– W ogóle nie mamy czasu! – wtrącił się Naczelny Inżynier Planety. – Zmniejszenie funduszu remontowego spowodowało nieodwracalne ubytki konstrukcji nośnej…
– Trzeba zmniejszyć obroty! – burknął Szef Zabezpieczeń. – Ludzie to zniosą, a konstrukcję się odciąży.
– Nie zgadzam się! – zaprotestował Naczelny Lekarz. – Obroty już i tak są zbyt małe, ciążenie jest za słabe. Ludzie nie mogą żyć stale przy tak niskiej grawitacji. To źle wpływa na układ kostno-mięśniowy i odbija się na wydajności pracy po przeniesieniu w normalne pole grawitacyjne Hadesu.
– Błędne koło… – mruczał pod nosem Przewodniczący.
– Nie ma innej rady, koledzy… Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nasza planeta nie wytrzyma następnych dwudziestu lat. Ani mechanicznie, ani gospodarczo… – powiedział Naczelny Inżynier. – Musimy ewakuować Edenie przed upływem tego terminu.
– To niemożliwe! Przecież, w tej sytuacji finansowej, nie zbudujemy nowej sztucznej planety, nawet najprymitywniejszej! – Przewodniczący rozłożył ręce w dramatycznym geście bezradności.
– A przecież obiecywaliśmy ludziom nowy, wygodniejszy świat, więcej przestrzeni życiowej… – powiedział Główny Socjolog. Upłynęło sto trzydzieści lat, ludzie są zmęczeni… Czy wyobrażacie sobie, jak zareagują, gdy się dowiedzą, że ich świat się wali, a nowego nie widać?
– Nie mogą się o tym dowiedzieć! – wykrzyknął Szef Zabezpieczeń. – Muszą być przekonani, że wciąż zmierzamy w wytyczonym kierunku. Inaczej w ogóle zwątpią generalnie w słuszność idei sztucznej planety!
– Widzę tylko jedno wyjście – powiedział Główny Astrofizyk. – Dwadzieścia lat, to wystarczająco długi okres, by dotrzeć do układu Omikrona…
– To znaczy?… – Szef Zabezpieczeń spojrzał podejrzliwie na Astrofizyka. – Mamy zostawić to wszystko i uciec?
– Przeciwnie. Musimy to wszystko zabrać ze sobą – wyjaśnił Astrofizyk. – Trzeba natychmiast zaprzestać wydatków na cokolwiek poza dwiema rzeczami: zaopatrzeniem na czas podróży i skonstruowaniem napadu dla Edenii.
– Całej Edenii?
– Tak, razem ze wszystkim, co zawiera. Musimy ją przetransportować do układu Omikrona. Na czwartej planecie tego układu istnieją dobre warunki ekologiczne.
– Jak to? Zaprzestać dotacji na Ochronę? – zaperzył się Szef Zabezpieczeń.
– Kiedy porzucimy planetą Hades z jej wyeksploatowanymi w znacznym stopniu złożami mineralnymi, nikt nie będzie chciał nam już niczego odebrać, kolego generale – wyjaśnił ze złośliwym uśmiechem Geolog.
– Cóż więc dalej? – ponaglało kilku spośród Rady.
Po prostu musimy doczepić człony napędowe do naszej Edenii i dopchać ją na orbitę Czwartej Omikrona. Przez cały czas podróży utrzymany będzie jej obrót własny, dzięki czemu warunki ciążenia wewnątrz planety nie ulegną zmianie. Racje żywnościowe będą ograniczone, wodę i powietrze będziemy regenerować jak dotychczas, ale po piętnastu czy dwudziestu latach znajdziemy się u celu. A potem osiedlimy naszych obywateli na Czwartej Omikrona.
– Przecież tam nie ma tak bogatych złóż, jak na Hadesie! – zauważył Geolog.
