Teraz jednak został uprawomocniony w swym statusie przez Lożę.
Jej wywód sprzed minuty nie wyglądał więc już na tak oderwany od rzeczywistości. Adam się przez ten czas nie zmienił – ale zmienił się kontekst, i chociaż siedzi tu Adam w takiej samej pozie, tak samo mrużąc oczy, z wykrzywiającym wargi manierycznym grymasem, który Angelika też już dobrze zdążyła poznać, nie może się ona do Zamoyskiego odnosić w sposób, w jaki odnosiłaby się jeszcze przed chwilą; nie może, nie potrafi, nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Inne będą słowa, inne będą gesty, inna szczerość.
Słabość do jakiego Zamoyskiego chciał więc u niej wykorzystać Judas: do tego tu Lorda Orientu, w aurze władzy i pewności siebie, czy tamtego pijaka, zagubionego w obcym świecie i czasie?
Wzięła głębszy oddech, spojrzała przez czarne szkła na Adama.
– Szczerze. Zapomnij o polityce. Wierzysz mi?
– Ale właśnie w tym rzecz, że nawet jeśli -
– Nie. Czy ty mi wierzysz?
– Pytasz o wrażenie? Jaki model twojego frenu w sobie noszę?
– Nie. Czy ty mi wierzysz?
– Co to znaczy? Przecież -
– Czy ty mi wierzysz?
Aż zamrugał i odchylił się na oparcie krzesła.
– Czy wierzę? Tak. Ale co to ma do -
Angelika założyła ramiona na piersiach, odwróciła czarne spojrzenie.
– Muszę cię jakoś wyleczyć z tych paranoi.
– Paranoi? Ha! Paranoi to jeszcze nawet nie powąchałaś.
– Niech zgadnę: jestem częścią spisku mającego na celu wykradzenie ci z głowy Narwy tudzież sekretu drogi do Fizyki Alfa.
Wyprostował mentorsko palec wskazujący.
– To nie paranoja. To trzeźwa ocena sytuacji.
Przyjrzała się wysokiej szklance, zakręciła w niej różowym koktajlem, raz, drugi, trzeci – i zanim uniosła ją do warg:
– Strzelaj.
– Okay. Jesteś Suzerenem. Zakrztusiła się.
– Kfprch! Kch. Poddaję się. Jednak cię nie doceniałam. Sięgnęła pod stół i podała Adamowi złoty diadem.
– Noś z dumą koronę Króla Paranoi.
Z uroczystą miną nałożył ją sobie na głowę.
– Niegodnym, niegodnym. Ale z rąk twoich -
– Gadaj.
Poprawił diadem, rozparł się na krześle jak na tronie.
– Zastanawiałem się mianowicie nad moją rozmową z ambasadorem rahabów. Skąd mogę wiedzieć, z kim naprawdę rozmawiałem? Nigdy nie spotkam się z rahabum bez pośrednictwa Plateau, zawsze zdany będę na manifesta-
cje, zwięzyki, protokoły cesarskie i cesarskie krypto. Jak mam zdobyć stuprocentową pewność, że rozmawiałem z prahbe'um identyfikującym się w Subkodzie HS jako Michał Ogień – a nie z Suzerenem, który Spłynął na jenu Pola transferowe?
– Zdajesz sobie sprawę, jak skomplikowana musiałaby to być mistyfikacja?
– Ale dla Suzerena możliwa, prawda? – Zamoyski umoczył usta w drinku. – I im dłużej myślałem nad słowami Ogniu, tym bardziej brzmiały mi one jak próba spowiedzi Suzerena, wytłumaczenia się z jego odruchów obronnych. Mówiłu o historii Cywilizacji, o naturalnej walce o przetrwanie -
– Ale tak naprawdę nie wierzysz, że to był Suzeren.
– I nie wierzę, że ty nim jesteś – że Spłynął między ciebie a twoją tu manifestację i konwersuje ze mną pod hawajskim słońcem. Ale mógłby.
