— Ale skoro mamy Flotę, Posleeni nigdy nie wylądują — zauważył Mike.
— Zgadza się — przytaknął Horner — ale Flota składa się w tej chwili ze statków bardzo złej jakości. Właśnie to muszą naprawić chłopaki z marynarki i lotnictwa.
Wskazał innego starszego oficera, admirała, który był pochłonięty rozmową z jakimś cywilem.
— I zgadnij, kto podpisze kontrakt z marynarką — parsknął śmiechem Mike, kiedy rozpoznał cywila. — Więc zostawią nas tutaj, żebyśmy gnili na ziemi — skończył kwaśno Mike. — Mam nadzieje, że przynajmniej przewiozą nas bojowym wahadłowcem.
— Niezupełnie. Jednostki, które zaplanujemy na tej konferencji, oparte na technologii Galaksjan, zostaną najpierw wykorzystane przez Flotę. Niektóre zostaną przydzielone do obrony „domu”, ale większość będzie użyta na innych planetach.
Horner z kamienną twarzą czekał na nieuniknioną reakcję na to stwierdzenie.
— O, rany — powiedział Mike ze złością. — Więc wymyślimy sprzęt, wyślemy go poza planetę i zgubimy Ziemię? Kim my jesteśmy, nową Australią? — zapytał, odnosząc się do sytuacji tego kraju podczas drugiej wojny światowej.
Kiedy przeważająca część wojsk Australii walczyła z Niemcami w Północnej Afryce, kraj ten został najechany przez Japończyków. Tylko dzięki amerykańskiej interwencji i uśmiechowi losu na Morzu Koralowym udało się nie dopuścić, żeby kontynent wpadł w ręce Japończyków.
— Tak jak powiedziałem — wyjaśnił cierpliwie Horner — odpowiednia ilość zostanie przydzielona do samoobrony.
Cała sprawa polega na tym, że Galaksjanie pokryją koszty sprzętu, badań i rozwoju. Naprawdę musimy się postarać, bo będziemy potem używać w walce tego, co stworzymy podczas tej konferencji. Mamy nie tylko wymyślić systemy obronne, ale musimy też wszystko zatwierdzić. Ta broń nie zostanie przyjęta zgodnie ze zwyczajowymi procedurami.
— Co? Dlaczego? — zapytał zaskoczony Mike.
Powstanie projektu i jego zatwierdzenie było zazwyczaj długotrwałym procesem wymagającym milionowych nakładów. Mimo że do zespołu należał nie tylko on i generał, grupa taka w normalnych okolicznościach ograniczyłaby się tylko do fazy projektowania.
— Zastanów się, Mike — powiedział generał. — Mamy tylko pięć lat, a nawet mniej, jeśli wziąć pod uwagę wysłanie wojsk na planety już oblężone i ataki, które mogą się rozpocząć jeszcze przed główną falą inwazji. Musimy te systemy zaprojektować, zbudować, przetestować, napisać do nich podręczniki i wdrożyć odpowiednio wcześnie, żeby można było w pełni przygotować jednostki na inwazję. — Horner uśmiechnął się drapieżnie. — A to oznacza też, że żaden nawiedzony koleś od kontraktów wojskowych za cztery miliardy dolarów nie dostanie zamówienia.
Wszystko od początku do końca zaprojektuje nasz zespół i przedstawiciele Indowy i Tchpth.
— Tak! — powiedział Mike z uśmiechem.
— Ale skąd weźmiemy ludzi? — ciągnął. — Nawet jeśli przeprowadzimy powszechną mobilizację i wezwiemy wszystkich takich jak ja, którzy są jeszcze dość młodzi, może się zdarzyć, że i tak nie starczy nam ludzi dla Floty i sił lądowych.
— Przede wszystkim — powiedział Horner z uśmiechem — naszym zadaniem jest skoncentrować się na systemach i pozwolić, żeby pozostali zajęli się ich urzeczywistnieniem. Ale żeby ci uzmysłowić, że nie ma z tym problemu, zaznaczę, że mówiłem poważnie, że wezwiemy każdego sukinsyna, który kiedykolwiek miał na sobie mundur.
— Galaksjanie wprawdzie niechętnie odnoszą się do pomysłu dzielenia się technologią medyczną z powodu ich etyki badań biologicznych, ale przekażą nam tajniki technologii odmładzania i przedłużania życia. Wezwiemy ludzi, którzy nie nosili munduru od czasu Wietnamu, jeśli będzie trzeba. A może nawet i starszych.
