31 grudnia roku czwarty dwa tysiące, Stachu w noc wychodzi, choć zabicia kolegi nie obmyślił jeszcze metody, co dzieje się w tym czasie w mieszkaniu na osiedlu strzeżonym, gdzie w towarzystwie Przesik Anny alkoholem silnie odurzonej oraz nieprzytomnej ale czkającej aktorki dalekoplanowej sylwestra wśród ludzi lecz samotnie spędza dziennikarz muzyczny Mak Robert? Po zupkach chińskich worki, makaron na samo z solą, wino „Soffia”, wina „Sophia” dalekiej kserokopii parodia z wyraźną dominantą wody co tu się dzieje, i czemu jest tak gorąco?
Wyłącznie dlatego nie poszedł na ten Sylwester z Końmi, że nie chciał spotkać tam Zofii swojej od dwudziestu lat żony i jeszcze innej wściekłej lochy kiedy indziej o tym, ale teraz widzi, że nie była to decyzja z rodzaju dobrych, lecz tych piekła otwierających pod śniegiem zamaskowane wrota. Narastający nie wiadomo dlaczego ukrop jakiś upiorny powietrza temperatura pięćdziesiąt pięć stopni, para na oknach, cieplnego kino niepokoju, która godzina? Dziesiąta osiem? A gdzie ten kondom Retro teraz poszedł? I co z tą salaterką zrobił z tą krewetki mrożonką? A gdzie ta jego cała małżonka, która w gipsie jakimś była kiedyś podobno?
Anna Przesik przeczesać się poszła i estetykę swoją alkoholem nadwyrężoną uporządkować, zaraz wrócić zamiar miała i kontynuować z Robertem znajomość, ale z łazienki już wychodząc przypomniała sobie, że przez wszystkie te historie kosmetyki swoje obrócić zapomniała etykietką do przodu, kto docenić je teraz zdoła? Wróciła się i to przesądziło o dalszym przebiegu wieczoru, bo w dużym pokoju Robert siedzący samotnie, obserwujący plamy z potu na koszuli narastające, pomyślał o Sylwestrze z Końmi i bawiącej na nim swojej żonie Zofii (chociaż obawy jego były uzasadnione, od kiedy zastał ją kiedyś na niego czekającą na niego z dżemem czy marmeladą jakąś na sutkach w domu, bo raczej do zazdrości skłonną była osobą): a co tam! Jadę! Co mi ona może zrobić! I pociągnąwszy dla kurażu jeszcze parę łyków „Soffii”, bezszelestnie włożył na nogi kowbojki, zapiął klamry złocone i ruszył do boju. Dobrze, że sznurka kłębuszek zawsze przy sobie nosił, aktorkę dalekoplanowej odtwórczyni roli pod pachę sobie włożył i w nogi! Schody w dół po schodach, czy nikt go nie goni, czy nikt go nie woła? Hopla, Na Sylwester z Końmi jeszcze zdążą! Dziewczynę dość wiotką sznurkiem do motoru przywiązał, kask tył do przodu jej włożył, jeszcze kubek śmietany wyjął z w motorze schowka, bo lubił śmietanę popijać jadąc motorem i zawsze ze sobą kubek woził. I buch! W gaz kopnął. Już za chwilę w centrum stronę mknęli Świętokrzyskim Mostem.
