Whitcomb starał się uspokoić.
— Przypuśćmy, że skoczę z nią do roku 1948. Skąd wiesz, że nagle znów się nie pojawiła w tym roku? Może i to należy do historii?
— Człowieku, nie możesz tego zrobić. Spróbuj. Powiedz jej, że zamierzasz ją przenieść o cztery lata w przyszłość.
Anglik jęknął.
— Mimowolne zdradzenie tajemnicy — a wyrobiono we mnie odruch warunkowy…
— Taak. Masz tylko tyle woli, żeby zjawić się przed swoją dziewczyną, ale rozmawiając z nią, musiałbyś skłamać, ponieważ nie mógłbyś powiedzieć prawdy. Zresztą jak byś jej to wytłumaczył? Jeśli pozostanie Mary Nelson, to tym samym zdezerteruje z WAF, jeśli zaś przyjmie inne nazwisko, to skąd weźmie metrykę, świadectwo ukończenia szkoły, książeczkę z kartami żywnościowymi, jakikolwiek ze świstków papieru, które dwudziestowieczne rządy tak uwielbiają? To beznadziejne, synu.
— Więc co możemy zrobić?
— Stawić czoło Patrolowi i walnąć pięścią w stół. Zaczekaj tu chwilę. — Everard był spokojny i opanowany. Nie miał czasu na strach czy zastanawianie się nad swoim zachowaniem.
Odszukał chronocykl i nastawił chronoregulatory tak, żeby pojazd pojawił się za pięć lat na Picadilly Circus w samo południe.
Nacisnął główny guzik, upewnił się, źe chronocykl zniknął, i wrócił do domu Nelsonów. Zastał Mary w objęciach Whitcomba, drżącą i zapłakaną. Nieszczęsne dzieci zagubione w dżungli życia!
— W porządku. — Everard zaprowadził ich z powrotem do saloniku i usiadł, trzymając gotowy do strzału pistolet. — Teraz trochę poczekamy.
Nie trwało to długo. Zjawił się pojazd z dwoma mężczyznami w szarych mundurach Patrolu. Manse powalił ich wiązką z paralizatora nastawionego na pół mocy.
— Pomóż mi ich związać, Charlie — powiedział. Oniemiała Mary skuliła się w kąciku.
Kiedy agenci Patrolu odzyskali przytomność, Everard stanął nad nimi, uśmiechając się blado.
— O co jesteśmy oskarżeni, chłopcy? — zapytał w temporałnym.
— Sądzę, że wiesz — odparł spokojnie jeden z więźniów. — Centrala kazała was odnaleźć. Badając przyszły tydzień, odkryliśmy, że ewakuowałeś rodzinę, która miała zginąć pod bombami. Akta personalne Whitcomba nasunęły nam przypuszczenia, że później przybyłeś tutaj, aby pomóc mu uratować kobietę, która powinna umrzeć dziś wieczorem. Lepiej nas uwolnij albo otrzymasz najwyższy wymiar kary.
— Nie zmieniłem historii — oświadczył spokojnie Everard. — Przecież Danellianie nadal są tam, w przyszłości, prawda?
— Tak, oczywiście, ale…
— Skąd wiesz, że rodzina Enderbych miała zginąć?
— Ich dom został trafiony i powiedzieli nam, że opuścili go tylko dlatego, że…
— Aha, ale sęk w tym, że jednak go opuścili. Tak zostało zapisane. Teraz to wy chcecie zmienić historię.
— Ale ta kobieta tutaj…
— Czy jesteś pewien, że nie było niejakiej Mary Nelson, zamieszkałej, powiedzmy, w Londynie w roku 1850, która zmarła ze starości w roku 1900?
Szczupły mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
— Bardzo się starasz, prawda? To ci się nie uda. Nie możesz walczyć z całym Patrolem.
— Czyżby? Mogę was tu zostawić, żeby znaleźli was Enderby’owie. Nastawiłem swój pojazd, tak że pojawi się w miejscu publicznym w chwili, którą tylko ja znam. Jak to wpłynie na historię?
— Patrol podejmie działania korekcyjne… tak jak ty to zrobiłeś w piątym wieku.
— Być może! Mogę im znacznie ułatwić podjęcie decyzji, jeżeli zechcą wysłuchać mojej apelacji. Chcę Danellianina.
— Co takiego?
