– Ja cała szczęśliwa, Waleczny, możesz sobie wyobrazić. Cały dzień podróżowałam, poznawałam koszary, bazy, obozy calutkiej puszczy, ja, co nigdy do tej pory nie byłam w samolocie. Za pierwszym razem kiedy wsiadłam do „Dalili”, to strasznie się bałam, łachotało mnie w brzuchu, miałam dreszcze i dostałam mdłości. Ale później to odwrotnie, strasznie mi się to spodobało, prosili ochotniczki do konwoju powietrznego i zawsze ja, panie Pantoja, ja, proszę mnie. Ale muszę ci coś powiedzieć, Waleczny, wracając do tego poprzedniego. Twoje programy są takie ładne, robisz takie wspaniałe kampanie jak ta z sierotkami, że nikt nie może zrozumieć, dlaczego atakujesz Bractwo Arki, dlaczego ich ciągle oczerniasz i opluwasz. Co za niesprawiedliwość, Waleczny, my chcemy tylko, żeby królowało dobro i żeby Bóg był zadowolony. Co? Tak, już mówię o tym, przepraszam cię, ale musiałam ci to powiedzieć w imieniu opinii publicznej. Jechałyśmy wiec do koszar i mundurowi przyjmowali nas jak królowe.
Dla nich to mogłyśmy zostać tam na całe życie i uprzyjemniać im służbę. Organizowali nam spacery, pożyczali motorówki, żeby pojeździć sobie po rzece, częstowali wołowymi sercami z rusztu. Takie poważanie, co rzadko się widzi w naszym zawodzie, Waleczny. I do tego taki spokój, bo wiesz, że praca jest legalna, i rie musisz żyć w strachu przed policją, że mendy spadną ci na • kark i zabiorą ci w sekundę to, co zarobiłeś przez miesiąc. A jaka to pewność pracować z żołnierzami i czuć, że wojsko cię chroni, prawda? Kto by z nami zaczynał? Nawet fonsie chodzili tacy potulni, dwa razy pomyśleli, nim podnieśli rękę, ze strachu, żebyśmy nie poszły poskarżyć się do żołnierzy i żeby, nie wsadzili ich do więzienia. Ile nas było? Jak ja byłam, to dwadzieścia. Ale teraz jest czterdzieści, szczęściary, bo są w raju. Nawet oficerowie wychodzili ze skóry, żeby się jak najlepiej nami opiekować, Waleczny, a jasne. Tak, to było szczęśliwe życie, ech, mój Boże, tak mi smutno, jak sobie pomyślę, że wyskoczyłam z Panti-landu przez własną głupotę.
Bo tak naprąwtdę to była moja wina, pan Panto-ja wyrzucił mnie, bo jak raz pojechałyśmy do Bo-rja, to uciekłam i wyszłam za mąż za jednego sierżanta. Parę miesięcy temu, ale dla mnie to wieki całe. Czy to grzech wyjść za mąż? W pracy wiizytantek jedna ze złych rzeczy to ta, że nie przyjmuje się mężatek, pan Pantoja mówi, że to nie jest do pogodzenia. A mnie się wydaje, że to jest wielkie bezprawie. Ale muszę ci powiedzieć, że w złą godzinę wyszłam za mąż, Waleczny, bo Teofilo okazał się trochę świśnięty. No dobrze, lepiej będzie, jak nie będę mówiła o nim źle, bo teraz siedzi i dużo lat jeszcze posiedzi. Nawet mówią, że mogą rozstrzelać jego i tamtych „braci”. Ty myślisz, że mogą to zrobić? Bo zobacz, mojego biednego męża widziałam ledwie cztery albo pięć razy i można by się uśmiać, gdyby to nie była taka tragedia. I pomyśleć, że to ja zrobiłam z niego „brata”. On może nawet nigdy nie pomyślał o Arce ani o Bracie Francisco, ani o odkupieniu przez krzyże, póki mnie nie poznał. To ja mu powiedziałam o Arce, to ja mu otworzyłam oczy na to, że to sprawa dobrych ludzi, coś dla dobra przyszłości, a nie żadne zbrodnie, o