Выбрать главу

Patrzyłam na nią przez chwilę. – Szczerze mówiąc, dziś rano zdałam sobie sprawę z czegoś innego – powiedziałam. – W związku z tym snem. Moja córka zdawała się nie słyszeć.

– Widzisz – ciągnęłam – ta dziewczynka wcale nie jest na huśtawce. Tak mi się na początku wydaje. Ale ona nie jest na huśtawce.

Niki mruknęła coś w odpowiedzi, nie przerywając czytania.

CZĘŚĆ DRUGA

Rozdział siódmy

W czasie fali letnich upałów rozciągające się za naszym blokiem pustkowie stało się wyjątkowo nieprzyjemnie. Ziemia była w większości sucha i spękana, a woda, która nagromadziła się w czasie pory deszczowej, nadal stała w głębszych rowach i lejach. Stąd brała się przeobfita mnogość owadów, a zwłaszcza moskitów, które były wszędzie. Mieszkańcy bloków jak zwykle narzekali, lecz w ciągu minionych lat gniew związany ze sprawą pustkowia przerodził się w rezygnację i cynizm.

Tamtego lata przemierzałam regularnie owo pustkowie, chodząc do domku Sachiko, i w rzeczy samej były to okropne wyprawy – owady wplątywały się we włosy, a w szczelinach w ziemi roiło się od larw i muszek. Owe wędrówki wciąż bardzo wyraziście rysują się w mojej pamięci i muszę powiedzieć, że – podobnie jak złe przeczucia dotyczące macierzyństwa i wizyta Ogaty-sana – właśnie one pozwalają mi wiernie odtworzyć nastrój tamtych dni. A mimo to pod wieloma względami tamto lato było podobne do poprzednich. Wielokrotnie, tak jak robiłam to często w ciągu następnych lat, wyglądałam pustym wzrokiem przez okno. W bezchmurne dni za linią drzew na przeciwnym brzegu rzeki widać było rysującą się na tle nieba niewyraźną kreskę wzgórz. Widok zaliczał się do przyjemnych i niejednokrotnie przynosił ukojenie w pustce długich popołudni, które spędzałam w tym mieszkaniu.

Oprócz pustkowia uwagę mieszkańców bloków zaprzątały również inne sprawy. W gazetach dużo mówiono, że okupacja rychło dobiegnie końca, a politycy w Tokio toczyli zawzięte spory. Mieszkańcy bloków również dość często roztrząsali te kwestie, choć dominował wówczas ten sam cynizm, który zabarwiał rozmowy o pustkowiu. Natomiast większe wrażenie wywierały doniesienia o mordach popełnianych na dzieciach, które wywoływały naówczas przerażenie w całym Nagasaki. Najpierw znaleziono małego chłopca, a potem dziewczynkę, oboje byli zmasakrowani. Gdy znaleziono trzecią ofiarę, małą dziewczynkę powieszoną na drzewie, wszystkie matki w sąsiedztwie opanował stan przypominający panikę. Jak można się domyślić, niewielkim pocieszeniem był fakt, że do wypadków tych doszło na drugim krańcu miasta; bardzo rzadko widać było bawiące się przy blokach dzieci, a zwłaszcza w godzinach wieczornych.

Trudno mi powiedzieć, jak bardzo te wszystkie doniesienia niepokoiły w owym czasie Sachiko. Niewątpliwie mniej była skłonna zostawiać Mariko bez opieki, lecz przypuszczam, iż brało się to z czegoś zupełnie innego. Otrzymała odpowiedź od swego wuja, który wyrażał chęć przyjęcia ich z powrotem do swego domu, i wkrótce dostrzegłam zmianę w zachowaniu Sachiko wobec jej córki: wykazywała więcej cierpliwości i była jakby mniej nerwowa.

Sachiko dawała wyraz uldze, którą wywołał w niej list wuja, i początkowo nie wątpiłam ani przez chwilę, iż rzeczywiście zamierza tam powrócić. Jednak w miarę upływu dni zaczęłam żywić pewne podejrzenia co do jej zamiarów. Po pierwsze, kilka dni po przyjściu listu odkryłam, że Sachiko nie wspomniała jeszcze o nim Mariko ani słowem. A potem, choć mijały tygodnie, Sachiko nie tylko nie czyniła żadnych przygotowań do przyjazdu, lecz także – jak się okazało – nie raczyła nawet odpowiedzieć swojemu wujowi.

