– W rzeczy samej – odrzekła Sachiko. – Niewątpliwie jest bardzo potrzebna.
– Matematyka uczy dzieci myślenia. Łatwo się pani może przekonać, że dzieci mające zdolności w matematyce dobrze sobie radzą z większością innych przedmiotów. Oboje z mężem byliśmy całkowicie zgodni co do tego, że potrzebne są mu prywatne lekcje z matematyki. I okazało się to dobrą inwestycją. W ubiegłym roku Akira był trzeci w klasie, a teraz jest cały czas na pierwszym miejscu.
– Matematyka jest łatwa – powiedział znowu chłopiec, po czym zwrócił się do Mariko: – Znasz tabliczkę mnożenia?
Jego matka znów się zaśmiała.
– Przypuszczam, że ta młoda dama również jest bardzo zdolna. Jej rysunki są bezsprzecznie obiecujące.
– Matematyka jest łatwa – powtórzył chłopiec. – A mnożenie to już zupełna błahostka.
– Tak, Akira potrafi już doskonale mnożyć. Wielu jego rówieśników potrafi dopiero mnożyć przez trzy lub cztery. Akira, ile jest dziewięć razy pięć?
– Dziewięć razy pięć równa się czterdzieści pięć!
– A dziewięć razy dziewięć?
– Dziewięć razy dziewięć równa się osiemdziesiąt jeden!
Amerykanka spytała o coś Sachiko, a gdy usłyszała odpowiedź, klasnęła w dłonie i znów kilkakrotnie powtórzyła słowo „wyśmienity”.
– Pani córka to bystra młoda dama – powiedziała do Sachiko kobieta o pulchnej twarzy. – Czy ona lubi chodzić do szkoły? Akira lubi niemal wszystko w szkole. Równie dobrze jak z matematyką i rysunkami radzi sobie z geografią. Moja przyjaciółka była bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że Akira zna nazwy wszystkich dużych miast w Ameryce, nieprawdaż, Suzie-san? – tu kobieta zwróciła się do swojej przyjaciółki, wypowiadając kilka kulawych słów w języku angielskim. Amerykanka najwyraźniej nic z tego nie zrozumiała, lecz uśmiechnęła się z aprobatą do chłopca. – Jednak matematyka jest ulubionym przedmiotem Akiry. Prawda, Akira?
– Matematyka jest łatwa!
– A co ta młoda dama najbardziej lubi w szkole? – spytała kobieta, zwracając się znów do Mariko.
Dziewczynka przez chwilę nie odpowiadała. Potem odrzekła:
– Ja też lubię matematykę.
– Też lubisz matematykę. To doskonale.
– To w takim razie ile jest dziewięć razy sześć? – spytał ze złością chłopiec.
– To cieszy, gdy dzieci lubią to, czego się uczą w szkole, prawda? – spytała jego matka.
– No dalej, ile jest dziewięć razy sześć? Spytałam wtedy:
– Co Akira-san chce robić, gdy dorośnie?
– Akira, powiedz pani, kim chcesz zostać.
– Dyrektorem naczelnym koncernu Mitsubishi!
– To firma jego ojca – wyjaśniła matka. – Akira już teraz wie, czego chce.
– Widzę – powiedziałam z uśmiechem. – To wspaniałe.
– A gdzie pracuje twój ojciec? – spytał chłopiec Mariko.
– Posłuchaj, Akira, nie wolno się tak dopytywać, to nieładnie. – Kobieta zwróciła się na powrót do Sachiko: – Wielu chłopców w jego wieku nadal mówi, że chce być policjantami lub strażakami. Ale Akira już od dawna chciał pracować dla Mitsubishi.
– A gdzie pracuje twój ojciec? – spytał ponownie chłopiec. Tym razem jego matka nie interweniowała, lecz spojrzała wyczekująco na Mariko. – Jest dozorcą w zoo – odparła Mariko.
Przez chwilę panowało milczenie. Ku zaskoczeniu wszystkich chłopiec spokorniał, usłyszawszy tę odpowiedź i usiadł naburmuszony na ławce. Jego matka odezwała się niepewnie:
– Cóż za ciekawy zawód. My bardzo lubimy zwierzęta. Czy to zoo, w którym pracuje pani mąż, jest gdzieś niedaleko?
Zanim Sachiko zdążyła odpowiedzieć, Mariko zsunęła się hałaśliwie z ławki. Odeszła od nas bez słowa, kierując się w stronę pobliskiej kępy drzew. Przez chwilę wszyscy się jej przyglądali.
