– O czym ty mówisz? Zauważyłeś coś, czego ja nie dostrzegłam?
Mróz oparł się z powrotem na swoim siedzeniu.
– No dobrze. Co obaj widzieliście, czego ja nie spostrzegłam?
Rhys dalej wpatrywał się w drogę. Z tylnego siedzenia też nie dobiegł żaden dźwięk.
– Niech ktoś mi powie.
– Zdaje się, że już się lepiej czujesz – zauważył Mróz.
– To prawda. Nic tak nie dodaje siły jak złość. Czy w końcu dowiem się od was, co takiego przegapiłam?
– Miałaś za silną osłonę, żeby wyczuć magię – powiedział Rhys.
– Jasne, że tak. Czy wiesz, jak dużo magicznego gówna unosi się w miejscu, w którym było niedawno morderstwo, a co dopiero masowa egzekucja? Mnóstwo istot duchowych zlatuje się w takie miejsce. Zbierają się jak sępy nad padliną, karmiąc się pozostałościami życia, przerażeniem, smutkiem. Przychodzisz czysty, a wychodzisz pokryty bogini wie czym.
– Wiemy, co mogą uczynić istoty duchowe unoszące się w takim miejscu – zauważył Mróz.
– Prawdopodobnie lepiej niż ja – powiedziałam. – Ale wy jesteście sidhe pełnej krwi, więc nic się do was nie przyczepia.
– To prawda – przyznał Mróz – ale widziałem innych naszego rodzaju prawie opętanych przez byty niematerialne. To czasami się zdarza, zwłaszcza jeśli ktoś ma do czynienia z czarną magią.
– Cóż, jestem człowiekiem na tyle, żeby się do mnie przyczepiały. Nie robię nic, co mogłoby je przyciągać, oprócz tego, że mogę nie mieć wystarczającej osłony.
– Starałaś się wyczuć jak najmniej, gdy tam byłaś – zauważył Rhys.
– Jestem prywatnym detektywem, a nie medium. Nie jestem nawet czarodziejem czy czarownicą. Właściwie to niepotrzebnie tam poszłam. Nie mogłam pomóc.
– Mogłabyś pomóc, gdybyś choć trochę opuściła osłonę.
– Dobrze, następnym razem będę odważniejsza. A teraz powiedzcie mi wreszcie, co tam zauważyliście.
Mróz westchnął cicho, na tyle jednak głośno, bym mogła usłyszeć.
– Wyczułem tam pozostałości potężnego zaklęcia, naprawdę potężnego.
– Czy wyczułeś je dopiero w środku?
– Nie. Nie miałem ochoty dotykać zmarłych, więc szukałem innymi zmysłami poza dotykiem i wzrokiem. Opuściłem osłonę i wyczułem zaklęcie.
– Czy wiesz, co to było za zaklęcie? – spytałam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że kręci głową.
– Ja wiem – włączył się Rhys.
– Co takiego?
– Każdy, kto się skoncentrował, mógł wyczuć pozostałości zaklęcia. Ty również byś je wyczuła, gdybyś tylko chciała.
– To mogłoby jej nic nie powiedzieć, podobnie jak nic nie powiedziało mnie – zauważył Mróz – ale byłoby dla niej trudniejsze do zniesienia.
– Wcale tego nie podważam – powiedział Rhys. – Chodziło mi tylko o to, że przyjrzałem się ciałom. Dziewięcioro ofiar upadło tak, jak stało. Inne jednak miały czas, żeby walczyć, przestraszyć się, próbować uciec. Ale nie uciekały tak, jakby na przykład zostały zaatakowane przez dzikie zwierzęta. Nie uciekały w stronę drzwi albo okien. To było tak, jakby nie mogły nic zobaczyć.
– Mówisz samymi zagadkami – zauważył Mróz.
– Zgadza się, powiedz to prościej.
– A jeśli nie uciekały, bo nie uświadomiły sobie, że coś jest w sali?
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytałam.
– Większość ludzi nie widzi istot duchowych.
– Tak, ale jeśli sugerujesz, że to jakieś byty niematerialne zabiły tych ludzi w klubie, nie mogę się z tym zgodzić. One nie mają takich możliwości. Są w stanie zrobić coś takiego jednej osobie, która jest podatna na ich wpływy, ale nawet to nie jest pewne.
– Nie miałem na myśli bytów niematerialnych, Merry, a inne rodzaje istot duchowych.
– Chcesz powiedzieć, że to były duchy?
Skinął głową.
