Grudzień, rok czwarty dwa tysiące, państwo polskie, piekarnia na Jagiellońskiej, spokój już wydaje się tego ranka wartością stabilną konstans, tymczasem drobny dysonans przerywa Lep Katarzyny rozwiązywania testów trans, trach – to drzwi trzaśnięcia popularna onomatopeja, do piekarni wejścia kogoś znak, już ktoś do chleba kupowania się zabiera, lecz oto ćwiczenie na umysłowy zwieracz, nie jest to żaden miejscowy fizycznie nieatrakcyjny degenerat, tylko kto? Ktoś łudząco podobny do wokalisty Stanisława Retra, podobieństwem powodując perturbacje w krwiobiegu Kasi Lep, a zresztą zaraz się przekona ona, że to nie żaden fatamorgan, tylko wręcz on sam, nie może to być złudzenie fotomontaż, bo to ten wokalista sam, o którym już chyba opowiadałam wam, programów gwiazda i artysta życia, zresztą nie wiem, ale ktoś mi mówił, że to mason i zły homoseksualista, i że mieli go wszyscy z Muzycznej Jedynki listy łącznie z kolegą ze szkoły prezentera syna, skąd ja to wiem? Może od Dunina, a tymczasem serce forsuje przełyk w dziewczynie pod tytułem Katarzyna, fatyguje się do gardła i przez usta się wychyla, jak ludzie z okien w Papieża przyjazd, może powiesz: jakie to negatywne, do czego dziewczyno pijesz, co złego jest w fakcie, że osoba która na co dzień Grażyny Torbickiej życiem żyć musi – więc żyje, chce pojechać na Ojca Świętego, by choć raz zobaczyć sobie na żywo kogoś naprawdę znanego. Daj już spokój, pozytywne strony dostrzeż wreszcie, Katarzyna nie może uwierzyć jeszcze, że tym samym powietrzem co Retro oddycha, a on myśli o niej: co za wspaniała z ludu prostego dziewczyna, ach położyć ją na kanapie na z Cepelii kapie w kurpiowskie pasy i kaszubskie kwiaty i patrzeć jak po prostu jest i jej nie dymać, łzy mu się kręcą na ten szczery ludowy jej oczu wyraz, na paznokcie jej patrzy długości pół właściwego palca rękodzieła ludowe z akrylu, a każdy przedstawia wizerunek łowickich wzorów i misternych motylów, a na każdy pracowała tydzień. O tym, że w łóżku zostawił swą nową dziewczynę zapomina, zresztą pokłócił się z nią, kto po coś na śniadanie iść ma, on sugerował że ona, ale ona upierała się, że dlaczego, skoro nie jest wcale głodna, a on na to, że może owszem, ale iść powinna, bo on daje pieniądze. No i wreszcie po krótkiej i zimnej wojnie, podczas której wszystko powiedział, co myśli naprawdę o tej leniwej i głupiej osobie, do piekarni sam poszedł z mocnym postanowieniem, że kupi chleba tylko sobie, że kupi tylko takie jakie on lubi pieczywo i taką jego ilość, żeby wyłącznie dla niego starczyło, żeby się nauczyła, co oznacza słowo miłość i jak na rzeczywistości język tłumaczyć je właściwie.
