Выбрать главу

Najlepszym dowodem tej precyzji jest nasze istnienie przez tak wiele lat, pomimo wszelkich grożących nam niebezpieczeństw.

– Skąd wzięliście tak niezwykle wyspecjalizowane urządzenia? – zapytał Rinah.

– Nad projektami i ulepszeniami tego systemu pracują najtęższe głowy – wyjaśnił Zeb, z dumą wskazując poprzez przejrzyste ściany na ludzi w sąsiednich pokojach. – Tutaj i na innych piętrach tego i pozostałych segmentów. Bezpieczeństwo ma absolutny priorytet przed innymi potrzebami. A elementy do budowy układów i systemów sprowadzamy z Ziemi. Stać nas obecnie na najnowocześniejsze urządzenia, choć każecie sobie za nie słono płacić. Tutaj, u nas, brak odpowiednich warunków, by produkować precyzyjne elementy elektroniczne. To samo dotyczy innych ważnych produktów najnowszej technologii, niezbędnych do ochrony naszej niezależności.

– Ale wtedy, na początku… nie mieliście jeszcze takich możliwości, jakże więc…

– Zaczęło się, jak wszystko tutaj, od najprymitywniejszych sposobów – Zeb z czułością pogłaskał jeden ze swych monitorów. – To były trudne czasy, ale dzielny naród (bo już wtedy wszyscy osadnicy czuli się narodem, związanym wspólnotą interesów) radził sobie bez elektroniki. Po prostu każdy uważał na siebie i innych, słuchał pilnie, oczy miał otwarte. Meldunki czujnych obywateli pozwalały eliminować tych, którzy coś knuli przeciwko ogólnemu dobru albo wzniecali zamęt w umysłach ludzkich swymi nieodpowiedzialnymi poglądami i opiniami. Ponieważ odznaczających się czujnością czekały wyróżnienia, wkrótce liczba meldunków wzrosła tak potężnie, że Komisja Zabezpieczeń nie była w stanie wszystkich przeanalizować. Okazało się, że praktycznie prawie wszyscy gorliwie składają meldunki na sąsiadów, z najbłahszego powodu albo zgoła bez powodu, by tym samym podkreślić swój pozytywny stosunek do apeli o czujność wobec wrogów społeczeństwa.

Sytuacja taka nie mogła być dłużej tolerowana. Subiektywne doniesienia były bezskuteczne, tworząc tylko zbędny szum, w którym ginęły istotne informacje. Wówczas to powstała idea Centralnego Systemu Zabezpieczeń, opartego na rzetelnej, obiektywnej informacji audiowizualnej i komputerowej analizie danych. Równocześnie zbędne stało się korzystanie z meldunków pochodzących od poszczególnych obywateli, które, jeśli nawet napływają, nie są ani nagradzane, ani nawet brane pod uwagę, bo ich treść, jeśli są prawdziwe, pokrywa się z wiadomościami, które System zdobywa poprzez własne kanały informacyjne.

Zwróć uwagę – ciągnął Zeb po chwili przerwy – że nie ma u nas odpowiednika waszej tajnej policji. Nie miałaby tutaj racji bytu. Mamy jedynie służbę porządkową. Bezpieczeństwo planety zapewnia działający samoczynnie system elektronicznej rejestracji i oceny danych, wskazujący bezbłędnie kto mógłby zagrażać interesom ogółu.

– Czyżby wciąż jeszcze zdarzali się tacy? – Zeb uśmiechnął się szeroko, tym razem zupełnie szczerze i z wyraźnym rozbawieniem.

– Mój drogi – powiedział. – Ludzie są ludźmi! Nie brak nigdy głupców, fantastów czy po prostu wichrzycieli z zamiłowania. Ale system jest nawet dla nich wyrozumiały. Stać nas na wielkoduszność.

– Nie karze się ich?

– Pojęcie kary jest tutaj nieznane. Nie mamy sądów i więzień. Nie wymierzamy wyroków. To Centrala ocenia każdego z nas na bieżąco. Każde, najdrobniejsze wykroczenie, odnotowywane jest w formie punktów ujemnych. Wiele następujących po sobie wykroczeń składa się na zmniejszenie wskaźnika SC… Jeśli spadnie on u kogoś znacznie poniżej jedności, osobnika takiego kieruje się do trudniejszej pracy. Jeśli natomiast otrzymuje się punkty dodatnie, mogą one zniwelować częściowo lub całkowicie ów spadek wskaźnika, a nawet uczynić go większym od jedności.

