– Czego ode mnie oczekujesz? Proponowałam, byś dzielił ze mną łoże, ale odmówiłeś.
Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale uniosłam dłoń.
– Nie, nie chcę już słuchać twoich wymówek. Uwierzyłam w bajeczkę o tym, że pragniesz zostać ostatnim z moich mężczyzn, ale dobrze wiesz, że jeśli zajdę w ciążę, zgodnie z tradycją sidhe ojciec dziecka zostanie moim mężem. A wtedy stanę się monogamistką. Stracisz szansę na przerwanie celibatu, w którym trwasz od tysiąca lat. – Skrzyżowałam ręce na piersi. – Albo powiesz mi prawdę, albo zakażę ci zbliżania się do mojej sypialni.
Jego twarz była prawie obojętna, jednak widać było, że ledwie nad sobą panuje.
– Dobrze, skoro chcesz prawdy, to popatrz na swoje okno.
Zmarszczyłam brwi, ale odwróciłam się, by spojrzeć na okno za zwiewnymi białymi zasłonami, poruszającymi się delikatnie na wietrze. Wzruszyłam ramionami.
– No i co?
– Jesteś księżniczką sidhe. Patrz czymś więcej niż oczami.
Wciągnęłam głęboko powietrze i wypuściłam je powoli, starając się uspokoić. Denerwowanie się na Doyle’a nie przynosi żadnych rezultatów. To, że jestem księżniczką, nie daje mi zbytniej przewagi, naprawdę.
Przywołałam tylko tyle magii, ile było potrzeba do opuszczenia osłony. Ludzie o zdolnościach nadprzyrodzonych zazwyczaj muszą długo pracować, by ujrzeć w końcu inną rzeczywistość. Ja jestem po części istotą magiczną, a to oznacza, że muszę poświęcić ogromną ilość energii, by owej innej, magicznej rzeczywistości nie widzieć. Magia przyciąga magię i bez osłony mogłabym utonąć w jej strumieniu, który przepływa nad Ziemią każdego dnia.
Opuściłam osłonę i spojrzałam tą częścią umysłu, która pozwala zobaczyć sny. Nagle zaczęłam lepiej widzieć w ciemnościach i zobaczyłam jarzącą się osłonę na oknie i na ścianach. I w tej jarzącej się osłonie ujrzałam coś małego, przyciśniętego do okna. Kiedy rozsunęłam zasłony, na oknie nie zobaczyłam nic poza migotaniem bladych barw osłony. Skoncentrowałam się. I wówczas znów to ujrzałam. W osłonie na oknie był wypalony odcisk dłoni, mniejszej od mojej. Spróbowałam się mu przyjrzeć z bliska, ale zniknął. Zmusiłam się, by przyjrzeć się mu pod innym kątem. Odcisk był humanoidalny, ale nie należał do człowieka.
Zasunęłam zasłony i powiedziałam, nie odwracając się:
– Jakaś istota usiłowała sforsować osłonę, kiedy spaliśmy.
– Zgadza się – potwierdził Doyle.
– Niczego nie poczułem – powiedział Rhys.
– Ja również – dodał Nicca.
– Zawiedliśmy cię, księżniczko – westchnął Rhys. – Doyle ma rację. Mogłaś przez nas zginąć.
Odwróciłam się i popatrzyłam na nich wszystkich, po czym zatrzymałam wzrok na Doyle’u.
– Kiedy to poczułeś?
– Przyszedłem tutaj, żeby sprawdzić, co z tobą.
Pokręciłam głową.
– Nie o to pytałam. Kiedy poczułeś, że coś próbuje się przebić przez osłonę?
Spojrzał mi prosto w twarz.
– Mówiłem ci, księżniczko. Tylko ja potrafię sprawić, że będziesz bezpieczna.
Znowu pokręciłam głową.
– Niedobrze, Doyle. Sidhe nigdy nie kłamią, starają się mówić wprost, a ty dwukrotnie uniknąłeś jasnej odpowiedzi na moje pytanie. Masz odpowiedzieć w tej chwili. Pytam po raz trzeci: Kiedy wyczułeś, że coś próbuje przebić się przez osłonę?
Sprawiał wrażenie na poły zażenowanego, na poły złego.
– Kiedy szeptałem ci do ucha.
– Zobaczyłeś to przez zasłony? – spytałam.
– Tak – odparł gniewne.
– Nie wiedziałeś, że coś próbuje się tu dostać! – wykrzyknął triumfalnie Rhys. – Po prostu wszedłeś tu, bo usłyszałeś, że Merry chodzi po pokoju.
