W powyższym fragmencie ukazane zostały zdarzenia dziejące się w czasie przeszłym. W tekście użyte zostały słowa skurwiel, jebać, chujoza i chuj, wulgarne mutacje określenia czynności seksualnych i wyrazu penis. Ta dosadność i wulgarność ma na celu do lektury zachęcenie osób, które nigdy by po tę lekturę inaczej nie sięgnęły osób nieinteligentnych jak również nieletnich, wycieczek szkolnych a także osób niepiśmiennych. Ma to je rozweselić, ma to być bardzo śmieszne. Każdy w naszej piosence znajdzie coś dla siebie. Piosenka ta powstała za pieniądze z Unii Europejskiej. Można ją przeczytać za pomocą liter zawartych w alfabecie. Wzory poszczególnych liter znajdziesz w internecie, www.czytajmiopowiadam.pl, lub zamówisz esemesem.
31 grudnia, sylwester. Ostatniego dnia roku zwyczajowe określenie. Płonące ognie, paluszki, balonik i słone orzeszki. Konfetti. Cekin. Girls, grill, rożen I lets happy, lets made in Pekin. Musisz się cieszyć, musisz czuć to szczęście i co z tego, że nie masz pieniędzy nie możesz nie mieć pieniędzy! Potem po tym feralnym koncercie na jakimś nagraniu do sondy ulicznej gdzieś tam jesteś i znajomy pewien z TVN żegnając się mówi do ciebie: „no to do zo Stachu na Z Końmi sylwester imprezie, będzie nieźle”. „Ejże ejże” – mówisz z nagłym podejrzeniem, jak złodzieja łapiąc go za rękę – „co komu czemu? Gdzie w imię czego i kiedy?”, „No Z Końmi sylwester” – mówi znajomy mniej już pewnie
– „bankiet wielki z koncertem, katering, Vangelis, fajerwerki, wszyscy będą co liczą się na Liście Muzycznej Piosenki…- i zmiany w twarzy twojej zachodzące z niepokojem śledzi, jakby informował cię o twojej własnej śmierci i jak zareagujesz nie jest pewny i nagle okazuje się, że strasznie się spieszy „och to już półeczka do trzeciej, muszę lecieć!”. I leci, zostawiając cię w podejrzeń sieci. I wtedy nagle dostrzegasz, że dziwne otaczają cię szmery i towarzyskie szepty, jakieś szelesty aluzje bolesne ze strony podłogi desek, i no kogo nie spotkasz, to wszyscy gadają o tej jakiejś imprezie, na którą ty coraz ewidentniej zaproszony nie jesteś. Więc w odwecie, za którymś razem, gdy ktoś się chwali zaproszeniem, nie wytrzymujesz ciśnienia i małą improwizację wygłaszasz głośniej niż trzeba, że nie, że raczej cię nie będzie, bo z Anką wyprawiacie u siebie, „najważniejszych w mediach osób dziesięć, kameralna to impreza, nie jakiś plebsu spęd, wiejski festyn na zaproszenia z pracy miejsc dla pracowników Siekierki EC, wpaść chcesz masz ochotę jeżeli to wpadnij”, może aż za bardzo pojechałeś, bo wtedy jeszcze nie wiedziałeś, że bliźni bliźniego może aż tak wystawić, że taka może być ujemna sytuacja z kasą, Grottger Artur Już tylko nędza, Jerzy Kossak Chleb z melasą, sorry pardon Staszek, ale co z konfetti, co z petardą, co z kotylionami i lepszą niż Z Końmi sylwester zabawą? I nagle możliwości wachlarz i siłę sprawczą masz porównywalne z karpiem płynącym przez wannę, ręce do nóg przywiązane i wszystkie otwory twarzy i ciała pozatykane, po telefon sięgasz po raz nie wiadomo jaki, i gdyby teraz przypadkiem zadzwoniła twoja stara i powiedziała: „że jesteś masonem właśnie się dowiedziałam i że nie jestem już twoją matką Stachu, poinformować cię chciałam, w rabarbarach cię z ojcem znalazłam, psy i koty wychowały cię na szklarniach, to ty byś tak samo siedział i tylko satysfakcję czuł, że wszystkiego się spodziewałeś”. Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy boja nie mam żalu. Siedzisz, obserwujesz sprzętów AGD niewzruszone trwanie, z czujnością osoby patrzysz oczekującej w każdej chwili jego mebli własnych przeciwko niemu powstania, którego przywództwo obejmie twoja dziewczyna aktualna, Przesik Anna, która właśnie wstała i na scenie tej farsy strasznej się pojawia w samych z napisem „wednesday” majtkach, z fryzurą i wzrokiem osoby która przy prądzie przed chwilą coś kombinowała, do kontaktu wody nalewała, co przedsięwzięciem zdaje się pozornie irracjonalnym, lecz z jej strony to gorzka rutyna i normalka, mówiąc: i jak Stachu, jest już ta kasa? „Cycki sobie usmaż buahaha!”- udajesz dowcip zabawny ale za pomocą twojej twarzy odpowiedź i tak sama się odpowiada. „Stachu” – mówi nagle Anna – „ty chyba nie mówisz to poważnie?!” I w pół kroku przystaje jak Nike, która się waha i rękami poobcinanymi do ciebie macha. Boże, I tym swoim spojrzeniem nienormalnym na ciebie patrzy jakby oczy za bardzo wysunąwszy się z twarzy z wtyczek powyrywały kable: „no weź sobie nie żartuj, bo przecież paluszki i słone orzeszki, komety I petardy cekinu konieczność, arlekinu i lets happy lets be party a dziś tylko do trzeciej jest otwarte”, i tak dalej w sposób wyżej podany: „a ty tu siedzisz i na meble sobie patrzysz w obliczu utracenia resztek twarzy!! Dzwoń do tego Szymona tego drania, mów żeby zaraz wyskakiwał z kasy bo inaczej ja z nim pogadam i wtedy zobaczysz!”
