy to już nie ma pana Pan-Pana pod pantoflem i czy nie wyciąga od niego, co jej się tylko zechce? Uważaj na siebie, ta kobieta jest zdolna ci go zabrać i będziesz cierpieć. Będę się modlić za ciebie, żeby się to pani nie przydarzyło.
Pomów z nim, ubłagaj go. Mojego, Teofila będą trzymali w więzieniu jeszcze wiele miesięcy, a ja chcę się z nim zobaczyć, bo tęsknię za nim, po nocach myślę o nim, płaczę przez sen. Jest moim mężem przed Bogiem, proszę pani, ożenił nas taki stareńki ojczulek, tam w Nieva. A w tamtejszej „arce” przybiliśmy kurę na ofiarę miłości i wierności. On nie był „bratem”, ale ja byłam „siostrą”, od kiedy przyszedł do Iquitos Brat Francisco, niech Bóg go błogosławi, posztam go posłuchać i nawróciłam się. Ja nawróciłam Teofila i zrobił się..”bratem” widząc, jak „bracia” pomogli nam tam w Nieva. Biedni, za to, że dali nani jeść i pożyczyli hamak, musieli uciekać do lasu, zostawiając swoje domy i swoje zwierzątka, i, rzeczy, które mieli. Czy to sprawiedliwe, żeby tak prześladowano dobrych ludzi1, którzy wierzą w Boga i robią dobrze?
A jak mogę iść zobaczyć sią z Teofilem, kiedy nie mam pieniędzy, żeby popłynąć statkiem? A gdzie mam pracować? Smarkul jest bardzo niechętny, nie chce mnie przyjąć, bo go zostawiłam, żeby doistać się do Pantilandu. Jako „praezka” drugi raz, nie chcę, to mordercza praca L do tego ona się na karku policję, która bierze isobiei wszystko co się, zarabia. Nie ma gdzie iść, proszę pani. Pocałuj go i rób wszystko bardzo zręcznie, tak jak my to kobiety umiemy, a jak tak zrobisz, że mi przebaczy, to ja na kolanach pójdę ucałować twoje stopy. Myślę o moim Teofilu, tam w Borja, l chcę się zabić, wbić sobie kolec z chambiry w, serce, jak to robią poganie w swoich osadach, i koniec ze smutkiem, ale moja kuzynką Rosita nie pozwala mi i do tego wiem, że nawet nasz Pan Bóg ani Brat Francisco, jego wysłannik tu na, ziemi, nie przebaczyliby mi tego, oni kochają wszystkie istworzenia, nawet kurwę kochają. Ulituj się nade mną, i niech (mnie znowu przyjmie, już nigdy więcej nie doprowadzę go do wściekłości', przysięgam ci na twoją córeczkę, będą się za nią modlić, aż zachrypnę, proszę pani. Nazywam się Matelovia, on już wie.
Jestem pani bardao wdzięczna i niech Bóg pani zapłaci, całuję pani stopy i twojej córeczce też z całą moją pobożnością,
Maclovia.
Podanie o zwolnienie z Sił Lądowych księdza majora (KK) Godofreda Beltrana Calila, dziekana Korpusu Kapelanów V Okręgu (Amazonia)
Iquitos, 4 grudnia 1957.
Generał brygady Roger Scavino, szef V Okręgu (Amazonia), w miejscu.
Panie Generale!
Spełniam ciężki obowiązek składając na Pańskie ręce prośbę o natychmiastowe zwolnienie mnie z Peruwiańskich Sił Lądowych, w których szeregach mam zaszczyt służyć już od osiemnastu lat, to znaczy od roku przyjęcia przeze mnie święceń kapłańskich, osiągając, chciałbym wierzyć że w nagrodę za moje zasługi, stopień majora. Tym samym spełniam smutny nakaż moralny zwrócenia Siłom Lądowym, za pośrednictwem Pana, to jest mojego bezpośredniego zwierzchnika, trzech orderów i czterech honorowych odznaczeń, którymi w ciągu moich lat służby w, ofiarnym i niedocenianym Korpusie Kapelanów (KK) Siły Zbrojne pragnęły pobudzać mnie do większego wysiłku i okazania mi wdzięczności.