– Zaczynam pojmować…
– Doprawdy? Król Paranoi chętnie podzieli się swymi bogactwami. Uważasz, że stanowisz szczególny przypadek? Podejrzana jest każda manifestacja zawiadywana via Plateau. I Suzeren bynajmniej nie musi przejmować pełnej kontroli. Może komunikować się drobnymi, nadmiarowymi gestami, słowami dygresyjnymi, krótkimi minami… Jaki cudowny wynalazek: randomizer behawioru! Stosują go wszystkie inkluzje, wszyscy phoebe'owie i większość stah-sów późnych Tradycji. Dzięki niemu nie dziwi ich, gdy wtem robią i mówią coś wbrew swej woli. Suzeren może Spływać bezpiecznie. Czy teraz widzisz, jak postępuje paranoja? Zacząłem już analizować swoje własne zachowanie, własne słowa; przyglądam się odbiciu twarzy swej manifestacji. Podejrzewam siebie. Suzeren mówi przeze mnie. Mam go w głowie. Kiedy się zapomnę i -
– Przestań!
Machnął ręką, zrezygnowany. Koronę zdjął i cisnął w piasek.
– Koniec widowiska. Idziemy?
– Dokąd? – westchnęła.
– Czekają na mnie meta-fizycy rozmaitych szkół, mam już cztery różne plany tej wycieczki ku Wszechświatowi Zero; czekają inżynierowie Otchłani, ambasadorzy obcych Cywilizacji, przedstawiciele Deformantów, Cesarz, że nie wspomnę o osca Tutenchamon, bo zbliża się pora… Po pojedynku będę się musiał z nimi wszystkimi rozmówić. Chciałem się odprężyć po posiedzeniu Loży, ale, widzisz – uśmiechnął się krzywo i chcąc nie chąc musiała oddać ten uśmiech – obowiązki.
– Obowiązki! – Wzniosła oczy ku niebu. – Jaki jest twój tytuł, stahs? „Poszukiwacz Nieskończoności"? „Detektyw Kosmosu"?
– Raczej „Pies Ul" – parsknął. – Idziesz?
Wydęła policzek, opuściła wzrok, przesunęła dłonią po kolanach.
– A właściwie do czego ja ci jestem potrzebna? Mhm? Do publicznej prezentacji poparcia Gnosis? Przecież mieszkasz w Farstone, wszyscy to wiedzą.
– Oho, obraziliśmy się.
– No bo tak sobie myślę -
Uniósł rękę i z wieczornego nieba spadł białopióry ptak. Rozłożywszy w ostatnim momencie skrzydła, przysiadł na dłoni Zamoyskiego. W dziobie ściskał rulon papieru. Adam wyjął mu go delikatnie, rozłożył i przesunął po blacie ku Angelice. Ptak zaskrzeczał dwukrotnie, zatrzepotał skrzydłami – jedno pióro opadło po szerokiej spirali obok szklanki Zamoyskiego – po czym wzbił się w powietrze.
Angelika spoglądała na papier z jawną podejrzliwością.
– Co to jest?
– Pamiętasz, Judas zgodził się przekazywać mi kopie wszystkich dotyczących mnie raportów ze Studni Czasu.
– No i?
Wskazał białym piórem kartkę.
– Przeczytaj.
Ujęła ją dwoma palcami, paznokieć zaskrobał po twardym papierze. Było już ciemno, ale Sophia bez trudu wydobyła z tła tekst.
Wśród beneficjentów tej zmiany są m.in. stahs Kradża Orfan z Rorschach Ent., phoebe Julian Dale, stahs Angeuka Zamoyska de domo McPherson.
Angelika odszukała wzrokiem sygnaturę. Raport pochodził z przyszłego roku.
Dreszcz po niej przeszedł, ale co to był za dreszcz? – przerażenia? podniecenia? nienawiści? – sama nie wiedziała. Czuła jednak, jak krew napływa jej do głowy; gdyby nie manifestowała się tu poprzez inf, rumieniłaby się już płomiennie.
