Rozdział czwarty
Pewnego popołudnia stałam w kuchni, przygotowując kolację na powrót męża z pracy, gdy nagle z salonu dobiegł mnie dziwny dźwięk. Przerwałam pracę i nasłuchiwałam. Po chwili rozległ się znowu – był to dźwięk fałszujących skrzypiec. Rozbrzmiewał on przez kilka minut, by wreszcie umilknąć.
Gdy weszłam po pewnym czasie do salonu, zastałam Ogatę-sana pochylonego nad szachownicą. Późnopopołudniowe słońce wdzierało się do środka, a pomimo elektrycznych wiatraczków w całym mieszkaniu panowała wilgoć. Otworzyłam nieco szerzej okna.
– Czyżby partia nie zakończyła się ubiegłej nocy? -spytałam, podchodząc do niego.
– Nie, Jiro twierdził, że jest zbyt zmęczony. Podejrzewam, że to tylko taki wybieg z jego strony. Widzisz, zapędziłem go tu w kozi róg.
– Ach tak.
– Liczy na to, że może pamięć już mi ostatnio tak nie dopisuje. Więc raz jeszcze przemyśliwuję całą strategię.
– Cóż za przemyślność z ojca strony. Jednak szczerze wątpię, czy umysł Jira działa równie przebiegle.
– Prawdopodobnie nie. Śmiem twierdzić, że znasz go lepiej ode mnie. – Ogata-san jeszcze przez kilka minut przyglądał się z uwagą szachownicy, po czym podniósł wzrok i zaśmiał się. – Na pewno wydaje ci się to wszystko zabawne. Tam, w swoim biurze, Jiro pracuje w pocie czoła, a ja siedzę w domu i przygotowuję na jego przyjście partię szachów. Czuję się jak dzieciak czekający na przyjście ojca.
– Cóż, wolałabym, aby ojciec raczej skupił się na szachach. Ten wcześniejszy recital muzyczny był po prostu straszliwy.
– Cóż za brak szacunku. A ja myślałem, że cię tym wzruszę, Etsuko.
Skrzypce leżały obok na podłodze, odłożone do futerału. Ogata-san patrzył, jak zaczęłam otwierać futerał.
– Zauważyłem je tam, na półce – powiedział. – I pozwoliłem je sobie zdjąć. Nie frasuj się tak, Etsuko. Obchodziłem się z nimi bardzo delikatnie.
– Nigdy nie mogę mieć pewności. I to prawda, że ojciec jest ostatnio jak dziecko. – Wyjęłam skrzypce i przyjrzałam się im. – Z tą tylko różnicą, że małe dzieci nie sięgają do wyższych półek.
Podniosłam instrument. Ogata-san nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Zagraj coś dla mnie – poprosił. – Na pewno zrobisz to lepiej ode mnie.
– Na pewno. – Raz jeszcze przyjrzałam się skrzypcom. – Minęło już tyle czasu.
– Chcesz przez to powiedzieć, że nie ćwiczysz? Szkoda, Etsuko. Kiedyś robiłaś to z wielkim zapałem.
– Pewnie tak. Teraz jednak prawie ich nie dotykam.
– To wielka szkoda, Etsuko. A taka byłaś zapalona. Pamiętam, że grałaś czasem w środku nocy, budząc przy tym cały dom.
– Budząc cały dom? A kiedy to było?
– Tak, tak, pamiętam. Wtedy, gdy po raz pierwszy przyjechałaś do nas. – Ogata-san roześmiał się – Nie rób takiej zmartwionej miny, Etsuko. Wybaczyliśmy ci, poczekaj, jak nazywał się twój najbardziej podziwiany kompozytor? Czy nie Mendelssohn?
– Czy to prawda? Naprawdę budziłam cały dom?
– Nie zamartwiaj się, Etsuko. To było wiele lat temu. Zagraj mi coś Mendelssohna.
– Ale dlaczego mnie nie powstrzymaliście?
– Było tak tylko przez pierwszych kilka nocy. Zresztą nie mieliśmy nic przeciwko temu.
Szarpnęłam lekko za struny. Skrzypce były rozstrojone.
– Musiałam być dla was wówczas ogromnym ciężarem – powiedziałam cicho.
– Nonsens.
– Myślę o reszcie rodziny. Na pewno uważali, że jestem szalona.
– Na pewno nie myśleli o tobie źle. Koniec końców przecież poślubiłaś Jira. No dobrze, Etsuko, dość już tego. Zagraj mi coś.
– Jaka byłam wtedy, ojcze? Czy zachowywałam się jak szalona?