których głupcy mówią to, co ty później powtarzasz, Waleczny. Ale przekonał się dopiero wtedy, gdy poznał „braci” z Santa Maria de Nieva, bo oni nam bardzo pomogli po tym, jak uciekliśmy z Borja. Dali nam jeść, pożyczyli pieniędzy, okazali nam dużo serca i gościnności, Waleczny. A potem, kiedy Teofilo był więźniem w koszarach, odwiedzali go, przynosili mu jedzenie przez cały czas. I tam nauczali go prawd. Ale nigdy by mi do głowy nie przyszło, że religia go tak mocno wciągnie. Wyobraź sobie, że kiedy wyszedł z więzienia, ja, co orałam już nosem ziemię, żeby zdobyć pieniądze na podróż, pojechałam do niego do Borja i spotkałam się z innym człowiekiem. Już na samo przywitanie powiedział mi nie mogę cię dotknąć, już nigdy więcej, zostanę apostołem. Że jeśli chcę, to możemy żyć razem, ale tylko jako „brat” i „siostra”, apostołowie muszą być czyści. Ale że oboje byśmy cierpieli i lepiej, żeby każdy poszedł swoją drogą,, bo już nic nas nie łączy, bo on wybrał świętość. No i widzisz, Waleczny, zostałam bez Pantilandu i bez męża. I ledwo wróciłam do Iquitos, dowiaduję się, że ukrzyżowali don Arevala Benzas, tam w Santa Maria de Nieva, i że to Teofilo wszystkim kierował. Ech, Waleczny, gdybyś wiedział, jaki to dla mnie był grom z jasnego nieba. Znałam staruszka, był szefem tamtejszej Arki, tym co nam najwięcej pomógł i najwięcej poradził. Nie wierzę w tę bajeczkę, co piszą w gazetach i którą ty też powtarzasz, że Teofilo ukrzyżował go, żeby zostać szefem Arki Santa Maria de Nieva. Mój mąż stał się święty, Waleczny, chciał zostać apostołem. Na pewno było tak, jak wyznali „bracia”, jestem święcie przekonana, że staruszek, czując, że już umiera, zawołał ich i poprosił, żeby go ukrzyżowali, że chce umrzeć jak Jezus Chrystus, i zrobili 9 Pantaleon to, żeby mu było przyjemnie. Biedny Teofilo, mam nadzieję, że go nie rozstrzelają, bo sumienie by mnie gryzło, bo to przecież ja wpakowałam go w to wszystko, Waleczny. I kto by pomyślał, że,, to tak się skończy, że on się zrobi tak bardzo re ligijny. Tak, tak, już mówię o tym.
No więc, tak jak ci mówiłam, pan Pantoja nigdy nie przebaczył mi mojej ucieczki z biednym Teofilem, nie pozwolił mi za nic w świecie wrócił do Pantilandu, chociaż go tak błagałam, i wyobrażam sobie, że teraz, po tym, co ci opowiedziałam koniec na zawsze. Ale trzeba żyć, prawda, Waleczny? Bo pan Pan-Pan dał nam inny zakaz, żeby nigdy nie mówić o Pantilandzie. Nikomu, ani rodzinie, ani przyjaciołom, a gdyby się pytali, to zaprzeczać, że istnieje. Czy to nie idiotyzm? s Jakby nawet kamienie w Iquitos nie wiedziały, co to jest Pantiland i kim są wizytantki. Ale co chcesz, Waleczny, każdy ma swojego hopla, a pan Pantoja ma ich za dużo. Nie, to nieprawda, co raz powiedziałeś, że on stoi nad nami z batem jak jaki handlarz niewolników. Trzeba być sprawiedliwym. On wszystko ma bardzo dobrze zorganizowane, bo taki drugi jego bzik to porządek. Wszystkie mówiłyśmy to nie burdel, to koszary. Każe się ustawiać, sprawdzać listę, trzeba stać spokojnie i nic nie mówić, kiedy on mówi. I tylko nam brakowało, żeby grali nam pobudkę i kazali defilować, dobre, co? Ale te bziki to były też bardziej śmieszne i znosiłyśmy