Lecz chwila, zapytaj najpierw siebie w sercu o tę kwestię sporną, co ty zrobisz, jeśli to ciebie apokalipsy jeźdźcowie porwą, wołgą czarną do psychicznej piwnicy niepokojącej cię zawiozą, pewnego dnia takiemu jehowowi drzwi otworzysz, bo to kiedyś nastąpi, czy do środka go wtedy zaprosisz, czy drzwiami trzaśniesz przed nosem, mówiąc „jehowom nie otwieram” oschle. Co na pytania im o internet i terroryzm odpowiesz, a co jeśli do ciebie przyszłyby w goście anioły a twoi sąsiedzi do twojego domu by nagle wpadli i chcieli z nimi odbyć stosunek seksualny? Czy nie byłoby ci głupio, czy nie czułbyś się fatalnie?
Ona powiedziała: „dzień dobry ja jestem z czasopisma, redaktor odpowiedzialny mnie tu po autoryzację przysłał”. Itak dalej wiadomo, studentki polonistyki naw gazecie taniej stażu dyskurs. W drzwiach tak stała, twarz jej mięsa kolor miała i brak urody zdradzała niekompatybilny do jej ubrania, elo DTC, elo Galeria Mokotów i CH Arkadia, elo na pewno była Patrycja Pitz lepiej niż ty i ja ubrana i lepiej niż on, lepiej niż nad H and E-mem świecący neon, czy jednak polepszało sytuację jej estetyczną to? Niepewności mrok, firmy jej ubrań na pewno znasz dużo lepiej niż ja, więc już wyobraź sobie sam, bo ja się na tym nie znam. Przed wyjściem zważyła się, aby choć raz ważyć tyle ile chce, ustawiała godzinami wagę, aż pokazywała kilogramów trzydzieści pięć i zadowolona z wagi tej, choć chyba więcej ważył nawet jej cień, wyszła w jesienny dzień, bo to była już jesień, na Pradze było to strzeżone osiedle, to była już jesień, wiatr ulicą smród nieszczęścia niesie z pobliskiego Zoo, gdzie zza krat smutne afrykańskie zwierzęta wolały całymi dniami „Noł! Noł!”, standard mieszkania Retra na strzeżonym osiedlu psując, śmierdział niepokojąco ich mocz, standard na strzeżonym osiedlu mieszkania Zaniżając, bo kto chce tak żyć w mieszkaniu z widokiem na dziejące się zło? Zły feng shui stwarza to. Ach, kurwa, rzucić wszystko, wyjechać chociażby do Niemiec, być tam grubym Niemcem, grubą mieć żonę Gudrun albo Gretchen, po chodnikach chodzić niepękniętych, a najlepiej być Szwedem, mieć na drugie Pete, hodować ryby w rzece, patrzeć jak się kąpią całymi dniami, być stąd daleko, piękne takie porządne miała to ubranie, ach kurwa dlaczego on tak nie chodził, ludzie inaczej by go traktowali, za osobę o charakterze semickim by go więcej nie brali. Po co kupił tę grę Diablo, nagle się rozżalił, gorycz ołowiana w nim wzbierała, słodka ukryta rtęć wzajemnych oskarżeń w gardle łaskotała, chciał rzucić się na panele i w kurzu wielodniowego dziadach się jak świnia tarzać, cóż z tej Ewy za szmata. Nie chciał wiedzieć, jaka jest pora roku i data jest jaka, nie chciał wiedzieć z jakiego wywiadu jest ta estetycznie kontrowersyjna ale tak pięknie ubrana koleżanka, chciał obejmować ją za kolana i o tym jak przegrał życie jej opowiadać. Jak w dzieciństwie skazywał zwierzęta na cierpienie nieuzasadnione, eksterminacja mrówek, rażenie żab z bateryjki prądem, jak przypalał pająkom nóżki, dopóki sam kadłub z nich nie został, jak do najwyższego etapu Fryderyków przez małe liku miku się dostał, jak na pewnej imprezie przez innego wokalistę wydymany został, a rano dopiero po pewnych dyskomfortu oznakach co się stało poznał, jak mu Marcin Rozynek na backstagu ręki nie chciał podać, mówiąc do stojących osób, że solówki z jego płyty ściąga, jak jajka biednej gołębicy wyrzucał bezdusznie przez balkonu oko, jak potajemnie słuchał Róże Europy starego dobrego rocka, a publicznie raz po raz deklarował, że to którego nigdy nie słucha obciach, że gówno wziął do ręki za polskich piętnaście złotych. A Ewy nigdy nie kochał, tylko dlatego że miała zawsze ze sobą przeciwbólowe tabletki różne się z nią związał, ona nawet wody nie umiała