Выбрать главу

Chwila muzyki. Reklamy handlowe na płycie i taśmie: 30 sekund. Chwila muzyki.

Sprawa ta nie datuje się ani od wczoraj, ani od przedwczoraj, ale trwa już półtora roku, bo osiemnaście miesięcy, w czasie których nie wierząc własnym oczom, coraz wprawiani w osłupienie, widzieliśmy, jak rozrasta się i potężnieje Pantiland zmysłów. Nie są to słowa bez pokrycia, wypytywaliśmy, wybadaliśmy, Sprawdziliśmy wszystko w trudzie i znoju, a teraz Waleczny jest w stanie ukazać wam, drodzy radiosłuchacze, po raz pierwszy ujawnioną, oszałamiającą prawdę. Prawdę, od której drżą mury, prawdę prowadzącą do utraty przytomności. Waleczny pyta: Jak się państwu wydaje, a ile kobiet – jeśli tym szlachetnym mianem można obdarzyć te, które gorsząco kupczą swoim ciałem – aktualnie pracuje w gigantycznym haremie!! pana Pantaleona Pantoja? Czterdzieści, ni mniejsi ni więcej jak czterdzieści! I jesteśmy nawet w posiadaniu ich imion. Czterdzieści metres stanowi żeńską ludność tego zmotoryzowanego lupanaru, który, oddając do dyspozycji haniebnych uciech całą technikę ery elektroniki, obwozi po Amazonii swój ludzki towar statkami i hydroplanami. Żadne przedsiębiorstwo naszego postępowego miasta, które zawsze wyróżniało się rozmachem swych przemysłowców, nie dysponuje takimi środkami technicznymi jak Pantiland. A oto, na użytek niedowiarków, / niezbite dowody, argumenty nie do odparcia: nikt nie może zaprzeczyć, że tak zwana Służba Wizytantek dysponuje własną linią telefoniczną, że posiada pick-up marki dodge, numer rejestracyjny Loreto 78-256, jak również: aparat nadawczo-odbiorczy z własną anteną, na którego widok zbladłaby z zazdrości każda rozgłośnia w Iquitos; hydroplan, dwupłatowiec nr 37, który oczywiście nosi imię biblijnej kurtyzany Dalili; okręt o wyporności 200 ton cynicznie nazwany „Ewa”; nikt nie zaneguje, że tak zwana Służba i Wizytantek korzysta w swym lokalu nad rzeką Itaya z najbardziej upragnionego i luksusowego komfortu, jak na przykład z klimatyzacji, której dobrodziejstwa zna w Iquitos niewiele uczciwych biur. Kim jest ów wybraniec fortuny, pan Pantoja, ów kreolski Faruk, który zaledwie w półtora roku zdołał zbudować tak wspaniałe imperium? Dla nikogo nie jest tajemnicą, że długie macki tej potężnej organizacji, której operacyjnym centrum jest Pantiland, sięgają wszystkich stron naszej Amazonii, poganiając swoje nierządne trzody: dokąd, szanowani radiosłuchacze? Dokąd, drodzy państwo? Do koszar żołnierzy naszej Ojczyzny. Tak, panie i panowie, oto właśnie kokosowy interes faraona Pantilandu: dzięki swym latającym i pływającym domom publicznym przekształcać amazońskie garnizony i obozy, placówki i posterunki graniczne w małe sodomy i gomory. Tak, właśnie tak, jak państwo słyszą. W moich słowach nie nią ani cienia przesady, a jeśli fałszuję prawdę, niech pan Pantoja przyjdzie tu i zada kłam mojemu świadectwu. Ja, zgodnie z moimi demokratycznymi zasadami, oddaję mu do dyspozycji cały potrzebny mu czas w moim jutrzejszym, następnym czy w jakimkolwiek innym programie, aby zaprzeczył Walecznemu, jeśli Waleczny kłamie. Ale nie przyjdzie, oczywiście, że nie przyjdzie, ponieważ on wie