– Kuragu, przyzywam cię. Kuragu, Tysiąckrotny Zabójco, przyzywam cię. Kuragu, Królu Goblinów, przyzywam cię. Trzykrotnie wezwany, trzykrotnie nazwany, przybądź, Kuragu, odpowiedz na wezwanie ostrza.
Powierzchnia noża zabłysła.
– Sidhe nie wzywali goblinów poprzez ostrze od wieków – powiedział Rhys. – Nie odpowie.
– Trzykrotne wezwanie ma olbrzymią moc – odparł Doyle. – Nawet jeśli Kurag je zignoruje, z pewnością nie zignorują go jego ludzie.
– Spokojna głowa, mam coś, czego z pewnością nie zignoruje. – Pochyliłam się do ostrza i dmuchnęłam na nie, tak że zaszło parą.
Ostrze zabłysło. Para opadła, a krew wsiąkła, jakby została wypita. Wpatrzyłam się w srebrną, niewyraźną powierzchnię noża. Ostrze, nawet najwyższej jakości, nie jest jak lustro. Daje niewyraźny, zamglony obraz, jakby potrzebowało jakiegoś pokrętła do wyregulowania ostrości, ale oczywiście go nie ma. Widać tylko mętny zarys małego fragmentu twarzy; najwyraźniejsze są oczy.
Zamazany kawałek guzowatej twarzy i para pomarańczowych oczu pojawiły się na dole ostrza; wyżej obraz był wyraźniejszy, widać tam było trzecie oko Kuraga niczym słońce za chmurami.
Jego głos był tak wyraźny, jakby stał obok mnie. Zabuczał tak nagle, że z wrażenia drgnęłam.
– Meredith, Księżniczko Sidhe, czy to twój słodki oddech poczułem na swojej skórze?
– Witaj, Kuragu, Królu Goblinów, i ty, Bliźniaku Kuraga, Więźniu Jego Ciała.
Z boku Kuraga wyrastała istota, która miała jedno fioletowe oko, usta, cieniutkie rączki i nóżki oraz małe, ale w pełni sprawne genitalia. Usta oddychały, ale nie mówiły i, z tego, co wiem, byłam jedyną osobą, która uznawała istnienie tej drugiej istoty jako niezależnej od króla. Wciąż pamiętam swoje przerażenie, kiedy uświadomiłam sobie jej istnienie.
– Dużo czasu minęło, odkąd ostatni raz goblin był wzywany poprzez krew i ostrze. Większość wojowników, którzy walczyli u naszego boku, zapomniała już o tej starej sztuczce.
– Ojciec nauczył mnie wielu takich sztuczek – powiedziałam. Kurag i ja wiedzieliśmy doskonale, że ojciec często kontaktował się z nim właśnie w taki sposób. Mój ojciec był nieoficjalnym ambasadorem Andais na dworze goblinów, ponieważ nikt inny nie chciał sprawować tej funkcji. Jako dziecko byłam tam częstym gościem.
Jego śmiech przetoczył się po pokoju.
– Czego ode mnie chcesz, Meredith, córko Essusa?
Oferował pomoc, a właśnie jej potrzebowałam. Opisałam stan Kitta.
– On gaśnie – powiedziałam.
Kurag zaklął w gardłowym wysokogoblińskim. Niewiele z tego zrozumiałam.
– Ciebie i Kitta wiąże znak. Twoja siła powinna utrzymać go przy życiu. – Przesunął dłonią po twarzy. – To nie powinno się wydarzyć.
– A jeśli znak zniknął?
– Znak nie mógł zniknąć, powinna pozostać blizna – odparł.
– Zniknął i nie ma blizny.
Przybliżył swoje pomarańczowe oczy do ostrza.
– To nie powinno się zdarzyć.
– Nie wiedziałam, że to problem. Kitto mi nic nie powiedział.
– Znak kochanków zawsze pozostawia bliznę, Merry. Zawsze. Przynajmniej u nas. – Nie byłam w stanie odczytać jego wyrazu twarzy, ale prychnął, po czym spytał: – Czy uczynił znak na twoim białym ciele tylko raz?
– Tak – odparłam.
– A seks? – spytał podejrzliwie.
– Sojusz obejmował tylko dzielenie się ciałem. Dzielenie się ciałem jest o wiele cenniejsze dla goblinów niż seks.
– To prawda, cenimy ciało, ale czym jest małe ugryzienie bez stosunku? Powinien zanurzyć w tobie zarówno swoje zęby, jak i członek.
– Kitto dzieli ze mną łoże i pozostaje ze mną przez większość czasu, dotykając mnie. Najwyraźniej odczuwa taką potrzebę.