– Za to są znakomite warunki dla wegetacji roślin, hodowli zwierząt… – wtrącił się Biolog. – Któż powiedział, że nasi ludzie muszą wciąż pracować pod ziemią? Przestawimy się na rolnictwo, wyżywimy wszystkich i jeszcze będziemy mogli eksportować trochę żywności do innych układów. A jeśli chodzi o surowce, to i tam także jest ich trochę. Na nasze potrzeby wystarczy. Zyskamy tyle, że nikt nie będzie chciał nam niczego wydrzeć. Planeta do tej pory jest bezpańska i czeka na osadników. Poza tym odpadnie wiele problemów, z którymi borykamy się obecnie: zagrożenie wewnętrzne i zewnętrzne, problemy konserwacji…
– Zaraz, zaraz! – Szef Zabezpieczeń poderwał się ze swego miejsca. – Jak to tak? Wypuścimy ludzi na powierzchnię planety? Zamiast dać im obiecywaną od stu trzydziestu lat Nową, Wspaniałą Sztuczną Planetę, puścimy ich samopas na dziką, nie zagospodarowaną planetę naturalną?
– Oni tego nie przeżyją! – poparł go Socjolog. – Oni nie potrafią się przestawić na taki tryb życia! To będzie już siódme pokolenie wychowane w sztucznej planecie! Zbyt wielki będzie szok, lęk przestrzeni… A my, tracąc nad nimi kontrolę, nie będziemy w stanie w niczym im dopomóc, pokierować…
– No i sprawa najważniejsza: idea Sztucznej Planety jako Najsłuszniejszego Rozwiązania! – kontynuował Szef Zabezpieczeń. – Co z naszą naczelną ideą? Mamy ją porzucić tak od razu? Cóż oni pomyślą? Ze wszystko od początku było błędem? Ze niepotrzebnie wszyscy od sześciu pokoleń trwali w świecie będącym wynikiem błędu? Całą winą obarczą nas, chociaż to nie my wymyśliliśmy Najsłuszniejsze Rozwiązanie przed stu trzydziestu laty!
– Innego wyjścia nie widzę! – podkreślił z naciskiem Astrofizyk. – Kolega Inżynier mówi, że za dwadzieścia lat Edenia zacznie się rozsypywać. Nie ma funduszów na budowę Nowej Wspaniałej Edenii… Na Hadesie żyć się nie da, wiemy o tym dobrze. Cóż pozostaje, jeśli odrzucimy myśl o przeniesieniu naszego społeczeństwa w naturalny świat Czwartej Omikrona? Ludzie zginą wraz z rozpadającą się, przerdzewiałą sztuczną planetą!
– Ale za to nikt nie będzie musiał przyznawać się do odpowiedzialności za bezmyślne kontynuowanie błędów naszych przodków – mruknął Geolog, patrząc na Szefa Zabezpieczeń. – Zginiemy z poczuciem wierności raz obranemu kierunkowi…
– Nie, ja protestuję! – Szef Zabezpieczeń znów zerwał się z miejsca. – Ja nie będę odpowiadał za czyny łudzi rozpuszczonych wolno po naturalnej planecie. Nie wyobrażam sobie systemu kontroli w tych warunkach.
– Ależ… kontrola nie będzie potrzebna! – zwrócił uwagę Astrofizyk.
– Jak to: niepotrzebna? Ja bez kontroli nie podejmuję się utrzymać porządku! Ja nie będę odpowiadał…
– Podasz się do dymisji – powiedział Geolog.
– Coo? O, nie. Moja funkcja jest dożywotnia! – obruszył się Zabezpieczeniowiec. – To mój zawód.
– Koledzy, koledzy! – Przewodniczący postukał w blat stołu. – Odbiegliśmy od meritum. Muszę przyznać, że plan Głównego Astrofizyka budzi moje zainteresowanie. Jego realizacja wydaje się możliwa, jeśli przystąpimy do tego od razu, dopóki jeszcze zostało trochę surowców na Hadesie, które jesteśmy w stanie wydobyć. Uzyskane z eksportu środki trzeba by w całości przeznaczyć na przygotowania do operacji przeniesienia Edenii do układu Omikrona.
– Zgłaszam votum separatum! – wykrzyknął Szef Zabezpieczeń wychodząc z sali obrad.
Socjolog pospieszył w milczeniu za nim.
– Stoimy w obliczu decyzji, która ma zaważyć na losie pokoleń! – powiedział z patosem Astrofizyk. – Musimy ją podjąć, bo nie ma żadnej innej rozsądnej propozycji…
– Cały problem w tym, że taką decyzję musielibyśmy podjąć jednomyślnie – zasępił się Przewodniczący. – Wszyscy Główni Specjaliści muszą być zgodni co do jej słuszności. Niech no ktoś pójdzie i zawoła tamtych dwóch. Trzeba z nimi porozmawiać, zbliżyć jakoś stanowiska, znaleźć kompromis.