Elo, Katarzyna Lep u źródeł swych pochodziła z Białej-Bielska, do Warszawy przyjechała karierę robić jako modelka, ewentualnie handlowa przedstawicielka i hostessa, nie było szkoły z klasą w Białej-Bielsku, więc ona strasznie się bała, że Stanisław Retro zacznie do niej teraz mówić po angielsku, o jejku, o Jezusie, nie wiadomo skąd ogarnęło ją to nagłe poczucie, że tylko po angielsku rozmawiają sławni z telewizji ludzie, a poza tym w telewizji śpiewał właśnie po angielsku, fix kurcze, widzi jak Retro na nią patrzy widzi, że podoba mu się, jest między nimi niewątpliwy ciał magnetyzm, jest między nimi jakieś uczucie, i choć bez słów też można się świetnie porozumieć a dowód na to, że jej koleżanka miała kiedyś z Murzynem seksualny stosunek, to jednak na początku dobrze jest parę angielskich słów umieć, a najlepiej jest je znać, „how do you do?” „how do you do so much”, tak sobie w myślach kombinuje, aż postanawia wreszcie, że powie zwyczajnie: „I do you”, a resztę po prostu zaimprowizuje, tak sobie myśli kasjerka Katarzyna Lep, a wokalista Stanisław wybiera w skupieniu chleb, bo to musi być taka odmiana pieczywa, co zrobi mu dobrze a jego dziewczynie głupiej na pohybel, ktoś może powiedzieć, że to negatywnie i źle, że postępuje on egoistycznie i samolubnie, a ja mówię, że to ma dobre strony swe, bo nie ma, że jeden jest jak to kiedyś było chleb, i choćbyś miał ochotę na inny to jest to wyłącznie nierealny twój erotyczny sen, bo tylko jeden istnieje w jednym państwie chleb. Są ludzie, co o to zadbali, że żyjemy teraz w wolnym kraju, i przejawia się to między innymi w tym, że mamy pieczywa dziesiątki rodzajów i jak masz takie potrzeby żeby to było takie pieczywo, żeby twojej dziewczynie akurat nie smakowało i w dodatku było go dla was obojga za mało, to dobrze wiesz, żeby nie kupować jakiś duży i świeży chleb. Z cebulą ciabatę weź, stara jest, sucha i psuje oddech, na pewno do ust nie weźmie nawet, takie są aspekty pozytywne w dobie gospodarki wolnorynkowej. Hej, zastanów chwilę się, ciągle mówisz: to jest pejoratywnie, a to jest źle, skąd te pokłady mądrości transcendentnej w osobie twej, że wszystko tak zaraz oceniać chcesz w apodyktycznym systemie: dobrze albo źle, bez uwagi na rzeczy aspekty i odcienie. Dla ciebie wszystko jest o tak, ciągle myślisz w infantylnych kategoriach, albo coś jest „be”, albo coś jest „mama daj”, a produktów są tysiące a jeden od drugiego albo jest lepszy albo gorszy a każdy jest na pewien sposób dobry zależy co chcesz mieć. Generalnie droższe lepsze jest, ale tańsze jest tańsze, więc lepsze też.
Wracając jednak do rzeczy samych w sobie, co będzie z tymi dwojgiem, oplątanych konwenansu i wstydu fałszywego powojem, on się patrząc na tą z ludu prostego dziewoję, wstydzi się cokolwiek powiedzieć do niej, przegrał życia marzenia utajone głęboko o kobiecie prostej, o życiu czystym od fałszu, od klak, bez na baterie wylansowanych z branży idiotek, o życia prostego dwudźwiękowej Atari melodii, wśród wycinanek łowickich, dźwięku lecącej wody wśród dźwięku tarcia tanią szminką o grube wargi, cebuli smażonej zapachu, bez zaawansowanych technik seksualnych, seks wyłącznie w ubraniu i wyłącznie waginalny daleko, daleko stąd od tych przemądrzałych klik pseudointelektualnych.
