Выбрать главу

– Mylisz się! – Alvi patrzył wciąż w obraz telewizyjny, pokazujący jakieś scenki baletowe. – Można mieć więcej, można także mieć mniej. To zależy od bieżącej oceny każdego z nas.

– Kto was ocenia i na podstawie jakich kryteriów? Władze?

– Tutaj nie ma władz… W każdym razie nie ma takiej władzy, jaką znacie wy, Ziemianie.

– Któż więc rządzi?

– Tutaj, w Paradyzji, rządzi Prawo. Wszelka władza, jakakolwiek by była, nawet bardzo mądra i sprawiedliwa, nie jest w stanie ustrzec się przed subiektywizmem. W naszych warunkach nie możemy pozwolić sobie na subiektywizm w rządzeniu. Prawo jest obiektywne i podporządkowuje wszystkich bez wyjątku potrzebom i interesom całego społeczeństwa. Nigdzie takie podporządkowanie nie jest do tego stopnia niezbędne, jak właśnie tutaj, w naszym sztucznym świecie.

– Nie wyobrażam sobie realizacji takich obiektywnych rządów…

– A jednak jest to realne i funkcjonuje tutaj od dziesięcioleci. Widzisz, według nas każdy sposób kierowania społeczeństwem jest realny i skuteczny, jeśli społeczeństwo rozumie i akceptuje taki właśnie system rządzenia, uznaje jego słuszność i konieczność… Pytałeś o motywacje naszych działań. Są one dwojakiego rodzaju, lecz nie mają nic wspólnego z powiększaniem stanu posiadania. Paradyzja jest jedynym naszym własnym miejscem we Wszechświecie, a Tartar – jedynym źródłem naszego utrzymania.

Pierwszym motywem naszych działań jest duma z dokonań wielu pokoleń Paradyzyjczyków: z pustych metalowych pudeł skonstruowaliśmy jedyny w swoim rodzaju świat, sztuczną planetę, jakiej nie ma w całym poznanym Kosmosie… Świadomość faktu, że jesteśmy obywatelami tak niezwykłego świata, każe nam poświęcać cały nasz wysiłek dla jego istnienia i ulepszania. Paradyzji grozi wiele niebezpieczeństw, a każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, iż jego indywidualne istnienie jest nierozerwalnie związane z istnieniem naszej planety. Stąd pełne zrozumienie i akceptacja wszelkich ograniczeń i nawet pewnych niedogodności codziennego życia. Wszystko tutaj podporządkowane jest bezpieczeństwu i ochronie naszego świata. Z tym wiąże się druga motywacja, kierująca czynami Paradyzyjczyka: świadomość, że od rzetelności pracy każdego obywatela zależy nasza potęga, którą przeciwstawić możemy siłom sięgającym po bogactwa Tartaru. To jest odpowiedź na twoje pytania: naszą motywacją jest świadomość wspólnoty całego społeczeństwa. Wszystko jest tu wspólne: żyjemy razem i tylko razem możemy ulec zagładzie, nikt jej nie ujdzie w krytycznej chwili…

– To nie jest motywacja, lecz obsesja! – żachnął się Rinah. – Jak można żyć w ciągłym poczuciu oblężenia, w nieustannym lęku, podporządkowując mu wszelkie działania…

– Ze wszystkim można się oswoić. – Alvi uśmiechnął się melancholijnie. – Zwłaszcza gdy stan taki trwa od pokoleń, gdy od dziecka ma się świadomość, że tylko metalowa ściana dzieli nas od kosmicznej próżni… Chciałeś, abym pomógł ci przyswoić nasz sposób myślenia… To trudne, bardzo trudne. To kwestia ukształtowania psychiki, wyobraźni… Któryś z naszych socjologów wyjaśniłby ci to może lepiej niż ja… Tak, to jest dobra myśl! Spróbuję umówić cię z socjologiem, znam kilku. Mogę nawet zaraz z kimś porozmawiać!

Alvi wstał z krzesła i podszedł do miejsca na ścianie, gdzie widniał szereg czujników dotykowych. Przebiegł po nich palcami. Dźwięki muzyki, towarzyszącej baletowym popisom, przycichły nagle, a w rogu ekranu, w kwadratowym wycinku na tle obrazu telewizyjnego pojawiła się twarz brodatego mężczyzny o długich, rozwichrzonych włosach.

– Witaj, Zeb! – powiedział Alvi w kierunku ekranu. – Czy miałbyś trochę czasu, by zająć się naszym gościem z Ziemi? Chodzi; a kilka fachowych wyjaśnień…

– Kiedy? – brodacz nie wyglądał na uradowanego propozycją.

– Może dziś?

– Wolałbym jutro, przed południem.

– Zgoda. Mamy dużo czasu – uśmiechnął się Alvi. – Skontaktujemy się z rana. Dziękuję, Zeb.

Twarz z rogu ekranu zniknęła, dźwięk telewizyjny wrócił do normalnego, umiarkowanego natężenia.

