Выбрать главу

O nie nie, on tak kiedyś myślał, ale co najbardziej jest smutne, to że doszło do niego nagle, że tak nie jest i o kurwa. I wyobraził sobie swój pogrzeb, bez szumu i bez tłumu, bez w Radiu Zet godziny Wu, bo ktoś spieprzył promo jego nowego albumu, przyszło parę gości, matka, ojciec, z podstawówki parę osób, ale transparentów żadnych nie niosło, mimo jego braku życia, życiowej jego nieobecności słońce wzeszło i wkrótce będzie wiosna, z pogrzebu wrócą, pójdą po jakieś zakupy a wieczorem na Koniów do Stodoły koncert, Szymon za jego obiecaną kaskę kupił sobie wiosło, i to jeszcze nic, ale co jest najgorsze, że w internecie bezkarnie wszyscy kreślą jego jako masona obraz i zobacz, nikt nie chce z kłamstwami podłymi polemizować, wszystkie jego dziewczyny co miał w ostatnim roku nic sobie ze śmierci jego nie robią, fanki łażą za kim popadnie i innych wokalistów biorą w usta członek, występują w telewizji w programie o nim, i widział też jak na pytanie zadane przez prowadzącą: „czy Stanisław Retro bił was i kopał? Czy nieraz cały wieczór bekał i pierdział nic nie robiąc, czy uzależniony był od gier komputerowych, czy do tendencji homoseksualnych był skłonny Anno odpowiedz?” I że one tam siedzą ucharaktyryzowane i zrobione, i na każde pytanie dają pozytywną odpowiedź, i zdradzają sekrety podle, że zostawiał na stole obcięte paznokcie, za jego czasem szorstkość i zestresowanie okrutnie mszczą się, w tanich gazetach opowiadając (Leśmian Bolesław) Klechdy sezamowe o jego osobie, ale przecież on jest z charakteru dobry, tylko trochę ostatnio nerwowy się zrobił. „No dobrze” – mówi więc Stachu, myśląc o sprzętów AGD i mebli priorytecie pozostania w całości – „Ania chodź tu, no po co się tak boczyć, nie chciałem ci sprawić tej z biciem przykrości, bo choć czasem muszę być surowy to cię przecież bardzo lubię i kocham musisz wiedzieć o tym, ja jestem artystą wokalistą, ty poetką neolingwistką, taki związek zawsze rodzi trudne kłopoty, no powiedz jakiś swój wiersz, no Anka, no co ty?” I ona wtedy tam odpowiedziała cośtam, nie usłyszał dobrze, ale się z tym zgodził, bo chciał, żeby szybciej była jego mówienia kolej, bo chciał powiedzieć, że już lżej, ale w sumie cały czas tak samo mocno go to serce boli, i czy takich okoliczności wobec w chwili jak on umrze, to będzie chociaż jej smutno trochę? I zastygł tak, przymknąwszy oczy w oczekiwaniu na przychylną odpowiedź, pozytywne rozpatrzenie jego prośby ale że ona w tym czasie sobie gdzieś poszła, i módlmy się, żeby tylko nie coś zniszczyć albo porysować, co za osoba, egoistka, jama chłonąco-trawiąca! Zupkę chińską postanowił sobie zrobić, trochę się uspokoić, nie zwracać uwagi na aspekty świata niewesołe, jeszcze w przestrzeń z nadzieją dodał: „BO GDYBYŚ TY UMARŁA, JA BYM NA PEWNO CZUŁ SĘ NIEDOBRZE!”, ale nie padła na to żadna odpowiedź, więc postanowił, że ona go nie obchodzi, i niech spierdala, niech u siebie w dupie przyjmie tych wieczorem całych gości.

