Sachiko znów się uśmiechnęła.
– Tak, masz najzupełniejszą rację, Etsuko. Byłaby tu tylko kupa gruzu. – Przez chwilę jeszcze nie odrywała wzroku od rozciągającej się przed nami doliny. – A wracając do twojej przyjaciółki, pani Fujiwara… przypuszczam, że straciła rodzinę w czasie wojny.
Skinęłam głową.
– Miała pięcioro dzieci. A jej mąż był ważną osobistością w Nagasaki. Gdy spadła bomba, zginęli wszyscy z wyjątkiem jej najstarszego syna. Niewątpliwie był to dla niej straszliwy cios, lecz nie załamała się.
– Tak. – Sachiko pokiwała w zamyśleniu głową. – Domyślałam się, że coś takiego się wydarzyło. Czy ona zawsze miała tę swoją jadłodajnię?
– Nie, oczywiście, że nie. Jej mąż był poważanym człowiekiem. Objęła ją dopiero później, gdy już straciła wszystko. Zawsze, gdy ją widzę, myślę sobie, że chciała bym być taka jak ona, chciałabym patrzeć cały czas przed siebie. Pod wieloma bowiem względami straciła znaczniej więcej niż ja. Bo przecież spójrz na mnie. Niebawem będę miała prawdziwą rodzinę.
– Tyle w tym słuszności. – Powiew wiatru nieco zburzył staranną fryzurę Sachiko. Przejechała ręką po włosach, po czym wzięła oddech. – Tyle w tym słuszności, Etsuko, nie powinniśmy cały czas oglądać się za siebie. Wojna zniszczyła w moim życiu wiele, lecz nadal mam moją córkę. Tak jak mówisz, powinniśmy patrzeć przed siebie.
– Wiesz, dopiero w ciągu ostatnich kilku dni zrozumiałam, jak to naprawdę będzie. To znaczy wtedy, gdy urodzę to dziecko. Teraz już nie ma we mnie strachu. Czekam na tę chwilę. Odtąd zamierzam patrzeć w przyszłość z optymizmem.
– I tak być powinno, Etsuko. Bo prawdę mówiąc, masz czego oczekiwać. Niebawem doświadczysz tego, że to właśnie macierzyństwo nadaje życiu prawdziwy sens. Cóż z tego, że życie w domu mego wuja bywa dość nieciekawe? Pragnę tylko jednego: dobra mojej córki. Znajdziemy jej najlepszych prywatnych nauczycieli i w mgnieniu oka nadrobi wszystkie zaległości. Słusznie mówisz, Etsuko, trzeba z ufnością patrzeć w przyszłość.
– Cieszę się, że tak uważasz – powiedziałam. – Prawdę mówiąc, uważam, że obydwie powinnyśmy być wdzięczne. Niewątpliwie straciłyśmy wiele w czasie wojny, lecz nadal są rzeczy, których możemy z ufnością wyczekiwać.
– Tak, Etsuko, jest wiele rzeczy, których możemy z ufnością wyczekiwać.
Mariko podeszła bliżej i stanęła przed nami. Być może dosłyszała fragmenty naszej rozmowy, gdyż powiedziała do mnie:
– Będziemy znowu mieszkały z Yasuko-san. Czy mama już pani mówiła?
– Tak – odparłam. – Mówiła. Cieszysz się, że znów będziesz tam mieszkać, Mariko-san?
– Może będziemy mogły zatrzymać kocięta – powiedziała dziewczynka. – W domu Yasuko-san jest dużo miejsca.
– Zobaczymy, jak z tym będzie – odrzekła Sachiko. Mariko przypatrywała się przez chwilę swojej matce.
Wreszcie powiedziała:
– Przecież Yasuko-san lubi koty. A poza tym Maru był ulubionym kotem Yasuko-san, zanim go zabrałyśmy, więc i kocięta są jej.
– Tak, Mariko, ale zobaczymy. Zobaczymy, co powie na to ojciec Yasuko-san.
Dziewczynka obrzuciła matkę ponurym spojrzeniem, po czym raz jeszcze zwróciła się do mnie z powagą:
– Może będziemy mogły zatrzymać kocięta.
U schyłku popołudnia znów znalazłyśmy się na tej polance, gdzie wysiadłyśmy z wagonika kolejki. Zostało nam jeszcze trochę ciastek i czekoladek, więc usiadłyśmy na małą przekąskę przy jednym ze stolików. Po drugiej stronie polanki, przy metalowej barierce, stała grupka ludzi czekających na wagonik, żeby zjechać ze szczytu. Amerykanka przeszła przez polankę z szerokim uśmiechem i podeszła do nas. Bez odrobiny zażenowania dosiadła się do naszego stolika, uśmiechnęła się do każdej z nas, po czym zwróciła się po angielsku do Sachiko. Najwyraźniej z dużą ulgą przywitała możliwość prowadzenia konwersacji bez pomocy gestów. Rozejrzałam się wokoło i dostrzegłam w pobliżu ową Japonkę, która akurat wkładała swojemu synowi marynarkę. Nie wyglądała na osobę entuzjastycznie wobec nas nastawioną, lecz w końcu podeszła do nas z uśmiechem. Usiadła naprzeciwko mnie, a gdy dosiadł się do niej jej syn, przekonałam się, jak bardzo są do siebie podobni w swojej pulchności. Uwagę zwracały przede wszystkim mięsiste, obwisłe policzki, które przywodziły na myśl policzki buldogów. Przez cały czas Amerykanka rozmawiała głośno z Sachiko.
