– Gdybyś się zachowywał jak należy – powiedziałam – nie musiałabym tego robić. Przez ciebie będę musiała znosić ból, więc mógłbyś przynajmniej uczynić go nieco znośniejszym.
Rhys podszedł do okna.
– Nie wiem, czy potrafię – powiedział, wpatrując się przed siebie.
– Spróbuj – odparłam. – Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. Jeśli naprawdę nie możesz tego znieść, to o tym porozmawiamy, ale najpierw musisz spróbować.
Oparł głowę o szybę. Wreszcie ją uniósł, wyprostował ramiona i odwrócił się do nas.
– Postaram się. Ale muszę mieć pewność, że nie będzie mnie dotykał.
Spojrzałam na bladą twarz i przestraszone oczy małego goblina.
– Nie sądzę, żeby Kitto chciał dotykać cię bardziej, niż ty chcesz dotykać jego.
Rhys skinął głową.
– Dobrze, zatem zróbmy to. Klienci czekają. – Uśmiechnął się. – Tajemnice do rozwiązania i źli faceci do złapania.
Odwzajemniłam uśmiech.
– No, to rozumiem.
Doyle zamknął drzwi i oparł się o nie.
– Nie będę się wtrącał, chyba że pojawi się jakieś zagrożenie.
Po raz pierwszy nie chronił mnie przed siłą zewnętrzną, ale przed jednym z moich strażników. Patrzyłam, jak Rhys idzie w kierunku Kitta i moim. Opatrunek na jego szyi był prawie tak duży jak moja dłoń. I wtedy pomyślałam, że Doyle był tu prawdopodobnie nie po to, by chronić Kitta i mnie przed Rhysem; prawdopodobnie był tu również, by chronić Rhysa przede mną.
Rozdział 5
Rhys położył płaszcz na biurku i stanął przed nami. Kitto zwinął się w kłębek, wpatrując się w niego tak, jak małe stworzenia obserwują kota: jakby uważały, że jeśli pozostaną w bezruchu, kot ich nie zauważy.
Rhys miał na sobie białą koszulę. W tej samej barwie była jego kabura na broń.
– Proszę, oddaj swój pistolet Doyle’owi.
Spojrzał na Doyle’a, który wrócił na swoje krzesło pod oknem.
– Sądzę, że denerwujesz tego małego – powiedział.
– Ach, jak mi przykro – odparł Rhys, a w jego głosie pobrzmiewał sarkazm graniczący z okrucieństwem.
Spojrzałam na niego i poczułam pierwsze oznaki mocy. Poddałam się jej. Pozwoliłam, by wypełniła moje oczy. Wiedziałam, że pojawiło się w nich migotanie kolorów i światła.
– Uważaj, bo za chwilę wyjdziesz stąd i już nie wrócisz. – Mój głos znowu był cichy i spokojny. Trzymałam magię na wodzy.
Chyba widać było, że nie żartuję, ponieważ odwrócił się bez słowa i podszedł do Doyle’a. Oddał mu pistolet i postał tam kilka chwil. Ramiona miał wyprostowane, a dłonie zaciśnięte w pięści. Sprawiał wrażenie, jakby bez broni czuł się cokolwiek niepewnie. Rozumiałabym to, gdyby groziło mu prawdziwe niebezpieczeństwo. Kitto jednak nie stanowił dla niego zagrożenia. Nie potrzebował pistoletu.
Odwrócił się w naszą stronę. Był teraz bardziej przestraszony niż wściekły. Doyle miał rację: Rhys bał się Kitta – czy też raczej goblinów. To było coś w rodzaju fobii. Fobii spowodowanej traumatycznymi przeżyciami; fobii, która może być nieuleczalna.
Zatrzymał się przed nami, mając tak żałosny wyraz twarzy, że chciałam powiedzieć: „Nie, nie musisz tego robić”. Ale nie mogłam tego powiedzieć. On naprawdę musiał to zrobić. Jeśliby teraz tego nie zrobił, pewnego dnia mógłby stracić panowanie nad sobą i zranić albo zabić Kitta. Nie mogliśmy ryzykować zerwania sojuszu. Poza tym Kitto znajdował się pod moją opieką. Nie jestem pewna, co zrobiłabym, gdyby Rhys go zabił w chwili paniki. Nie chciałam zostać zmuszona do rozkazu zabicia kogoś, kogo znałam całe życie.
Chciałam uspokoić Rhysa, powiedzieć mu, że wszystko gra, ale równocześnie nie chciałam okazać słabości. Siedziałam więc z Kittem na kolanach i milczałam.