Doyle nie odpowiedział, ale nie musiał. Milczenie było wystarczającą odpowiedzią.
– Ta osłona jest moim dziełem. Ustawiłam ją, kiedy wprowadziłam się do tego apartamentu. To moja moc, moja magia nie wpuściła tu tej istoty. Moja moc przypaliła ją tak, że pozostawiła swoje… odciski palców.
– Twoja osłona zatrzymała tę istotę tylko dlatego, że miała ona małą moc – powiedział Doyle. – Jakaś silniejsza istota sforsowałaby bez trudu każdą osłonę, jaką byś ustawiła.
– Być może, ale chodzi o to, że wcale nie wiedziałeś więcej niż my.
– Nie jesteś nieomylny – ponownie zatriumfował Rhys. – Dobrze wiedzieć.
– Czy to na pewno powód do radości? – spytał z powątpiewaniem Doyle. – Pomyślcie sami. Tej nocy żadne z nas nie wiedziało, że jakaś istota próbowała się dostać do środka. Nikt z nas tego nie wyczuł. Jakaś silniejsza istota musiała ją ukryć za swoją osłoną.
Spojrzałam na niego.
– Sądzisz, że ludzie Cela ryzykowaliby jego życie, żeby mnie zabić?
– Czyżbyś już zapomniała, jaką logiką kieruje się Dwór Unseelie? Cel był oczkiem w głowie królowej, od stuleci jej jedynym następcą. Kiedy uczyniła cię następczynią, jego notowania spadły. To z was, które doczeka się pierwsze dziecka, zasiądzie na tronie. Co się jednak stanie, jeśli oboje zginiecie? Co się stanie, jeśli zostaniesz zabita przez ludzi Cela, a królowa będzie zmuszona stracić Cela za zdradę? Nagle zostanie bez następcy.
– Królowa jest nieśmiertelna – powiedział Rhys. – Zgodziła się ustąpić z tronu tylko dla Merry lub Cela. A jeśli ktoś chce śmierci zarówno księcia Cela, jak i księżniczki Meredith, to nie cofnie się też przed zgubieniem królowej.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego.
– Nikt by nie ryzykował jej gniewu – zaoponował Nicca.
– Zaryzykowałby, jeśli miałby pewność, że nie zostanie schwytany – stwierdził Doyle.
– Kto byłby tak zuchwały? – zapytał Rhys.
Doyle roześmiał się strasznym śmiechem.
– Kto byłby tak zuchwały? Rhys, jesteś dworzaninem. Lepiej zapytaj, kto nie byłby tak zuchwały?
– Mów, co chcesz, Doyle – powiedział Nicca – ale większość dworzan boi się królowej o wiele bardziej niż Cela. Zawsze byłeś jej pupilkiem. Nie wiesz, jak to jest być zdanym na jej łaskę i niełaskę.
– Ja wiem – wtrąciłam. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. – Zgadzam się z Niccą. Nie znam nikogo poza Celem, kto zaryzykowałby gniew jego matki.
– Jesteśmy nieśmiertelni, księżniczko. Mamy ten luksus, że możemy poczekać na odpowiedni moment. Może jakiś przebiegły wąż czeka od stuleci na chwilę, kiedy królowa będzie słaba. A stanie się taka, jeśli będzie zmuszona zgładzić własnego syna.
– Nie jestem nieśmiertelna, więc nie mogę się pochwalić taką cierpliwością ani przebiegłością. Jedno wiemy na pewno: jakaś istota tej nocy usiłowała sforsować moją osłonę. Musi mieć oparzenie na dłoni lub łapie. Można je będzie dopasować do odcisków palców.
– Widziałem osłony nastawione tak, żeby zranić istotę, która próbuje je sforsować, ale nigdy przedtem nie widziałem osłony, która umożliwia zebranie odcisków palców – powiedział Rhys.
– Sprytne – uznał Doyle. W jego ustach był to wielki komplement.
– Dziękuję. – Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego. – Jeśli nigdy przedtem nie widziałeś takiej osłony, to skąd wiedziałeś, co to jest?
– To Rhys powiedział, że nigdy nie widział czegoś podobnego. Ja tego nie powiedziałem.
– Gdzie jeszcze to widziałeś?
– Jestem zabójcą i myśliwym, księżniczko. Dobrze jest dysponować jakimiś śladami.
– Znak na dłoni oznaczy tę istotę, ale nie będzie ona dzięki niemu zostawiać śladów.
Doyle prawie niezauważalnie wzruszył ramionami.
– Szkoda, to byłoby przydatne.
– Potrafisz sprawić, żeby istota magiczna zostawiała magiczne ślady? – spytałam.