Wypada jeszcze dodać na zakończenie, w formie anegdoty, że w swym sympatycznym geście i szlachetnym porywie wzbogacenia urbanistycznego skarbca swej ziemi, don Anselmo del Aguila popełnił również okropną pomyłkę nie wziąwszy pod uwagę, że budulec zakupionego przezeń domu jest jak najbardziej odpowiedni dla polarnych mrozów światłej Europy, ale staje się czymś zupełnie odwrotnym w przypadku Iquitos, gdzie metal ścian przy temperaturach, które wszyscy znamy aż nadto dobrze, mógł przysporzyć mieszkańcom poważnych kłopotów. Niestety, tak się fatalnie stało. Najdroższy dom Iquitos okazał się niemożliwy do zamieszkania, bowiem słońce przemieniało budynek w rozpalony kocioł i bez narażenia się na przykre pęcherze na dłoniach nie można było dotknąć jego ścian. Del Aguila nie miał innego wyjścia, jak tylko sprzedać dom przyjacielowi, kupcowi Am-brosio Morales, który wierzył, że zdolny jest wytrzymać piekielną atmosferę Żelaznego Domu, ale on również musiał się poddać. W ten sposób budynek zmieniał właściciela z roku na rok, aż znaleziono idealne rozwiązanie: ulokować tam Club Social ląultos, instytucję, która w dzień, gdy Żelazny Dom bucha żarem, świeci pustką, a ożywia się wieczorem i nocą, w godzinach, kiedy chłód czyni go przyjemnym i gościnnym, gdy przybywają do niego nasze pełne wdzięku damy i najbardziej znamienici panowie. Ale Waleczny uważa, że ze, względu na jego sławnego twórcę Żelazny Dom powinien być przez Magistrat wywłaszczony i zamieniony w muzeum czy placówkę o podobnym charakterze, poświęconą złotej epoce Iquitos, okresowi kauczukowego boomu, kiedy to nasze cenne żywiczne złoto przeistoczyło departament Loreto w ekonomiczną stolicę kraju. I tym, mili słucha-, cze, kończymy naszą pierwszą pozycję Kilka Słów o Kulturze.
Chwila muzyki. Reklamy na płycie i taśmie: 60 sekund. Chwila muzyki.
A teraz nasz komentarz dnia. Przede wszystkiniJ kochani radiosłuchacze, w związku z tym, iż tema który jestem zmuszony poruszyć dzisiejszego czoru (z wielkim żalem, ale wymaga tego ode mnie mój obowiązek dziennikarza, loretańczyka, katolika i ojca rodziny), jest nader poważny i może urazić niektórych z was, proszę, by państwo oddalili od odbiorników swe niepełnoletnie córki i synów, albowiem kierując się szczerością, która mnie cechuje, a która uczyniła z Głosu Walecznego cytadelę prawdy bronioną przez wszystkie pięści amazońskie, nie będę miał innego wyjścia, jak tylko odwołać się do nagich faktów i nazwać rzeczy po imieniu, tak jak to zawsze czynię i” czynić będę. A uczynię to z całą energią i powagą człowieka, który świadom jest poparcia udzielanego mu przez społeczeństwo i jest wyrazicielem milczącej, ale uczciwie myślącej większości.
Chwila muzyki.
Wielokrotnie i delikatnie, tak aby nikogo nie obrazić, gdyż nie leży to w naszych zamiarach, napomykaliśmy w tym programie o sprawie będącej przyczyną skandalu i oburzenia wszystkich porządnych i uczciwych obywateli, żyjących zgodnie z nakazami moralnymi, a takich obywateli jest przygniatająca większość. I nie chcieliśmy tej wstydliwej sprawy atakować bezpośrednio i frontalnie, ufaliśmy bowiem naiwnie – szlachetnie to przyznajemy – iż osoba odpowiedzialna za skandal zastanowi się, pojmie w końcu cały ogrom strat moralnych i materialnych, jakie zadaj e~ naszemu miastu swą nieposkromioną żądzą zysku, swym kupieckim duchem, dla którego nie ma żadnych barier, który pcha go z całą bezwzględnością do osiągnięcia ich celów, a to: wzbogacenia się, napełnienia złotem kufrów, nie cofając się przed niczym i sięgając po zakazaną broń rozpusty, korupcji własnej i innych. Jakiś czas temu, stawiając czoło ignorancji wielu zacofanych ludzi, narażając się na niebezpieczeństwo fizyczne, przeprowadziliśmy na falach tejże rozgłośni kampanię cywilizacyjną, która położyłaby kres stosowanym w Loreto „oczyszczającym” praktykom biczowania dzieci po Wielkiej Sobocie. I chciałbym wierzyć, że naszym drobnym udziałem, przyczyniliśmy