Выбрать главу

— Te same cechy, które sprawiają, że jesteśmy użyteczni — powiedziała fida Tulia.

Właśnie dlatego tyle o niej myślałem: potrafiła w mgnieniu oka zmienić się z płaczki w najmądrzejszą osobę w sali.

— Jak rozpoznać sekulara, który jest pod wpływem tej ikonografii? Fido Tulio, kontynuuj.

— Jest ciekawy naszej wiedzy, imponujemy mu, ale jednocześnie traktuje nas protekcjonalnie, ponieważ jest przekonany, że musimy podlegać mądrym, rozsądnym przywódcom.

— Poziom zagrożenia? Fidzie Branchu?

— Moim zdaniem bardzo niski. Ta ikonografia całkiem nieźle opisuje stan faktyczny.

Odpowiedzią był wybuch śmiechu, który nie przypadł pra-suur do gustu.

— Fido Alu, co łączy ikonografię doksyjską z yorrańską?

Suur Ala musiała się dłuższą chwilę zastanowić, zanim zaryzykowała odpowiedź:

— Obie wywodzą się z seriali rozrywkowych z Epoki Praksis? Nie, zaraz, przecież yorrańską jest oparta na ilustrowanej książce…

— Z której później zrobili ruchome obrazy — wtrącił fraa Lio. Ktoś podpowiedział coś Ali i nagle wszystko sobie przypomniała.

— Już wiem. Yorr jest nazywany teorykiem, ale kiedy przyjrzeć mu się bliżej, o wiele bardziej przypomina praksyka. Pozieleniał cały od pracy chemikaliami, z tyłu głowy wyrosła mu macka. Zawsze chodzi w białym fartuchu laboratoryjnym. Jest obłąkanym łotrem i nieustannie snuje plany zapanowania nad światem.

— Fraa Arsibalcie, co ikonografia mówi na temat retorów? Arsibalt tylko czekał, żeby go o coś zapytano.

— Mają diabelski talent do manipulowania słowami i siania zamętu wśród sekularów; potrafią manipulować ludźmi tak subtelnie, że ci z niczego nie zdają sobie sprawy. W matemach jednorocznych werbują i szkolą swoje sługi, które następnie wysyłają do Saeculum, by tam zajmowali wpływowe stanowiska wśród miastowych, pozostając marionetkami na usługach retorskiego spisku.

— No, to przynajmniej brzmi sensownie — przyznał Olph. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na niego, ciekawi, czy żartuje. Zdziwił się.

— Chyba już wiemy, do którego zakonu się wybierasz! — oznajmiła poirytowana jedna z suur, o której wszyscy wiedzieliśmy, że wybierze Nowy Krąg.

— Dlaczego? — spytała jedna z jej towarzyszek ściszonym, ale i tak doskonale słyszalnym głosem. — Bo nie lubi Proca? Czy po prostu jest nieprzystosowany społecznie?

— Dość tego! — uciszyła towarzystwo pra-suur Tamura. — Sekularowie nie rozróżniają naszych zakonów, dlatego wszyscy, nie tylko proceńczycy, jesteśmy tak samo zagrożeni ikonografią, o której opowiedział nam fraa Arsibalt. Przejdźmy dalej.

I poleciało po kolei. Ikonografia muncosterska: teor jest ekscentryczny, sympatyczny, niechlujny, trochę roztargniony, ale chce dobrze; pendarthańska: fraa jako porywczy, nerwowi, wścibscy mądrale, którzy nie mają pojęcia o prawdziwym życiu, są tchórzami i nie mają szans z niezwykle męskimi sekularami; klevańska: teor jako mędrzec i mąż stanu, zdolny rozwiązać wszystkie problemy świata sekularnego; baudyjska: jesteśmy cynicznymi oszustami, którzy pławią się w luksusie na koszt szarego człowieka; penthabryjska: jesteśmy strażnikami prastarych tajemnic wszechświata, przekazanych nam osobiście przez Cnoüsa, a całe to nasze gadanie o teoryce to tylko zasłona dymna, skrywająca naszą prawdziwą moc przed niedomytymi masami.

Liczba ikonografii, które Tamura chciała z nami omówić, wyniosła tuzin. Słyszałem o nich wszystkich, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest ich aż tyle, dopóki nie kazała nam ich omawiać jedna po drugiej. Najciekawsza wydała mi się ocena związanego z nimi zagrożenia. Po długich przepychankach zgodziliśmy się, że najniebezpieczniejsza nie jest yorrańska, jak można by się spodziewać, lecz moshyjska — hybryda klevańskiej i penthabryjskiej. Według niej mieliśmy opuścić koncenty, niosąc światu oświecenie i sprowadzając nań nową erę. Przeżywała szczyty popularności w odstępach stu — i tysiącletnich, kiedy centenaryści i milenaryści obchodzili aperty. Była niebezpieczna, ponieważ wprawiała ludzi w stan oczekiwania graniczący z delirium, przyciągała wielu pielgrzymów i zwracała powszechną uwagę.