Czemu w majtasach tych ona tak ciągłe łazi? „Wednesday, co za bez sensu napis, „wednesday” i „wednesday”, choćby był czwartek czy wtorek, bo ty po angielsku może nie zwoisz, ałe co jak co nikt cię nie zagnie z dniu tygodnia, monday poniedziałek i tak dalej, piątek i tym podobne, niedziela, czwartek, sobota, niech jakiś dzień ktoś wymieni, a ty mu go podasz. I popatrz, że na psy pozorantem nie zostałeś tak jak zawsze chciałeś szkoda, stałbyś sobie teraz w „‚pi i sigma” takich łapskach i galotach ucharakteryzowany na kota, i miałbyś luz, i miałbyś popyt i podaż, i dziewczynę sklepową o długich żółtych włosach umiejącą i gotować i sama skręcić mopa, dużo jedzenia, porządek i wygoda. A tu kłamstwo, zazdrość, wzajemne okłady z błota, gwiazdy rozrywki i sportu, podkład z drobinkami złota i kupa w złotych galotach. „No odbierz”
– wiem Anna wola, bo telefon „dzyń dzyń” dzwoni, podrywasz się, biegniesz, rozglądasz, gdzie? Szybko! Może to oni! I lecisz na łeb na szyję, bo może to Szymon, my czytelnicy wiemy że to nie będzie Szymon, ale ty nie wiesz tego Stanisław, gdy się tak biegnąc mało nie zabijesz, w słuchawkę się wpijasz, „halo Szymon to ty? Halo,” ale słyszysz tylko jakieś tam dalekie sygnały to sygnały dzwonią do ciebie, choć nie są twoim kolegą i nigdy nie dawałeś im swego numeru, i jeszcze ten sylwester w tym wszystkim, i goście zaproszeni do tego, i dlaczego właśnie dziś, dlaczego, czy nie można było poczekać z tym do marca, lutego?
Ale sylwester sylwestrem, my robimy krótką przerwę, nie każdy od razu może wszystko zrozumieć czytelnik, podjazd dla mózgu na wózku wybudujmy w tej piosence, piosenka ta powstała za pieniądze z Unii Europejskiej. Naczytaliśmy się już dosyć zresztą, to nie jest literatura, to jakiś kurwa bełkot, ta laska ma nakurwione we łbie, niech do pochwy sobie głowę wepchnie i na to nadepnie. Ta piosenka powstała z funduszy Unii Europejskiej. Zawiera liczne niepoprawności gramatyczne i logiczne błędy Ma na celu przysporzyć czytelników głupich i nieinteligentnych o zadowolenie, że zauważyli błędy i samodzielnie je znaleźli, oraz w przyjemne wprawić ich zdumienie, że sami napisaliby to poprawniej i lepiej, gdyby tylko dostali kija w rękę i trochę ziemi. Do napisania tej piosenki zostały użyte wyrazy oraz litery Możesz je znaleźć w internecie, możesz zamówić esemesem. Przestrzegamy przed prawdziwych liter podróbkami, te fałszywe znaki nie mają nic wspólnego z prawdziwymi literami.
