Выбрать главу

– I cała energia naszych żołnierzy – w misji specjalnej odlatuje do Limy, odwiedza polityków, prosi o audiencję, radzi się, intryguje, szuka protekcji, wraca do Iquitos generał Scavino.,

– Słuchaj, Tygrys, tego głodu na wizytantki, który poczuli wszyscy w Amazonii, i sam diabeł nie zaspokoi – otwiera drzwiczki samochodu, wchodzi pierwszy, mówi szkoda, że nie można uciąć sobie małej sjesty po tym obiadku, z powrotem do ministerstwa, rozkazuje generał Victoria.

Albo, żeby już być modnym, nie zaspokoi go nawet samo dziecko-męczennik. A propos, czy wiecie, że ta cała religia dotarła już do Limy? Wczoraj odkryłem, że moja synowa ma ołtarzyk z obrazkami dziecka-męczennika.

– Moglibyśmy początkowo działać ze ściśle wyselekcjonowaną ekipą dziesięciu wizytantek dla oficerów, panie generale – rozmawia z samym sobą na ulicy, zasypia na biurku, puszcza wodze fantazji, przeraża panią Leonor swoim wyglądem kapitan Pantoja. – Rekrutację tych wizytantek przeprowadzilibyśmy oczywiście w Limie, by zagwarantować wysoką jakość usług. Czy podobają się panu generałowi znaki SO SWGPGO? Sekcja Oficerska Służby Wizytantek. Prześlę szczegółowy projekt.

– Cholera, zdaje się, że macie rację – wchodzi do swego gabinetu, zastanawia się, otwiera korespondencję, gryzie paznokieć Tygrys Collazos. – To kurewstwo zaczyna wyglądać ponuro.

9

Wydanie specjalne dziennika „El Oriente” (Iguitos 5 stycznia 1959), poświęcone poważnym zajściom w Nauta

Nadzwyczajny reportaż napisany, pod światłym kierownictwem redaktora naczelnego Joaąuina Andoa, przez całą redakcję „El Oriente” celem przekazania czytelnikom z departamentu Loreto najżywszej, najwierniejszej i najbardziej szczegółowej wersji tragicznego przypadku pięknej Brazylijki – od napadu w Nauta po pogrzeb w Iquitos – i wydarzeń, które zelektryzowały uwagę społeczeństwa.

PŁACZ I ZASKOCZENIE ŻEGNAŁY ZAMORDOWANĄ PIĘKNOŚĆ

Wczoraj rano, około godziny 11, śmiertelne szczątki tej, która była Olgą Arellano Rosaura, w świecie marginesu znaną pod przydomkiem Brazylijki, którym obdarzono ją z powodu jej pobytu w mieście Manaus (odsyłamy do jej biografii na str. 2 szp. 4-5), zostały pochowane na historycznym cmentarzu głównym tego miasta, pośród scen rozpaczy i bólu jej towarzyszy pracy i przyjaciół, które poruszyły do głębi licznie zgromadzonych widzów. Nieco wcześniej zmarłej oddała honory wojskowe kompania honorowa Piechoty z obozu wojskowego Vargas Guerra, który to niezwykły gest nie omieszkał spowodować sporego zaskoczenia, nawet wśród osób najbardziej poruszonych tragicznymi okolicznościami, w których poniosła śmierć ta młoda i upadła piękność loretańska, którą kapitan (sic!) Pantaleon Pantoja określił w swej mowie pogrzebowej jako „nieszczęsną męczennicę wypełniania obowiązków, ofiarę podłości i nikczemności człowieka” (odsyłamy do całości tekstu mowy na str. 3 szp. 1).