Mike zastanowił się nad tym przez chwilę, otworzył usta, zamknął je z powrotem, zmarszczył brwi i potrząsnął głową.
— Czy ktoś to naprawdę przemyślał?
— Tak — powiedział Horner z uśmiechem.
— Czyli… — Mike urwał, starając się przetworzyć jakąś myśl. — rzuć kamieniem, a trafisz weterana. Weterani może i stanowią tylko kilkanaście procent populacji, ale za to są wszędzie…
— I często okazuje się, że to właśnie dzięki nim wszystko trzyma się kupy.
— Tak — zgodził się Mike. — To spowoduje całkowity zastój we wszystkich gałęziach gospodarki. Produkcja, transport, wytwórstwo żywności, sądownictwo… no, może oprócz sądownictwa i marketingu.
Horner uśmiechnął się na ten mały żarcik.
— Tak będzie. Z drugiej strony nie wezwiemy wszystkich od razu. Obecny plan zakłada selekcję na podstawie wieku, stopnia wojskowego, punktów za „jakość” służby.
— „Jakość”? — przerwał Mike.
Wyobraził sobie grupę cywilnych biurokratów, którzy na podstawie raportów decydują, kogo przywrócić do służby. Raporty te często nie dawały prawidłowej oceny oficerów i podoficerów.
— „Jakość”. Może powinienem powiedzieć „jakość bojowa”. Dziwnym trafem byłem na tym spotkaniu. — Horner mocno zmarszczył czoło. — I zaznaczyłem, że będziemy potrzebować żołnierzy z przeszkoleniem bojowym. Innymi słowy, prawdziwych weteranów. Każdy medal za odwagę zwiększa przydatność, tak jak działalność wywiadowcza i czas spędzony w strefie działań wojennych…
— O, cholera — wyszeptał Mike i zaśmiał się lekko.
— … więc żadnych tyłowych pierdzistołków — skończył Horner z nieczęstym u niego śmiechem.
— Cholera — powiedział znowu zaskoczony Mike. — Dobra, więc nie będzie problemu z doświadczonymi w walce, wyszkolonymi żołnierzami.
Mike potarł pokrywający się zarostem podbródek i przyjrzał się tekstowi o galaksjańskich technologiach.
— Federacja dysponuje dużą wiedzą na temat kontroli grawitacji i wszystkich innych zjawisk związanych z bezwładnością, łącznie z systemami energetycznymi. — Przewrócił stronę i ściągnął brwi w zamyśleniu. — I najwyraźniej w dziedzinie materiałoznawstwa. Żadna tam psychotechnologia ani inne „czary”; porządna nanotechnika, jednak nic, co dałoby się bezpośrednio zastosować w działaniach wojennych. Na razie. Wszystko dotyczy transportu i biotechniki. Chyba mogę coś zrobić na podstawie tych danych, ale w jaki sposób uzyskamy dokładniejsze odpowiedzi na nasze pytania?
Horner wyciągnął z teczki czarne pudełko wielkości paczki papierosów i wręczył je Mike’owi.
— To jest przekaźnik obdarzony sztuczną inteligencją, obsługiwany za pomocą głosu i w pełni interaktywny.
Pozostaje w kontakcie z siecią podobnych urządzeń i wszystkimi dostępnymi dla nas pozaziemskimi bazami danych.
— Wyjął własny przekaźnik i odezwał się do niego. — Przekaźnik, mówi generał Horner.
— Gotów, sir — rozległ się pozbawiony akcentu głos.
— Proszę uruchomić drugi przekaźnik dla Michaela A. O’Neala. Udzielam zezwolenia na dostęp do wszelkich informacji dotyczących GalTechu i na ich wykorzystanie zgodnie z moimi rozkazami. Czy to jasne? — zapytał Horner.
— Tak jest, generale. Witamy w zespole projektowania uzbrojenia piechoty GalTechu, sierżancie O’Neal.
— Nie przywrócono mnie jeszcze do służby.
O’Neal uśmiechnął się. To było pierwsze galaksjańskie urządzenie techniczne, z którym miał do czynienia, i spełniało ono wszystkie kryteria dobrej fantastyki naukowej. Ale z drugiej strony inteligentny przekaźnik już na samym początku popełnił błąd.
— Dziś rano o siódmej trzydzieści dwie prezydent podpisał rozkaz przywrócenia do służby w nadzwyczajnym trybie wszystkich uczestników konferencji GalTechu, z wcześniejszym przeszkoleniem wojskowym. Dokumenty dotyczące zwolnienia pana z obecnego stanowiska i nadania stopnia oficerskiego przygotowano do pańskiego podpisu.