Выбрать главу

– A co powiesz na jeszcze kilka ruchów? Może niebawem skończymy?

– Naprawdę wolałbym nie. Jestem bardzo zmęczony.

– Oczywiście.

Schowałam przybory do szycia i usiadłam, czekając, aż obydwaj mężczyźni zaczną przygotowywać się do nu. Jednakże Jiro wziął jakąś gazetę i zaczął czytać ostatnią stronę. Potem sięgnął po ostatnie leżące na talerzu ciastko i zaczął je niedbale pogryzać. Po chwili Ogata-san powiedział:

– Może byśmy teraz skończyli? To tylko kilka ruchów.

– Ojcze, naprawdę jestem zmęczony. Rano muszę iść do pracy.

– Tak, oczywiście.

Jiro powrócił do swojej gazety. Nadal jadł ciastko i zauważyłam, że kilka okruchów upadło na tatami. Ogata-san przez pewien czas przyglądał się szachownicy.

– Nieprawdopodobne rzeczy mówił twój przyjaciel -odezwał się wreszcie.

– Tak? A cóż takiego? – Jiro nie podniósł wzroku znad gazety.

– To, że on i jego żona głosowali na różne partie. Kilka lat temu coś takiego byłoby nie do pomyślenia.

– Niewątpliwie.

– Niezwykłe rzeczy dzieją się obecnie. Przypuszczam, że na tym właśnie polega demokracja – Ogata-san westchnął. – To wszystko, co tak ochoczo przyjęliśmy od Amerykanów, nie zawsze wyszło nam na dobre.

– Rzeczywiście nie wyszło.

– Spójrz, co się dzieje. Mąż i żona głosują na różne partie. Smutno jest, kiedy w takich sprawach nie można polegać na żonie. Jiro nie przestawał czytać gazety.

– Tak, to doprawdy smutne – powiedział. – Żony w dzisiejszych czasach nie czują żadnej lojalności wobec swoich rodzin. Po prostu robią, co chcą, i tak głosują, jak im dyktuje kaprys. To typowe dla zmian, jakie zaszły w Japonii. W imię demokracji ludzie porzucają swoje zobowiązania.

Jiro obrzucił ojca krótkim spojrzeniem, po czym powrócił do gazety.

– Niewątpliwie ma ojciec rację – odezwał się. – Jednak nie można powiedzieć, że wszystko, co przywieźli Amerykanie, jest złe.

– Ci Amerykanie… oni nigdy nie zrozumieli tego, jak kiedyś było w Japonii. Nie rozumieli tego ani przez chwilę. Te obyczaje przystoją Amerykanom, lecz u nas wszystko wyglądało inaczej, całkiem inaczej. – Ogata-san znów westchnął. – Dyscyplina, lojalność; to wszystko spajało ongiś Japonię. Być może brzmi to dziwacznie, lecz tak było. Ludzi przepełniało poczucie obowiązku. Wobec rodziny, wobec zwierzchników, wobec kraju. Teraz zamiast tego wszyscy mówią o demokracji. Słowo to słychać zawsze, gdy ludzie chcą być egoistyczni, gdy chcą zapomnieć o swoich obowiązkach.

– Tak, bez wątpienia ma ojciec rację. – Jiro ziewnął i podrapał się po policzku.

– Weźmy na przykład to, co stało się w moim zawodzie. Oto masz system, który pielęgnowaliśmy i hołubiliśmy przez lata. Przychodzą Amerykanie i wszystko niszczą, bez chwili zastanowienia. Postanawiają, że nasze szkoły będą takie same jak szkoły amerykańskie, że nasze dzieci będą się uczyły tego samego co dzieci w Ameryce. A Japończycy ochoczo zgadzają się na to wszystko. Zgadzają się, mówiąc o demokracji. – Potrząsnął głową. – Wiele wspaniałych rzeczy zniszczono w naszych szkołach.

– Tak, niewątpliwie jest w tym dużo racji. – Jiro raz jeszcze spojrzał na ojca. – Lecz nie można zaprzeczyć, że dawny system miał swoje ujemne strony, i dotyczy to nie tylko szkół, lecz także wszystkiego innego.

– Jiro, a cóż to ma znaczyć? Wyczytałeś to gdzieś?

– Nie, mówię to, co myślę.

– Wyczytałeś to w swojej gazecie? Całe moje życie poświęciłem uczeniu młodzieży. A potem patrzyłem, jak Amerykanie wszystko niszczą. Coś nieprawdopodobnego dzieje się teraz w naszych szkołach, spójrz choćby na to jak zachowują się dzieci. Nieprawdopodobne. A tylu rzeczy przestano w ogóle uczyć. Czy wiesz o tym, że dzieci opuszczają dziś szkołę, nie wiedząc nic o historii swojego własnego kraju?

– Przyznaję, że to wielka szkoda, lecz pamiętam też, jak uczono mnie w szkole, że Japonia została stworzona przez bogów. O tym, że z boskiego nakazu nasz naród stoi ponad innymi narodami. Musieliśmy uczyć się na pamięć podręczników, słowo po słowie. Być może są rzeczy, których wcale nie trzeba żałować.