– Czy to pani najstarsza? – kobieta o pulchnej twarzy zwróciła się do Sachiko.
– Nie mam więcej dzieci.
– Rozumiem. Nie jest to wcale takie złe. W ten sposób dziecko może stać się bardziej niezależne. I musi ciężej pracować. Między nim – położyła rękę na głowie chłopca – a najstarszym jest sześć lat różnicy.
Amerykanka coś głośno krzyknęła i klasnęła w ręce.
Mariko wspinała się powoli po gałęziach drzewa. Kobieta o pulchnej twarzy odwróciła się i spojrzała na dziewczynkę z niepokojem.
– Pani córka to prawdziwa chłopczyca – stwierdziła. Amerykanka powtórzyła radośnie słowo „chłopczyca” i znów klasnęła w dłonie.
– Czy to bezpieczne? – spytała znów kobieta o pulchnej twarzy. – Może przecież spaść.
Sachiko uśmiechnęła się, a w jej głosie dało się wyczuć odrobinę ciepła.
– Nie przywykła pani do tego, że dzieci wspinają się na drzewa? – zapytała.
Kobieta nie spuszczała z Mariko zaniepokojonego spojrzenia.
– Jest pani pewna, że to bezpieczne? Gałąź może się złamać.
Sachiko zaśmiała się.
– Jestem pewna, że moja córka wie, co robi. Niemniej jednak dziękuję pani za troskliwość. To bardzo miłe z pani strony. – Po tych słowach ukłoniła się z szacunkiem.
Amerykanka powiedziała coś do Sachiko i znów zaczęły rozmawiać po angielsku. Kobieta o pulchnej twarzy odwróciła się od drzew.
– Proszę nie poczytać mi tego za niegrzeczność – powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu – lecz trudno nie zauważyć. Czy to będzie pani pierwsze dziecko?
– Tak – odparłam ze śmiechem. – Spodziewamy się go jesienią.
– Wspaniale. A pani mąż, czy on także jest dozorcą w zoo?
– O nie, pracuje w firmie elektronicznej.
– Naprawdę?
Kobieta zaczęła udzielać mi porad na temat opieki nad dziećmi. Słuchając jej, dostrzegłam, że chłopiec oddala się od stolika i zmierza w kierunku drzewa, na którym siedziała Mariko.
– Dobrze jest, jeśli dziecko słyszy dużo dobrej muzyki – mówiła kobieta. – To jest bardzo istotne. Wśród najwcześniejszych dźwięków, jakie słyszy dziecko, powinna być dobra muzyka.
– Tak, ja sama uwielbiam muzykę.
Chłopiec stał teraz pod drzewem, przyglądając się Mariko z zakłopotaniem.
– Nasz najstarszy syn nie ma takiego słuchu jak Akira – ciągnęła kobieta. – Według mego męża wszystko to przez to, że jako niemowlę niezbyt często słyszał dobrą muzykę i skłonna jestem przyznać mu rację. W tamtych czasach w radio nadawano dużo muzyki wojskowej. Na pewno nie wpłynęło to na niego najlepiej.
Przysłuchując się słowom kobiety, widziałam, że chłopiec próbuje wspiąć się na drzewo. Mariko zeszła nieco niżej i najwyraźniej udzielała mu jakichś porad. Siedząca obok mnie Amerykanka cały czas głośno się śmiała, od czasu do czasu wtrącając jakieś słowo po japońsku. Wreszcie chłopiec jakoś oderwał się od ziemi i zawisł, jedną stopę włożywszy w szczelinę pnia i obiema rękami trzymając się gałęzi. Choć od ziemi dzieliło go zaledwie kilka centymetrów, znać było po nim wyraźne napięcie. Trudno powiedzieć, czy dziewczynka uczyniła to z rozmysłem, czy też nie, lecz schodząc niżej, przydepnęła z całej siły palce chłopca, który krzyknął piskliwie i upadł niezgrabnie na ziemię.
Matka odwróciła się z przerażeniem. Sachiko i Amerykanka, pogrążone dotychczas w rozmowie, również odwróciły się w tamtą stronę. Chłopiec leżał na boku, głośno krzycząc. Jego matka podbiegła do niego, przyklęknęła i zaczęła badać mu nogi. Akira wciąż krzyczał. Wszyscy pasażerowie czekający na wagonik po przeciwnej stronie polanki patrzyli w naszą stronę. Po kilku minutach chłopiec, prowadzony przez matkę, podszedł zapłakany do stołu.