– Zapewniam cię, Etsuko, że Mariko nie sprawi żadnego kłopotu. Ponadto od przyszłego tygodnia wszystkie szkoły będą zamknięte. Dopilnuję, żeby nikomu nie przeszkadzała. O to możesz być spokojna.
Skłoniłam się raz jeszcze.
– Zapytam ją przy najbliższym spotkaniu.
– Będę ci ogromnie wdzięczna. – Sachiko wypiła łyk herbaty. – Może nawet poprosiłabym cię, byś spotkała się ze swoją przyjaciółką w ciągu kilku najbliższych dni.
– Postaram się.
– To zacnie z twojej strony.
Na chwilę zamilkłyśmy. Już wcześniej moją uwagę przykuł imbryk Sachiko; był to piękny wyrób z białej porcelany. Filiżanka, którą trzymałam w dłoniach, wykonana była z tego samego delikatnego materiału. Gdy siedziałyśmy, pijąc herbatę, uderzył mnie, nie po raz pierwszy zresztą, dziwaczny kontrast pomiędzy zastawą do herbaty a ogólnym zaniedbaniem całego domku i błotem u podnóża werandy. Gdy podniosłam wzrok, zdałam sobie sprawę, że Sachiko mnie obserwuje.
– Przywykłam do dobrej porcelany, Etsuko – powiedziała. – Widzisz, nie zawsze mieszkałam w takich – wskazała ręką domek – warunkach. Rzecz jasna nie mam nic przeciwko odrobinie niewygody. Jednak w pewnych kwestiach nie przestałam być wybredna.
Skłoniłam się w milczeniu. Również Sachiko poczęła przyglądać się swojej filiżance. Badała ją z uwagą, obracając powoli w rękach. Po chwili odezwała się niespodziewanie:
– Chyba prawdą jest, iż ukradłam ten komplet. Mimo wszystko jednak nie sądzę, by mój wuj odczuwał jego brak.
Spojrzałam na nią z niejakim zdziwieniem. Sachiko postawiła przed sobą filiżankę i odpędziła kilka much.
– Mówisz, że mieszkałaś w domu swojego wuja, prawda? – spytałam. Skinęła powoli głową.
– W przepięknym domu. Ze stawem w ogrodzie. W niczym nie przypominał miejsca, gdzie obecnie mieszkam.
Na moment obie zajrzałyśmy do wnętrza domku. Mariko leżała w swoim kącie, odwrócona do nas plecami. Wydawało się, że rozmawia po cichu z kotem.
– Nie miałam pojęcia, że ktoś mieszka po drugiej stronie rzeki – odezwałam się, by przerwać panującą ciszę.
Sachiko odwróciła się i obrzuciła spojrzeniem drzewa na dalekim brzegu.
– Ja też nikogo tam nie widziałam.
– Oprócz twojej opiekunki do dziecka. Mariko mówiła, że ona jest stamtąd.
– Nie mam opiekunki, Etsuko. Nie znam tam nikogo.
– Ale Mariko mówiła o jakiejś kobiecie…
– Proszę, nie zwracaj na to uwagi.
– Chcesz powiedzieć, że ona to wszystko wymyśliła? Przez chwilę odnosiłam wrażenie, że Sachiko się nad czymś zastanawia. Wreszcie powiedziała:
– Tak, ona to wszystko wymyśliła.
– Z pewnością dzieciom nierzadko zdarza się coś takiego.
Sachiko przytaknęła i stwierdziła z uśmiechem:
– Gdy sama będziesz matką, Etsuko, przyzwyczaisz się do tego.
Później przeszłyśmy na inne tematy. Były to początki naszej przyjaźni i rozmawiałyśmy głównie o błahostkach. Dopiero pewnego ranka kilka tygodni później usłyszałam, jak Mariko znów wspomina ową kobietę, która do niej przychodzi.
Rozdział drugi
W owym czasie moim powrotom do dzielnicy Nakagawa towarzyszyła mieszanina smutku i przyjemności. Okolica była górzysta i za każdym razem, gdy wspinałam się po tych stromych, wąskich uliczkach biegnących między ściśniętymi grupkami domów, nieodmiennie miałam poczucie, że straciłam coś ważnego. Choć każda moja wyprawa w tamte strony podyktowana była koniecznością, zawsze szybko je opuszczałam.
Wizyta u pani Fujiwara wywołała we mnie równie mieszane uczucia. Ta dobroduszna kobieta o posiwiałych już wówczas włosach zaliczała się kiedyś do najbliższych przyjaciół mojej matki. Należąca do niej mała jadłodajnia położona była w ruchliwej bocznej uliczce; miała betonowy dziedziniec, osłonięty rozbudowanym dachem, pod którym przy drewnianych stołach i na drewnianych ławach zasiadali klienci. Zaliczali się do nich głównie urzędnicy biurowi, którzy przychodzili tutaj na lunch, a potem wstępowali w drodze do domów; o innych porach miejsce na ogół świeciło pustkami.