Nad ciałem nanomatycznym zdołała jednak zapanować.
– Noo, to dopiero jest powód, żebym czym prędzej zwiewała do Puermageze!
Zaśmiał się wstając.
– Chodź, chodź.
Teraz to on ujął ją pod ramię, pociągnął. Podobne odwrócenie ról powinno było ją rozgniewać, jakoś jednak nie potrafiła rozniecić w sobie tego gniewu. Teraz należało się wyprostować, wygładzić suknię, podać mężczyźnie rękę.
Uczyniła to zatem. I poczuła, jak Zamoyski nagle sztywnieje, napina mięśnie.
Uniosła wzrok – mrugał, z zaciśniętymi szczękami obracając głowę.
– Co się dzieje? Równocześnie odezwała się Sophia:
= Cesarz ogłasza Czerwony Alarm, wewnątrz Sol-Portu została wykryta rozległa perwersja infu, wszystkich korzystających z Cesarskiego Pola Nanoware 'owego uprasza się
0 natychmiastowe uwolnienie dzierżawionego nano -
Angelika wyadresowała się i spojrzała na zegar biblioteczny: dziesiąta pięćdziesiąt trzy.
Zamoyski poruszył ścierpniętą ręką.
– Ten Czerwony – to poważne, jak słyszę.
– Chyba w ogóle po raz pierwszy w historii taki alarm.
– Czekaj, daj mi się rozeznać.
Czy chciał, aby wstała mu z kolan? Taki był początek gestu, odruch jego ciała, jakby ją odpychał, zdejmował sobie z barku jej ramię – ale go nie dokończył.
Wyraźnie czuła pod dotykiem, w rozluźnieniu jego mięśni, jak uwaga Adama odpływa z primusa w secundusa, tam koncentrując świadomość.
Jeszcze tylko szepnął:
– Po mnie idzie.
A potem już tylko rytmiczny oddech.
= Dane! = warknęła na Sophię.
Wizualizacje przesłoniły bibliotekę: ściany, podłogę
1 sufit. Perwersja w chwili wykrycia miała już siedem kilometrów średnicy i przesuwała się szybko ponad północnym Atlantykiem ku Wyspom Brytyjskim. Prostoliniowe ekstrapolacje wskazywały, że ogarnie Farstone najpóźniej za godzinę. Cesarz uruchomił już programy obronne, konfigu-rując dokolny inf w strefę buforową.
Dobrze wiedziała, dokąd odszedł Adam. Posiadał Klucz i nie dotyczyły go ograniczenia manifestacji nanomatycz-nych wynikłe z Alarmu, samodzielnie mógł zmieniać restrykcje NSCC.
Wysłała na jego Pola prośbę o udostępnienie tymczasowych szyfrów dzierżawy infu i zaraz otrzymała pozytywną odpowiedź. Mimo woli spojrzała mu w oczy – szeroko otwarte, całkowicie ślepe. Tak to się zaczyna, pomyślała. Migrujemy na Plateau. Słyszała jego oddech i czuła bicie serca – ale nie, to nie on oddychał, nie jego serce biło. To tylko pustak: mięso niekiedy animowane przez Adama. Lecz teraz duch je opuścił i Angelika siedzi w ramionach trupa.
Czym prędzej się odcieleśniła, po dwóch sekundach przeadresowując się w otworzoną szyfrem Zamoyskiego lokację. Angelika pojawiła się tam w defaultowej manifestacji: z dwudziestometrowymi skrzydłami rozpiętymi na wietrze, rękoma szeroko rozłożonymi, włosami splecionymi ze strugami wzburzonego powietrza. Unosiła się kilkaset metrów nad powierzchnią błękitnego oceanu, ze słońcem po lewicy, bladymi cirrusami nad głową – u bram Fortecy Grozy.