Выбрать главу

– Powiedz im, że zjawię się za pięć minut. K-czasu, oczywiście.

– Oni najpierw spytali ciebie, nie mnie. Zgłosili się na twoje Pola, stahs. Usłyszałbyś ich pytania uszami swej animy – zobaczył jej oczyma, doświadczył jej perceptorium. Pytania, informacje, światy, życia. Tak, jak ustawisz filtry.

– No dobra. To w jaki sposób mam im odpowiedzieć?

– Więc na to chcesz poświęcić te pięć minut, stahs?

Jakiś feniks pikował właśnie ku fontannie i anima zamrugała, oślepiona. Naromiast odłączonemu secundusowi nawet nie drgnęły powieki. W pustaku biologicznym przynajmniej reaguje wegetatywny układ nerwowy – opuszczona manifestacja AR musi mieć do tego specjalne programy… //Zamoyski potrząsnął głową.

Ku czemu obrócić uwagę? Wskazówka busoli strachu wiruje szaleńczo.

Przełknął symulowaną ślinę przez symulowane gardło. Franciszek. Suzeren. Łowcy głów. Oktagony3. Co jeszcze?

– Nie. Masz rację. Teraz tylko trzy rzeczy. – Zamoyski uniósł //dłoń i wyliczył na //palcach. – Menadżer oesu. Zarządzanie transferem. Gwiazda. Wykonaj.

Cesarz wykonał.

Prymarna manifestacja stahsa Adama Zamoyskiego przyjęła stahsa Moetle'a i phoebe'u Patricku Gheorgu McPhersonów oraz osca Cressu i phoebe'u Scernu w komnatach w Domu Cesarskim.

Zamoyski wynajął je na Tpentyn, płacąc ponownie powierzchnią swych Pól. Jak należało się spodziewać, Słowiński przydzieliłu byłu mu obszar absurdalnie rozległy, rozmieszczając Pola transferowe Adama w maksymalnym rozproszeniu, by mieć na owego meta-fizycznego byka jak największą płachtę. (Chciału przecie sprzedać Zamoyskie-mu całe Plateau!) Teraz zatem Zamoyski spieniężał wadium teoretyka.

Nie była to wszakże żadna fortuna. Nie mógł tak ciąć swych Pól bez końca, wreszcie zrobi mu się na nich za ciasno.

= Druga manifestacja oznacza podwójny transfer i podwójny bufor = szeptał menadżer oesu w uszy //Zamoyskiego = i im częściej, im intensywniej korzystać będziesz z Plateau, tym więcej Pól będziesz potrzebował.

Zamoyski sformatował był swą animę wyłącznie do słuchu i aparatu mowy. To wydawało mu się jeszcze jakoś znośne: potrafił przecież już wcześniej słuchać dwóch osób naraz, potrafił mówić i pisać, i jeszcze wystukiwać przy tym stopą rytm słuchanej muzyki…

Prawda? Potrafił, potrafił, potrafił – jako człowiek. Teraz więc także nie przestanie z tego powodu być człowiekiem.

– Jezu, chłopie, nie rób tak więcej – sierdził się Moetle, podszedłszy do paleniska, w którym huczał wysoki ogień. – Przez moment byłem pewien, że to znowu Wojny albo, co gorsza, tenu Deformant: że coś wyczułu i strawiłu tam was już do szczętu, tak uciekłeś bez słowa. – Wyciągnął ręce, by ogrzać dłonie w kominku.

=…w epoce gospodarki opartej na licencjonowanym nanoware = tłumaczył animie Zamoyskiego menadżer oesu. = Toteż waluta Czterech Progresów oparta jest na parytecie materii egzotycznej, która spełnia oba warunki: nie jest generowalna za pomocą zmian software'u żadnego z negentropianów; i jest niezbędna w podstawowej technologii: krafcie. Albowiem sercem każdego Kła -

– Tracimy czas – mruknęłu Cress.