W chwili pojawienia się obcych Mariko wyjęła swój szkicownik i zaczęła rysować. Kobieta o pulchnej twarzy, wymieniwszy ze mną kilka grzecznościowych uwag, zwróciła się do dziewczynki: – Dobrze się dziś bawiłaś? Ślicznie jest tutaj, prawda? Mariko zamalowywała kredką kartkę, nie podnosząc nawet wzroku. Owa kobieta nie wyglądała jednak na zniechęconą
– A co tam rysujesz? – spytała. – To bardzo ładne. Tym razem Mariko przerwała i spojrzała zimno na kobietę.
– Bardzo ładne. Możemy zobaczyć? – Kobieta wyciągnęła rękę po szkicownik. – Śliczne, prawda, Akira? – powiedziała do syna. – Czyż ta młoda dama nie jest zdolna?
Chłopiec przechylił się przez stół, by lepiej widzieć. Przyjrzał się rysunkom z zainteresowaniem, lecz nie odezwał się ani słowem.
– Naprawdę ładne – powtórzyła kobieta, przewracając kartki. – Dzisiaj to wszystko narysowałaś?
Mariko milczała przez chwilę. Potem powiedziała:
– Kredki są nowe. Kupiłyśmy je dziś rano. Trudniej się rysuje nowymi kredkami.
– Rozumiem. Tak, trudniej się rysuje nowymi kredkami, prawda? Akira też rysuje, nieprawdaż, Akira?
– Rysowanie to nic trudnego – powiedział chłopiec.
– Ładne rysunki, prawda, Akira? Mariko wskazała otwartą stronę. – Ten mi się nie podoba. Za krótko jeszcze miałam te nowe kredki. Ten na następnej stronie jest lepszy.
– Och tak, jest śliczny!
– Zrobiłam go w porcie – powiedziała Mariko. – Ale strasznie tam hałasowali i było gorąco, więc musiałam się śpieszyć.
– Ale jest bardzo dobry. Lubisz rysować?
– Tak.
Sachiko i Amerykanka spojrzały na szkicownik. Amerykanka wskazała rysunek palcem i kilkakrotnie powtórzyła japońskie słowo „wyśmienity”.
– A co to jest? – pytała dalej kobieta z pulchną twarzą. – Motyl! Tak doskonały rysunek kosztował z pewnością wiele trudu. Motyl na pewno nie siedział długo w jednym miejscu.
– Zapamiętałam go – powiedziała Mariko. – Zresztą widziałam je wcześniej.
Kobieta skinęła głową i zwróciła się do Sachiko:
– Pani córka jest bardzo zdolna. To niezwykle chwalebne, iż dziecko odwołuje się zarówno do pamięci, jak i do wyobraźni. W tym wieku wiele dzieci nadal przerysowuje z książek.
– Tak. Niewątpliwie tak jest – odparła Sachiko.
Mocno zdumiał mnie jej lekceważący ton, gdyż rozmawiając z Amerykanką, była uprzejma i miła. Pulchny chłopiec przechylił się przez stół i położył palec na kartce.
– Te statki są za duże – stwierdził. – Jeżeli to ma być drzewo, to statki powinny być znacznie mniejsze.
Jego matka zastanowiła się przez chwilę.
– Może masz rację. Lecz mimo to rysunek jest bardzo ładny, prawda, Akira?
– Statki są o wiele za duże – odrzekł chłopiec. Kobieta wybuchnęła śmiechem.
– Musi pani wybaczyć Akirze – powiedziała do Sachiko. – Po prostu bierze lekcje u doskonałego nauczyciela rysunku, w związku z czym przywiązuje znacznie większą wagę do tych spraw niż większość jego rówieśników. Czy pani córka również bierze lekcje rysunku?
– Nie. – Tym razem w głosie Sachiko brzmiał wyraźny chłód, jednakże ta kobieta zdawała się niczego nie zauważać.
– To wcale nie jest zły pomysł – ciągnęła. – Mój mąż nie chciał się początkowo na to zgodzić. Uważał, że Akirze wystarczą prywatne lekcje matematyki i pozostałych nauk ścisłych. Ja jednak jestem zdania, że i rysunek jest czymś istotnym. Dzieci powinny za młodu rozwijać swoją wyobraźnię. Nauczyciele w szkole zgadzają się ze mną. Akira najlepiej radzi sobie z matematyką. Uważam, że matematyka jest niezwykle istotna, a pani?