Gdy on myśli wszystko to, w Katarzyny głowie rzęzi stłuczone szkło, myślowych operacji pospiesznych swąd, pokus nagłych tłok, żeby nie kupował pieczywa starego chce ostrzec go, powiedzieć ale co, „this old” czy po prostu „this is not”, na ekranie płonącym ciągle nowego wyskakuje jej coś, szaleją procesory, świeci się lampka CAPS LOCK, zawsze kochała go I w ogóle rock, choć generalnie woli polski hip hop, zespołów różnych natłok, ale teraz wie najlepsze jest co, angielskiego nauczy się, niech da jej rok, jej dotychczasowe życie to był żenujący błąd, ma chłopaka ale jakiego? Szybko, szybko, szybko. Jak szafę pełną lumpów zużytych przegląda swe przed przyjściem jego do piekarni życie, od zbyt silnego wciskania psuje się jej BACKSPACE przycisk, więc używa teraz na masową skalę opcji WYTNIJ, wytnij wytnij wytnij cut, ma? Miała chłopaka, ale on nic do powiedzenia nie ma, od dwóch lat w Biedronce jest strażnikiem i jego pozycja w życiu jest żadna, trzy kilometry ganiać sprintem za dzieciakami, by prince Polo im zabrać, co ukradły i tak do nocy od rana, a nocą ze zmęczenia się słaniać, przed współżyciem telewizją zaciekawieniem się zasłaniać, a ona czułości by chciała, wciąż marzy o seksualnych cosmograch i cosmozabawach, cosmotricki i cosmosztuczki różne chętnie by z nim miała, ciekawe z kim, skoro on siedem wypił piw i śpi od dawna, penis i pochwa, co za chała.
I w nieśmiałych wzajemnych spojrzeń dziwnej matni Retro chce doprowadzić do zakupu przez siebie tej starej ciabatki, i czuje się taki smutny stary i slaby chyba za dużo ma pracy chyba jest przepracowany i gdy tak memła tę myśl nagle słyszy tej sprzedawczyni słaby pisk, która jakby chrobocząc tipsem o tips szepcze: „This not. Is old this”, co to za kiks, pochwa i złamany penis! Fakt, może zmęczony jest Stachu, może przepracowany presja, koncerty autografy jakieś dragi i rezultat oto taki mamy halucynacji ataki, schizofrenii ciężkie omamy Pochwa i penis złamany dziwnie się czuł ostatnio, trochę za dużo grał w tą grę Zatoka Piratów, potem rzeczywiście jakieś nocą głosy słyszał, „czy na twojej wyspie są uczciwe ladacznice?” – ktoś go wciąż w duszy pytał, miał też jakieś dziwne myśli o mężczyznach, w internecie o swej muzyce opinie często czytał, że jest homoseksualistą, aż zaczął sam siebie pytać, czy coś na rzeczy nie było, niby kobietę miał i dymał, ale co się za tym kryło? Zabicie psa drugie, drugie złamanie penisa, ale dotychczas tylko zdawało mu się to wszystko, tymczasem teraz naprawdę to słyszał jak mówiła ta kasjerka „this old”. No to teraz zwariował! Nigdy nie umiał po angielsku, zawsze na pamięć fonetycznie się uczył swoich tekstów, tymczasem teraz przychodzi, proszę ja ciebie, do sklepu, a pochwa penis po angielsku panienka strzela nawijkę do niego per „stary” a on to nagle rozumie, chociaż też ona nie wygląda, żeby angielski umieć i słuchaczowi może się zdawać, że to trwa wszystko jakoś długo, a tak naprawdę nie więcej niż jedną minutę, kiedy on myśli: koniec, teraz ja tam pójdę, bo kogo proszę ja ciebie to jest wina to już pochwa penis nie mam złudzeń, bo ja Stanisław Retro haruję a ta po chleb nawet pójść nie, bo ty Stachu haruj, a ona sobie wypełni krzyżówkę, przeliczy włosy we fryzurze i tłuszcz pohoduje, i co? I teraz co, a jak, a pewnie, na jego nazwisko ona szybki kredyt weźmie, i dyla da z jego perkusistą do Bullerbyn, a on na Nowowiejskiej białe szaleństwo i zimowe ferie, jeśli im się to uda, to penis, tego jest pewny zaraz tam wraca i mówi jej bez ściemy: „wyłaź głupia pochwo cycki głupie przez ciebie dostałem w sklepie schizrofremii”.