31 grudnia, sylwester. W poprzednim fragmencie użyliśmy słów „bekać” i „pierdzieć”. Jest to tak zwany komiczny efekt, jest to zabawne i śmieszne. Ten uniwersalny dowcip został ufundowany przez Telewizji program pierwszy w celu uczynienia piosenki bardziej jeszcze zabawną i przystępną dla większej liczby społeczeństwa. Ta piosenka powstała za pieniądze z funduszy Unii Europejskiej. W zaprezentowanym właśnie fragmencie pojawiły się refleksje na temat tak zwanej śmierci. Celowo sformułowane zostały one przez osobę lat dwadzieścia jeden z wykształceniem średnim, która nie umarła jeszcze i nic nie może o tym wiedzieć, aby pojawienie się w piosence było tym bardziej ewidentne i zbędne. Naszym celem było stworzenie piosenki pozbawionej jakiejkolwiek treści, mogącej utrudniać integrację czytelników tępych. Piosenka ta ma umożliwiać jednoczesne oglądanie telewizji i jedzenie. Zawiera liczne składniowe i logiczne błędy czytelnik znajdując je ma się cieszyć, że sam napisałby to wszystko znacznie poprawniej i lepiej.

Sylwester. Paluszki i słone orzeszki. Arlekin. Za manekin przebranie. Sztuczne ognie, zawarty w nich azotan baru. Co Staszek jadłeś w sylwka, bo ja er frąs i late cafe, i kąfeti, i fler di mal jadłem, a ty zupkę chińską? To też fajnie, tanie ale smaczne. Pożywny makaron, przyprawy ekstrakt z kaczki, kawałki kolorowych jarzyn i barwnych warzyw, wrzątek też smaczny pełen niewidzialnych witamin, biochloru i zdrowych minerałów Ja er frąs, sęk pies brew i mureny wąs jadłem, ale jakbym miał wybierać, to zupkę chińską z kaczki też bez zastanowienia wybrałbym. Ale wiesz. Tam straszna chujoza na tym Z Końmi sylwester była w kwestii aprowizacji, jakieś sęk pies brew super kolacje, a ani zupek, ani pizzy mrożonej, ani makaronu z koncentratem, osobiście ja ci strasznie zazdroszczę takiej szamki dobrej, Staszek.