Tego popołudnia byłam nieco zdenerwowana, gdyż miała to być moja pierwsza wizyta w owej jadłodajni od czasu, gdy Sachiko zaczęła tam pracować. Dręczył mnie niepokój – przez wzgląd na obydwie kobiety – ponieważ do końca nie wiedziałam, czy pani Fujiwara naprawdę potrzebowała pomocnicy. Dzień był upalny, a w małej bocznej uliczce było rojno od ludzi. Z ulgą znalazłam się w cieniu.
Pani Fujiwara była uradowana moim przyjściem. Posadziła mnie przy stole, po czym zakrzątnęła się przy herbacie. Klientów tego popołudnia było niewielu – być może nie było ich wcale, tego nie pamiętam – i nigdzie nie dostrzegłam Sachiko. Gdy pani Fujiwara wróciła, zapytałam ją:
– Jak radzi sobie moja przyjaciółka? Czy wszystko jest w porządku?
– Twoja przyjaciółka? – Pani Fujiwara spojrzała przez ramię w stronę drzwi kuchennych. – Ostatnio obierała krewetki. Sądzę, iż niebawem się tu pojawi. – Potem jednak, jak gdyby po namyśle, podniosła się z miejsca i zrobiła kilka kroków w kierunku kuchni. -Sachiko-san! – zawołała – Przyszła Etsuko.
Z głębi kuchni usłyszałam jakiś głos. Usiadłszy ponownie, pani Fujiwara wyciągnęła rękę i dotknęła mojego brzucha.
– Jest coraz bardziej widoczny – powiedziała. – Musisz teraz dbać o siebie.
– I tak nie przemęczam się zbytnio. Prowadzę raczej wygodne życie – odparłam.
– To dobrze. Pamiętam mój pierwszy raz, wtedy było trzęsienie ziemi, i to dość silne. Nosiłam wówczas Kazuo. Jednak urodził się zupełnie zdrowy. Staraj się nie zamartwiać, Etsuko.
– Postaram się. – Obrzuciłam krótkim spojrzeniem kuchenne drzwi. – Czy moja przyjaciółka dobrze sobie radzi?
Pani Fujiwara pobiegła za mną spojrzeniem. Potem popatrzyła na mnie i odparła:
– Sądzę, że tak. Jesteście dobrymi przyjaciółkami, prawda?
– Tak. Nie znalazłam wielu przyjaciół w okolicy, gdzie mieszkam. Jestem ogromnie rada, że poznałam Sachiko.
– Tak, miałaś szczęście – powiedziała, wpatrując się we mnie. – Etsuko, robisz wrażenie zmęczonej.
– Przypuszczam, że tak. – Zaśmiałam się krótko. – Wcale mnie to nie dziwi.
– Tak, to raczej normalne. – Pani Fujiwara uważnie przypatrywała się mojej twarzy. – Lecz mam na myśli, że wyglądasz na trochę… nieszczęśliwą.
– Nieszczęśliwą? W żadnym wypadku. Po prostu odczuwam niewielkie zmęczenie, lecz poza tym nigdy w życiu nie byłam szczęśliwsza.
– To dobrze. Teraz musisz zwracać swój umysł ku radosnym rzeczom. Myśleć o dziecku. O przyszłości.
– I będę. Myśl o dziecku wprawia mnie w doskonały nastrój.
– Dobrze. – Kiwnęła głową, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Twoje nastawienie znaczy bardzo wiele. Matka może podjąć wszelkie starania od strony fizycznej, lecz do wychowania dziecka potrzebne jest przede wszystkim pozytywne nastawienie.
– No cóż, nie mogę powiedzieć, bym nie oczekiwała go z radością. – Zaśmiałam się. Jakiś hałas sprawił, że spojrzałam ponownie w stronę kuchni, lecz Sachiko nadal się nie pojawiała.
– Co tydzień widuję pewną kobietę – ciągnęła pani Fujiwara. – Jest chyba w szóstym lub siódmym miesiącu ciąży. Spotykam ja za każdym razem, gdy idę na cmentarz. Nigdy z nią nie rozmawiałam, ale robi tak przygnębiające wrażenie, gdy stoi tam ze swoim mężem. To źle, kiedy dziewczyna w ciąży i jej mąż spędzają niedziele, myśląc o zmarłych. Rozumiem, że w ten sposób okazują im szacunek, lecz mimo wszystko uważam, że to źle. Powinni raczej myśleć o przyszłości.