– Duchy nie robią takich rzeczy. Mogą wystraszyć kogoś na śmierć, ale to wszystko. Duchy nie mają dość mocy, by naprawdę zranić ludzi. Mogą tylko dokonać psychicznego spustoszenia.
– To zależy od tego, o jakim rodzaju duchów mówisz, Merry.
– Nie rozumiem… jest tylko jeden rodzaj duchów.
Odwrócił głowę, żeby na mnie spojrzeć swoim jedynym okiem.
– Dużo wiesz.
Zawsze myślałam, że Rhys jest jednym z młodszych wojowników sidhe, ponieważ nigdy nie dawał mi odczuć tego, że uważa mnie za małą dziewczynkę. Był jednym z niewielu, którzy mieszkali poza kopcami i mieli w domu elektryczność. Teraz jednak patrzył na mnie tak, jakbym była dzieckiem i niczego nie rozumiała.
– Przestań – powiedziałam.
Odwrócił głowę, koncentrując się na drodze przed sobą.
– Co mam przestać?
– Nie cierpię, kiedy patrzysz na mnie tak, jakbym była dzieckiem i nie była w stanie zrozumieć, o czym mówisz. Niech będzie, że nigdy nie dożyję tysiąca lat, ale mam już trzydzieści kilka lat, a to w świecie ludzi oznacza, że jestem dorosła i bardzo byłabym ci wdzięczna, gdybyś mnie jak taką traktował.
– Więc przestań się zachowywać jak dziecko – powiedział z wyrzutem, jak rozczarowany nauczyciel. Nie chciałam, by się tak do mnie zwracał. Wystarczy już, że robił to ciągle Doyle.
– Dlaczego uważasz, że zachowuję się jak dziecko? Dlatego, że nie opuściłam osłony i nie zobaczyłam tego całego horroru?
– Nie, dlatego, że stwierdziłaś kategorycznie, że jest tylko jeden rodzaj duchów. Wierz mi, nie tylko cienie ludzi kręcą się wśród nas.
– A czyje jeszcze? – spytałam.
Westchnął głęboko.
– Co, twoim zdaniem, dzieje się z nieśmiertelną istotą, która zostaje zabita?
– Odradza się w innym wcieleniu.
Uśmiechnął się.
– Nie, Merry, jeśli może być zabita, to, jeśli będziemy trzymać się definicji nieśmiertelności, nie jest tak naprawdę nieśmiertelna. Mówimy o sobie, że jesteśmy nieśmiertelni, ale to nieprawda. Można nas zabić.
– Tylko za pomocą magii – zauważyłam.
– To nie ma znaczenia za pomocą czego. Ważne, że można to zrobić. I znów powraca pytanie: Co się dzieje z nieśmiertelnymi, którzy giną?
– Nie mogą zginąć, są nieśmiertelni.
– No właśnie – potwierdził.
Wpatrzyłam się w niego.
– Dobrze, poddaję się. Co to znaczy?
– Jeśli ktoś nie może umrzeć, ale umiera, co się z nim dzieje?
– Masz na myśli starych bogów – domyślił się Mróz.
– Tak – odparł Rhys.
– Ale oni nie są duchami – powiedział Mróz. – Oni są pozostałościami pierwszych bogów.
– Dajcie spokój – westchnął Rhys. – Sami pomyślcie. Duch człowieka jest tym, co z niego zostaje po śmierci, zanim przejdzie do innego wymiaru. Jest to duchowa pozostałość istoty ludzkiej, prawda?
Oboje się z nim zgodziliśmy.
– A zatem pozostałości pierwszych bogów są po prostu duchami bogów?
– Nie – odrzekł Mróz – ponieważ jeśli ktoś odkryje ich imię na nowo i sprawi, że będą znów mieli wyznawców, mogą, przynajmniej teoretycznie, powrócić do życia. Duchy ludzi nie mają takiej możliwości.
– Czy to oznacza, że starzy bogowie nie są duchami? – spytał Rhys.
Zaczynała mnie już od tego wszystkiego boleć głowa.
– No dobrze, kręciły się tam duchy starych bogów. Ale jaki to ma związek z tym, co widzieliśmy?
– Powiedziałem, że znam to zaklęcie. Nie do końca odpowiada to prawdzie. Ale widziałem cienie starych bogów, które zostały uwolnione, żeby zaatakować istoty magiczne. To było tak, jakby powietrze nagle stało się trujące. Życie po prostu zostało z nich wyssane.
– Istoty magiczne są nieśmiertelne – powiedziałam.
– Nikt, kogo można zabić, nawet jeśli może się odrodzić w innym bycie, nie jest nieśmiertelny. Długość życia tego nie zmieni.