Dzięki współpracy z fraa Orolem wiedziałem, że ikonografia moshyjska przeżywa obecnie wzrost popularności, a jej odbiciem jest instytucja tak zwanego Niebiańskiego Strażnika. Kiedy nasi hierarchowie sobie to uświadomili, Protektor poprosił pra-suur Tamurę o zorganizowanie tego rodzaju dyskusji.

Skończyło się na tym, że wszyscy, cały nasz pobór, otrzymaliśmy pozwolenie wyjścia extramuros podczas apertu, czym nikt nie był zaskoczony. Groźba zamknięcia w murach koncentu miała nas tylko zdyscyplinować.

Dyskusja rozwinęła się w bardzo ciekawy sposób i zakończył ją dopiero dzwon wybijający godzinę spoczynku. Zgodnie z regułami Dyscypliny deklaranci z naszego matemu nie mogli spać dwa razy z rzędu w tej samej celi. Co wieczór na tablicy w refektarzu przydzielano pokoje na nadchodzącą noc. Musieliśmy więc tam wrócić, żeby sprawdzić, gdzie przyjdzie nam spędzić noc i z kim będziemy się kumplować. Całą grupą wyszliśmy z kredowni i obeszliśmy klauzurę, rozprawiając i naśmiewając się z Yorra, Doksa i innych zabawnych postaci, które wymyślili sobie statyści, żeby nas zrozumieć. Starsi fraa i suur siedzieli na ławkach zwróconych ku wnętrzu klauzury, robiąc sandały (czym zwykle my się zajmowaliśmy) i zerkając na nas spode łba.

Nie chciałem patrzeć im w oczy, więc podniosłem wzrok i zobaczyłem fraa Orola wychodzącego z innej kredowni z plikiem papierów (gęsto pokrytych obliczeniami) pod pachą. Na widok naszej gromady skręcił do ogrodu, kierując się w stronę tumu. Trochę mnie to zabolało, bo pewna tabliczka fotomnemoniczna kurzyła się właśnie na stole w pracowni w gwiezdnym kręgu, przyciskając dwie stronice upstrzone moimi bezproduktywnymi gryzmołami. Orolo zauważył ten kurz i domyśli się, że od dawna się nią nie zajmowałem.

Po chwili wylądowałem w celi, którą miałem dzielić przez noc z dwoma innymi fraa. Owinąłem się zawojem i uformowałem sferę w poduszkę. Można by pomyśleć, że leżąc i czekając na sen, rozmyślałem o zbliżającym się apercie albo o ikonografiach — ale widok Orola w klauzurze przypomniał mi pewne śliskie zdanie, które fraa Corlandin wypowiedział przy kolacji. Wtedy przełknąłem je, nie czując jego smaku. Teraz zaś stało się jedną z tych natarczywych myśli, których nie wiadomo jak się pozbyć.

Tak myślałem, powiedział fraa Corlandin. Mój dialog z Orolem miał miejsce zaledwie godzinę wcześniej. Który z widzów popędził do Nowego Kręgu, aby tam rozpowiedzieć o przebiegu tej rozmowy? I dlaczego ktokolwiek miałby się nią interesować?

Jeszcze w ubiegłym roku Corlandin miał romans z suur Trestanas, również należącą do Nowego Kręgu. Pewnego dnia dzwony obwieściły pożal, ryt, którym żegnamy deklarantów wycofujących się z czynnego życia matemu. Zebraliśmy się w tumie i Prymas ogłosił nazwisko odchodzącego: był nim nasz Regulator. Mimo wszystkich kar i pokut, jakie wyznaczał nam na przestrzeni lat, było nam smutno, kiedy śpiewaliśmy ceremonialne hymny, ponieważ Regulator był człowiekiem rozumnym i rozsądnym.

Statho — tak się nazywał nasz Prymas — wyznaczył następnie suur Trestanas na stanowisko Regulatora. Wywołało to lekką konsternację, gdyż suur Trestanas była młoda, ale obeszło się bez kontrowersji, ponieważ wszyscy wiedzieli, że jest bystra i inteligentna. Przeprowadziła się do apartamentów Prymasa, gdzie dostała własną celę, i zaczęła spożywać posiłki z innymi hierarchami. Plotka niosła jednak, że jej romans z Corlandinem trwał. Co bardziej podejrzliwi deklaranci podejrzewali, że hierarchowie rozmieścili na terenie koncentu dyskretne urządzenia, które pozwalają im nas podsłuchiwać. Wiara w istnienie tych urządzeń była swoistą modą — przychodziła i odchodziła w zależności od tego, co w danym momencie ludzie sądzili na temat hierarchów. Od czasu mianowania suur Trestanas Regulatorką coraz częściej słyszało się o podsłuchu, było więc naturalne, że w tej chwili tez o tym pomyślałem. Może to właśnie ona usłyszała, o czym rozmawiam z Orolem, i doniosła o tym Corlandinowi.