Później w policyjnych raportach było szacowane na godzinę około wpół do jedenastej wyjście Maka z na osiedlu strzeżonym mieszkania. Według zeznań poszkodowanego Retra Stanisława, poszkodowany przebywał wtedy poza lokalem wyszedłszy z sylwestrowej zabawy odetchnąć na spacer. W śledztwa trakcie poszkodowany uzupełnił zeznania. Wynikało z nich, że z nielubianym współkolegą i współpracownikiem Rybaczko Szymonem do klubu w centrum szedł porozmawiać. Dlaczego więc około dwunastej przebywał wciąż na Północ Pradze, choć teoretycznie w tym czasie powinien być już na Wrzecionie albo WZ Trasie? Poszkodowany zeznał, że rozmowy trudnej z Rybaczko Szymonem bał się, więc niejednokrotnie skręcał w ulice o skomplikowanym I zawracającym kierunku i kształcie, chcąc mimo afektu odwlec trochę całą sprawę w czasie. Poszkodowany Stanisław Retro twierdził w swoich zeznaniach, że około dwunastej, gdy druga godzina jego wędrówki mijała, a cały jej czas poświęcił na rozmyślania o krzywdach dokonanych mu przez Rybaczka, (tu wymienił parę), już zdecydował i postanowił bez żadnych „ale”, że pójdzie z nim porozmawiać (ale w żadnym razie zabić – w ogóle o tym nie myślałem- mówi poszkodowany), że uda się mostem do centrum Warszawy i skierował się w stronę tamtą jednoznacznie, wśród wesołych nieznanych sobie osób głosów i świateł, w wybuchów petard przedwczesnych magmie i atmosferze zabawy, wspominał też o bójce w kolejce do sklepu Alkohole Świata, i tu zaczynały się schody w jego zeznaniach. Jakoby wtedy zauważył nagle, jak ulicą pchało dwoje ludzi mu nieznanych alkoholem etylowym kierowanych jakąś lodówkę na własnej konstrukcji kółkach, mężczyzna nienormalnie chudy i stara kobieta w futrze całkiem wyłysiałym, a tak ją szybko pchali jakby czegoś dziwnie się obawiali, tak zeznawał. Raz po raz lodówka się otwierała i jakieś musztardy wypadały na ulicę z jej niezbadanej paszczy, wtedy osoby te dziwne jakoby się zatrzymywały w reklamówkę jedzenie wkładały i biegiem ruszały dalej. Wtedy podobno nagle coś tknęło poszkodowanego Retro Stanisława, jakieś dziwne przeczucie, inspirowany którym wtem zmienił tor, którym poruszał się ruchu. W swoich zeznaniach poszkodowany podbiega do tych ludzi i „skąd macie tą lodówkę?” do nich mówi, oni nawet uwagi na niego nie zwrócą, tylko skręcają szybko W jakieś nie pamięta jakie podwórko, mówiąc „a tak tu jom wiziemy z Gocławia, pudarowana jist lodóweczka ud szwagra, a po czemu co to interesuje pana?”- jeszcze umykając pytają, jeszcze w świetle ulicznej lampy migają mu ich nieurodziwe i proste jakby twarze, o zębach nielicznych i czarnych, mówi poszkodowany Poszkodowany zeznaje że w blasku palącej się latarni uwydatniła się też „Elektrolux” lodówki marka, że wtedy powiedziawszy „a nic, tylko mam w domu taką samą”, i pospiesznie się zaczął oddalać. Podobno nawet rzodkiewka-magnes się zgadzała na drzwiach lodówki zamocowana, i Retro myśl swoją przytaczał „dziwna sprawa nieco podejrzana”, ale dlaczego poszedł mimo to dalej, odpowiedzi udzielić jasnej nie potrafił, tłumaczył się podejrzeniem, że to po prostu przykra schizofrenia i prześladowcza mania, której poszkodowany jakoby miewa czasem napady Tym samym uzasadnia wyminięcie pijaka jakiegoś skręcającego w bramę, jakiś duży przedmiot niosącego pod płaszczem, przypominający jego kuchenkę mikrofalową własną określaną przez niego jako mikrofalę. Swoich ówczesnych myśli treść przytacza („zaraz zaraz)„ które zagłuszyć się starał, wmawiając sobie, że to efekt zbyt częstego w gry komputerowe grania (poproszony o nazw gier podanie, podaje przede wszystkim GTA i Zatokę Pirata).
