Выбрать главу

Kapłan wiedział, że tego właśnie pragną bogowie, by położyć kres zagrożeniu, jakie niosło pismo z Byblos. Ale nic nie odpowiedział. Cieszyła go myśl, że władcy czy tego chcieli, czy nie, wypełniali zawsze zamysły wszechświata.

Podczas przechadzki po mieście namiestnik wysłuchał pokojowego planu Eliasza i mianował go swoim pomocnikiem. Gdy dotarli do placu, chorzy znów obstąpili Izraelitę, ale wyjaśnił im, że bogowie Piątej Góry zakazali mu uzdrawiania ludzi. Pod wieczór wrócił do domu wdowy, a widząc chłopca bawiącego się na ulicy, podziękował Bogu, że stał się narzędziem w Jego dziele.

Kobieta czekała na Eliasza z kolacją. Ku jego zaskoczeniu na stole stała karafka wina.

– Ludzie przynieśli dla ciebie podarki – powiedziała. – A ja pragnę cię prosić o przebaczenie za mą niesprawiedliwość.

– Jakąż niesprawiedliwość? – zdziwił się. – Czy nie widzisz, że wszystko jest częścią boskiego zamysłu?

Wdowa uśmiechnęła się, jej oczy błyszczały i dostrzegł jak była piękna. Musiała mieć chyba z dziesięć lat więcej od niego, lecz uzmysłowił sobie, iż go niebywale pociąga. Ogarnął go strach, bo nieczęsto nawiedzało go takie uczucie. Przypomniał sobie oczy Jezabel i swą modlitwę, którą – pragnąc poślubić kobietę z Libanu – zmówił opuszczając pałac.

– Nawet jeśli moje życie jest nikomu niepotrzebne, to mam przynajmniej syna. I ludzie przez wieki będą powtarzać jego historię, bo powrócił z królestwa zmarłych – odezwała się kobieta.

– Twoje życie nie jest niepotrzebne. Przyszedłem do Akbaru z rozkazu Pana, a ty mnie przyjęłaś. Gdy kiedyś ktoś wspomni historię twego syna, z pewnością wspomni i o tobie.

Kobieta napełniła kielichy. Wznieśli toast za zachodzące słońce i za gwiazdy na niebie.

– Przybyłeś z odległej krainy, idąc za znakami jakiegoś Boga, którego nie znałam, ale teraz jest także moim Panem. Mój syn również powrócił z odległej krainy i będzie opowiadał o tym cudownym zdarzeniu swoim wnukom. Kapłani zapamiętają jego słowa i przekażą je przyszłym pokoleniom.

To dzięki pamięci kapłanów miasta znają swoją przeszłość, swe podboje, dawnych bogów, wojowników, którzy za tę ziemię przelali krew. Choć więc powstały nowe sposoby rejestrowania przeszłości, mieszkańcy Akbaru wciąż ufali jedynie pamięci kapłanów. Albowiem każdy może zapisać co mu się żywnie podoba, ale nikt nie potrafi wydobyć z pamięci czegoś, co nigdy się nie zdarzyło.

– A cóż ja mam do opowiadania? – ciągnęła kobieta, napełniając ponownie pusty już kielich Eliasza. – Nie mam takiej siły jak Jezabel. Moje życie było podobne do innych: małżeństwo obmyślone przez rodziców, gdy byłam zaledwie dzieckiem, obowiązki domowe, gdy dorosłam, obrzędy w dni święte, mąż ciągle zajęty. Gdy żył, nigdy nie rozmawialiśmy o rzeczach ważnych. On był ciągle pochłonięty swoimi sprawami, ja zajmowałam się domem – i tak minęły nasze najlepsze lata.

Po jego śmierci została mi tylko bieda i troska o wychowanie syna. Gdy dorośnie, wypłynie w morze, a ja nie będę już nikomu potrzebna. Nie ma we mnie nienawiści ani żalu, jest tylko świadomość własnej bezużyteczności.

Eliasz ponownie napełnił kielich. Serce zaczynało wysyłać mu sygnały alarmowe – lubił być u boku tej kobiety. Miłość mogła być doświadczeniem bardziej zatrważającym, niż tamta chwila, gdy stał naprzeciw żołnierza Achaba, mierzącego z łuku w jego serce. Gdyby dosięgła go strzała, już byłby martwy, a reszta należałaby do Boga. Jeśli jednak dosięgnie go miłość, on sam będzie musiał zmierzyć się z jej następstwami.

“Przez całe życie pragnąłem miłości" – pomyślał. A przecież teraz, gdy miał ją w zasięgu ręki, a było tak bez wątpienia, kiedy wystarczyło tylko nie uciekać przed nią, jedyną jego myślą było zapomnieć o niej jak najprędzej.

