Выбрать главу

Nazajutrz po walce na pięści Joego Głodomora z kotem Huple'a przestało padać w obu miejscowościach naraz. Pas startowy zaczai podsychać. Należało odczekać pełne dwadzieścia cztery godziny, zanim stwardnieje, ale niebo pozostawało bezchmurne. Nagromadzone w ludziach animozje przerosły w nienawiść. Najpierw nienawidzili piechoty za to, że nie potrafiła zdobyć Bolonii. Potem zapałali nienawiścią do samej granicy bombardowania. Godzinami wpatrywali się uporczywie w szkarłatną wstążkę na mapie i nienawidzili jej, ponieważ nie chciała przesunąć się wyżej i objąć miasta. Kiedy zapadała noc, zbierali się w ciemnościach z latarkami, kontynuując swoją makabryczną straż przy mapie w ponurym błaganiu, jakby w nadziei, że popchną wstążkę zbiorowym wysiłkiem swoich posępnych modłów.

– Naprawdę nie mogę w to uwierzyć – krzyknął Clevinger do Yossariana głosem, w którym pulsowało oburzenie i zdumienie. – Przecież to nawrót do prymitywnych przesądów. Plączą skutek i przyczynę. To ma taki sam sens jak pukanie w nie malowane drzewo albo krzyżowanie palców od uroku. Oni rzeczywiście wierzą, że nie musieliby jutro lecieć na tę akcję, gdyby ktoś podkradł się w środku nocy do mapy i przesunął wstążkę za Bolonię. Wyobrażasz sobie coś podobnego? Wygląda na to, że już tylko my dwaj zachowaliśmy zdolność racjonalnego myślenia.

W środku nocy Yossarian odpukał w nie malowane drzewo, skrzyżował palce i wykradł się z namiotu, żeby przesunąć linię na mapie za Bolonię.

Skoro świt kapral Kolodny wślizgnął się chyłkiem do namiotu kapitana Blacka, wsunął rękę pod moskitierę i delikatnie potrząsał spoconym ramieniem, które tam namacał, dopóki kapitan Black nie otworzył oczu.

– Dlaczego mnie budzicie? – jęknął kapitan Black.

– Bolonia zdobyta, panie kapitanie – powiedział kapral Kolodny. – Pomyślałem, że to pana zainteresuje. Czy akcja będzie odwołana?

Kapitan Black usiadł i zaczął systematycznie drapać się po długich, chudych udach. Po chwili ubrał się i wyszedł z namiotu mrużąc oczy, zły i nie ogolony. Niebo było pogodne i ciepłe. Spokojnie obejrzał mapę. Rzeczywiście Bolonia została zdobyta. W namiocie wywiadu kapral Kolodny usuwał już mapy Bolonii z mapników nawigatorów. Kapitan Black usiadł z głośnym ziewnięciem, założył nogi na biurko i zatelefonował do pułkownika Korna.

– Dlaczego mnie budzicie? – jęknął pułkownik Korn.

– Dziś w nocy zdobyto Bolonię, panie pułkowniku. Czy akcja będzie odwołana?

– O czym pan mówi, Black? – warknął pułkownik Korn. – Dlaczego akcja miałaby być odwołana?

– Ponieważ Bolonia została zdobyta. Więc akcja nie będzie odwołana?

– Ależ oczywiście, że będzie odwołana. Uważa pan może, że bombardujemy teraz własne oddziały?

– Dlaczego mnie pan budzi? – jęknął pułkownik Cathcart do pułkownika Korna.

– Bolonia zdobyta – powiedział pułkownik Korn. – Sądziłem, że to pana zainteresuje.

– Kto zdobył Bolonię?

– My.

Pułkownik Cathcart nie posiadał się z radości, gdyż został uwolniony od kłopotliwego obowiązku bombardowania Bolonii, nie tracąc jednocześnie sławy człowieka odważnego, jaką zyskał zgłaszając na ochotnika swoich żołnierzy do tego zadania. General Dreedle był również zadowolony z zajęcia Bolonii, chociaż zły był na pułkownika Moodusa, że go obudził, żeby mu to powiedzieć. Dowództwo również było zadowolone i postanowiło odznaczyć medalem oficera, który zdobył miasto. Ponieważ takiego nie znaleziono, dano order generałowi Peckemowi, jako że był on jedynym oficerem, który wykazał inicjatywę i zażądał medalu.