Pogania mnie? Prymarna Zamoyskiego odwróciła się bez słowa do witrażowych okien, za którymi Ogrody migotały kolorowo między firanami cienia i światła od nisko szybujących feniksów. Ogrody jak zwykle sprawiały wrażenie wyludnionych: to kraina słowińczyków.

Gdyby oni mogli tu zajrzeć, do wnętrza komnaty, pomyślał Adam, ujrzeliby posąg mej manifestacji, zamrożony na millenia. Oni: duchy, płomienie drgające.

Kątem oka pochwycił swoje odbicie w barwionym szkle. Manifestacja wyszła spod tego samego szablonu estetycznego, co projekt komnaty – a więc nie było już mowy o błocie, potarganym ubraniu, skołtunionych włosach, korsarskiej brodzie, krwi i szramach i sińcach. Miast podartej koszuli – sięgający niżej bioder, gładki, ciemnogranatowy kaftan, zapinany na czerwone haftki wzdłuż prawego boku. Zamiast myśliwskich buciorów – czarne mokasyny. Broda i wąsy przycięte według przykładu owych królów i książąt uwiecznianych na renesansowych portretach, zawsze dumnie wyprostowanych – tak samo prosto trzyma się Zamoyski.

Czy i fizjonomia nie uległa przemodelowaniu? To czoło pod zaczesanymi do tyłu włosami zdawało mu się nazbyt wysokie. Czyżby mu manifestacja łysiała?

Bo przede wszystkim zmieniło się to: patrzył na swe odbicie i już nie myślał: „ja". Myślał: „moja manifestacja".

A za odbiciem – czyściec high definińon. Zamoyski już wcześniej rozpoznał ten rozetowy układ fontann i placów

– rzucił był mu się on w oczy, gdy wyglądał przez strzelnicę z holu Gnosis. Czyżby więc teraz patrzył z tego samego miejsca? A może znajdowali się piętro wyżej lub piętro niżej? Czy sąsiadował tu z komnatami Gnosis Incorporated?

= Dom i Ogrody, podobnie jak Trakty i Wyspy Dzierżawne, to konstrukt szkieletowy, racją istnienia którego jest żelazny protokół utrzymywany tutaj przez Cesarza. Warunki fizyczne odpowiadają ziemskim, protokół nie dopuszcza żadnych ekstrawagancji. Ta Artificial Reality została zaprojektowana dla Progresu HS, gdy składał się on jeszcze wyłącznie ze stahsów Pierwszej, Drugiej i Trzeciej Tradycji. Feniksy i bezgwiezdne niebo i Dom i rozbiegający się w nieskończoność we wszystkie strony labirynt żywopłotów i alejek; i nic więcej. Dom z zewnątrz ma dziesięć tysięcy metrów sześciennych; wewnątrz jest nieskończony.

Gdy więc Zamoyski wyglądał przez wielki witraż z Damą z łasiczką - równocześnie z tego samego punktu w Domu spoglądać mogło na jaskrawe Ogrody miliony innych najemców: stahsów, phoebe'ów, inkluzji. Konstrukty ich komnat procesowały oczywiście na zupełnie różnych Polach, lecz przyporządkowano je do tych samych współrzędnych Domu.

– Czy on się wyadresował?

– Znowu?

– Co chcesz, dzikus…

– Ktoś go powinien nauczyć podstaw savoir-vivre'u. Skoro jest obywatelem Cywilizacji -

– Przynajmniej pozostawił manifestację. Słyszę, więc chcieli, bym usłyszał.

= Osmoza informacji przez błony Pól Plateau – Primus Zamoyskiego podszedł do wielkiego, mahoniowego stołu, zastawionego świecznikami, dzbanami, kielichami i misami z owocami, zawalonego księgami i pergaminami. Znalazła się tu nawet stara czaszka. Kość

pękniętego przez czoło czerepu w żółtym świetle świec miała barwę mlecznej czekolady. Nagabywany przez menadżera oesu, Adam wybrał był w pośpiechu dla swych komnat szablon Da_Vinci_VII – jego ikona przypominała mu pieczęć Ortodoksji HS.