W swoich zeznaniach Stachu w niewielu miejscach skłamał. Może wtedy gdy spytali go, dlaczego do domu zdecydował się zawracać, skoro nic niepokojącego nie widział w fakcie, że ktoś niesie jego, jak się wyraził, mikrofalę. Powiedział, że zaczął wracać, bo czegoś zapomniał ze sobą z mieszkania zabrać, swojego inhalatorka przeciwko astmie. Zgoła inna była obiektywna prawda. Psychicznego była rodzaju ta astma, która skłoniła Stanisława do świńskim truchtem się udania w kierunku na strzeżonym osiedlu mieszkania. Lęk go nagły ogarnął, wewnętrzny krzyk i lament. Bo pomyślał nagle, że zabić, łatwo powiedzieć zabić, ale że to duże wyzwanie, odpowiedzialność, zadanie paradoksalnie niełatwe, i może to nam czytelnikom się wydać nierealne, on, Stachu tak mężczyzna bezwględny odważny do gniewu skłonny i w afekcie nieobliczalny zaczął trząść się i bać się, i iść coraz wolniej i się nieestetycznie garbić, nie garb się nie wystarczy odwrót wszystkich argumentów bezładny, myśli gonitwy pod powierzchnią czaszki. Do ręki nawet z ziemi wziął spory kamień. Może nie zabiję go nawet – pomyślał sobie – tylko trochę dla rozumu stymulacji mu przywalę. Zresztą to zabicie nie do końca mu wydało się moralne. Potem po sądach korowody to mało, ale zemsta karmy to okropne, okropne mu się po prostu wydało, jak się ma czuć taka osoba zabijana? Na pewno niefajnie. Przed oczami kometa dziwna mu przeleciała, to jakieś złe bambini di Praga w niego rzucały petardami z braku lepszych obiektów oprócz siebie nawzajem, szacunku w ogóle do starszej osoby nie mają, i nagłe wyobraził sobie Szymona ciało jako nie wiadomo czemu RTV sprzęt, magnetowid doskonały buzujący przewodów i chrzęści scalonymi układami, co za lęk, co za strach potężny przed tym całym zabijaniem go ogarnął, przecież to strasznie musi być twarde, w znaczeniu to ciało. Przecież apopleksji z obrzydzenia dostać zdąży zabije go zanim! I jak to nieładnie będzie o nim świadczyć, każdy skrytykuje go internauta: uważam, że przez Stanisława Retro menedżera swego zamordowanie to czyn niemoralny! Uważam, że Stanisław Retro nie jest żadnym artystą, lecz zwykłym pedałem i nekrofagiem! Niesłusznych oskarżeń ohyda i matnia, o morderstwo podejrzany w sieci potwarzy i kłamstwa, bicie, przesłuchania, stosunki niechciane analne. W obliczu takiej wewnętrznej argumentacji postanowił morderstwa zaniechać i natychmiast zawracać, ale ulicą równoległą, żeby siebie samego nie spotkać sprzed minut piętnastu, i jakaś taka ogarnęła go dobrych uczuć fala, moralna jasność, chęć z przyjaciółmi wypicia toastu. Że chociaż mógł zabić i miał pełne podstawy ale nie zabił. Bo był człowiekiem szlachetnym i pełnym dobra I zalet, wewnętrznie jasnym. Nawet puszkę rzuconą przez kogoś na ziemię podniósł, wyprostował I w pionie postawił, i po maśle papier to samo. I już wracał, jednak wtedy nowy niepokój nim zawładnął, ponieważ przechodniów trzech zauważył, pchających w górę ulicy dużych rozmiarów pralkę w folię niebieską opakowaną. Jakby już z góry wiedział, jakiej będzie ona marki! Podbiegł, bo tylko upewnić chciał się, tylko jeden ten fakt sprawdzić! Z pewnym wysiłkiem ją pchali na tajemniczym wehikule z wózka dziecinnego zmontowanym, z jakimiś kartonami i puszek girlandami razem, a wszyscy na przytomności granicy byli pijani i głośno Uważaj z nami śpiewali, piosenkę popularną ostatnio: „usuń ciążę – jeden ci każe, inny powie: nie usuwaj w żadnym razie. Ty poglądom tym nie daj się chłopie mamić, dowiedz się, kto ma rację i uważaj to z nami! La la la!”, te słowa wśród petard syku odpalanych rozbrzmiewały to na krawędź wprowadziło go zawału. „Fajną macie pralkę”- krzyknął ich doganiając, za serce się chwytając, oni przystają, po sobie patrzą, na w jego ręce kamień, „ile chcecie” – pyta Stachu dysząc – „za nią?”, „a trzy dyszki”