Выбрать главу

BRAT FRANCISCO

Od redakcji: Rzeczywiście, podczas pogrzebu na cmentarzu głównym Iquitos zauważono krążące wśród tłumu obrazy z wizerunkiem Olgi Arellano Rosaura, podobne do istniejących już wizerunków innych ukrzyżowanych Arki, jak słynnego dziecka-męczennika z Moronacocha i świętej Ignacji.

ZAMACH NA DZIENNIKARZA LORETAŃSKIEGO

(artykuł redakcyjny „El Oriente”, 6 stycznia 1959)

Opublikowanie po raz pierwszy w naszym wczorajszym wydaniu Epistoly do dobrych o zlych, przysłanej do naszej redakcji przez ukrywającego się w nieznanym miejscu Brata Francisco, lidera i największego duchowego przywódcy „krzyży” czy „Bractwa Arki”, spowodowało, że nasz redaktor naczelny, znany dziennikarz o międzynarodowym prestiżu, Joaąuin Andoa, stał się obiektem skandalicznego zamachu ze strony organów policyjnych departamentu Loreto, co zwiększyło listę ofiar wolności prasy o jeszcze jedno nazwisko. Otóż wczoraj, w godzinach rannych, nasz redaktor naczelny został wezwany przez pułkownika Żandarmerii Juana Amezaga Riofrio, szefa V Okręgu Policji (Loreto) i głównego inspektora departamentu Loreto Peruwiańskiej Policji Śledczej (PPS), Federico Chiimpitaz Fernandez. Wyżej wymienieni przedstawiciele władz zażądali od niego ujawnienia sposobu, w jaki dziennik „El Oriente” otrzymaj pismo Brata Francisco, osoby poszukiwanej przez organa sprawiedliwości jako szarej eminencji wielu przypadków krucyfikscji, które miały miejsce na terenie Amazonii. Po udzieleniu przez naszego redaktora naczelnego grzecznej, ale stanowczej odpowiedzi, że źródła informacji dziennikarza stanowią tajemnicę zawodową, a tym samym są tak samo święte i nietykalne jak wyznania uzyskane drogą spowiedzi przez księdza, obydwaj szefowie policji tracąc wszelkie panowanie nad sobą zaczęli panu Joaąuinowi Andoa wymyślać w sposób najwulgarniejszy i nie mający precedensów, uciekając się nawet do grożenia karą cielesną („Jak ci dokopiemy, to się nie pozbierasz”, oto dosłownie przytoczone ich wyrażenia), jeśli nie odpowie na ich pytania. W związku z tym, iż nasz redaktor naczelny godnie odmówił zerwania z etyką zawodową, uwięziony został w areszcie komisariatu na okres ośmiu godzin, to znaczy do godziny siódmej wieczór, skąd uwolniono go po osobistej interwencji prefekta departamentu. Cała bez wyjątku redakcja „El Oriente”, zjednoczona jak jeden mąż w obronie wolności prasy, tajemnicy zawodowej i etyki dziennikarskiej, protestuje przeciw temu aktowi bezprawia popełnionego na osobie znakomitego intelektualisty i dziennikarza loretańskiego i komunikuje, że wysłała telegramy informujące o zaistniałych wypadkach do Krajowej Federacji Dziennikarzy Peru i Krajowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Peru, największych naszych organizacji związkowych w kraju.

MORDERCY Z QUEBRADA DEL CACIQUE COCAMA NIE ZOSTANĄ POSTAWIENI PRZED TRYBUNAŁEM WOJSKOWYM

Iquitos, 6 stycznia. Dobrze poinformowane źródła, bardzo zbliżone do Głównej Komendantury V Okręgu Wojskowego (Amazonia), dziś rano J zdementowały uporczywe pogłoski krążące 'w Iquitos, jakoby siedmiu sprawców napadu z Nauta miało zostać oddanych pod jurysdykcję wojskową celem osądzenia ich przez trybunał wojskowy w trybie doraźnym. Według wspomnianych źródeł Siły Zbrojne nigdy nie zwracały się do odpowiednich czynników z prośbą o przekazanie im zadania osądzenia i wydania wyroku na delikwentów, tak więc zostaną oni poddani zwykłemu postępowaniu jurysdykcji cywilnej.

