– Nic nie szkodzi – odrzekł Ogata-san – Doskonale to rozumiem. Sam jeszcze nie tak dawno nie mogłem narzekać na brak pracy. Zresztą nie jestem jeszcze taki stary.
– Oczywiście, że nie.
Jedliśmy w ciszy przez kilka minut. Potem Ogata-san powiedział:
– Więc nie sądzisz, że natkniesz się na Shigeo Matsude? Czy nadal widujesz go od czasu do czasu?
– Teraz już nie tak często. Od kiedy przybyło nam lat, nasze drogi rozeszły się.
– Tak, tak jest zawsze. Drogi uczniów rozchodzą się, a potem tak trudno jest nawiązać z powrotem kontakt. Dlatego te zjazdy są tak ważne. Nie powinno się zbyt szybko zapominać dawnych układów. Dobrze jest raz na jakiś czas spojrzeć za siebie, to pomaga uzyskać odpowiednią perspektywę. Tak, tak, uważam, że jak najbardziej powinieneś tam jutro pójść.
– Może ojciec zostanie z nami jeszcze w niedzielę. Wtedy może wyjdziemy gdzieś wspólnie w ciągu dnia – zaproponował mój mąż.
– Tak, myślę, że możemy tak zrobić. To wspaniały pomysł. Jednak jeśli musisz pracować, to nie ma najmniejszego znaczenia.
– Nie, niedzielę mogę chyba zostawić sobie wolną. Tak mi przykro, że mam teraz tyle zajęć.
– Czy zaprosiliście na jutro któregoś z waszych nauczycieli? – spytał Ogata-san.
– Nic mi o tym nie wiadomo.
– Wielka szkoda, że nauczyciele nie są częściej zapraszani na te uroczystości. Mnie od czasu do czasu zapraszano. A gdy byłem młodszy, zawsze starałem się zapraszać naszych nauczycieli. Uważam, że tak być powinno. To doskonała sposobność dla nauczyciela, by ujrzeć owoce swojej pracy, a dla uczniów, by okazać mu swą wdzięczność. Sądzę, że nauczyciele jak najbardziej powinni być tam obecni.
– Tak, ma ojciec prawdopodobnie rację.
– Dziś ludzie tak łatwo zapominają, komu zawdzięczają swoje wykształcenie.
– Zupełna racja.
Mój mąż skończył jeść i odłożył pałeczki. Nalałam mul herbaty.
– Coś dziwnego wydarzyło się onegdaj – powiedział Ogata-san. – Z perspektywy czasu wydaje się to nawet zabawne. Byłem w bibliotece w Nagasaki i natknąłem się na to czasopismo dla nauczycieli. Zetknąłem się z nim po raz pierwszy; za moich czasów go nie było. Czytając je, ma się wrażenie, że obecnie wszyscy nauczyciele w Japonii są komunistami.
– Najwidoczniej komunizm rozprzestrzenia się w całym kraju – powiedział mój mąż.
– Był tam artykuł twojego przyjaciela Shigeo Matsudy. Wyobraź sobie moje zdumienie, gdy znalazłem tam swoje nazwisko. Nie sądziłem wówczas, że jestem tak godny uwagi.
– Nie wątpię, że ojciec nadal pozostaje w pamięci wielu osób z Nagasaki – wtrąciłam.
– To było doprawdy niezwykłe. Pisał o doktorze Endo i o mnie, o naszym odejściu na emeryturę. Jeśli właściwie go zrozumiałem, dawał do zrozumienia, iż dobrze się stało, że nie wykonujemy już naszego zawodu. W gruncie rzeczy posunął się aż do stwierdzenia, że powinni się nas pozbyć zaraz po zakończeniu wojny. Doprawdy niezwykłe.
– Czy ojciec jest pewien, że to ten sam Shigeo Matsuda? – spytał Jiro.
– Tenże sam. Ze szkoły Kuriyamy. Niezwykłe. Pamiętam, jak przychodził do nas, żeby bawić się z tobą. Twoja matka go rozpuszczała. Spytałem bibliotekarkę, czy mogę kupić jeden egzemplarz, a ona obiecała zamówić go dla mnie. Pokażę ci go.
– Cóż za brak lojalności – powiedziałam.
– Byłem ogromnie zaskoczony – odrzekł Ogata-san zwracając się do mnie. – I pomyśleć, że to właśnie ja przedstawiłem go dyrektorowi szkoły Kuriyama.
Jiro dopił herbatę i otarł usta serwetką.
– To rzeczywiście godne pożałowania. Tak jak mówie, nie widziałem Shigeo już od pewnego czasu, przepraszam ojca, ale muszę już iść, gdyż inaczej się
– Ależ oczywiście. Przyjemnej pracy.