Coraz to nowe przypominały mu się Szymona zagrania i niefajne posunięcia, które do decyzji zaprowadziły go tego kolegi złego morderstwa, tak więc w czasie teraźniejszym jest sylwester i Stanisław w Okrzei ulicę skręca, ale jeszcze parę dni temu co było? Może to dziwne się wydać, ale był czas przeszły grudnia siódmy dwudziesty niemiłych zdarzeń kumulacja, skurwysyństwa festiwal, orkiestra i procesja. Na Woronicza Stachu jechał metrem, dlatego metrem, bo na taksę nie miał pieniędzy w środkach komunikacji miejskiej musiał przepychać się z plebsem, kosmetyków tanich smród osobistej pozory higieny zarazki, średniowiecze, o siedzące miejsce fizyczna walka, w twarz czyjeś chuchnięcie, okrutna życia prozajka, owszem lubił bardzo osoby biedne, lubił nędzę, ale raczej platonowską taką nędzy ideę, w tym mnóstwo jest poezji, ale nie jak stoją obok ciebie, jeżdżą z tobą jednym metrem, lubił nędzę, ale nie wszędzie i nie wszyscy naraz, Szymon nakręcił mu ten niby występ w programie całym, „pójdziesz tam i sam, to wyniki polepszy sprzedaży i jakaś gotówka przy okazji się trafi”, choć Stachu nie był dobry w te klocki i popytu od podaży odróżnić nigdy nie potrafił, ale jechał tym metrem dalej, Mokotowskie Pola i Politechnika stacja. Narastały w duszy przeczucia najgorsze, psuje nozdrza czyichś smród zębów niezdrowych, z gitarą pokrowiec ściskał mocno, jak od jedynych drzwi klamkę urwaną w dłoni, ale chodziła za nim myśl ciągle, że o wzięciu jakiejś większej torby kompletnie zapomniał albo reklamówki jakiejś chociaż, teraz cale nagranie będzie sobie pluł w brodę, odbierając jako osobistą potwarz niemożliwość kateringu zagrabienia do domu, no zapomniał kompletnie był popatrz, a tu to, śmo, paluszki, dwulitrowa kola, tyle dobrych resztek zostawionych, ktoś kanapkę bierze i zostawia nadgryzioną, zajebałby tak marnację powodującego kutafona, trzeba zjeść do końca jak coś wziąłeś ze wspólnego stołu, a jak nie masz ochoty to dla innych osób zostaw bardziej głodnych, takim skurwielom powinni cementem pozalewać żołądki. To jedno, przyjechał tam na Woronicza i się rozgląda, dwa że jakieś balony dekoracje jakieś z prądów świecących, noworoczny to chyba jakiś program, z krepiny napis utworzony „witamy nowy rok” i „rok piąty dwa tysiące”, jaką tu by teraz piosenkę więc zaprezentować, Warever you go czy Yo’a never I always, która bardziej jest sylwestrowa, noworoczna, treści Stach nie rozumie za bardzo, więc ocenia po melodii, ale w tej drugiej z wymówieniem refrenu słów ma problemy i kłopoty jak tam były słowa? Przypomnieć musiałby sobie, niedobrze, ale co to, oto się z nim chce zapoznać program prowadząca Małgorzata Mosznal, i co to, cynicznym śmiechem wybucha na widok z gitarą pokrowca w Staszka dłoniach: „ależ panie Staszku, cenimy pana utwory tak owszem, ale to nie jest o gitarach raczej taki program” i „niech pan to sobie tam odłoży powiem, żeby popilnował panu tą zabaweczkę nasz dźwiękowiec”. Stachu przeciera ze zdziwienia oczy „mówił Szymon, że to miał być taki występ, koncert”. „Ale jakiego Szymona?”- jest absolutnie zdziwiona jego słowami prowadząca, jakby w ogóle nie było w kalendarzu takiego imiona, i szybkim krokiem odchodzi, bo musi ćwiczyć oklaski komputerowo symulowanej publiczności.

No to Stachu zobacz, mała zaskoczka, ale ty nic po sobie nie pokaż, ty spokojnie, ty jesteś spokojny ktoś chce cię do gry swej chujowej wciągnąć, ale ty nic po sobie nie daj poznać, bo twoje serce rytmem bije miłości, lubisz ciebie, lubisz siebie, czytałeś Ziemią leczenie dr. Sancho Perez i dasz się im w chuja zrobić, bo jesteś dobry Szwecja duchowym jest twoim przylądkiem, a twoje serce bije rytmem miłości, rację mam, mówię dobrze?

A dalej było tylko więcej i gorzej, Staszek by oponował, ale myślał, że to tylko śni mu się jakiś senny koszmar, więc nie zareagował, gdy w wirujących ciągach potwarze, za potwarzą potwarz, śliny bladej salwy w twarz, myślał że to tylko koszmar- „A ja za twoimi piosenkami jestem Stan szalona!” – mówi Małgorzata Mosznal, prowadząca czyszcząc mikrofon paznokciem. – „Stan- chyba mówić tak do ciebie można? To Wareyer yon go to ja znam na pamięć nawet słowa, w pewien sposób identyfikować się z nimi jestem skłonna, hey boy however you and me always, no say no, no say yes”, słucham tego w domu, w samochodzie, ćwiczę przy tym aerobik, grill w ogrodzie robię. Szczerze, to wszyscy byli przeciwko, żebyś tu występował, o homoseksualny twój charakter chodzi to wprost powiem, producent mi mówi Małgocha, niech skonam, nie dawaj mitu tylko tego pseudoartysty tego gejomasona”, ale tu słowo tu pięć słów tu trzy słowa, tu z fundacji dotacja Pro Homo i nie chcę się chwalić, ale udało mi się ten projekt chory bo chory ale przeforsować!”