– Ale, Jiro, to wszystko nie jest takie proste. Najwyraźniej nie rozumiesz, jak to wszystko funkcjonowało. To nie było takie proste, jak skłonny jesteś sądzić. Pracowaliśmy z ogromnym poświęceniem, aby wpoić następnym pokoleniom odpowiednie zasady, żeby dzieci wzrastały w poszanowaniu swojego kraju i współrodaków. W Japonii istniał ongiś duch, który spajał nas wszystkich. Wyobraź sobie teraz życie współczesnego chłopca. W szkole nie przekazuje mu się żadnych wartości. Uczy się jedynie tego, że powinien wszystkiego egoistycznie żądać od życia. Wraca do domu, a tam rodzice kłócą się, gdyż matka nie chce głosować na partię ojca. Coś nieprawdopodobnego.

– Rozumiem, o co ojcu chodzi. Teraz chciałbym przeprosić, ale muszę iść do łóżka.

– Robiliśmy, co w naszej mocy, tacy jak Endo i ja, robiliśmy wszystko, by nie zginęło to, co w tym kraju najlepsze. Jednak wiele z tego zostało zniszczone.

– To naprawdę godne ubolewania. – Mój mąż wstał. – Ojciec wybaczy, muszę iść spać. Jutro czeka mnie kolejny trudny dzień.

Ogata-san spojrzał na syna, a na jego twarzy malowało się niejakie zdziwienie.

– Ależ tak, oczywiście. Jestem bezduszny, zatrzymując cię tak długo. – To mówiąc, skłonił się nieznacznie.

– Ależ nie. Przepraszam, że nie możemy dłużej rozmawiać, ale naprawdę muszę się położyć.

– Oczywiście.

Jiro życzył ojcu dobrej nocy, po czym opuścił pokój. Przez kilka minut Ogata-san nie odrywał wzroku od drzwi, za którymi zniknął jego syn, zupełnie jakby oczekiwał, że lada chwila powróci. Potem odwrócił się do mnie z zakłopotaniem na twarzy.

– Nie zdawałem sobie sprawy, że jest tak późno -powiedział. – Naprawdę nie chciałem go zatrzymywać.

Rozdział piąty

– Wyjechał? I nie zostawił ci żadnej wiadomości w hotelu? Sachiko roześmiała się. – Wyglądasz na ogromnie zaskoczoną, Etsuko – powiedziała. – Nie, niczego nie zostawił. Nie wiedzą nic ponad to, że wyjechał wczoraj rano. Prawdę mówiąc, brałam pod uwagę coś takiego.

Zdałam sobie sprawę, że wciąż trzymam w ręce tacę. Położyłam ją delikatnie na ziemi, a potem usiadłam na poduszce naprzeciwko Sachiko. Tego dnia w mieszkaniu czuć było lekki wiaterek.

– To straszne – stwierdziłam. – A przecież czekałaś gotowa i spakowana.

– Dla mnie to nic nowego, Etsuko. W Tokio, gdzie go poznałam, w Tokio było tak samo. Zupełnie nic nowego. Nauczyłam się, że zawsze muszę być gotowa na coś takiego.

– I mówisz, że wracasz dziś wieczór do miasta? Sama?

– Nie bądź tak wstrząśnięta, Etsuko. Po Tokio, Nagasaki wydaje się miasteczkiem. Jeśli nadal jest w Nagasaki, znajdę go jeszcze dziś wieczór. Być może zmienił hotel, lecz na pewno nie zmienił nawyków.

– Ale to wszystko jest takie smutne. Jeśli sobie życzysz, z przyjemnością zostanę z Mariko do czasu twego powrotu.

– Bardzo to miło z twojej strony. Mariko z równym powodzeniem może zostać sama, lecz jeśli gotowa jesteś spędzić z nią kilka godzin dziś wieczór, to bardzo miło. Jestem wszakże pewna, że wszystko się ułoży, Etsuko. Widzisz, gdy przejdziesz przez to wszystko, przez co ja przeszłam, nauczysz się nie brać sobie do serca tak drobnych niepowodzeń.

– A co zrobisz, jeśli jego… to znaczy jeśli wyjechał na dobre z Nagasaki?

– Nie ujechał daleko, Etsuko. Ponadto, jeśli naprawdę zamierzał mnie opuścić, zostawiłby jakąś wiadomość, prawda? Widzisz, on daleko nie ujechał. Wie, że ruszę za nim i go znajdę. – Sachiko spojrzała na mnie z uśmiechem. Zupełnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. – Oprócz tego, Etsuko – ciągnęła – przyjechał tu z tak daleka. Przyjechał do Nagasaki, by znaleźć mnie w domu mojego wuja, taki szmat drogi aż z Tokio. Czy zrobiłby to wszystko, gdyby nie zamierzał dotrzymać słowa? Widzisz, Etsuko, on niczego nie pragnie bardziej niż zabrać mnie do Ameryki. Tak, tego właśnie chce. Nic się nie zmieniło, to tylko małe opóźnienie. – Zaśmiała się krótko. – Czasami on zachowuje się jak dziecko.