Wydaje się, iż przyczyną zdementowania pogłoski było podanie, z którym wystąpił do wyższych instancji Sił Lądowych kapitan Intendentury Parutaleon Pantoja – a działalność jego jest aż nazbyt dobrze znana w naszym mieście – by jurysdykcja wojskowa objęła postępowaniem sądowym sprawców napadu z Nauta, swą prośbę motywując tym, że okręt „Ewa” ›wraz, z załogą przynależał do Marynarki Wojennej, a konwój prostytutek stanowił część organizacji militarnej, jak ponoć ma to miejsce w przypadku cieszącej się złą sławą Służby Wizytantek, którą oficer ten dowodzi. Siły Zbrojne oceniły jako „co najmniej dziwną” – określenie użyte przez naszego informatora – prośbę kapitana Pantoja, wskazując, że okręt transportowy „Ewa” wraz z załogą padając ofiarą napadu nie pełnił żadnej służby wojskowej, ale wykonywał zadania wyłącznie natury cywilnej, i że tak zwana Służba Wizytantek nie jest i w żadnym wypadku być nie mogła instytucją militarną, lecz wyłącznie handlowym przedsiębiorstwem cywilnym, które miało sporadyczne i jedynie tolerowane, ale nigdy nie będące pod auspicjami czy oficjalnie zinstytucjonalizowane, związki z Siłami Lądowymi. Z tego też względu, jak dodały te same źródła, prowadzi się aktualnie, z należytą dyskrecją, śledztwo, na zlecenie Sztabu Generalnego Sił Lądowych w sprawie tak zwanej Służby Wizytantek, celem ujawnienia jej pochodzenia, składu, działalności i zysków i określenia jej legalności bądź też, w przeciwnym Wypadku, pociągnięcia jej do odpowiedzialności i wymierzenia stosownych sankcji.

10

– O, już wstałeś, syneczku – rzuca się całą noc zdjęta przerażeniem, śni się jej karaluch, którego zjada mysz, którą zjada kot, którego zjada kajman, którego zjada jaguar, który zostaje ukrzyżowany i którego ścierwo zżerają karaluchy, wstaje o świcie, kręci sią w salonie po ciemku wyłamując sobie ręce, słysząc sześć uderzeń zegara puka do sypialni Pantaleona pani Leonor. – Co, znowu włożyłeś mundur?

– Całe Iquitos już mnie widziało w mundurze, mamo – stwierdza, że marynarka spłowiała, że spodnie są za luźne, przybierając różne pozy przegląda się w lustrze, poddaje się melancholii Pan-taleonek. – Nie ma już sensu kontynuowanie tej maskarady z panem Pantoja.

– O tym powinny zadecydować Siły Lądowe, a nie ty – mylą jej się kurki od kuchenki, rozlewa mleko, przypomina sobie, że zapomniała o pieczywie, nie może opanować drżenia rąk, w których trzyma tacę, pani Leonor. – Wypij przynajmniej trochę kawy. Nie wychodź z pustym żołądkiem, nie bądź taki uparty.

– No już dobrze, ale tylko pół filiżanki – bardzo spokojny idzie do jadalni, kładzie na stole kepi i rękawiczki, siada, pije małymi łyczkami Paiita. – No, pocałuj mnie. Nie rób takiej miny, mamo, jeszcze mnie zarazisz tą swoją udręką.

– Przez całą noc miałam straszne koszmary – opada na kanapę, przykłada dłoń do warg, mówi zachrypniętym i stroskanym głosem pani Leo-nor. – I co teraz z tobą będzie, Panta? I co z nami będzie?

– Nic nie będzie – wyjmuje parę solów z portmonetki, kładzie je na szlafroku pani Leonor, rozsuwa żaluzje, widzi ludzi spieszących do pracy, siedzącego już na rogu z talerzykiem i fujarką ślepego żebraka Pantaleon. – A nawet gdyby coś miało być, nic mnie to nie obchodzi.