Generał Peckem, gdy tylko dostał medal, zaczął domagać się większej władzy. Generał Peckem reprezentował pogląd, iż wszystkie jednostki liniowe europejskiego teatru działań wojennych winny być podporządkowane Służbie Specjalnej, na czele której stał właśnie generał Peckem. Jeżeli zrzucanie bomb na przeciwnika nie jest służbą specjalną, rozmyślał często na glos z męczeńskim uśmiechem dobrotliwej racjonalności, który towarzyszył mu wiernie we wszystkich dysputach, to należy się zastanowić, co w takim razie jest służbą specjalną. W uprzejmej formie odrzucił propozycję objęcia stanowiska w wojskach liniowych pod komendą generała Dreedle.

– Udział w akcjach bojowych pod komendą generała Dreedle to niezupełnie to, o czym myślałem – wyjaśnił pobłażliwie, z łagodnym uśmiechem. – Myślałem raczej w kategoriach objęcia stanowiska generała Dreedle albo czegoś powyżej generała Dreedle, gdzie mógłbym mieć pod sobą również wielu innych generałów. Widzicie, moje najcenniejsze zalety przejawiają się w kwestiach administracyjnych. Posiadam rzadki dar godzenia zupełnie różnych ludzi.

– Ma rzadki dar godzenia zupełnie różnych ludzi co do tego, jaki z niego kutas – szepnął nienawistnie pułkownik Cargill do byłego starszego szeregowego Wintergreena, mając nadzieję, że ten rozpowszechni niekorzystną opinię w całym dowództwie Dwudziestej Siódmej Armii. – Jeżeli ktokolwiek zasługuje na to stanowisko, to ja. To był nawet mój pomysł, żeby wystąpić o medal.

– I naprawdę chce pan pułkownik uczestniczyć w akcjach bojowych? – spytał były starszy szeregowy Wintergreen.

– W akcjach bojowych? – zdumiał się pułkownik Cargill. – Nie, nie zrozumieliście mnie. Oczywiście nie mam nic przeciwko uczestniczeniu w akcjach bojowych, ale moje najcenniejsze zalety przejawiają się w kwestiach administracyjnych. Ja również mam rzadki dar godzenia zupełnie różnych ludzi.

– Ma rzadki dar godzenia zupełnie różnych ludzi co do tego, jaki z niego kutas – zwierzył się ze śmiechem były starszy szeregowy Wintergreen Yossarianowi, przyleciawszy na Pianosę, żeby się dowiedzieć, czy to prawda, co mówią o Milu i egipskiej bawełnie. – Jeżeli ktoś tu zasługuje na awans, to tylko ja.

Sprawa wyglądała tak, że były starszy szeregowy Wintergreen dochrapał się już stopnia byłego kaprala, awansując błyskawicznie zaraz po przeniesieniu go do sztabu Dwudziestej Siódmej Armii na stanowisko kancelisty, ale zdegradowano go do szeregowca za głośne wypowiadanie złośliwych uwag na temat przełożonych. Odurzający smak sukcesu podniósł go jeszcze bardziej na duchu i rozpalił w nim aspiracje do jeszcze większych osiągnięć.

– Może kupisz zapalniczki Zippo? – spytał Yossariana. – Kradzione, prosto od kwatermistrza.

– Czy Milo wie, że handlujesz zapalniczkami?

– A co go to obchodzi? Milo chyba nie prowadzi zapalniczek?

– Właśnie że tak – powiedział Yossarian. – I jego nie są kradzione.

– Tak ci się tylko wydaje – odpowiedział były starszy szeregowy Wintergreen z lakonicznym parsknięciem. – Ja swoje sprzedaję po dolarze sztuka, a ile on bierze?

– Dolara i jednego centa.

Były starszy szeregowy Wintergreen zarżał zwycięsko.

– Zawsze jestem lepszy – tryumfował. – Słuchaj, a co z tą egipską bawełną, z którą został na lodzie? Ile on tego kupił?

– Wszystko, co było.

– Wszystko? Niech mnie drzwi ścisną! – Były starszy szeregowy Wintergreen aż zapiał ze złośliwej uciechy. – Co za frajer! Byłeś z nim w Kairze. Czemuś do tego dopuścił?

– Ja? – odparł Yossarian wzruszając ramionami. – Ja nie mam na niego wpływu. Wszystko przez te dalekopisy, które tam mają w każdej lepszej restauracji. Milo nigdy nie widział dalekopisowej informacji giełdowej i kiedy poprosił kierownika sali o wyjaśnienia, podawano właśnie notowanie egipskiej bawełny. “Egipska bawełna?" – spytał Milo z tym swoim błyskiem w oku. “Po ile?" I zanim się zorientowałem, kupił całoroczny zbiór. A teraz nie może się tego pozbyć.

– Bo nie ma wyobraźni. Mogę upłynnić sporo tego na czarnym rynku, jeżeli wejdzie ze mną w spółkę.

– Milo zna dobrze czarny rynek. Nie ma najmniejszego popytu na bawełnę.