Wiedząc, że pogrzeb nieszczęsnej kobiety miał się odbyć wczoraj rano, w okolicach cmentarza (ulice Alfonsa Ugarte i Ramón Castilla) od wczesnych godzin rannych zaczęły zbierać się tłumy ciekawskich, którzy szybko zablokowali główną bramę i zapełnili plac przy pomniku ku czci Poległych za Ojczyznę. Około 10.30 zebrani zauważyć mogli przyjazd ciężarówki z obozu wojskowego Yargas Guerra, z której wysiadł oddział liczący dwunastu uzbrojonych żołnierzy, w hełmach, w pełnym umundurowaniu, dowodzony przez porucznika piechoty Luisa Bacacorzo, który rozstawił swoich ludzi po obu stronach głównej bramy cmentarnej. Manewr ten pobudził ciekawość zgromadzonych, którzy nie potrafili dociec przyczyn przybycia o tej godzinie, na to miejsce i w tych okolicznościach kompanii honorowej. Tajemnica miała wyjaśnić się niebawem. Przewidując, iż skupisko gapiów, i publiczności w ogóle, całkowicie zatarasuje wejście do cmentarza, porucznik Bacacorzo rozkazał żołnierzom odstąpić od bramy, co zostało przez aich wykonane natychmiast i bez namysłu.

O godzinie 10.45 ukazał się, jadąc od ulicy Alfonsa Ugarte, znany wszystkim luksusowy karawan głównego zakładu pogrzebowego w Iquitos „Modus Vivendi”, całkowicie pokryty wieńcami i kwiatami, a w ślad za nim jechała duża liczba taksówek i prywatnych samochodów. Kondukt żałobny, który podążał bardzo wohio, wyruszył parę minut wcześniej sprzed lokalu nad rzeką Itaya zwanego ośrodkiem Służby Wizytantek, a powszechnie znanego pod nieskomplikowaną nazwą Pantilandu, gdzie przez całą wczorajszą noc czuwano nad zwłokami nieszczęsnej Olgi Arellano Bosuara. Przygnębiające milczenie natychmiast zaległo w całym osiedlu, a zebrani z własnej inicjatywy rozstąpili się przed konduktem, by ten mógł bez przeszkód dotrzeć do bramy cmentarnej. W drodze do ostatniego miejsca spoczynku nieszczęśliwej Oldze towarzyszyło liczne grono osób – według obserwatorów około stu – wiele z nich w czerni, z oznakami smutku na twarzy, widocznymi przede wszystkim wśród jej koleżanek z pracy, Wizytantek i „praczek” z Iquitos. Dostrzec było można pośród tworzących kondukt żałobny obecność wszystkich kobiet zatrudnionych w tak złą sławą cieszącej się instytucji znad rzeki Itaya, które, co skądinąd jest całkowicie zrozumiałe, okazywały największy ból, roniąc pod żałobnymi welonami i czarnymi mantylkami wiele gorzkich łez. Dramatycznego i wzruszającego akcentu przydała obecność pomiędzy wizytantkami, w pierwszym szeregu, sześciu kobiet, które wraz ze zgasłą Brazylijką stały się bohaterkami dramatycznych zajść w Nauta, które ta nieszczęsna przypłaciła życiem, przede wszystkim samej Luisy Canepa, alias Cyculki (jak nasi czytelnicy zapewne pamiętają, podczas przygnębiającego incydentu – odsyłamy na str. 4, do szczegółowego opisu zasadzki w Nauta i jej krwawego epilogu – odniosła ona z rąk napastników rany i dość poważne obrażenia). Największym jednak zaskoczeniem dla przybyłych obywateli było dostrzeżenie wysiadającego z karawanu, w mundurze kapitana Sił Lądowych i w ciemnych okularach, bardzo znanego i mało szanowanego pana Pantaleona Pantoja, którego stanowisko oficera armii było do tej pory, o ile naszej redakcji wiadomo, nie znane nikomu. Oczywiście spowodowało to wśród publiczności najprzeróżniejsze komentarze.

