Выбрать главу

Z jego ust wydobył się dźwięk, który miał być pewnie niegrzeczny, tyle że zabrzmiał jak malutka trąbka.

– Ciemność czekał przez wieki na taką okazję, księżniczko. Wiem dobrze, że chce mi się odwdzięczyć.

– Zauważyłam, że macie jakieś porachunki.

– Porachunki? To ty to powiedziałaś. – Uśmiechnął się i ten uśmiech był przyjemny i złowrogi zarazem, jakby wyobrażał sobie straszne rzeczy, które mogą być świetnym powodem do zabawy.

Mogłam go zapytać, co to za porachunki, ale nie zrobiłam tego. Albo Doyle mi o tym powie, albo nigdy się nie dowiem. Nie sądzę, żeby Doyle’owi spodobało się, że wyciągam jego sekrety od istoty, której nie cierpi. Wypytywać jednego przyjaciela o drugiego to co innego, niż rozmawiać o swoim przyjacielu z jego wrogiem albo pozwolić temu wrogowi na obgadywanie przyjaciela. Tak się po prostu nie robi.

– Możesz użyć trochę magii, żeby to nie było takie bolesne. Ale pamiętaj o tym, o czym mówiłam.

– Czy naprawdę potrzebujesz tak daleko posuniętych środków ostrożności? Masz przecież obok siebie swojego goblina. Czy nie rzuci się na mnie i nie rozszarpie mnie na strzępy, jeśli przesadzę z magią?

– Gobliny są bez szans, gdy używa się silnego zaklęcia, dobrze o tym wiesz.

Przyłożył rękę do piersi i otworzył szeroko oczy.

– Ale ja jestem przecież tylko krwawym motylem. Nie mam umiejętności sidhe. Dlaczego goblin miałby się mnie bać?

– Krwawe motyle mają potężną moc, o tym też dobrze wiesz. Od wieków sprawiają, że wędrowcy gubią drogę.

– Mała kąpiel w błotnistej wodzie jeszcze nikomu nie zaszkodziła – powiedział Mędrzec, zbliżając się do mnie.

– Chyba że pod tą wodą są ruchome piaski albo bagno. Jesteście istotami z Dworu Unseelie, a to oznacza, że jeśli wędrowiec ginie, macie niezły ubaw.

Skrzyżował na piersi ręce, które były cieńsze od ołówków.

– A co się zdarza, kiedy błędne ogniki z Dworu Seelie prowadzą podróżnych na bagnisty grunt i wpadają oni w ruchome piaski? Nie wmówisz mi, że lecą po pomoc albo rzucają im sznur. Mogłyby opłakiwać biednych śmiertelników, gdyby nie to, że w chwili, gdy wydają oni ostatnie tchnienie, one są już daleko, chichocząc do siebie i rozglądając się za nową ofiarą. Mogłyby omijać akurat tę ścieżkę wiodącą na bagna, ale nie zrezygnują ze swojej zabawy, ponieważ prowadzi ona do czyjejś śmierci.

Wylądował na moim przykrytym kołdrą kolanie.

– A czy nie jest sprawiedliwe doprowadzenie do śmierci biegającego z siatką kolekcjonera motyli, skoro on może mnie złapać, wrzucić do słoika, a potem przebić szpilką?

– Masz osłonę wystarczającą do uniknięcia takiego losu – zauważyłam.

– Tak, ale moi delikatniejsi bracia, motyle i owady, które nie mają magicznej mocy, co z nimi? Jeden głupiec z siatką może spustoszyć letnią łąkę.

– Czy używasz teraz magii?

– Księżniczka sidhe powinna wiedzieć, kiedy jest okłamywana – powiedział.

Westchnęłam.

– Dobrze, nie używasz magii, ale nie mogę się zgodzić, że masz prawo do doprowadzenia entomologa do śmierci tylko dlatego, że zbierał motyle.

– Ależ zgadzasz się przynajmniej trochę, inaczej nie pytałabyś mnie o magię.

Westchnęłam raz jeszcze. Wybór entomologii jako jednego z przedmiotów w college’u był straszliwą pomyłką. Nie mogłam zrozumieć, jak można ot tak sobie zabijać niewinne owady. Pamiętałam motyle tkwiące w słoju. To była jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziałam w życiu. Żywe były magiczne; martwe – jak bibułki wbite na patyk. W końcu zapytałam, ile owadów muszę zebrać, żeby nie dostać pały, i zebrałam dokładnie tyle, ani jednego więcej. Nie było najmniejszego sensu zbierać ich tylko po to, by college mógł się pochwalić kolekcją owadów. To był ostatni kurs z biologii, w jakim uczestniczyłam, podczas którego trzeba było coś zbierać.

