Выбрать главу

— Se żust — przytaknął Laterryjczyk. Przyzwyczailiśmy się, że w ten sposób wyraża czasem aprobatę.

— Rozróżnienie wszystkich zobowiązań bywa niemożliwe w chwili ujawnienia. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak zaufać prostym, wyćwiczonym odruchom.

Jules nie słyszał wcześniej o koncepcji ujawnienia, więc Ossa zrobił mu krótki wykład oparty na przykładzie fechtmistrza i drzewa decyzyjnego, które fechmistrz musi przemierzyć, żeby podczas pojedynku wykonać właściwy ruch. Było rzeczą oczywistą, że w szybkiej wymianie pchnięć i zasłon nie może być mowy o racjonalnej analizie tak skomplikowanego zagadnienia, należało się zatem domyślać, że szermierz, który uszedł z życiem z więcej niż jednego czy dwóch takich spotkań, zrobił Coś Innego. Deklaranci z Doliny Dzwoneczków specjalizowali się w badaniu i kultywacji tego Czegoś Innego.

Jules Verne Durand w lot pojął, o co chodzi.

— Można przeprowadzić analogię ze skomplikowanymi grami planszowymi — zauważył. — Znamy ich trochę na Laterre i są do waszych pod jednym względem bardzo podobne: drzewo możliwych posunięć i kontrposunięć rozrasta się w tak błyskawicznym tempie, że mózg nie ma szans przeanalizować wszystkich możliwości. Maszyny, które wy nazwalibyście urządzeniami syntaktycznymi, potrafią grać w taki sposób, ale ludzcy mistrzowie stosują zupełnie inne strategie, oparte na postrzeganiu całej planszy, wykrywaniu na niej pewnych wzorców i stosowaniu pewnych ogólnych zasad.

— Teglon — wtrącił fraa Jaad.

Nie musiał nic więcej dodawać. Wszyscy widzieliśmy, czego dokonał w Elkhazgu; nikt nie miał wątpliwości, że nie doszedł do rozwiązania ani metodą prób i błędów, ani na drodze improwizacji. Od początku musiał mieć w głowie całą mozaikę.

— To niebezpieczne — zauważył beznamiętnie Jesry. — Prowadzi do konkluzji, że możemy odrzucić Grabie i zachowywać się jak banda entuzjastów, a wszystko będzie dobrze, ponieważ osiągnęliśmy holistyczną jedność z polikosmosem.

— Rzeczywiście, to jest pewien problem — zgodził się z nim Jules. — Nikt jednak nie odważyłby się stwierdzić, że można wygrać pojedynek albo ułożyć teglon, folgując sobie do tego stopnia.

— Jesry posłużył się sofizmatem — przestrzegł nas Arsibalt. — Przedstawił potencjalną przyszłą przeszkodę. Jeżeli przyjmiemy jego argumentację i w pewnym momencie dojdziemy w naszej dyskusji do punktu, w którym będzie trzeba podjąć trudną decyzję, nie będziemy mogli jej sensownie ocenić, bo już na dzień dobry odrzucamy wszelką możliwość racjonalnej analizy.

— Umiejętność podejmowania właściwych decyzji w trudnych chwilach trzeba ćwiczyć latami, stosując wewnętrzną dyscyplinę, ćwiczenia i medytację — powiedział fraa Ossa. — Nikt nie twierdzi, że nowicjusz zdoła rozwiązać teglon, opierając się na intuicji. Fraa Jaad potrzebował na to wielu dekad.

— Wielu wieków — poprawiłem go.

Nie widziałem powodu, dla którego miałbym to dłużej ukrywać. Usłyszałem w retikuli kilka okrzyków zdumienia, ale nikt otwarcie nie zaprotestował.

Fraa Jaad też nie. Powiedział natomiast coś takiego:

— Ci, którzy w sposób zdyscyplinowany analizują możliwe rozstrzygnięcia, tworzą połączenia z innymi kosmosami, w których te rozstrzygnięcia są czymś więcej niż tylko potencjalnymi ewentualnościami. Taka świadoma analiza jest mierzalnie, ilościowo różna od rozumowania kogoś, kto nie podejmuje takiego wysiłku. Pozwala dokonywać właściwych wyborów w chwili ujawnienia, kiedy umysł niewyćwiczony jest bezradny.

— Pięknie — skwitował to Jesry. — Ale co nam to daje? Co teraz robimy?

