Выбрать главу

– Przez wiele lat prowadziłem interesy z Libanem, więc szanuję twój lud i jego obyczaje. Przybyłem tu, bo jestem prześladowany w Izraelu.

– Znam powód – odparł kapłan. – Uciekłeś za sprawą pewnej kobiety?

– Ta kobieta jest najpiękniejszą istotą jaką spotkałem w życiu, tak uważam choć widziałem ją zaledwie przez parę chwil. Jednak ma serce z kamienia, choć ma zielone oczy, jest wrogiem, który chce zniszczyć mój kraj. Nie uciekłem, czekam jedynie ma właściwy moment, aby tam powrócić.

Kapłan zaśmiał się.

– W takim razie przygotuj się na spędzenie w Akbarze reszty twego życia. Nie prowadzimy wojny z twoim krajem, pragniemy jedynie pokojowymi metodami rozprzestrzenić na świecie prawdziwą wiarę. Nie chcemy powtarzać okrucieństw, jakich wy się dopuściliście wkraczając do Kanaanu.

– Czy rzeź proroków jest pokojową metodą?

– Zabija się potwora, obcinając mu głowę. Czym jest śmierć kilku ludzi wobec możliwości uniknięcia na zawsze religijnych wojen? Z tego, co donieśli mi kupcy, to prorok imieniem Eliasz rozpętał to wszystko, a potem uciekł.

Kapłan popatrzył bacznie na Eliasza.

– To mężczyzna do ciebie podobny.

– Ja jestem Eliasz.

– Wspaniale. Witaj w Akbarze. Gdy będziemy czegoś potrzebować od Jezabel, zapłacimy twoją głową – najlepszą monetą jaką mamy. Do tego czasu znajdź sobie zajęcie i postaraj się zapracować na siebie, bo tu nie ma miejsca na proroków.

Eliasz chciał już odejść, gdy kapłan dodał jeszcze:

– Zdaje się, że młoda sydońska dziewczyna silniejsza jest od twego Boga Jedynego. Wzniosła ołtarz Baalowi i wasi dawni kapłani dziś przed nim klękają.

– Wszystko się wypełni, jak napisał Pan – odparł prorok. – W naszym życiu przychodzą chwile strapienia i nie można ich uniknąć, bo zdarzają się nie bez powodu.

– Jakiego powodu?

– Na to pytanie nie umiemy odpowiedzieć ani przed, ani w chwili, gdy pojawiają się trudności. Dopiero gdy są już za nami, rozumiemy dlaczego stanęły na naszej drodze.

Gdy tylko Eliasz wyszedł, kapłan nakazał przywołać delegację, która przyszła do niego tego ranka. – Niechaj was to nie trapi – rzekł do przybyłych kapłan. – Tradycja nakazuje nam udzielać schronienia obcym. Poza tym, tutaj jest pod naszą kontrolą i możemy śledzić każdy jego krok. Najlepszym sposobem na poznanie i zniszczenie wroga jest stać się jego przyjacielem. Gdy nadejdzie czas, oddamy go Jezabel, a nasze miasto dostanie w zamian złoto i inne bogactwa. Do tej pory nauczymy się, jak unicestwić jego idee, bo na razie potrafimy jedynie zniszczyć jego ciało.

Choć Eliasz był wyznawcą Boga Jedynego i potencjalnym wrogiem księżniczki, kapłan zarządził, by respektowano prawo azylu. Wszystkim znana była odwieczna tradycja: jeśli jakieś miasto odmówi schronienia wędrowcowi, dzieci jego mieszkańców spotka ten sam los. Jako że większość potomków Akbaru pływała na statkach, rozproszona po różnych zakątkach świata, nikt dotąd nie ośmielił się złamać prawa gościnności.

Zresztą nic nie tracili, czekając na dzień, kiedy głowa żydowskiego proroka zostanie zamieniona na złoto.

Tej nocy Eliasz zjadł kolację z wdową i jej synem. Izraelski prorok stał się teraz cennym towarem dla przyszłych przetargów, dlatego niektórzy kupcy przysłali dość żywności, żeby cała rodzina mogła jeść przez tydzień do syta.

– Zdaje się, że Bóg Izraela wypełnia Swą obietnicę – rzekła wdowa. – Od czasu śmierci mego męża, ten stół nigdy nie był tak zastawiony jak dziś.

Eliasz powoli włączał się w życie miasta. I tak jak wszyscy mieszkańcy, zaczął nazywać je Akbar. Poznał namiestnika, dowódcę garnizonu, kapłana i mistrzów szklarskich, podziwianych w całej okolicy. Pytany, dlaczego przyszedł do Akbaru, odpowiadał zgodnie z prawdą: bo Jezabel zabija proroków Izraela.

