– Też tak uważam – zgodził się Alvi. – Cieszy się ogólną sympatią.
Tymczasem na ekranie – ku zdumieniu Rinaha – pokazano jego samego, z rozkudłaną, wilgotną czupryną i walizką w dłoni, opuszczającego komorę kontrolną. Potem zobaczył siebie nad talerzem; owsianki i usłyszał własne słowa:
"Mam nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech dni zaaklimatyzuję się tutaj i będę w stanie zacząć pracować. Staram się was zrozumieć… Czytałem wiele o historii powstania Paradyzji, nim tutaj przybyłem… My, społeczeństwo Starego Globu, myślimy o was z sympatią i podziwem".
Były to rzeczywiście zdania, wypowiedziane przez niego w rozmowie z Alvim, lecz wyrwane z różnych kontekstów i zestawione razem w innym porządku, z wyciętymi niektórymi słowami… W sumie tworzyły wypowiedź, której – w takiej formie – nigdy nie wygłosił.
– Skąd oni to mają?
– Co takiego?
– Film ze mną i fragmenty naszej rozmowy.
– Normalnie. Z rejestracji Centrali.
– Czy to znaczy… – Rinah przerwał, przypominając sobie przebieg wideofonicznej rozmowy Alviego z socjologiem. – Gdy rozmawiałeś z tym… Zebem, chyba tak się nazywał? Więc podczas tej rozmowy nie mówiłeś do żadnego mikrofonu, nie zauważyłem też kamery wizyjnej. W jaki sposób twój głos i obraz docierał do rozmówcy?
– Tutaj, pod ekranem telewizyjnym – wskazał palcem Alvi podchodząc do ściany – jest mikrokamera i kierunkowy mikrofon. Podczas rozmowy wideofonicznej są one wykorzystywane do przekazywania obrazu i dźwięku do pokoju wybranego rozmówcy.
– A gdy nie korzysta się z wideofonu? Czy kamera jest wyłączona?
– Nie. Wszystkie kamery i mikrofony w każdym pomieszczeniu działają bez przerwy.
– Więc… są też inne?
– Tak, w każdej ścianie i w narożnikach pokoi. To także element systemu zabezpieczeń. Zdaje się, że wspomniałem ci o tym?
– Chyba tak… Mówiłeś, że nie polegacie na subiektywnych obserwacjach. Czyżby więc… te kamery i mikrofony przekazywały informacje do komputera?
– Oczywiście. Jakże bez tego Centrala mogłaby znać sytuację w każdym zakątku planety… Wiesz przecież, że zachowanie grup ludzi, a nawet pojedynczych osób może mieć wpływ na bezpieczeństwo całości.
– Wiem… – potwierdził Rinah i zamyślił się głęboko.
ROZDZIAŁ VII
Paradyzja jawiła się światem niewątpliwie dziwnym i niezwykłym, lecz – jak Rinah mógł przekonać się już w pierwszym dniu pobytu – wystarczyło kilka prostych wyjaśnień, udzielonych przez kompetentnego przewodnika, by każda jej zagadkowa właściwość stała się jasna i zrozumiała. Ten świat służył potrzebom zamieszkujących go ludzi, a niezwykłość sytuacji, w jakiej trwał od stulecia, sprawiała, że powstały tu szczególne metody i sposoby rozwiązywania jego codziennych problemów. Sztuczna planeta, której metalowe ściany oddzielały strefę życia od oceanu pustki, przez cały czas swego istnienia znajdowała się w stanie szczególnej "równowagi chwiejnej", stosunkowo słaby bodziec, zewnętrzny czy wewnętrzny, mógłby wytrącić ją z tego stanu, powodując totalną zagładę.
Ludność, żyjąca od paru pokoleń w warunkach ciągłego zagrożenia, zaakceptowała ów stan jako jedyną możliwość. Wiedząc, że nie sposób niczego zmienić, człowiek przestaje wysilać umysł nad bezowocnymi spekulacjami i zaczyna urządzać się najlepiej, jak to możliwe w danej sytuacji.
– Tutaj jest już "koniec świata" – powiedział ze śmiechem Alvi, gdy stanęli przed gładką płytą, kończącą główny korytarz. – Gdyby ta ściana była przezroczysta, zobaczyłbyś czarną otchłań Kosmosu, przez który nieustannie żeglujemy. Czasem myślę, że powinny tu być okna. Jest to, rzecz jasna, technicznie niemożliwe: ta ściana składa się z kilku warstw różnych materiałów, odpornych na działanie wszelkich możliwych czynników, zagrażających całości naszego świata. Ale okno takie miałoby ogromne znaczenie psychologiczne: pomagałoby każdemu uświadomić sobie własną małość i słabość wobec Wszechświata, własną bezsilność w obliczu tego wszystkiego, co nam grozi w razie awarii powłoki. Wiesz, u nas każde dziecko, od najmłodszych lat, przyzwyczajane jest do tej myśli, już w przedszkolu prowadzi się wycieczki malców do komory ochronnej, by pokazać im ostatnią granicę, dzielącą nas od próżni…
– Co to jest "komora ochronna? – spytał Rinah.