Popatrzyłam na człowieczka o skrzydłach motyla na moim kolanie i nie mogłam znaleźć argumentu, który nie sprawi, że poczuję się jak hipokrytka. Nie zabiłabym nikogo za kolekcjonowanie motyli, ale gdybym miała skrzydła i spędziła większość życia, fruwając z kwiatka na kwiatek, być może inaczej bym na to patrzyła. Niewykluczone, że gdy jesteś wielkości lalki Barbie, zabijanie małych istot jest dla ciebie równie przerażające jak zabijanie ludzi. Może tak, a może nie. Nie czułam się na siłach dyskutować na ten temat.

Rozdział 29

Postawiłam za sobą poduszki, tak że mogłam usiąść, opierając się o nie. Przedtem musiałam zmusić Kitta do poruszenia się. Trzymał się mnie kurczowo, ale jego wzrok skierowany był na Mędrca. Patrzył na niego, jakby mu nie ufał, spodziewał się po nim czegoś złego albo po prostu zastanawiał się, jak smakuje. Cokolwiek Kitto myślał, nie były to przyjazne myśli.

Mędrzec wydawał się nie dostrzegać spojrzenia goblina. Po prostu unosił się w powietrzu, w czasie gdy poprawiałam poduszki.

Z kołdrą zasłaniającą piersi wyciągnęłam przed siebie rękę, tak że Mędrzec mógł dosięgnąć palców, by wyssać z któregoś z nich krew. Kiedy Niceven piła moją krew, piła ją właśnie z palca, a skoro królowa zadowoliła się krwią z palca, on również mógł. Poza tym coś w nim działało mi na nerwy. To było śmieszne denerwować się z powodu kogoś, kogo można jedną ręką rozgnieść na ścianie, ale jednak tak się czułam. Dlatego przykryłam te części ciała, które były bardziej bezbronne i podałam mu rękę.

Mędrzec wylądował na moim nadgarstku. Ukląkł na mojej dłoni i otoczył rękami mój środkowy palec. Pociągnął go i ten ruch był zarazem miły, jak i niepokojący.

Musiał wyczuć moje napięcie, bo spytał:

– Dajesz mi zgodę na użycie magii?

Skinęłam głową, nie do końca ufając swojemu głosowi.

Uśmiechnął się. Jego usta były jak mały czerwony płatek, a spojrzenie ciepłe, szczere. Poczułam, że się odprężam. Nie walczyłam z zaklęciem, ponieważ zgodziłam się na nie i ból w mojej ręce minął. W ogóle nic mnie nie bolało.

Kitto owinął mnie swoim ciałem w talii. Opuściłam rękę i pogładziłam go po głowie. Jego włosy były niewiarygodnie miękkie. Wtulił się we mnie i dotyk jego skóry przeszył mnie dreszczem. Myślę, że zareagowałabym tak w tej chwili na każdy dotyk.

Spojrzałam na Mędrca,

– Jesteś w tym dobry. – Mój głos był zachrypnięty.

– Wszyscy jesteśmy – odparł, sunąc rękami w górę i w dół po moim palcu. To było bardzo zmysłowe. Wiedziałam, że to osłona, naturalna magia faerie, ale i tak było to dobre, bardzo dobre.

Poddanie się czyjemuś zaklęciu, jeśli było to zmysłowe zaklęcie, mogło być cudownym przeżyciem, Sidhe nie robią tego, ponieważ rzucanie zaklęcia w intymnych okolicznościach jest uważane za poważną zniewagę. Ale pomniejsze istoty magiczne często robią to między sobą i niemal zawsze, kiedy mają styczność z sidhe. Może z niepewności. Może to jest po prostu sposób na powiedzenie, co ma się do zaoferowania.

Mędrzec miał dużo.

Otoczył rękami mój palec i czułam się tak, jakby dotykał czegoś o wiele bardziej intymnego. Złożył pocałunek na koniuszku mojego palca. To było jak muśnięcie jedwabiu. Poczułam jego usta i wydawały mi się większe, niż były w rzeczywistości. Musiałam otworzyć oczy i spojrzeć na niego, by nabrać pewności, że się nie powiększył. Poruszyłam ręką, ale Mędrzec wciąż klęczał na mojej dłoni.

Kitto oplótł mnie nogami i poczułam jego wzrastające podniecenie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy czar nie zaczął działać również na niego. Moje rozważania przerwał Mędrzec, który wbił się zębami w mój palec. Wgryzł się we mnie, tak jakby wgryzał się w jabłko, ale ból zaraz minął, a kiedy zaczął ssać ranę, nagle poczułam podniecenie. Każde poruszenie jego ust wywoływało reakcję mojego ciała.