Выбрать главу

– Po kornwalijsku – powiedział Doyle. – Mówił po kornwalijsku.

– Nie wiedziałem, że w Kornwalii żyły gobliny – zdziwił się Galen.

Kitto odwrócił się i spojrzał na niego.

– Gobliny nie były jedynym ludem oprócz sidhe, który miał kilka dworów. Ja byłem kornwalijskim goblinem, bo moja matka była Bucca-Gwidden, kornwalijską sidhe, zanim dołączyła do Dworu Seelie. Kiedy ujrzała swoje dziecko, postanowiła je zostawić pośród węży Kornwalii.

– Gniazda węży są wszędzie na Wyspach – powiedział Bucca. – Nawet w Irlandii, nieważne, w co wierzą wyznawcy Padriga.

– Większość goblinów żyje teraz w Ameryce – powiedział Kitto.

– Ponieważ żaden inny kraj ich nie chciał – dorzucił Bucca.

– To prawda – przyznał Kitto.

– No dobrze – powiedziała Lucy – cokolwiek to jest, kłótnia rodzinna czy co, nic mnie to nie obchodzi. Chcę wiedzieć, jak ten Bucca, który podał, że nazywa się Nick Bottom – jak jedna z postaci ze Snu nocy letniej – bardzo sprytne, nawiasem mówiąc – skończył tutaj, prawie wyssany z życia…

– Bucco – powiedział cicho Nicca.

Malutka postać otworzyła oczy. Były pełne tak wielkiego zmęczenia, że musiałam odwrócić wzrok. To było tak, jakby się widziało tunel, na końcu którego jest coś gorszego niż zapomnienie, o wiele gorszego niż śmierć.

Jego akcent stał się wyraźniejszy.

– Nie mogę umrzeć, rozumiesz to, Nicco, nie mogę umrzeć. Byłem królem mojego ludu, nie mogę zgasnąć. A mimo to gasnę. – Uniósł chudą rękę. – Usycham, jakby jakaś gigantyczna ręka mnie wyżęła.

– Bucco, proszę, powiedz nam, jak to się stało, że zaatakowały cię te wygłodniałe duchy – powiedział cicho Nicca.

– Kiedy to ciało w końcu już zgaśnie, stanę się jednym z nich.

– Nie, Bucco.

Bucca wyciągnął przed siebie chudą rękę.

– Tak, Nicco, to właśnie spotkało większość z tych, którzy byli kiedyś bogami. Nie możemy umrzeć, ale nie możemy też żyć, więc jesteśmy zawieszeni pomiędzy życiem a śmiercią.

– Niewystarczająco dobrzy na niebo i niewystarczająco źli na piekło – powiedział Doyle.

– Zgadza się – odparł Bucca, patrząc na niego.

– To zawsze dobrze pogłębiać swoją wiedzę o kulturze istot magicznych, ale może wróćmy do sedna sprawy – powiedziała Lucy. – Proszę mi opowiedzieć o ataku na pana, panie Bottom, Bucca, czy jak się tam pan nazywa.

Zerknął na nią, po czym powiedział:

– Zaatakowały mnie, gdy okazałem pierwszą oznakę słabości.

– Czy mógłby pan to trochę rozwinąć? – spytała Lucy. Zdążyła już otworzyć swój notes i zamarła teraz w gotowości z długopisem w ręce.

– To ty je obudziłeś – powiedział Rhys. Dopiero teraz się odwrócił i spojrzał na Buccę.

– Tak – przyznał Bucca.

– Dlaczego? – spytałam.

– To była część zapłaty za możliwość powrotu na dwór.

Zatkało nas. Po chwili jednak zaczęło do nas docierać, że to ma sens. Andais to zrobiła. To dlatego nie było śladów. To dlatego żaden z jej ludzi o tym nie wiedział. Nie potrzebowała ich pomocy.

– Komu musiałeś za to zapłacić? – spytał Doyle.

Spojrzałam na niego, o mało nie mówiąc: „Przecież wszyscy wiemy”.

I wtedy Bucca odpowiedział.

– Taranisowi, oczywiście.

Rozdział 40

Wszyscy odwróciliśmy się do łóżka jak w zwolnionym tempie.

– Czy powiedziałeś Taranis? – spytałam.

– Jesteś głucha, dziewczyno?

– Nie – odparłam – tylko zaskoczona.

– Dlaczego?

Popatrzyłam na niego w zamyśleniu.

– Nie sądziłam, że Taranis jest aż tak szalony.

– Najwidoczniej nie zwróciłaś na to uwagi.

– Ostatni raz widziała Taranisa, gdy była dzieckiem – wyjaśnił Doyle.