je, bo poza tym był bardzo dobrym i porządnym człowiekiem. Dopiero kiedy wpadł i zakochał się w Brazylijce, to zaczęła się niesprawiedliwość, bo na przykład, byle jej tylko dogodzić, kazał, żeby jej oddawali jedyną osobną kajutę na „Ewie” w czasie podróży. Ona nim rządzi, jak chce, słowo honoru. Ty, Waleczny, to też dasz? Lepiej to wymazać, ja nie chcę żadnych kłótni z Brazylijką, ona jest wiedźmą i może jeszcze rzuci urok na mnie. A do tego już ma na sumieniu dwa trupy, pamiętaj. Wymaż to, co mówiłam o niej i o panu Pantoja, w końcu każdy chrześcijanin ma prawo się zakochać, no nie? Myślę, że pan Pantoja to by mi wybaczył moją ucieczkę z Teofilem, gdybym nie napisała tego listu do jego żony, a nawet to nie ja napisałam, tylko podyktowałam mojej kuzynce Rosicie, nauczycielce. No, tu to wpieprzyłam się na całego i przez to tak wpadłam, Waleczny, sama sobie podstawiłam nogę. Ale co chcesz, byłam zrozpaczona, umierałam z głodu, wszystko bym zrobiła, żeby tylko Pan-Pan znowu mnie przyjął. I chciałam też pomóc Teofilowi, trzymali go o chlebie i wodzie w areszcie, w Borja. Prawda, że Rosita mnie ostrzegała: „to szaleństwo, kuzynko”. Ale mnie się wydawało, że nie. Wbiłam sobie do głowy, że mogę wzruszyć do łez jego żonę, że ona '*się ulituje, porozmawia ze swoim mężem, a pan Pantoja przyjmie mnie znowu. To był jedyny raz, jak go widziałam tak wściekłego, wydawało się, że mnie zabije. Ja, głupia, myśląc, że jego żona wstawiła się za mną, że już zmiękł, poszłam się z nim zobaczyć do Pantilandu, pewna, że mi powie przebaczam ci, zapłacisz karę, do przeglądu lekarskiego i szpula do pracy. On już nawet rewolwer wyciągał, Waleczny. Nawet rzucał mięsem, on, co nigdy nie używał brzydkich słów. Oczy miał zaczerwienione, głos mu się łamał, pienił się. Że ja mu rozbiłam małżeństwo, że ugodziłam jego żonę w samo serce, że jego matka zemdlała. Musiałam uciekać z Pantilandu, bo myślałam, że mnie po mordzie spierze. Ale on też biedny, no nie, Waleczny? Jego żona o niczym, ale to o niczym nie wiedziała, mój list sypnął Pan-Pana. Wpakowałam się na całego, no ale co tam, czy ja jestem jasnowidząca czy co, a skąd mogłam wiedzieć, że jego żona jest takie niewiniątko, a co ona sobie myślała, że w czym siedzi jej mąż i z czego ma forsę? Są jeszcze niewinni ludzie na świecie, nie? Zdaje się, że żona go opuściła i zabrała ze sobą córeczkę do Limy. No i zobacz, jaka heca wybuchła przeze mnie. Teraz znów jestem „praczką”. Smarkul nie chciał mnie przyjąć, bo rzuciłam go, żeby iść do Pantilandu. Takie ustanowił prawo, inaczej zostałby w swoich domach bez kobiet: ta, co idzie pracować do Pan-Pana, nie wraca nigdy do domów Smarkula. Tak że znowu jestem tu, gdzie rozpoczęłam, kręcę się przez cały dzień i nawet nie mogę sobie opłacić opiekuna. I wszystko byłoby jeszcze znośne, gdyby do tego wszystkiego nie wyskoczyły mi żylaki, popatrz tylko na moje nogi. Widziałeś, kiedy takie spuchnięte nogi, Waleczny? I nawet jak są upały, to muszę nosić grube pończochy, żeby nie było widać tych pękniętych żył, inaczej nigdy bym nie załapała klienta. No ale już nie wiem, co mam ci jeszcze powiedzieć, Waleczny, już mi się skończyła cała historia.