— Nie przesłyszałeś się — odpowiedział Everard. — W razie potrzeby wezmę wasz chronocykl i przeniosę się o milion lat w przyszłość. Udowodnię Danellianom osobiście, że będzie znacznie prościej, jeśli zostawią nas w spokoju.
— To nie będzie potrzebne.
Everard odwrócił się, z trudem łapiąc powietrze. Wypuścił z ręki paralizator. Nie mógł patrzeć na lśniącą postać. Szloch zamarł mu w gardle, gdy powoli się cofał.
— Twoja apelacja została rozpatrzona — rozległ się bezdźwięczny głos. — Zapoznano się z nią i oceniono na całe wieki przed twoim urodzeniem. Mimo to pozostałeś niezbędnym ogniwem w łańcuchu czasu. Gdybyś zawiódł dziś wieczorem, nie mógłbyś liczyć na litość. W naszych kronikach istnieje zapis, że niejacy Charles i Mary Whitcombowie żyli w wiktoriańskiej Anglii. Odnotowano też, że Mary Nelson zginęła razem z rodziną, którą odwiedziła, że Charles Whitcomb pozostał kawalerem i w końcu zginął podczas pełnienia obowiązków służbowych. Zauważono tę sprzeczność, a ponieważ nawet najdrobniejszy paradoks niebezpiecznie osłabia tkankę czasoprzestrzeni, należało ją usunąć, uniemożliwiając zaistnienie któregoś z tych dwóch faktów. Ty zdecydowałeś, który z nich zostanie wyeliminowany.
W jakiś sposób zaszokowany Everard zdał sobie sprawę, że pojmani przez niego agenci Patrolu nagle odzyskali wolność. Zorientował się też, że jego pojazd już został… właśnie jest… zostanie niepostrzeżenie przechwycony w tej samej chwili, kiedy się zmaterializuje. Poznał też odpowiedni zapis historyczny: Mary Nelson z WAF, uznana za zaginioną, prawdopodobnie zginęła od wybuchu bomby koło domu Enderbych, którzy przebywali w jej domu, gdy bomba zniszczyła ich domostwo. Charles Whitcomb zniknął w roku 1947; przypuszczalnie utonął. Manse dowiedział się również, że Mary powiedziano prawdę o Patrolu, wyrobiono w niej odruch warunkowy, by nigdy nie mogła jej ujawnić, i wysłano razem z Charlesem do roku 1850. Żyli spokojnie jako członkowie klasy średniej, chociaż nigdy dobrze się nie czuli w epoce wiktoriańskiej. Początkowo Charlie często rozmyślał z żalem o pracy w Patrolu, a później zajął się żoną i dziećmi i uznał, że wcale nie jest to takie wielkie poświęcenie.
Ledwie Everard zdołał przyjąć te wszystkie wiadomości, Danellianin zniknął. Kiedy odzyskał jasność myśli i spojrzał przytomnie na swoich niedawnych więźniów, nie wiedział, jak potoczą się jego dalsze losy.
— Chodź — zwrócił się do niego pierwszy agent. — Wyjdźmy stąd, zanim ktoś się obudzi. Podrzucimy cię do twojego roku. To 1954, prawda?
— A co potem? — zapytał Everard.
Tamten wzruszył ramionami, ukrywając pod pozorami beztroski szok, jakiego doznał w obecności Danellianina.
— Zamelduj się u szefa twojego sektora. Udowodniłeś, że nie nadajesz się do stałej pracy.
— Więc… wyrzucili mnie, co?
— Nie musisz aż tak dramatyzować. Czy sądziłeś, że twój przypadek jest jedyny w liczących milion lat dziejach Patrolu? Mamy ustaloną procedurę. Naturalnie zostaniesz skierowany na dodatkowe przeszkolenie. Ze względu na rodzaj osobowości najlepiej nadajesz się na samodzielnego agenta — w każdej epoce, każdym miejscu, wszędzie, gdzie i kiedy możesz być potrzebny. Sądzę, że to ci się spodoba.
Everard z trudem wsiadł na chronocykl. Gdy z niego zsiadł, minęło całe dziesięciolecie.
Przypisy
1
Powieść Roberta Nathana (1947) o losach pary zakochanych, dla których czas biegnie z różną szybkością. (Przyp. tłum.)
(обратно)2
Woden (Odyn) — najwyższy bóg w mitologii germańskiej. (Przyp. tłum.)
(обратно)