bez poruty ugotować, jego emocje, jego z gier odczuwaną przyjemność chciała sabotować, charakterem i usposobieniem manipulować, grać w ulubione gry mu nie pozwolić, ale to przeszłość, to przeszłości Powązki, teraz trzeba wstać, twarz z plewów obmyć, losu podjąć wyzwania stojące, nie czuć ciągłego poczucia winy, Fitzgerald Ella to see the light beginning. Po tej linii zamiar teraz iść miał, na tę, co nie wiadomo, o co jej chodziło brzydalinę spojrzał i pomyślał, że rzeczywiście niemiłosierny jest jej twarzy wizerunek i obraz, straszny jej oczu oczekujących płodozmian, że ta dziewczyna nieco do mięsa z twarzy jest podobna w jego odczuciu, mięsa z dwoma oczkami utkniętego w nim śrutu, a jej włosy to bezskutecznie przyczesany pęczek drutu, srututu, a ku ku, czy ciągle fą pogardę trzeba czuć, cisza nastała między nimi pełna obaw, bo nagle zachciało mu się z kimś kochać, seksualny popęd go przycisnął, potrzeba seksualnej rozrywki, co z tego, że była brzydka, czy tylko miss world można włożyć, kiedy jest człowiekowi tak przykro, kiedy ludzie źli twój talent podważają, twoją zapłodnienia dokonania możliwość i twoją muzykę i z powodu grania w gry niszczą obupólną miłość, nie będziesz urządzał estetyki plebiscytów kiedy kutafon cię przyciśnie, w takiej chwili nieistniejącymi miastami nieistniejącego państwa są uroda i wygląd, nie muszę przecież na nią patrzeć, tak sobie pomyślał egoistycznie, i do startu start gotowi, powiedz jak on do niej podchodzi, jak kombinuje jak to zrobić by zaoszczędzić oczy jakie padają z demobilu słowa, z cukrem cienka woda, trzydniowa wata cukrowa, sam sobie je powiedz, bo mi moich na taką przecenę szkoda, ciepło mydlane lampki choinkowej, dla dziewczyny ślepej z głodu z demobilu love love, w wolnym tłumaczeniu kocham kocham, a tymczasem już demontuje jej spodnie, czy to jest fair powiedz tak egoistycznie z czyichś ran zażartować, tak chcieć do czyichś ran papierosy swych żądz kiepować, o takim człowieku na usta cisną się krytyczne słowa, czy można tak z dziewczyną postępować, tak z czyjejś potrzeby akceptacji sobie dworować, mroczna jej ciała lodówka już do wielkiego otwarcia jest gotowa, ona myśli: ja jestem Patrycja a on mnie też kocha, pójdziemy do parku będziemy się kochać, pójdziemy do Szwecji i będziemy mieli dzieci, będę mieć na imię Irma a on Hamsun albo Pete, kupimy willę w Lonebergii i korty w Bullerbyn, kupimy sobie krasnale do lasu i oczko wodne do rzeki, jestem Patrycja przed nazwiskiem przydomek WON będziemy mieli, ja będę mieć na imię Lina a on Hans Christians Andersens. A że ten egoista nie jest jej kolegą, nawet przez myśl jej nie przejdzie, że sympatię i miłość pozoruje z pobudek niewybrednych, ja jestem Patrycja i on już zawsze ze mną będzie, ja jestem Patrycja, a jutro znowu pójdziemy nad rzekę. On myśli o jednym i odwraca od niej oczy chce jej wreszcie włożyć i mieć już to z głowy, bo jest od wczoraj głodny i bardzo zmęczony posłuchaj złamasie, bo ta historia się już kończy jak ocenisz takiego egoistę, jaki jest twój system wartości? Bo świat to na skurwielstwo napędzana machina, w baku egoizmu i empatii braku benzyna, opluwa chłopak chłopaka, opluwa dziewczynę dziewczyna, dziecko nie słucha matki, kierowca pieszego zabija, a ty znowu pytać zaczynasz, na co ci te kombinacje, o co ci w ogóle chodzi, na o co chodzi pytanie to ty mi dziś odpowiedz, myślisz, że nie mogłeś nic zrobić niczemu zapobiec, prostytuująca się kurwa ma mieszkanie w twojej głowie, da każdemu, kto jej powie, że czytał Nietzschego z Kierkegaarda posłowiem, szcza w tę co wszyscy stronę, kopie tego co kopią, dzwoni na policję mody czy wyciąłeś dziś już kody? Wiesz co ci na pytanie to odpowiem? Czasem śni mi się, że chcę zamknąć oczy ale w tym śnie nie było powiek.