31 grudnia. Sylwester. „Musisz skądś tę kasę skręcić” – mówi Anna Przesik, wykonując w lustro patrzenia szybkie gesty i nerwowej symulacji powiększania dłońmi piersi, a po każdym słowie jest wykrzyknik, a pomiędzy wyrazami „które mówi nie ma żadnej przerwy – „bo co ja mam założyć sobie, sweter?! Zdążę do Centrum Galerii, jeśli się z tą kaską streścisz”. I tutaj musi nastąpić mały appendiks o osoby tej charakterze, którą Stachu poznał niedługo po odejściu Ewy, ponieważ na jego koncercie trzy miesiące temu bawiąc się zbyt zaciekle w pierwszym rzędzie przez barierkę wypadła na scenę, control, alt plus delete, dezintegracja powłok cielesnych, czaszki pęknięcie, jej spojrzenie już wtedy, gdy ją nieśli dziwne na nim zrobiło wrażenie, nadmiernie wypukłe było i nadmiernie ruchliwe, jak losowanie lotka, które nie może się zatrzymać, ale od razu wymyślił Szymon ten z psiej dupy menedżer, „pójdziesz Stachu do szpitala potrzymać panienkę za rękę”, sranie jakieś w banie, „medialnie korzystne przedsięwzięcie! „ więc poszedłeś i od razu jakieś gazety media, flesze, na stronie pierwszej zdjęcie w gazecie codziennej „Twoje Esemesy”, jak Stachu pomarańczów siatkę mumii wręcza, a jeszcze zrobił z supermarketem Szymon interes, żeby była nazwa widoczna i cena złoty dziewięćdziesiąt
dziewięć, i na soczysty bez pestek miąższ zbliżenie, i skóry łatwe do obrania i cienkie, kaskę z tego oczywiście wziął dla siebie, a potem widząc, że chwytliwy jest to temat, „Stanisław Retro dobrym człowiekiem” i „Stan Retro chorych nawiedza”, tej dziewczynie, której oczy dziwne kręciły się coraz szybciej jak fantowa loteria wmówił natychmiast, że pisze wiersze: „prawda, że piszesz wiersze?” „Sama nie wiem…” Ale niezależnie od tej odpowiedzi rzekł Szymon: „no właśnie!” i już następnego dnia miał przygotowaną dla niej kartkę, w słupkach napisane były na niej jakieś bez sensu wyrazy, „potwory potwory to ostre gady”, „kamienie to głazy”, „to są takie słupy to są takie gniady”. „Ze to neolingwizm powiedz” – mówi Szymon – „jak będą cię pytali”, i tak dalej, i potem zaraz w nowej artykuł w „Gali”, „Znany piosenkarz i poetka neolingwistka znana mówią o swojej przyjaźni na terenie szpitala”, „gorący romans” dziennikarka jeszcze sugerowała, ale Szymon dziwnie zaciekle się na to nie zgadzał i że wyłącznie jest to przyjaźń napisać jej kazał, jego upór w tej kwestii podejrzana zresztą sprawa. I jak słyszał ciągle Stachu te superlatyw eksplozje nuklearne: „ach jaka ona jest znana!, prawdziwa gwiazda, popularna, sławna!”, to nic dziwnego że w końcu mu się wydała całkiem ładna i dręczyć go zaczęły pozostawione same sobie przez Ewę od dawna genitalia, i jeszcze tam w szpitalu molestował Annę, gdy tylko sami choć na chwilę zostali, żeby wyjęła choć jednego palca z tego gipsowego sarkofagu, żeby choć popatrzyła wzrokiem na jego ptaka, ‚„no chociaż popatrz tu jeden raz, Anka!”- skamlał. On tych tam wierszy nie rozumiał, ale mu się właściwie podobać zaczynały Krótkie takie, ciekawe, choć może niezrozumiale. Ona wyszła ze szpitala, razem na osiedlu strzeżonym w mieszkaniu zamieszkali, i wszystko było fajnie, wspólne zakupy kasa, koncertowa trasa, W Rasterze cafe late (nawet obraz jakiś o treści niezbyt jasnej kupili od Kaczyńskiego Michała przedstawiający z twarzami ziemniaki), Mokotów Galeria i CH Arkadia, ale po dwóch tygodniach się okazuje jakichś, że wiem zadebiutowała łaska nagle, która tworzyła w monolingwizm nurcie, poezję jednego słowa poezją jednego wyrazu również zwaną, i bardziej okazała się popularna i znana, co za prostota i klarowność! „Taka młoda a taka dojrzała!” – o niej pisali, a Stachu mógł przysiąc, że Szymon pałce w tym maczał, Człowiek – wiersz o człowieczeństwa zagadnieniach i człowieka wewnętrznej prawdzie, Grat – wiersz o kaprysach losu ludzkiego i życia hazardzie, Głazy – ten poruszający jednowyrazowy utwór refleksję nad kamieniami wyraża, liczba mnoga użytego w nim wyrazu symbolizuje duże ich ilości na terenie świata.