Jiro skierował się do wyjścia, gdzie zaczął wkładać buty. Powiedziałam wówczas do Ogaty-sana:
– Ktoś, kto osiągnął taką pozycję, ojcze, musi być przygotowany na drobną krytykę. To rzecz naturalna.
– Oczywiście – odparł, wybuchając śmiechem. -Nie, nie musisz się tym zamartwiać, Etsuko. Zupełnie się tym nie przejąłem. Przypomniałem sobie o tym tylko dlatego, że Jiro wybiera się na swój zjazd. Ciekaw jestem, czy Endo czytał ten artykuł.
– Życzę ojcu miłego dnia! – zawołał Jiro, stając w drzwiach. – Wrócę wcześniej, jeśli dam radę.
– Nonsens, nie rób sobie kłopotu. Twoja praca jest ważna.
Nieco później, tego samego ranka, Ogata-san wyłonił się ze swego pokoju ubrany w marynarkę i krawat.
– Czy ojciec gdzieś wychodzi? – spytałam.
– Pomyślałem sobie, że złożę wizytę doktorowi Endo.
– Doktorowi Endo?
– Tak, pomyślałem sobie, że pójdę i zobaczę, jak mu się teraz powodzi.
– Ale chyba nie wychodzi ojciec przed lunchem?
– Chyba najlepiej będzie, jeśli zaraz wyjdę – odparł, spoglądając na zegarek. – Endo mieszka teraz kawałek za Nagasaki. Będę musiał pojechać pociągiem.
– W takim razie zapakuję ojcu drugie śniadanie. To nie potrwa długo.
– Ależ oczywiście, dziękuję ci, Etsuko. Jeśli tak, poczekam kilka minut. Szczerze mówiąc, miałem nasieję, że zaoferujesz mi drugie śniadanie.
– Skoro tak, to powinien był ojciec poprosić – stwierdziłam, podnosząc się z miejsca. – Trudno liczyć, że samym przymawianiem się zdobędzie ojciec akurat to, czego chce.
– Wiedziałem jednak, że odczytasz prawidłowo moje intencje, Etsuko. Wierzę w ciebie.
Przemierzyłam kuchnię, włożyłam sandały i weszłam na kafelkową podłogę. Kilka minut później rozsunęły się drzwi i stanął w nich Ogata-san. Usiadł na progu i zaczął się przyglądać, jak pracuję.
– Cóż to takiego dla mnie gotujesz?
– Nic specjalnego. Po prostu resztki z wczoraj. Uprzedziwszy mnie na chwilę przed wyjściem, nie zasługuje ojciec na nic lepszego.
– A mimo to pewien jestem, że uda ci się zmienić to w coś smakowitego. Co takiego robisz z tym jajkiem? To nie są resztki, prawda?
– Dodaję jeszcze omlet. Ma ojciec szczęście, że jestem dzisiaj tak hojna.
– Omlet. Musisz mnie nauczyć, jak się to robi. Czy to trudne?
– Niezwykle trudne. Na tym etapie nie ma nawet sensu, żeby ojciec próbował.
– Ale ja bardzo chciałbym się nauczyć. I co rozumiesz przez słowa „na tym etapie”? Jestem jeszcze dostatecznie młody, by nauczyć się wielu rzeczy.
– Czy ojciec naprawdę zamierza zostać kucharzem?
– Nie ma się z czego śmiać. Z biegiem czasu począłem doceniać zalety gotowania. To sztuka, jestem przekonany, równie szlachetna jak malarstwo czy poezja. A nie docenia się jej tylko dlatego, że produkt tak szybko znika.
– Niech ojciec pozostanie przy malarstwie. Tak będzie lepiej.
– Malarstwo – westchnął. – Nie daje mi już ono takiej radości jak ongi. Uważam, że powinienem nauczyć się robić omlety tak dobrze jak ty, Etsuko. Musisz mi to pokazać, zanim wrócę do Fukuoki.
– Gdy ojciec nauczy się to robić, zaraz przestanie to dla niego być sztuką. Wydaje mi się, że kobiety powinny trzymać to w tajemnicy.
Zaśmiał się, jak gdyby sam do siebie, cały czas obserwując mnie w milczeniu.
– Czego się spodziewasz, Etsuko, chłopca czy dziewczynki? – spytał w końcu.
– Szczerze mówiąc, nie wiem. Jeśli to będzie chłopiec, to dam mu imię po ojcu.
– Naprawdę? Czy to obietnica?
– Chyba jednak powiedziałam to bez zastanowienia. Po prostu zapomniałam, jak ojciec ma na imię. Seiji, to przecież brzmi brzydko.
– Tylko dlatego, Etsuko, że uważasz mnie za brzydkiego. Pamiętam, jak jedna z moich klas uznała, iż przypominam hipopotama. Jednakże nie powinny zniechęcać cię do mnie owe zewnętrzne pozory.