– I wszystko to odbywa się na podstawie analizy dokonywanej przez komputer Centrali?

– Absolutnie. Nikt nie może tu niczego zmienić. Mowy nie ma o protekcji, o subiektywizmie ocen… Prawo działa jednakowo wobec każdej jednostki ludzkiej. Każdy może sprawdzić w dowolnej chwili, jaki jest jego aktualny wskaźnik, a także, co jest w tejże chwili dozwolone, a co wzbronione. Nikt nie może tłumaczyć się nieznajomością przepisów ani wnosić pretensji w sprawie ujemnych ocen swego postępowania.

– No… dobrze… – zastanowił się Rinah. A co dzieje się w przypadku, gdy ktoś otwarcie głosi niebezpieczne idee, na przykład…

– Tylko bez przykładów! – zawołali równocześnie obaj rozmówcy Rinaha, wyciągając przed siebie ręce, jakby chcieli zatkać mu usta.

– System informacyjny nie odróżnia przykładów od poglądów będących własnością mówiącego! – wyjaśnił Alvi. – Musisz na to uważać! Cytując cudze słowa, podpisujesz się pod ich treścią!

– Cóż więc dzieje się z… głosicielami niebezpiecznych idei? Takich, które mogłyby zachwiać bezpieczeństwem Paradyzji…

– Rozumiesz chyba, że idee takie świadczą o zaburzeniach psychicznych – powiedział Zeb z naciskiem. – Niezbędna staje się więc pomoc medyczna.

– Zdarzają się takie przypadki?

– Owszem, urojenia maniakalne, paranoja, pseudologia phantastica… Czasem bywa, że trzeba się kimś zaopiekować. Ale nie ma to nic wspólnego z karaniem ani też ze skierowaniem do innej pracy. Po prostu chorych izoluje się, i tyle. Znam parę zarejestrowanych przypadków urojeń maniakalnych… Chodźmy do cichociemni!

Zeb wprowadził Rinaha do przyległego pomieszczenia – niewielkiej komórki o nieprzejrzystych ścianach. Alvi pozostał na zewnątrz.

– Tutaj można mówić swobodnie wszystko, co się chce. Nie ma tu kamer ani mikrofonów. Pokój ten służy nam do przesłuchiwania taśm z tekstami, które mogłyby wprowadzić zamęt w sieci informacyjnej… A ponadto, tutaj omawia się pewne… sprawy o charakterze naukowym, cytuje nieprawomyślne opinie, nie narażając się na punkty karne. Możemy mówić swobodnie, ściany są ekranowane tak, że nie wychodzi poza nie nawet sygnał emitowany przez muszki i kle…

Zeb urwał nagle, jakby przygryzł własny język. Przez moment milczał z zakłopotaniem.

– Jaki sygnał? – spytał Rinah, widząc jak rumieniec oblewa czoło socjologa.

– Ach, nic, mniejsza o to. Pewne techniczne sprawy, o których zapewne nie masz pojęcia – jąkał się Zeb. – Szkoda czasu na wyjaśnienia.

– Rozumiem – Rinah nie usiłował powstrzymać się od ironicznego tonu. – Sypnąłeś się z jakąś tajemnicą służbową. Zeb spojrzał na niego jakby z wdzięcznością.

– Tak… coś w tym rodzaju… – przyznał, uśmiechając się po lizusowsku. – Spróbuj nie pamiętać, że coś mówiłem o tych…

– Na szczęście jesteśmy w tej, jak jej tam… cichociemni, tak? – Rinah klepnął go po ramieniu. – W porządku, już zapomniałem, miałeś mi coś zacytować.

– Owszem. Parę przykładów urojeń maniakalnych. Był tu jeden taki, który opowiadał wszystkim dookoła, że Paradyzja w ogóle nie dotarła do Tartaru, lecz krąży wciąż wokół jednej z planet Układu Słonecznego, a ludzie pracują w nieludzkich warunkach, w kopalniach tej jakiejś tam planety. Maniak nie umiał się zdecydować, czy chodzi o Neptuna, czy Plutona… Albo drugi, który opowiadał, że Paradyzji nie zagrażają żadne klęski i katastrofy, a dochody z eksportu należałoby przeznaczyć raczej na podniesienie standardu życia -mieszkańców, niż na ciągłe doskonalenie i rozbudowę Systemu Zabezpieczeń i Sił Ochrony Zewnętrznej… Byli i tacy, którym się wydawało, że…