Czuję się w obowiązku całkowicie wyjaśnić, że przyczyną mojej prośby o zwolnienie z tej instytucji i rezygnacji z orderów i dyplomów jest obmierzła działalność i istnienie, jako półtajnej organizacji naszych Sił Lądowych, tak zwanej Służby Wizytantek przy Garnizonach, Posterunkach Granicznych i innych Obiektach, pod którą to eufemistyczną nazwą kryje się w rzeczywistości aktywne i wzrastające kupczenie ladacznicami między Iquitos a obozami wojskowymi i amazońskimi bazami Marynarki Wojennej. Ani jako duchowny, ani jako żołnierz nie mogę przystać na to, by armia, która wydała Bolognesiego i Alfonsa Ugarte, która zapisała się w Historii Peru szlachetnymi czynami i znakomitymi bohaterami, posunęła się do tak haniebnej ostateczności, jak przyjęcie pod swoje skrzydła instytucji płatnej miłości, subwencjonując ją z własnego budżetu, stawiając do jej dyspozycji swą logistykę i korpus Intendentury. Pragnę jedynie przypomnieć o paradoksalnych różnicach: ja osobiście podczas osiemnastu lat uporczywych próśb i starań nie potrafiłem przekonać Dowództwa o konieczności stworzenia lotnej służby kapelanów w celu regularnego niesienia żołnierzom odległych i pozbawionych kapelanów garnizonów, których jest najwięcej, sakramentów spowiedzi i komunii; natomiast Służba Wizytantek dysponuje obecnie, zaledwie w półtora roku po utworzeniu, wodnopłatowcem, okrętem, samochodem ciężarowym i najnowocześniejszymi środkami łączności, by szerzyć na całym obszarze naszej puszczy grzech, rozpustę i, bez wątpienia, syfilis. Pragnę również zwrócić uwagę, iż ta osobliwa Służba pojawia się i prosperuje właśnie w chwili, gdy wiara katolicka w Amazonii, oficjalna religia Peru i jego Sił Zbrojnych, zagrożona jest zarazą zabobonu, który pod nazwą Bractwa Arki pustoszy osady i wsie, z każdym dniem zdobywając spośród niewinnych i prostych ludzi coraz więcej wyznawców, przy czym groteskowy kult dziecka bestialsko poświęconego w Moronacocha rozprzestrzenia się wszędzie, nawet, jak to stwierdzono, w naszych koszarach. Nie muszę Panu, Panie Generale, przypominać, że zaledwie dwa miesiące temu, w posterunku San Bartolome nad rzeką Ukajali, grupa fanatycznych rekrutów, potajemnie zgrupowanych w „arce”, próbowała ukrzyżować żywcem Indianina z plemienia Piro, aby oddalić burzę, co zmusiło oficerów jednostki, pragnących udaremnić tę zbrodnię, do oddania strzałów. I właśnie w chwili kiedy Korpus Kapelanów śmiało zwalcza tego raka bluźnierstwa i zbrodni, który toczy amazońskie oddziały, dowództwo uważa za wskazane powołać i rozwijać działalność Służby osłabiającej morale i rozluźniającej obyczajność żołnierzy. Fakt, że nasze Siły Lądowe popierają prostytucję i same podejmują się poniżającej profesji stręczycielstwa, jest zbyt poważnym symptomem rozkładu, by można było przejść nad nim obojętnie. Jeśli rozwiązłość etyczna ogarnia kręgosłup naszego kraju, którym są Siły Zbrojne, w każdej chwili gangrena może rzucić się na cały niepokalany organizm Ojczyzny. Skromny ksiądz i żołnierz nie chce być współwinowajcą ani z rozkazu, ani z przemilczenia tego okropnego procesu.