– W takim razie przepraszam. – Przyjrzał mi się krytycznie. – Wygląda na Seelie sidhe.

Nie byłam pewna, jak zareagować na ten komplement. Nie byłam nawet pewna, czy to w ogóle był komplement.

– Twierdzi pan, że król Dworu Seelie namówił pana do obudzenia tych duchów? – spytała Lucy, podchodząc do łóżka.

– Tak.

– Dlaczego? – spytała. Chyba wszyscy wiele razy zadawaliśmy już dzisiaj to pytanie.

– Chciał, żeby zabiły Maeve Reed.

– Nie rozumiem. Dlaczego król miałby chcieć śmierci złotej bogini Hollywood?

– Nie wiem – odparł Bucca – i nic mnie to nie obchodzi. Taranis przyrzekł, że obdarzy mnie mocą wystarczającą, żebym odbudował to, co straciłem. W końcu miałem zostać przyjęty na Dwór Seelie. Ale warunkiem miała być śmierć Maeve i to, że będę miał władzę nad duchami starych bogów. Za życia wielu z nich było moimi przyjaciółmi. Myślałem, że mnie lubią i ucieszą się z szansy powrotu, ale okazało się, że to nie są już Bucca ani sidhe, ani nawet istoty magiczne. To po prostu potwory. – Zamknął oczy i nabrał powietrza w płuca, po czym kontynuował: – Gdy tylko osłabłem, zaatakowały mnie i zaczęły wysysać ze mnie życie, nie dlatego, że chciały wrócić, ale dlatego, że były głodne. Jedzą z tego samego powodu co wilki: żeby zaspokoić głód. Jeśli wyciągną ze swoich ofiar tyle życia, żeby znów stać się kimś podobnym do sidhe, będą tak straszni, że nawet Dwór Unseelie nie będzie chciał ich przyjąć.

– Dlaczego teraz nam pan to opowiada, a nie chciał pan rozmawiać z pracownikiem Urzędu do spraw Ludzi i Istot Magicznych ani z ambasadorem? – spytała Lucy.

– Kiedy zobaczyłem Niccę i goblina, zrozumiałem, że byłem głupcem. Mój czas minął, ale moi ludzie nadal żyją. Tak długo, jak krąży moja krew, Bucca nie wyginęli. – W jego oczach pojawiły się łzy. – Próbowałem ocalić siebie, nawet za cenę zniszczenia tego, co zostało z moich ludzi. To był błąd, straszliwy błąd.

Tym razem to on wyciągnął rękę do Nicki. Ten chwycił ją z uśmiechem.

– Jak możemy je powstrzymać? – spytał Doyle.

– Wzbudziłem je do życia, ale nie mogę ich skierować z powrotem tam, skąd przyszły, nie mam na to siły.

– Możesz wyjawić nam zaklęcie? – spytał Doyle.

– Tak, ale nie sądzę, żeby wam się udało.

– Zostaw to nam.

Bucca powiedział nam, w jaki sposób chciał pozbyć się duchów. Lucy robiła notatki. Reszta słuchała. Rzecz nie polegała na magicznych zaklęciach, bardziej na tym, by wiedzieć, co robić.

Kiedy skończył, spytałam:

– Czy to ty ukryłeś Bezimiennego przed Dworem Unseelie?

– Dziewczyno, czy nie uważałaś? To Taranis go przed wami ukrył.

– To ty go dla niego obudziłeś? – Nie mogłam powstrzymać zdumienia.

– Obudziłem duchy starych bogów z niewielką pomocą Taranisa, jeśli jednak chodzi o Bezimiennego, to jego obudził Taranis z niewielką pomocą mnie.

– Dlaczego Taranis to zrobił? – spytałam.

– Podejrzewam, że chciał odebrać Bezimiennemu trochę swojej mocy – odparł Bucca – i być może mu się to nawet udało, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.

– Więc Taranis ma władzę nad Bezimiennym – powiedział w zamyśleniu Galen.

– Nie, chłopcze, jeszcze nie rozumiesz? Taranis uwolnił go i polecił mu zabić Maeve, ale ma nad nim nie większą władzę, niż ja nad duchami starych bogów. Udało mu się ukryć to, co zrobił, ale Bezimienny mu się wymknął. Taranis był przerażony, kiedy sobie to uświadomił. I wcale się mu nie dziwię.

– To znaczy? – spytałam.

– Duchom nie udało się sforsować osłony Maeve. Wróciły do mnie i znalazły sobie nową ofiarę. Widziałem to coś, co nazywacie Bezimiennym. Jak myślisz, co zrobi, gdy uda mu się dostać do Maeve i ją zabić?

– Nie wiem – odparłam cicho.