Chyba nigdy przez myśl by mi nie przeszło roztrząsać podobne problemy, gdyby mojej uwagi nie zwróciła niechęć, z jaką Sachiko rozmawiała o domu swojego wuja. Z tego powodu moja ciekawość wzrosła i udało mi się, pomimo milkliwości Sachiko, wydobyć od niej drobne fakty: po pierwsze, jej wuj nie był – w przeciwieństwie do tego, co sądziłam – spokrewniony z nią, lecz był krewnym męża Sachiko. Po raz pierwszy ujrzała go w chwili przyjazdu do jego domu kilka miesięcy wcześniej. Wuj był człowiekiem zamożnym, a ponieważ jego dom był niezwykle obszerny – nie mieszkał tam nikt prócz jego córki i pokojówki – miejsca dla Sachiko i Mariko było pod dostatkiem. Prawdę mówiąc, jedyną rzeczą, o której Sachiko wspominała kilkakrotnie w czasie naszych rozmów, było to, że spora część domu była zawsze pusta i cicha.

Szczególnie zainteresowała mnie córka owego wuja, która – jak się domyślałam – była kobietą niezamężną, mniej więcej w wieku Sachiko. Sachiko niewiele mówiła o swojej kuzynce, choć przypominam sobie jedną z rozmów, do jakich w owym czasie doszło między nami. Zdążyłam już sobie wtedy wyrobić pogląd, że owo ociąganie się z odpowiedzią ma coś wspólnego z napiętą sytuacją istniejącą pomiędzy nią a jej kuzynką. Niewątpliwie wspomniałam o tym Sachiko tamtego ranka, co stało się okazją do jej raczej jednoznacznej wypowiedzi na temat okresu spędzonego w domu wuja. Bardzo wyraźnie pamiętam ową rozmowę. Był to jeden z tych suchych, bezwietrznych poranków mniej więcej w połowie sierpnia; stałyśmy na moście na szczycie wzgórza czekając na tramwaj jadący w kierunku miasta. Nie wiem, dokąd udawałyśmy się tego dnia ani gdzie zostawiłyśmy Mariko, gdyż nie było jej wtedy z nami. Sachiko podziwiała rozciągający się przed nami widok jedną ręką osłaniając twarz przed promieniami słońca.

– Zastanawia mnie, Etsuko – powiedziała – skąd też coś takiego przyszło ci do głowy. Wprost przeciwnie, Yasuko i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy będę mogła się z nią zobaczyć. Naprawdę nie rozumiem, jak mogłaś sądzić inaczej, Etsuko.

– Przepraszam, najwyraźniej się myliłam – odrzekłam. – Z pewnych przyczyn sądziłam, iż jest coś, co czyni twój powrót niemożliwym.

– Absolutnie nie, Etsuko. To prawda, że gdy spotkałaś mnie po raz pierwszy, rzeczywiście rozważałam różne inne możliwości. Lecz trudno winić matkę za to, że rozważa różne możliwości stojące przed jej dzieckiem, prawda? Tak się akurat złożyło, że otwierała się przed nami interesująca okazja. Jednakowoż przemyślawszy to nieco dokładniej, zdecydowałam się ją odrzucić. I to jest wszystko, Etsuko, już przestały mnie interesować te plany, które wówczas mi przedstawiono. Cieszę się, że wszystko potoczyło się właśnie tak, i niecierpliwie wyczekuję powrotu do domu wuja. Z Yasuko-san zaś darzymy się obydwie wielkim szacunkiem. Nie pojmuję, jak mogłaś wyrobić sobie na ten temat odmienny pogląd, Etsuko.

– Niezmiernie mi przykro. Wynikło to z tego, że zdawało mi się, iż raz wspomniałaś coś o jakiejś kłótni między wami.

– Kłótni? – Przyjrzała mi się uważnie, po czym twarz jej rozjaśnił uśmiech. – Och, teraz wiem, o czym mówisz. Nie, Etsuko, to nie była kłótnia. To była jakaś zupełnie banalna sprzeczka. A o co wówczas poszło? Widzisz, nawet już nie pamiętam, to naprawdę była błahostka. Ach, już wiem, posprzeczałyśmy się o to, która z nas przygotuje kolację. Tak, o to właśnie wówczas poszło. Widzisz, Etsuko, miałyśmy wtedy ustaloną kolejkę. Jednego wieczora gotowała pokojówka, następnego moja kuzynka, a na końcu ja. Pewnego razu pokojówka zachorowała i obie z Yasuko chciałyśmy gotować. Musisz więc mnie dobrze zrozumieć, Etsuko; miedzy nami naprawdę wszystko dobrze się układało. Po prostu jeśli zbyt często się z kimś widujesz, czasami można zatracić poczucie proporcji.

– Tak, rozumiem. Przykro mi, ale byłam w błędzie.

– Widzisz, Etsuko, gdy ma się pokojówkę, która wszystko za ciebie robi, czas płynie zadziwiająco powoli. Wraz z Yasuko usiłowałyśmy znaleźć sobie jakieś zajęcie, lecz mogłyśmy najwyżej siedzieć i cały dzień rozmawiać. Przez te wszystkie miesiące, gdy siedziałyśmy w domu, prawie nigdy nikogo nie widywałyśmy. Aż dziw, że nigdy nie doszło między nami do kłótni. Takiej poważnej.