– Jeśli dotyk twojej skóry był wszystkim, co otrzymał… – Znów powiedział coś po wysokogoblińsku, co gobliny rzadko robią; używanie języka, którego druga istota nie zna, jest szczytem niegrzeczności. Ojciec nauczył mnie trochę goblińskiego, ale Kurag mówił za szybko, bym mogła zrozumieć.
Kiedy Kurag już się nagadał, przerwał i zaczął mówić w powszechnie znanym języku.
– Dla was, napuszeni sidhe, gobliny są wystarczająco dobre, żeby walczyć w waszych wojnach, umierać za was, ale nie wystarczająco dobre, żeby się z nimi pieprzyć. Czasami was wszystkich nienawidzę. Nawet ciebie, Merry, chociaż mam do ciebie słabość.
– Ty również nie jesteś mi obojętny.
– Nie słódź mi, Merry. Gdybyś się regularnie pieprzyła z Kittem, znak stałby się blizną. On potrzebuje stałego karmienia ciałem, żeby wytrzymać. Bez prawdziwego ciała albo pieprzenia twój związek z nim jest zbyt słaby i przez to umiera.
Spojrzałam na nieruchomą, zimną postać, która spoczywała w moich ramionach, po czym uświadomiłam sobie, że nie jest już tak zimna. Wciąż była wychłodzona, ale już nie tak lodowato zimna.
– Jest cieplejszy – powiedziałam cicho, ponieważ nie byłam pewna.
Doyle dotknął twarzy Kitta.
– Faktycznie – przyznał.
– Czy dobrze słyszę? Ciemność Królowej? – spytał Kurag.
– Tak, to ja, królu goblinów – odpowiedział Doyle.
– Czy on naprawdę gaśnie? Nie wydaje mi się, żeby Merry widziała w swoim życiu zbyt wiele gasnących istot.
– Tak, on gaśnie – potwierdził Doyle.
– Dlaczego w takim razie stał się cieplejszy? Jeśli gaśnie, powinien stawać się coraz zimniejszy.
– Merry cały czas trzyma go w ramionach. Najwidoczniej go ogrzała.
– W takim razie może nie jest jeszcze za późno. Czy jest wystarczająco silny, żeby się pieprzyć?
– Jest ledwie przytomny – odparł Doyle.
Kurag wypowiedział słowo, które, jak wiedziałam, w języku goblinów oznacza coś, czego żaden goblin nie życzy drugiemu: impotencja. To była najgorsza obelga, jaką w ich świecie można było kogoś obrzucić.
– A czy może naruszyć zębami jej skórę? Popatrzyliśmy wszyscy na nieruchome ciało. Kitto był cieplejszy, ale wciąż w ogóle się nie ruszał.
– Nie wydaje mi się – powiedziałam.
– W takim razie pozostaje tylko krew. Czy może wyssać krew? – spytał Kurag.
– Może – odparłam.
– Jeśli przyłożymy ranę do jego ust, może da radę – powiedział Doyle. – O ile się nie udławi.
– Jest goblinem – podkreślił z godnością Kurag. – Nie może się udławić krwią.
– Czy to musi być krew Merry? – spytał Rhys.
– Pamiętam cię jeszcze z czasów, kiedy nosiłeś inne imię, Rhysie – odrzekł Kurag. – Powinieneś znowu nas odwiedzić. Nasze kobiety wciąż cię wspominają. To wielka pochwała w ustach goblińskich kobiet.
Rhys zbladł i nic już nie powiedział. Kurag roześmiał się nieprzyjemnie.
– Tak, to musi być krew Merry. Potem, jeśli ktoś z was będzie miał ochotę podzielić się krwią z Kittem, proszę bardzo. Sidhe są dla nas przysmakiem. – Wpatrzył się we mnie swoimi pomarańczowymi oczami. – Jeśli krew przywróci go do życia, wtedy daj mu ciało, Merry, tym razem prawdziwe ciało. – Jego oczy nagle zrobiły się ogromne na ostrzu. Musiał prawie przycisnąć je do nosa. – Myślałaś, że uda ci się mieć gobliny za sojuszników przez sześć miesięcy, nie biorąc żadnego z nas do łóżka. Dzieliłaś ciało, więc nie mogę powiedzieć, że nie dotrzymałaś warunków sojuszu. Oboje jednak wiemy, że pogwałciłaś jego ducha.
Przyłożyłam swój wciąż krwawiący palec do ust Kitta.
– Gdybym wzięła go do łóżka, miałby szansę zostania królem Unseelie. To warte więcej niż sześciomiesięczny sojusz.