– Byłaś w ogromnym szoku, czego należało się spodziewać. Wszyscy byliśmy w szoku, ci z nas, którzy wyjechali. Ale zapomnijmy o tym wszystkim. Przepraszam, że poruszyłem ten temat.
Ponownie umieściłam instrument pod brodą.
– Ach – westchnął. – Mendelssohn.
Trwałam tak nieruchomo przez kilka minut, ze skrzypcami pod brodą. Potem opuściłam je z westchnieniem na kolana.
– Prawie wcale nie grywam – powiedziałam.
– Ogromnie mi przykro, Etsuko. – Głos Ogaty-sana zabrzmiał uroczyście. – Być może nie powinienem ich był w ogóle dotykać.
Spojrzałam na niego z uśmiechem.
– A więc mały chłopczyk czuje się teraz winny.
– Po prostu zobaczyłem je tam i wszystko mi się przypomniało.
– Zagram ojcu innym razem. Gdy trochę poćwiczę. Ukłonił się lekko, a w jego oczach znów pojawił się uśmiech.
– Zapamiętam sobie tę obietnicę, Etsuko. A przy okazji może nauczysz mnie czegoś.
– Nie mogę ojca nauczyć wszystkiego. Przede wszystkim miał się ojciec nauczyć gotować.
– Ach tak, to też.
– Zagram ojcu w czasie jego następnej wizyty.
– Zapamiętam tę obietnicę – powtórzył.
Tego wieczora, po kolacji, Jiro i jego ojciec zasiedli do partii szachów. Posprzątałam ze stołu i usiadłam z jakimś szyciem. W pewnym momencie Ogata-san powiedział:
– Właśnie coś zauważyłem. Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, chciałbym powtórzyć ten ruch.
– Ależ oczywiście – odparł Jiro.
– Lecz to raczej nieuczciwe w stosunku do ciebie Zwłaszcza że mam obecnie nad tobą przewagę.
– Nic podobnego. Może ojciec powtórzyć ruch.
– Naprawdę nie masz nic przeciwko temu?
– Absolutnie nic. W ciszy kontynuowali grę.
– Jiro – powiedział Ogata-san po kilku minutach. -Zastanawiałem się, czy napisałeś już ten list? Do Shigeo Matsudy?
Podniosłam wzrok znad szycia. Jiro zdawał się pochłonięty grą i odpowiedział dopiero po wykonaniu ruchu.
– Do Shigeo? Nie, jeszcze nie. Ale zamierzam. Jestem ostatnio bardzo zajęty.
– Oczywiście. Doskonale cię rozumiem. Po prostu mi się przypomniało i to wszystko. – Mam ostatnio bardzo mało czasu.
– Oczywiście. Nie ma pośpiechu. Bynajmniej nie chcę ci się naprzykrzać. Po prostu wypadałoby, ażebyś zareagował odpowiednio szybko. Od ukazania się artykułu minęło już kilka tygodni.
– Tak, oczywiście. Ma ojciec absolutną rację, powrócili do gry. Przez pewien czas nie odzywali się ani słowem. Potem Ogata-san zapytał:
– Jak myślisz, jaka będzie jego reakcja?
– Shigeo? Nie wiem. Jak już mówiłem, ostatnio niewiele się widujemy.
– Podobno wstąpił do partii komunistycznej, czyż tak?
– Nie jestem pewien. Niewątpliwie jednak miał takie skłonności. Dawał temu wyraz przy naszym ostatnim spotkaniu.
– Wielka szkoda. Dzisiaj tyle rzeczy w Japonii może sprowadzić młodych ludzi na złe drogi.
– Tak, niewątpliwie.
– Tak wielu młodych ludzi ulega różnym modom i teoriom. Może jednak ugnie się i przeprosi. Nic lepszego nad przypomnienie komuś w odpowiedniej chwili o jego osobistych zobowiązaniach. Wiesz co, podejrzewam, że Shigeo nawet nie pomyślał, co robi. Myślę, że napisał ten artykuł, w jednej ręce trzymając pióro, a w drugiej swoje komunistyczne książki. Niewykluczone, że koniec końców się ugnie.
– Zupełnie możliwe. Po prostu ostatnio jestem ogromnie zapracowany.
– Oczywiście, oczywiście. Twoja praca musi być na pierwszym miejscu. Nie martw się tym, proszę. Czy to mój ruch?
Kontynuowali grę, odzywając się od czasu do czasu, Raz usłyszałam słowa Ogaty-sana:
– Posuwasz się tak, jak się spodziewałem. Będziesz się musiał solidnie nagłowić, żeby wydostać się z tego kąta.