Ignorując pytania gości, rozwinął największy z rulonów. Była to mapa nieba AD 2100 widzianego z oryginalnego położenia Ziemi. Pociągnięta czerwonym atramentem strzałka wskazywała gwiazdę o niskiej względnej jasności, w gwiazdozbiorze Lwa.

Adam przyłożył krańce pergaminu ciężkimi świecznikami.

Skinął na Moetle'a, który jako jedyny nie podszedł jeszcze do stołu.

– Hakata – rzekł mu Zamoyski, wskazawszy gwiazdę.

– Ale wy nazwaliście ją inaczej. Dreyfuss, jak się dowiaduję. To tam poleciałeś. Tam zginąłeś.

Moetle spojrzał pytająco, nachyliwszy się niebezpiecznie nad stołem. Lewą ręką podparł się między półmiskiem a czaszką i z tej pozycji zerkał to na Zamoyskiego, to na mapę.

– Punkt docelowy – mówił Adam. – Takie współrzędne ci wtedy podałem. Dreyfuss. I to są właśnie te wykradzione cztery parseki sześcienne, nieprawdaż? Tak rzekł mi Cesarz; to one. Ukradli cię razem z nimi. Ciebie, Kły, twoje zwłoki. – Jad oliwił jego język, słowa spływały coraz gładziej, nie byli w stanie mu przerwać, stali i słuchali.

– Studnie podawały prawdziwe informacje. Ja jestem praprzyczyną tej wojny. Bo chyba nikt z was nie wierzy w aż taki zbieg okoliczności: że tę samą gwiazdę, ku której rzuciło na kraftfali spod Zapadliska Eridani „Wolszczana" i do której poleciał Moetle, teraz przypadkiem wycięło ze wszechświata. Kto konkretnie prowadzi negocjacje z Deformantami?

– No wiesz! – żachnął się Moetle.

– Kto prowadzi negocjacje z Deformantami?

– Ile jeszcze pamiętasz, stahs? – spytału Stern.

– Przecieki ze Studni Czasu nie mają tu nic do rzeczy

– powiedzialu Cress.

– Stahs Judas gorąco cię prosi o zezwolenie na pełną archiwizację – rzekłu Patrick Gheorg. – Cena do ustalenia. Stahs?

Secundus Zamoyskiego warknął rozkaz i w kominku z hukiem trzasnęło polano, a płomienie świec strzeliły snopami iskier aż pod wysoki sufit.

Primus Zamoyskiego uniósł palec.

– Bo was wyciszę.

Patrick i Moetle spojrzeli po sobie porozumiewawczo.

– Oho – mruknął Moetle.

Wyprostował się, nalał sobie wina i jednym ruchem wychylił puchar.

– Oho – przytaknął mu sarkastycznie Zamoyski. – I radzę o tym pamiętać. Czy Judas mnie słyszy?

– Tak – odpowiedzieli równocześnie Cress i Patrick Gheorg.

– To dobrze. – Adam wziął głębszy oddech. – Chciałbym teraz -

– Kopiuję już na twoje Pola pełne archiwum skanów z wesela Beatrice i Forry'ego, stahs – przerwału mu Cress.

– Odszkodowanie za wszelkie krzywdy wypłaci dobrowolnie Gnosis, nie ma konieczności odwoływania się do arbitrażu sądów Loży. Całość odnoszących się do ciebie raportów ze Studni Gnosis zostanie udostępniona na żądanie.

Prymarna Zamoyskiego poruszyła niemo ustami. Sekunda, dwie, trzy. Wreszcie Adam otrząsnął się na tyle, by przynajmniej odwrócić wzrok od primusa inkluzji.

To się nazywa zostać przywołanym do porządku! Mimowolnie garbił się, krył głowę między ramionami. Myśla-

łeś, że coś tu od ciebie zależy, że możesz czymś pokierować? Przejrzeliśmy cię na wskroś, szklany kurczaczku.

Usiadł ciężko na wysokim krześle z ciemnego drewna

– manifestacja, z której upuszczono ćwierć duszy.