Przypomniał sobie dzień, w którym przybył do Akbaru po wygnaniu spędzonym nad potokiem Kerit. Był wtedy tak wyczerpany i spragniony, że niewiele pamiętał, za wyjątkiem chwili, gdy wróciła mu przytomność i zobaczył kobietę, zwilżającą mu wyschnięte wargi. Nigdy przedtem nie był tak blisko żadnej kobiety. Zauważył, że jej oczy były tak samo zielone jak oczy Jezabel, tylko błyszczały inaczej, tak jakby odbijały się w nich cedry i ocean, o którym tak marzył, nie znając go i – jak to możliwe? – jego własna dusza.

“Tak bardzo chcę jej to wszystko powiedzieć – pomyślał. – Lecz nie wiem jak. O wiele prościej jest mówić o miłości do Boga".

Eliasz wypił jeszcze łyk wina. Wdowa pomyślała, że jakieś jej słowa nie przypadły mu do gustu i postanowiła zmienić temat.

– Byłeś na szczycie Piątej Góry? – spytała.

Skinął głową.

Chciała dowiedzieć się, co tam widział, jak zdołał uniknąć ognia niebieskiego, ale Eliasz zdawał się jakiś nieswój.

“Jest prorokiem. Czyta w moim sercu" – pomyślała.

Od kiedy Izraelita wkroczył w jej życie, wszystko się zmieniło. Nawet biedę łatwiej było znosić, bo ten nieznajomy obudził uczucie, którego wcześniej nie znała – miłość. Gdy zachorował jej syn, walczyła z sąsiadami, by wolno mu było pozostać w jej domu.

Wiedziała, że dla niego Pan był najważniejszy pod słońcem. Była świadoma nieziszczalności swego marzenia, bo przecież ten mężczyzna mógł odejść w każdej chwili, by przelać krew Jezabel i nigdy nie wrócić.

Mimo to, kochała go nadal, bo – po raz pierwszy w życiu – poznała, co to wolność. Mogła go kochać, choćby miał się o tym nigdy nie dowiedzieć, nie potrzebowała jego przyzwolenia, by odczuwać jego nieobecność, by myśleć o nim przez cały dzień, by czekać na niego z kolacją, by niepokoić się tym, co ludzie knują przeciwko niemu.

To właśnie była wolność – czuć to, czego pragnęło jej serce, nie bacząc na to, co pomyślą inni. Stoczyła już walkę z sąsiadami i przyjaciółmi o prawo cudzoziemca do pobytu w jej domu. Przeciwko sobie nie musiała walczyć.

Eliasz wypił jeszcze łyk wina, pożegnał się i poszedł do swego pokoju. Kobieta wyszła przed dom, popatrzyła z radością na bawiącego się syna i postanowiła przejść się.

Była wolna, bo miłość wyzwala.

Eliasz długo wpatrywał się w ściany swego pokoju. W końcu postanowił przywołać swego anioła stróża.

– Moja dusza jest w niebezpieczeństwie – powiedział.

Anioł milczał. Eliasz zawahał się, czy mówić dalej, ale było już za późno, nie wzywa się anioła bez powodu.

– Nie czuję się dobrze w obecności tej kobiety.

– Wręcz przeciwnie – odparł anioł. – I to cię niepokoi. Bo możesz ją pokochać.

Eliasz zawstydził się, bo anioł znał jego duszę.

– Miłość jest niebezpieczna – rzekł.

– Bardzo – odparł anioł. – I cóż z tego? I zaraz potem zniknął.

Anioł nie rozumiał wątpliwości, które nękały duszę Eliasza. Lecz Eliasz wiedział, co znaczy miłość, widział jak król Izraela opuszcza Pana z powodu sydońskiej księżniczki Jezabel, która zawładnęła jego sercem. Znał dzieje króla Salomona, który stracił tron za sprawą cudzoziemki. Król Dawid posłał na śmierć jednego ze swych najlepszych przyjaciół, bo pokochał jego żonę. Przez Dalilę Samson trafił do niewoli i Filistyni wyłupili mu oczy.

Jakże mógł nie wiedzieć niczego o miłości? Historia pełna była tragicznych przykładów. A gdyby nawet nie znał świętych pism, widział swych przyjaciół, i przyjaciół swych przyjaciół, zagubionych podczas długich nocy nadziei i cierpienia. Gdyby miał kobietę w Izraelu, ciężko by mu było opuścić swe miasto na rozkaz Pana i już dawno leżałby martwy. “Prowadzę niepotrzebną walkę – pomyślał. – Miłość i tak w niej zwycięży i będę kochał tę kobietę do końca mych dni. Panie, poślij mnie do Izraela, żebym nie musiał jej mówić, co czuję. Ona mnie nie kocha i odpowie mi, że jej serce pogrzebano obok ciała jej męża bohatera."