Tam odbyłem całą podróż na rancho Denninghama. Parę razy umarłem ze strachu, zwłaszcza gdy wóz zatrzymał się ostatecznie i usłyszałem komendę Gardinera:
– Wydobądźcie broń!
Otwarcie bagażnika równało się dla mnie wyrokowi śmierci. Na szczęście arsenał oraz głośno reklamowana “Crazy bitch" mieściły się w skrytce pod siedzeniem i na razie bagażnikowi dano spokój.
Odeszli. Odetchnąłem. Czekałem.
Podstawowy dylemat, czy ktoś został na straży przy samochodzie, mogłem rozwiązać jedynie empirycznie.
Zaryzykowałem. Od pewnego czasu produkowane są bagażniki otwierające się od środka. Uchyliłem klapę. Intuicja podsunęła mi myśl zajrzenia do podłużnej skrzynki, o którą obijałem się podczas gwałtownych skrętów wozu. Pomysł okazał się dobry. Wewnątrz znalazłem dwa ręczne pistolety maszynowe i mnóstwo zapasowych magazynków.
Uzbrojony ruszyłem w stronę farmy. Czy miałem jakiś plan? Skądże! Po paru krokach przypomniałem sobie, co Gardiner mówił o psach i o zabezpieczeniu, toteż cofnąłem się, wyjąłem ze skrzynki obok kierowcy cieczkę w sprayu i popsikałem sobie nogawki. Minąłem odciągnięte o metr od ścieżki zwłoki wartownika. Potem, kierując się śladami na zgniecionej trawie, obszedłem farmę od tyłu. Między opuszczonymi zabudowaniami w paru skokach dotarłem do ściany budynku mieszkalnego. Nie wyściubiając głowy mogłem słuchać głosów dochodzących z wnętrza.
– Barbara? – przykro mi, Burt. Barbara Gray prawdopodobnie już nie żyje, natomiast jej rolę przejęła nasza dzielna Maggi. Pamiętasz Maggi Black, drogi przyjacielu?
Gdybym był bohaterem, to pierwszą reakcją byłby tygrysi skok przez okno i strzały jeszcze w trakcie salta, strzały oszczędzające pozytywnych, a śmiercią karzące łajdaków. Ale nie urodziłem się herosem…
– Twoje propozycje, Red? – zabrzmiał zadziwiająco chłodny głos Denninghama.
– Łączność! Chcę wiedzieć, czy California została już opuszczona. I jak poszło na Mątwie 16 – chyba masz z nimi kontakt?
– Tylko tyle? Łącz, Lenni.
– Ależ szefie – zaoponował Wilde.
– Sam jestem ciekaw. Łącz otwartym!
Po chwili wśród trzasków dobiegł z głośnika bełkotliwy głos Zieglera:
– Zadanie wykonane, zadanie…
– Daj mi Barbarę – chwila pauzy i powtórzona dyspozycja – daj mija!
– Słucham, Burt – zabrzmiało niepewnie w eterze.
– Cześć, Maggi – rzekł Denningham. Znów chwila ciszy, ale już Gardiner wyrwał mikrofon z ręki Burta.
– To ja. Red. Załatwiliście?
– Zadanie wykonane. Chcesz rozmawiać z Lionem?
– Dawaj go. Czołem stary! Gratuluję. Jakie szansę wypłynięcia?
– Wiatr się wzmaga, a woda podnosi.
– Jak spisują się moi technicy?
– Powiedzieli, że poradzą sobie zarówno z prowadzeniem jednostki. jak z wyrzutniami. Twój inżynier programuje je według planu: cel – czternaście metropolii – Nowy York. Los Angeles, Meksyk, Sao Paulo, Zagłębie Ruhry, Moskwa, Donbas, Pekin, Kalkuta, Tokio, Dżakarta, Teheran, Johannesburg.
Odpalenie przy najmniejszej próbie zbliżenia się jakichkolwiek jednostek bojowych w rejon Rarongi. Zaraz przekażemy te informacje najbliższej bazie.
– Jeśli prowadzi nasłuch, już o tym wie! l właśnie o to chodzi… Co w trakcie tej rozmowy robi Denningham, Lenni, Tamara? Milczą przytłoczeni ciężarem przegranej, zdruzgotani wieścią o Barbarze? A przecież jeszcze nie wiedzą, jak okrutną śmierć przygotował jej Gardiner.
Ale znając Burta sądzą, że cały czas jego umysł pracował na pełnych obrotach, że rozważał wszystkie możliwości, a przede wszystkim zastanawiał się nad przyszłością… Może konstatował poniewczasie, że cała jego gra, nie uwzględniająca przypadku, od początku była tylko szaleństwem.