– Pójdziemy tam któregoś dnia. Jest to przestrzeń pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi ścianami skorupy. Jak wiesz, każdy segment Paradyzji ma kształt walca, lecz nie cała jego wewnętrzna przestrzeń wykorzystywana jest na pomieszczenia użytkowe. Część użytkowa to jakby prostopadłościenne pudło wpisane w walec. Jest ono podzielone na sto pięćdziesiąt poziomów, lecz na dole, u góry. i po bokach tego prostopadłościanu pozostają wolne przestrzenie pomiędzy ścianami pudła i zaokrągloną powierzchnią zewnętrzną walca. Tam mieszczą się różne urządzenia i instalacje, obsługujące segment, ale większość tej przestrzeni pozostaje pusta. Wypełnia je jedynie szkielet konstrukcji nośnej, na której opiera się wewnętrzny prostopadłościan. Mówiąc obrazowo, żyjemy w ogromnym, wielopiętrowym gmachu zamkniętym w cylindrycznym naczyniu…
– Nabitym w butelkę! – zażartował Rinah.
Twarz Alviego spoważniała nagle, rozejrzał się niespokojnie.
– Powstrzymaj się od podobnych porównań – powiedział z nagłą złością. – Tobie może to nie zaszkodzi; lecz… trzeba mieć wzgląd na słuchaczy!
– Nie rozumiem – Rinah patrzył na swego przewodnika, oczekując wyjaśnienia przyczyn jego gwałtownej reakcji.
– Trudno mi to wyjaśnić. Po prostu w twoim żarcie, nieświadomie być może, zabrzmiała aluzja. Centrala nie analizuje intencji, lecz znaczenie słów.
– Przepraszam… – bąknął Rinah, nadal nie rozumiejąc. – Rzeczywiście nie miałem na myśli niczego innego oprócz obrazowego porównania…
– W każdym razie uważaj – Alvi jakby nieco się uspokoił. – Bądź co bądź, ty także podlegasz naszym kodeksom. A wracając do tematu, chciałbym ci powiedzieć jeszcze jedno. U was, na Ziemi, często ponoć słyszy się zarzuty dotyczące ograniczeń, jakim tutaj podlegamy. Musisz być przekonany o tym, że nie ma tu żadnych ograniczeń poza tymi, które wynikają z praw fizyki i zwykłych, w całym cywilizowanym Wszechświecie uznanych praw- społecznego porządku. Na planecie naturalnej, otwartej, takiej jak Ziemia" te fizyczne ograniczenia też istnieją, choć są zupełnie inne. Zżyci z nimi, nie zauważacie ich nawet. Tutaj nie można przebić skorupy zewnętrznej, by wydostać się z Paradyzji, a u was nie można podskoczyć tak wysoko, by się trwale oderwać od Ziemi. Ot i wszystko. Wszelkie idiotyzmy na temat naszego przymusowego zamknięcia wewnątrz planety są taka samą brednią, jak krytykowanie ziemskiej grawitacji. Chciałbym, aby to było jasne i niech to znajdzie odpowiedni wyraz w twojej przyszłej książce. Wolność człowieka to bardzo źle zdefiniowane pojęcie!
– Ustaliliśmy już – zauważył Rinah – że człowiek staje się wolny wówczas, gdy nic i nikt nie krępuje jego działań w granicach wyznaczonych przez obiektywne konieczności. Rozumiem wasze ograniczenia i nie zamierzam ich kwestionować…
– Jednakże nasi filozofowie – przerwał Alvi – są bardziej precyzyjni w określaniu pojęcia wolności. Bo cóż to są te "obiektywne konieczności", o których mówisz? Czyż nie jest to temat do nie kończących się dysput i sporów? W naszym pojęciu wolność osiąga się przez uświadomienie, że wszystko, co nas ogranicza, jest konieczne. Krócej mówiąc, wolność – to świadomość braku alternatywy, innej możliwej rzeczywistości dla naszego świata niż ta, w której żyjemy. Nasza wolność to wiara w optymalizację. Centralny System Zabezpieczeń kalkuluje bezstronnie i to on właśnie określa, co w danej chwili i sytuacji jest konieczne dla przetrwania tego świata.