— Moim zdaniem już coś zyskaliśmy — wtrąciłem. — Kiedy przed chwilą ty i ja włączyliśmy się do tej rozmowy, wszyscy byli rozsierdzeni i próbowali podjąć decyzję osadzoną w kontekście sojuszów i lojalności. Fraa Ossa wykazał, że jest to skazane na niepowodzenie, ponieważ wszyscy zaliczamy się do różnych grup, których interesy mogą być sprzeczne. Ta wypowiedź stonowała emocje. Doszliśmy też do wniosku, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich możliwości. Ty jednak również masz rację, kiedy mówisz, że oparcie się na naiwnych emocjach to prosta droga do klęski.

— Musimy więc osiągnąć zdolność decyzyjną podobną do tej, która fraa Jaadowi pomogła ułożyć teglon — powiedział Jesry. — To jednak wymaga czasu i wiedzy. Czasu nie mamy w ogóle, wiedzy nie za dużo.

— Zostały nam jeszcze dwa dni — przypomniał Lio.

— A naszą wiedzę możemy poszerzyć w drodze wnioskowania — dodał Arsibalt.

— Na przykład? — spytał sceptycznie Jesry.

— Domyślamy się, że w naszym sprzęcie mogli zostać przemyceni megazabójcy i że celem misji może być dostarczenie ich na Daban Urnuda.

— Większość sprzętu nie dotrze na Daban Urnuda — zauważył Lio i dodał wypranym z emocji tonem: — Ci z was, którzy otrzymali Plan Ostatniego Spotkania, już o tym wiedzą.

— Będziemy tylko my i nasze kombinezony — przytaknął Jesry. — Nic więcej nie trafi na statek. Ci, którzy zaplanowali misję, nie wiedzą, co się stanie z kombinezonami, jeśli na przykład wpadniemy w ręce Piedestału. Może zostaną wyrzucone w kosmos? A może rozłożone na części?

— Widzimy już, do czego zmierzasz — przyznał fraa Ossa. — Ale powinieneś to powiedzieć wprost.

— Dobrze. My sami jesteśmy bronią. Megazabójcy zostali umieszczeni w naszych ciałach. Wszyscy wiemy, w jaki sposób.

— Piguły… — mruknął Jules.

— Zgadza się: termometry z nadajnikami, które połknęliśmy przed startem. Ktoś już swój wydalił?

— A wiesz, że nie? — zdziwił się Arsibalt. — Zadomowił mi się w brzuchu.

— No właśnie. Można je pewnie usunąć operacyjnie, ale do tego czasu wszyscy jesteśmy żywymi bombami atomowymi.

— Wszyscy poza fraa Jaadem i Julesem Verne Durandem — wtrąciła suur Vay, a kiedy wyraziliśmy nasze zdumienie, dodała: — Podejrzewam, że ich Piguły walają się gdzieś luzem we wnętrzu kombinezonów.

— Ja swoją wyrzygałem — przyznał Jules.

— A ja swojej nie połknąłem — wyjaśnił Jaad.

— Suur Vay jako lekarz naszej komórki wie o tym, ponieważ wskazania tych dwóch termometrów są zupełnie niedorzeczne? — domyślił się Lio.

— Otóż to. Niewłaściwe odczyty spowodowały niewłaściwą reakcję kombinezonów. To dlatego potrzebowali po starcie interwencji lekarza.

— Dlaczego nie połknąłeś swojej Piguły, fraa Jaadzie? — zapytał Arsibalt. — Wiedziałeś, co jest w środku?

— Uznałem, że tak będzie rozsądniej — brzmiała odpowiedź, jakiej raczył udzielić fraa Jaad.

— To wyjaśnienie… — zacząłem. — Ten pomysł z przekształceniem nas wszystkich w bomby jądrowe jest niesamowity. Ja jednak nie wierzę, żeby Ala się na coś takiego zgodziła.

— Mogła nie wiedzieć — zauważył Lio. — Ten element planu dorzucili bez jej wiedzy.

— Na miejscu głównego stratega armii poszedłbym do Ali i powiedział tak: „Proszę zebrać ekipę, która pani zdaniem będzie miała największe szanse dostać się na Daban Urnuda” — odezwał się fraa Ossa. — Na co ona odpowiedziałaby: „Proponuję nawiązać kontakt z tymi spośród Geometrów, którzy są w opozycji do Piedestału. Przyjmą naszych ludzi na pokład i udzielą im pomocy”.

— Potworność! — wyrwało mi się.

— Potworność… — powtórzył Jesry. — Pewnie następne słowo-klucz.

Miałem ochotę go zdzielić. Ale miał rację.