lepiej od kogokolwiek, że mówię prawdę i nic więcej jak tylko przytłaczającą prawdę. Ale wy, szanowni radiosłuchacze, nie wiecie wszystkiego. Są też inne sprawy, jeszcze groźniejsze, jeśli w tej sytuacji można w ogóle użyć takiego określenia. Ów osobnik, pozbawiony jakichkolwiek hamulców i skrupułów, ów Imperator występku, widocznie nie zadowala się seksualnym kupczeniem na terenie koszar żołnierzy naszej Ojczyzny, tych świątyń peruwiańskości, czy bowiem domyślacie się, państwo, w jakiego rodzaju sprzęcie rozwozi on swoje konkubiny? Jakiego rodzaju hydroplanem jest ów aparat niefortunnie nazwany „Dalilą”, pomalowany na zielono i czerwono, który tyle razy, ze ściśniętym i wypełnionym wściekłością sercem J widzieliśmy na przejrzystym niebie Iquitos? Wzywam pana Pantoja, aby przyszedł tutaj i powiedział! przed mikrofonami, że hydroplan „Dalila” jest tym samym wodnopłatowcem nr 37, na którym dnia 3 marca 1929 roku, owego dnia pełnego chwały dla Peruwiańskich Sił Powietrznych, porucznik Luis Pedraza Romero, tak wdzięcznie zapisał w pamięci naszego miasta, po raz pierwszy przeleciał bez lądowania trasę między Iquitos a Yurimaguas, a jego bohaterski wyczyn napełnił szczęściem i postępowym entuzjazmem serca wszystkich mieszkańców departamentu Loreto. Tak, panie i panowie, gorzka to prawda, ale jeszcze gorsze jest kłamstwo. Pan Pantoja depcze, bez odrobiny sumienia kala ojczysty pomnik historyczny, święty dla wszystkich Peruwiańczyków, używając go jako środka lokomocji dla swych plugawych ekip. Waleczny pyta: Czy o tym narodowym świętokradztwie wiedzą amazońskie i krajowe władze wojskowe? Czy zauważyli tę profanację narodowej świętości szanowni dowódcy Peruwiańskich Sił Powietrznych, a zwłaszcza dowództwo Zgrupowania Lotniczego nr 42 (Amazonia), szczególnie powołane do tego, by żarliwie stać na straży samolotu, na którym porucznik Pedraza dokonał swego pamiętnego wyczynu? Nie chcemy w to wierzyć. Znamy naszych wojskowych i lotniczych dowódców, wiemy, że zasługują na nasz szacunek, wiemy, z jakim poświęceniem spełniają swe zadania. Wierzymy i chcemy wierzyć, że pan Pantoja zmylił ich czujną uwagę, że uczynił ich ofiarami jakiegoś ordynarnego podstępu, by popełnić czyn wołający o pomstę do nieba, jakim jest przekształcenie, dzięki sztuce nie-rządniczej magii, historycznego monumentu w objazdowy dom schadzek. A gdyby okazało się, iż rzecz ma się inaczej i że władze nie zostały zwiedzione, wyprowadzone w pole przez Wielkiego Stręczyciela Amazonii, ale że być może został tu zawarty pewnego rodzaju sojusz, wówczas, drodzy radiosłuchacze, nie pozostałoby nam nic innego jak zalać się gorzkimi łzami, albowiem od tej pory nikomu już nie moglibyśmy ufać i nikogo szanować. Ale tak być nie może i nie powinno. Zaś ów ośrodek moralnej nikczemności powinien zamknąć swoje podwoje, a Kalif Pantilandu powinien być usunięty z Iquitos i z Amazonii z całą swoją wystawianą na licytację karawaną odalisek, ponieważ my, loretańczycy, ludzie zdrowi i prości, pracowici i porządni, ani ich tutaj nie chcemy, ani nie potrzebujemy.

Chwila muzyki. Reklamy handlowe nagrane na płycie i taśmie: 60 sekund. Chwila muzyki.