– Zawsze wychodziłem z pokoju, kiedy zajmowałaś się… tym czymś… nim – powiedział Rhys. – Co teraz?
Nagle przestałam go żałować. Spojrzałam na Kitta.
– Proponuję ci kawałek ciała albo wodnistą krew. – Kawałek ciała w języku goblinów oznacza grę wstępną. Wodnista krew natomiast to nieznaczne uszkodzenie skóry albo nawet tylko pozostawienie siniaków. Było duże prawdopodobieństwo, że wcale nie będę potrzebowała pieszczot Rhysa. Powoli uczyłam Kitta takich rodzajów gry wstępnej, które były o wiele mniej stresujące dla wszystkich zainteresowanych.
Popatrzył w dół i wyszeptał:
– Kawałek ciała.
– W porządku – odparłam.
Rhys zmarszczył brwi.
– Co to było?
Popatrzyłam na niego.
– Zawsze trzeba uzgodnić z goblinami, dokąd można się posunąć. Jeśli się tego nie zrobi, może się to skończyć zranieniem.
Spojrzał na mnie ponuro.
– Tamtej nocy, kiedy straciłem oko, byłem więźniem. Nie miałem możliwości uzgadniania czegokolwiek.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Większość sidhe wie bardzo mało o zwyczajach innych istot magicznych. To rodzaj uprzedzenia, które każe wierzyć, że nic poza kulturą sidhe nie jest warte poznania.
– Właściwie, według prawa goblinów, miałeś. Co innego, gdyby cię torturowali, choć i w czasie tortur jest czas na negocjacje. Gdy jednak w grę wchodzi seks, zawsze możesz negocjować. Taki mają zwyczaj.
Zasępił się jeszcze bardziej. Jego spojrzenie było pełne bólu. Stanęłam na wprost Rhysa, stawiając Kitta między nami. Przez chwilę Rhys zdawał się nie zauważać, jak blisko niego jest goblin.
– Gdy jesteś w niewoli u goblinów, zawsze możesz ustalić, co mogą, a czego nie mogą ci zrobić.
Jego dłoń uniosła się powoli do blizn, jednak powstrzymał się przed ich dotknięciem.
– To znaczy, że… – Nie dokończył.
– To znaczy, że mogłeś powstrzymać ich przed oszpeceniem cię na zawsze. – Mój głos był bardzo łagodny. Chciałam mu o tym powiedzieć od chwili, gdy kilka miesięcy temu dowiedziałam się, w jaki sposób stracił oko, jednak bałam się jego reakcji.
Odwrócił się do mnie. Na twarzy miał wyraz przerażenia. Dotknęłam jego policzków, uniosłam się na palcach i przyciągnęłam jego głowę. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, a potem przywarłam do niego całym ciałem i taki sam delikatny pocałunek złożyłam na bliźnie.
Odskoczył do tyłu, tak że straciłam równowagę. Tylko ręka Kitta obejmującego mnie w talii powstrzymała mnie przed upadkiem.
– Nie – powiedział Rhys. – Nie.
Wyciągnęłam do niego ręce.
– Chodź do mnie.
Ciągle się cofał. W końcu o mało nie wpadł na stojącego za nim Doyle’a.
– Jeśli jeszcze raz uciekniesz, będziesz musiał wrócić do Krainy Faerie – powiedział kapitan mojej straży.
Rhys spojrzał najpierw na niego, potem na mnie.
– Ja nie uciekłem, ja po prostu… nie wiedziałem…
– Większość sidhe nic nie wie o zwyczajach goblinów – powiedziałam. – Jednym z powodów, dlaczego gobliny wzbudzają powszechny strach, jest to, że nikt ich nie rozumie. Przed wiekami wygralibyśmy z nimi, gdyby ktokolwiek zadał sobie trud, żeby je poznać. I nie chodzi mi o poddawanie ich torturom. W ten sposób nie nauczymy się cudzej kultury.
Doyle położył ręce na ramionach Rhysa i zaczął prowadzić go z powrotem w naszym kierunku. Rhys już nie wyglądał na przestraszonego, raczej na zaszokowanego, zupełnie jakby zawalił mu się cały świat.
Doyle przyprowadził go do nas. Delikatnie dotknęłam jego twarzy. Rhys zamrugał, zaskoczony, jakby zapomniał, że tam jestem.
– Nie jesteś szpetny. Jesteś piękny.
Stanęłam na palcach, by pocałować go w bliznę. Kitto nadal obejmował mnie w talii. Teraz jego ręka została uwięziona między naszymi ciałami. Rhys nie protestował, więc pozwoliłam, by tam została. Wreszcie mogłam dokończyć to, co zaczęłam.