się w części do tego, iż ów gorszący obyczaj, który doprowadzał do spazmów nasze dzieci, a niekiedy powodował trwałe kalectwo psychiczne, został w Amazonii wytrzebiony. Przy innej okazji stawiliśmy czoło rakowi zabobonu, który pod przebraniem Bractwa Arki toczy Amazonię i bruka naszą puszczę niewinnymi, ukrzyżowanymi zwierzątkami, czemu sprzyja głupota i nieświadomość części naszego ludu, której nadużywają fałszywi Chrystusowie i pseudo-Mesjasze, chcący nabić swoje kabzy i zaspokoić swe chorobliwe żądze popularności, oswajania, manewrowania tłumami i antychrześcijańskiego sadyzmu. I czyniliśmy to nie ustępując przed groźbami ukrzyżowania nas na Placu Broni w Iquitos, co prorokowały nam tchórzliwe anonimy, codziennie przez nas otrzymywane, a pełne błędów ortograficznych, anonimy pisane przez tych odważnych, którzy rzucają kamieniem, ale chowają rękę i mają odwagę obrażać, ale nie ujawniać się. Nie dalej jak przedwczoraj w drzwiach naszego mieszkania, które właśnie opuszczaliśmy, by w godziwy sposób i w pocie czoła zarobić na kawałek naszego chleba powszedniego, natknęliśmy się na barbarzyńskie i krwawe ostrzeżenie – ukrzyżowanego kotka. Ale mylą się ci Herodowie naszych czasów, jeśli myślą, że straszakiem gróźb mogą zamknąć usta Walecznemu, Nadal na tych falach będziemy walczyć z oszalałym fanatyzmem i religijnymi zbrodniami tej sekty i wołać wielkim głosem, by władze schwytały tak zwanego Brata Francisco, tego Antychrysta Amazonii, którego mamy nadzieję ujrzeć szybko za kratkami jako duchowego, świadomego i bezlitosnego autora dzieciobójstwa w Moronacocha i wielu nieudanych prób morderstw na krzyżu, które w ciągu ostatnich miesięcy zanotowano w różnych osadach puszczy sfanatyzowanych przez Arkę, a także i odrażającej krucyfikacji, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w misjonarskiej osadzie Santa Maria de Nieva: krucyfikacji starca, Arevala Benzas, będącej dziełem zbrodniczego bractwa.
Chwila muzyki.
Dziś z tą samą stanowczością i nie bacząc na czekające nas niebezpieczeństwa, Waleczny pyta: Jak długo jeszcze będziemy tolerować w naszym kochanym mieście, szanowni radiosłuchacze, upokarzający spektakl, jakim jest istnienie tak zwanej – o zgrozo! – Służby Wizytantek, znanej raczej pod przydomkiem Pantilandu, nadanym przez lud w złośliwym hołdzie dla jej twórcy? Waleczny pyta: Jak długo jeszcze my, matki i ojcowie rodzin cywilizowanego Loreto, mamy cierpieć i mówić naszym dzieciom, by te niewinne, nieświadome niebezpieczeństwa istoty nie biegły, niczym do cyrku lub do jarmarcznych bud, przyglądać się temu handlowi heterami, bezwstydnymi damami z półświatka i – by już nie używać eufemizmów – prostytutkami, które bezczelnie przyjeżdżają i odjeżdżają z tej jaskini rozpusty wzniesionej przed bramami naszego miastfi przez pozbawione czci i wiary indywiduum, którego imię i nazwisko brzmi Pantaleon Pantoja? Waleczny pyta: Cóż za potężne i mętne interesy chronią tego osobnika, że w ciągu dwóch długich lat mógł on kierować, w całkowitej bezkarności, przedsiębiorstwem tyleż nielegalnym co intratnym, tyleż zniesławianym co złotodajnym, na oczach całego, zdrowego miasta? Nie zastraszają nas szantaże, nikt nie może nas przekupić, nic nie powstrzyma naszej krucjaty w imię postępu, moralności, kultury i patriotyzmu. Nadeszła chwila, by stawić czoło temu monstrum, tak jak uczynił to Apostoł, który za jednym zamachem odciął smoczą głowę. Nie chcemy tego wrzodu na ciele naszego miasta, nam wszystkim rumieńce wstydu palą policzki, nasze życie jest obecnie ciągłą udręką ł koszmarem, a przyczyniło się do tego istnienie owego przemysłowego imperium nierządnic, którym kieruje, niczym nowoczesny sułtan babiloński, okryty smutną sławą pan Pantoja, nie cofający się w swej żądzy wzbogacenia się i wyzysku przed bezczeszczeniem i znieważeniem tego, co najświętsze: rodziny, religii i koszar obrońców naszej terytorialnej integralności i niepodległości Ojczyzny.