– Jesteś zdrajcą swego narodu i wrogiem Fenicji – mówili mu. – Ale my jesteśmy narodem kupieckim i wiemy, że im bardziej niebezpieczny jest człowiek, tym wyższa jest cena za jego głowę.

I tak mijały miesiące

U wrót doliny rozłożyły się obozowiskiem asyryjskie patrole i wyglądało na to, że zostaną tu dłużej. Była to mała grupa żołnierzy i nie stanowili żadnego zagrożenia, jednak dowódca zwrócił się do namiestnika o podjęcie środków ostrożności.

– Ci ludzie nie robią nic złego – odparł namiestnik. – Są tu pewnie z misją handlową, szukają lepszego szlaku dla swoich towarów. Jeśli zdecydują się na korzystanie z naszych dróg, zapłacą podatki i jeszcze bardziej się wzbogacimy. Po cóż ich prowokować?

Na domiar złego, bez jakiejkolwiek widocznej przyczyny, zachorował syn wdowy. Sąsiedzi przypisali to obecności obcego w jej domu i kobieta poprosiła, aby Eliasz odszedł. Nie zrobił tego – Pan bowiem jeszcze go nie zawezwał. Zaczęły krążyć pogłoski, że cudzoziemiec sprowadził gniew bogów Piątej Góry.

Namiestnikowi udało się opanować lęk mieszkańców przed asyryjskimi żołnierzami, ale choroba syna wdowy sprawiła, że nie wiedział, jak uspokoić ludzi, których przerażała obecność Eliasza.

Przyszła do niego delegacja mieszkańców:

– Można zbudować temu Izraelicie dom poza murami miasta – powiedzieli. – W ten sposób nie pogwałcimy prawa gościnności i jednocześnie zabezpieczymy się przed boskim gniewem. Bogowie nie są radzi jego obecności.

– Zostawcie go tam, gdzie jest – odpowiedział im. – Nie chcę politycznych waśni z Izraelem.

– Jakże to? – zapytali mieszkańcy. – Przecież Jezabel ściga wszystkich proroków, którzy czczą Boga Jedynego i pragnie ich zgładzić.

– Nasza księżniczka jest dzielną kobietą, wierną bogom Piątej Góry. Jednak mimo całej swojej dzisiejszej władzy, nie jest Izraelitką. Jutro może popaść w niełaskę i będziemy musieli zmierzyć się z gniewem naszych sąsiadów. Natomiast jeśli pokażemy, że traktowaliśmy godziwie jednego z ich proroków, będą dla nas pobłażliwi.

Mieszkańcy odeszli niezadowoleni, bo przecież kapłan przyrzekł im, że pewnego dnia wymienią Eliasza na złoto. Ale nawet jeśli namiestnik mylił się, nic nie mogli zrobić, bo wedle tradycji rodzinie rządzącej należał się szacunek.

Tymczasem u wylotu doliny liczba asyryjskich namiotów stale rosła.

Niepokoiło to dowódcę, ale nie znajdował zrozumienia ani u kapłana, ani u namiestnika. Nieustannie ćwiczył swoich żołnierzy, bo wiedział, że żaden z nich – podobnie jak ich przodkowie – nie znał się na wojaczce. Walki należały do przeszłości Akbaru, techniki które znał, dawno zostały – przez wyposażonych w ulepszoną broń żołnierzy z innych krajów – uznane za przestarzałe.

– Akbar zawsze prowadził rokowania pokojowe – mawiał namiestnik. – I tym razem nic nam nie grozi. Niech inni walczą między sobą: my mamy broń o wiele silniejszą – pieniądz. Gdy oni wyniszczą się nawzajem, wkroczymy do ich miast i sprzedamy nasze towary.

Namiestnikowi udało się uspokoić ludność w kwestii Asyryjczyków, lecz ciągle krążyły pogłoski, że Izraelita sprowadził na Akbar przekleństwo bogów. Sprawa Eliasza stawała się coraz gorętszym problemem.

Pewnego wieczora stan chłopca znacznie się pogorszył, nie mógł już stać o własnych siłach i nie rozpoznawał osób, które przychodziły go odwiedzić. Zanim słońce skryło się za horyzontem, Eliasz i wdowa uklękli przy posłaniu dziecka.

– Panie Wszechmocny, który odwróciłeś bieg strzały i przywiodłeś mnie tutaj, ocal to dziecko. Ono nie uczyniło nic złego, wolne jest od mych grzechów i od grzechów swych ojców. Ocal je, Panie.

Chłopiec prawie się nie ruszał, usta miał sine, a jego oczy straciły blask.

– Pomódl się do twego Jedynego Boga – błagała kobieta. – Tylko matka wie, kiedy dusza jej dziecka odchodzi.