– Słyszałeś – powiedział Alvi, siadając znów obok Rinaha. – Pojedziemy do niego jutro.

– Pojedziemy?

– Tak, windą na dwunasty poziom. Będę musiał załatwić zezwolenia, ale z tym nie powinno być kłopotu…

– Zezwolenia? Na przejazd windą?

– Tak. Na zmianę poziomu. Migracje międzypoziomewe podlegają kontroli…

– Czy tutaj nie wolno poruszać się swobodnie nawet po wnętrzu segmentu?

– Wolno, jeśli zezwoli na to Centrala.

– Czy to też… ze względu na bezpieczeństwo?

– A żebyś wiedział! – Alvi wyraźnie zniecierpliwił się tym razem, wyczuwając w pytaniu Rinaha odcień drwiny. – Właśnie tak! Musisz to wreszcie zrozumieć! Nasze Prawo nie jest kupą bezsensownych zakazów. Każde dziecko wyjaśni ci, dlaczego nie można przemieszczać się wewnątrz Paradyzji wedle własnego widzimisię. Wszystko wynika z reguł bezpieczeństwa i porządku i nie musisz we wszystkim wietrzyć działań policyjno-kontrwywiadowczych. Każde dziecko…

– Mówiłeś, że na tym piętrze nie ma dzieci, a na inne nie mogę w tej chwili pojechać, bo nie mam zezwolenia. Będziesz więc musiał sam mi to wyjaśnić – zażartował Rinah, by rozładować sytuację.

Alvi uśmiechnął się i położył mu dłoń na ramieniu.

– Wybacz, uniosłem się… – powiedział cicho. – Rozumiem cię. Wszystko tu jest inne, a tam, u was, wygadują bzdury o Paradyzji… Ale zrozum także mnie… Jesteśmy tu wszyscy gorącymi patriotami i nie pozwalamy podejrzewać naszych władz o jakieś idiotyczne pomysły. Bo przecież Paradyzja to nasza jedyna ojczyzna, choć tak inna od twojej. Ale, na szczęście, wszystko tutaj da się logicznie wyjaśnić. Wystarczy trochę wiadomości z elementarnej fizyki. Otóż, jak wiesz, w układzie swobodnie wirującym, a takim przecież jest Paradyzja, każda zmiana momentu bezwładności powoduje zmianę prędkości wirowania. Przemieszczenie jakiejś masy wzdłuż promienia, wyprowadzonego ze środka obrotu, powoduje zmianę momentu bezwładności. Słowem, gdyby we wszystkich segmentach wszyscy naraz przenieśli się z dolnych pięter na górne, to prędkość wirowania zmniejszyłaby się znacznie, a co za tym idzie, zmniejszyłaby się też siła odśrodkowa, zapewniająca nam sztuczną grawitację… Czy teraz rozumiesz, dlaczego wszelkie wędrówki z piętra na piętro podlegają kontroli komputera, regulującego ruch obrotowy i utrzymującego sztuczną grawitację na stałym poziomie?

– Przepraszam cię! Teraz zrozumiałem.

– To dobrze. Może ten przykład przekona cię, że wszelkie pojęcia, które przywiozłeś z Ziemi, tutaj musza ulec rewizji. Proste analogie zawodzą w tak różnych układach, jak naturalna planeta i sztuczny twór w rodzaju Paradyzji. Tu obowiązują raczej prawa statku kosmicznego i nie wolno o tym zapominać. Staramy się, by prawa ludzkiej jednostki były realizowane o tyle, o ile nie jest to sprzeczne ze zbiorowym bezpieczeństwem całej planety. Nigdzie działanie pojedynczego człowieka nie wpływa w takim stopniu na los planety, jak właśnie tutaj. Nie kontrolowane przemieszczanie się z piętra na piętro powoduje zmianę ciążenia dla wszystkich mieszkańców wszystkich pięter i sektorów! Nie kontrolowane wędrówki z sektora do sektora przesunęłyby środek masy całego układu, a więc także środek obrotu całej Paradyzji, która zaczęłaby obracać się ekscentrycznie! Widzisz więc, że większość naszych praw i przepisów nie wynika z przesłanek politycznych czy społecznych, nie stanowi, jak się u was mówi: ograniczania praw i swobód ludzkich. To po prostu czysta fizyka, to konsekwencja istnienia takiego właśnie, nowego i niespotykanego nigdzie więcej sztucznego świata, jak ten…

– Przekonałeś mnie! – Rinah pojednawczo uścisnął ramie Alviego. – A muszę ci się przyznać, że pewien mój przyjaciel próbował mi przed moim odlotem udowodnić, że żyjecie tu jak więźniowie…

– Głupstwa! – Alvi roześmiał się szeroko. – Każdy jest w pewnym stopniu więźniem swojej planety. Czyż Ziemia jest więzieniem swych mieszkańców dlatego tylko, że zaledwie nieliczni z nich mogą podróżować na inne planety? Zresztą cóż to jest wolność?