A dalej było tylko gorzej i gorzej, wykonała jakiś gest poufały w kierunku jego jąder, mrugając raz jedną raz drugą raz powiek obojgiem: „Ale powiedz szczerze Stan, z tym że jesteś homo, to chyba na rzecz promocji tak ściemnione, ale jak jest z tym masonem? Czy rzeczywiście jest bez tej skórki twój, że tak powiem, członek?”

Zszokowany jest Stanisław wypadków niedelikatnym tak przebiegiem i rozwojem, wstydzi się, wypieki ma wiśniowe, czytelnik może wyobraża sobie, że on sam jeśli chodzi o jego osobę na insynuacje takie od razu by zareagował, dekoracje zerwał i podeptał, prowadzącą zgwałcił i czymś leżącym w pobliżu zamordował, to się tak zdaje każdemu wyłącznie, tak spontaniczny tak groźny wobec oszczerstwa się zdaje sobie człowiek, a gdy przychodzi ta chwila, tylko stoi stoi stoi we wstrząsie, psychologiczną bronią obezwładniony ze złamanymi grabkami i wiaderkiem szczyny czyjejś pełnym w dłoni i ślina blada mu cieknie z ust dziwnie uchylonych, o Boże.

Tak właśnie Stachu teraz stoi siłą argumentów porażony Małgorzaty Mosznal, która rajstopy w uniesieniu sobie podciąga, on jest jak zwierzę, które szmer usłyszało cichy lecz niepokojąco siebie obok, po głowie chodzą jak armia wesz swędzących podejrzenia niejasne pełne nagłych obaw, później jeszcze powróci ten wątek, ponieważ nie były one nieuzasadnione. No i Stachu od razu by odpiął mikrofon i stamtąd poszedł, gdyby tylko nie był tak głodny gdyby na kateringu nie liczył zjedzenie i wzięcie jeszcze do domu. „Moje serce bije rytmem miłości” – powtarza wciąż sobie, żeby trochę się uspokoić. „A ten nasz program to nowy jest program”- wyjaśnia Małgorzata Mosznal – „dla telewizyjnej jedynki o opiniach obiektywnych i słusznych poglądach. Kilka pytań, twoja na nie odpowiedź, zaraz dostaniesz kartkę i wszystkiego się dowiesz, ale teraz charakteryzacja, a katering po programie potem”. A on jest tak strasznie głodny! Ale nierealna aprowizacja, albowiem teraz charakteryzacja, żeby nie świeciła się tafacja, racja, no ale coś tu nie styka, coś jest dziwnie, jakaś kicha, za krótkie rzęsy on ma”- mówi jedna babina, druga już mu sztuczne dopina, („kto to jest? – szepczą o nim, „to jakiś niby Stanisław”). W ogóle przyzwyczaił się, że robią w programach ten makijaż, te gipsy różne, aby nie szedł poblask potem od ryja, ale jeszcze nie widział, aby go na starą pudernicę zrobili, jakieś kolorki, jakieś błyszczyki i cekiny on tu czegoś nie kmini, i dlaczego koszulkę i spodnie mu zabrali. „Tego pan mieć nie może, bo to jest ogólnopolska gala”, i jakieś obcisłe wciskają na niego łachy metaliczne spodnie i kubraczek z falistej blachy „bardziej kobieco!” – krzyczy reżyser, który spod ziemi się zjawił, „ejże” – mówi Stanisław – „ale ale!”, gdy go rozbierają, ale już nie ma swojego ubrania, w jakiejś cynfolii poowijany cały i tak zobaczą go jego fani, walczy ze sobą, żeby się nie rozpłakać, jak z wąsami wygląda jakaś lalka, Mończyka Czarka kalka, lecz nie ma na to czasu, bo oto już pojawia się prowadząca Mosznal Małgorzata: „tu Staszek dla ciebie jest kartka z tym, które będzie zadane ci pytanie, a pod spodem jest odpowiedź, której musisz się szybko nauczyć na pamięć, przynajmniej treść i główny przekaz, najwyżej dopowiesz własnymi słowami, i szybko się naucz, bo zaraz zaczynamy już nagranie”.