Wycofałem się spod okna i przez kuchenne drzwi wśliznąłem się do środka. Nadal nie miałem koncepcji. Strzelić na postrach? Zbiry Gardinera gotowe są wówczas zamordować trójkę moich przyjaciół. Spróbować zaatakować z zaskoczenia? Amator przeciw profesjonalistom?
Kuchenka przylegała do dużego salonu, toteż słyszałem każde słowo, choć nie wszystkie idiomy potrafiłem zrozumieć dokładnie.
Krótkim wojskowym,.over" – Gardiner zakończył rozmowę z Rarongą.
– A teraz Burt, zadzwonimy do Miami – powiedział – poinformujemy pastora i resztę…
– O czym? – padło lakoniczne pytanie.
– O sukcesie, i o tym, że w moje ręce przekazujesz uprawnienia wykonawcze…
– Czy nie za dużo żądasz?
– Stawką jest wasze życie. Burt. ciebie, twojego cyngla i tej laleczki.
– Ty zas chcesz wykazać się zgodnością z protokołem. Chcesz, abym oficjalnie i dobrowolnie zrezygnował? Po co ci tyle ceremonii? Wygrałeś…
– Szefie – przerwał Lenni Wilde – jemu chodzi o Ziu Donga. Przecież stary Żółtek nie uzna przewrotu pałacowego, a jego siły są bardzo potrzebne w planie opanowania świata.
– Słuszny wywód – pochwalił Red – a propos, nie masz tu niczego do picia poza tą whisky?
– Jest w kuchni piwo, niech ktoś przyniesie – rzekł Denningham – a co się tyczy rezygnacji, sądzisz, że zrobię ci tę grzeczność?
– Nie masz. wyboru, przy twoim pacyfistycznym usposobieniu nie zdecydujesz się na wojnę, której nie możesz wygrać… no, co z tym piwem?
Rozległy się kroki. Przywarłem za drzwiami z palcem na spuście. Któryś z bandziorów wszedł do kuchenki. Zakręcił się, potem szarpnął za klamkę. Strzeliłem instynktownie.
Ostatnim wrażeniem, które utrwaliło się na pięknej twarzy kapitana Bongote, było bezgraniczne zdumienie na widok swego niedawnego więźnia. Na strach zabrakło czasu. Wpakowałem w niego pół magazynka.
Nikt nie spodziewał się podobnego obrotu zdarzeń, aliści tak szczwane lisy jak Burt i Lenni przygotowani byli na kontrakcję w każdej sposobnej chwili.
Denningham wcześniej pod stołem rozluźnił swój but. Teraz wystarczył mocny wykop i elegancki lakierek z całą energią trafił w twarz Gardinera. Jeden z pozostałych oprychów na dźwięk detonacji wykonał w tył zwrot, to umożliwiło by Lenni gwałtownym szarpnięciem pociągnął dywanik, na którym znajdował się wróg. W tym samym momencie Tamara, która już od dłuższej chwili wdzięczyła się do drugiego z Murzynów, a obecnie nalewała drinka, skierowała mu strumień wody sodowej z syfonu prosto w twarz. Następnie wyprowadziła cios swoją śliczną stopką w podbrzusze bandziora. To najprostszy chwyt. od którego rozpoczynają edukację samoobrony gejsze. hostessy i mówiąc mniej elegancko – początkujące kurewki. Zaatakowany zawył. Tamara wyrwała mu spluwę i odwróciła się. Było po wszystkim. Lenni siedział na bezwładnym przeciwniku, ściskając w ręku porwany z owocowej patery orzech kokosowy, który posłużył mu za oręż. Śmiertelnie blady Gardiner opierał się o ścianę, ogłuszony serią ciosów Denninghama.
– Łącz z Lee Gramem – ryknął do Lenniego Burt – może jeszcze nie wszystko stracone.
– Za późno, trzy minuty temu prom odbił od Californii.
– Spróbuj! Cześć Janie, gratuluję – to ostatnie skierowane było do młodego adepta Hipokratesa, który wynurzył się w drzwiach cały obryzgany krwią kapitana Bongote.
W tym momencie możemy wrócić do przerwanej relacji Polaka: W ciągu ostatnich dni przywykłem już do jatek – toteż dwa trupy i jeden trzymający się za przyrodzenie oprych, nie były mnie w stanie zaskoczyć. Poza tym czułem się jak ktoś, kto odkupił swe winy. Kmicic, Winicjusz… Zresztą w gorączkowej krzątaninie nie poświęcono mi większej uwagi.
– Co chcesz zrobić. Burt? – bełkotał Gardiner wypluwając resztę zębów.
Denningham nie uznał za słuszne odpowiedzieć na pytanie. Wskazał mi Murzyna ruchem głowy i rzucił: Pilnuj go, Janie.