Po zniesieniu trumny z karawanu dało się zauważyć, iż ma ona kształt krzyża, jak to jest w zwyczaju przy grzebaniu zmarłych, którzy za życia należeli do Bractwa Arki, co wielu osobom musiało wydać się bardzo dziwne w związku z wysuwanymi podejrzeniami, iż winnymi śmierci Brazylijki są wyznawcy tej sekty religijnej, podejrzeniami, które zostały energicznie zdementowane przez największego proroka Arki (odsyłamy do Epistoły do dobrych o zlych Brata Francisco, którą publikujemy na str. 3 szp. 3-4). Trumna została zniesiona z karawanu i wniesiona na cmentarz na ramionach samego kapitana Pantoja i jego współpracowników z tak potępianej Służby Wizytantek, to znaczy: Porfirio Wonga, znanego w dzielnicy Belen jako Chińczyk, pierwszego podoficera MW Carlosa Rodriguez Saravia (który dowodził statkiem „Ewa” w chwili napadu w Nauta), podoficera PSP Alonsa Pantinaya alias Wariata, niegdyś słynnego asa akrobatyki lotniczej, i pielęgniarza YirgiMa Pacaya; wszyscy oni wystąpili w grubej żałobie. Szarfy trumny, na której wieku lśniła jedna wytworna orchidea, trzymały: słynna Leonor Curinchila, alias Ciuciumama, i wiele pensjonariuszek tego ośrodka występku nad rzeką Itaya, a to: Sandra, Yiruca, Kurczak, Kindziulka i inne, jak również popularny Juan Rivera. alias Ciupelek, który pojawił się spowity w bandaże i z licznymi śladami ran, zadanych mu w czasie, gdy usiłował, z typową loretańską śmiałością, odeprzeć atak w Nauta. Trumienne szarfy trzymały również dwie kobiety w podeszłym wieku i skromnego pochodzenia, w oczywisty sposób poruszone – niestety odmówiły one ujawnienia swych nazwisk i więzów łączących je z nieboszczką, co nie położyło tamy pogłoskom wskazującym na nie jako na krewne Olgi Arellano Rosaura, które wolały zachować w tajemnicy swoją tożsamość w związku z godną pożałowania profesją, jakiej za życia oddawała się młoda ukrzyżowana. Natychmiast po uformowaniu się konduktu w kształcie podanym przez nas powyżej, na znak kapitana Pantoja, porucznik Luis Bacacorzo donośnym głosem wydał żołnierzom kompanii honorowej rozkaz: Prezentuj broń! Rozkaz został przez nich natychmiast wykonany z wdziękiem i elegancją. W ten sposób, na ramionach swoich kolegów i przyjaciół, w szpalerze karabinów oddających jej honory wojskowe, odibyła swą ostatnią drogę na cmentarz główny w Iquitos nieszczęsna Brazylijka, która straciła życie niedaleko miejsca, gdzie bierze swój początek nasza rzeka-ocean. Trumna została zaniesiona aż do małego katafalku sąsiadującego z pomnikiem ku czci Poległych za Ojczyznę, gdzie przybysza wita taka oto posępna apostrofa: „Wejdź, odmów modlitwę, rozejrzyj się z czcią po tej siedzibie, być może będzie twoim ostatnim domem.” Tu, okazując niezrozumiałe objawy niezadowolenia i niechęci, których zgromadzeni nie omieszkali potępić, czekał eks-kapelan wojskowy i aktualny proboszcz opiekujący się cmentarzem w Iquitos, ojciec Godofredo Beltran Calila. Duchowny z przesadną szybkością odprawił* modły żałobne, nie wygłosił, wbrew oczekiwaniom, żadnego kazania i opuścił miejsce ceremonii nie czekając na jej zakończenie. Po zakończeniu aktu religijnego kapitan Pantaleon Pantoja, stanąwszy naprzeciw trumny tragicznie zmarłej Olgi Arellano Rosaura, wygłosił mowę, którą przedrukowujemy na innym miejscu naszego dziennika (zob. str. 3 szp. 1), mowę w czasie której uroczystość żałobna osiągnęła apogeum rozpaczy i patetyzmu, a wygłaszanie której kapitan Pantoja zmuszony był wielokrotnie przerywać, aby dać upust łzom, tym łzom, którym wtórował, niczym smutne echo, płacz jego wspomnianych już współpracowników i wielu obecnych tam dziewcząt z półświatka.