Выбрать главу

— Niech zgadnę. Tajna operacja?

Udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi na to pytanie oznaczałoby pogwałcenie operacyjnych zasad bezpieczeństwa. Mike zdrapał plamkę tuszu z lakierowanego blatu biurka i znowu chwycił przyrząd do gimnastyki.

Ciśnienie krwi… Odszedł z wojska głównie z powodu zasad bezpieczeństwa i nadużywania władzy przez przełożonych. Nie miał zamiaru znowu dać się w to wciągnąć.

— Przyjedź, Mike. Budynek wywiadu przy Dowództwie Sił Zbrojnych.

— Tak jest, panie generale.

Urwał na chwilę, po czym dodał sucho:

— Sharon się wścieknie.

* * *

Mike mył właśnie brokuły, kiedy usłyszał zajeżdżający samochód. Wytarł ręce i otworzył drzwi do garażu, żeby dzieciaki mogły wejść do środka. Pomachał im i znowu stanął nad zlewem.

Czteroletnia Cally pierwsza przeszła przez drzwi i otrzymała od taty mocny, mokry uścisk.

— Tatusiu! Jestem cała mokra!

— Wielki, mokry tatuś przytula! Wrrr!

Pomachał wilgotnymi rękami, a dziewczynka z wrzaskiem pobiegła do pokoju.

W tym czasie przydreptała dwuletnia Michelle i wręczyła mu swój najnowszy rysunek z przedszkola.

— A cóż to za arcydzieło?

Popatrzył na zielono-niebiesko-czerwone gryzmoły i bezradnie zerknął na żonę, która właśnie stanęła w drzwiach.

— Krowa! — wyjaśniła.

— No, Michelle, to bardzo ładna krowa!

— Muuu!

— Tak, muuu!

— Soku!

— Dobrze, ale czy moja duża dziewczynka umie powiedzieć „proszę”? — zapytał Mike z uśmiechem i odwrócił się w stronę lodówki.

— Plosie — wymówiła miękko.

— Dobrze — sięgnął w głąb lodówki i wyciągnął kubek. — Tylko nie rozlej.

— Bałagan! — odpowiedziała, przyciskając kubek do piersi.

— Żadnego bałaganu.

Zaniosła kubek do pokoju, żeby jak w każde popołudnie obejrzeć na wideo film.

— Puchatek!

— Kopciuszek!

— Ciuszek!

Mike usłyszał, jak starsza córka włącza magnetowid. Tymczasem jego żona przebrała się i wróciła do kuchni.

Była wysoką, szczupłą kobietą o kruczoczarnych włosach i dużych, jędrnych piersiach. Nawet po urodzeniu dwójki dzieci poruszała się z gracją tancerki, którą była, zanim się poznali. Zapisała się wtedy na siłownię, w której pracował, żeby poprawić sprawność swoich mięśni. W całym klubie Mike najlepiej potrafił wytrenować mięśnie, więc przydzielono ją właśnie jemu. Dalej wypadki potoczyły się same i oto teraz po ośmiu latach wciąż byli razem.

Czasami Mike zastanawiał się, co ją przy nim trzymało. Wiedział także, że trzeba by użyć łomu, żeby go z nią rozdzielić. Albo przynajmniej odwołać się do jego poczucia żołnierskiego obowiązku.

— Twój agent zadzwonił do mnie do pracy — powiedziała. — Twierdzi, że cię nie było.

— Ach tak? — miał nadzieję, że tą odpowiedzią wykręci się od wyjaśnień.

Od jakiegoś czasu burczało mu w brzuchu. Wyjął z lodówki butelkę krajowego Chardonnay i zaczął rozglądać się za korkociągiem.

Oparła się o stół i spojrzała na niego uważnie. Wydzielał same złe fluidy.

— Jesteś dziś wcześnie w domu — stwierdziła, splatając ręce na piersi. — Co się stało?

Zyskał na czasie, wyciągając korek i nalewając jej kieliszek wina.

— Co?

Spojrzała podejrzliwie na Chardonnay, jakby się obawiała, że jest zatrute. Po sześciu latach małżeństwa niewiele dawało się przed nią ukryć. Mogła nie wiedzieć dokładnie, o co chodzi, ale była pewna, że o nic dobrego.

— A, nic się nie stało, naprawdę — powiedział i pociągnął łyk piwa domowej roboty. Miał wrażenie, że łagodny specyfik jest ciężki jak ołów, a zaraz potem poczuł nerwowe skurcze żołądka. Sharon zaczynała się już naprawdę wściekać.

— Cholera, wykrztuś to wreszcie — wrzasnęła. — Wylali cię czy co?

— Nie, nie, przywrócili mnie z powrotem. Tak jakby.

Odwrócił się przodem do kuchenki i zaczął przecedzać makaron al dente.

— Co? Do służby? Przecież odszedłeś… Ile? Osiem lat temu?

Mówiła cicho, ale ze złością. Starali się nigdy nie kłócić przy dzieciach.

— Prawie dziewięć — zgodził się.

Spuścił głowę i skoncentrował się na przygotowaniu makaronu. Dodał zmiażdżone kawałki czosnku, a powietrze nasyciło się zapachem tej przyprawy.

— Odszedłem prawie pół roku przed naszym poznaniem.

— Nie jesteś już rezerwistą!

Złapała go za rękę, żeby się odwrócił i spojrzał na nią.

— Wiem, ale Jack zadzwonił do Dave’a i wiercił mu dziurę w brzuchu, żeby pozwolił mi na jakiś czas odejść.

Popatrzył w jej błękitne oczy i nie mógł pojąć, dlaczego po prostu nie odmówił Jackowi. Wyraz bólu w jej spojrzeniu był dla niego prawie nie do zniesienia.

— Jack? Chodzi o generała Hornera? Tego samego, który chciał, żebyś został oficerem? — zapytała z nutą podejrzliwości w głosie i odstawiła kieliszek.

— A ilu znasz Jacków? — zapytał żartobliwie, żeby rozładować napięcie.

— Ja go nie znam. To ty go znasz.

Podeszła do niego, ograniczając mu swobodę ruchów, żeby przyprzeć go do muru.

— Rozmawiałaś już kiedyś z generałem Hornerem.

Znowu zajął się makaronem, świadomie uciekając od kłótni.

— Raz, zanim podszedłeś do telefonu.

— Mhm.

— A po co, u licha, jesteś im potrzebny? — zapytała i podeszła jeszcze bliżej.

Czuł delikatne ciepło jej ciała, rozgrzanego winem i kłótnią.

— Nie wiem.

Skończył przecedzać makaron i dodał sosu Alfredo, grzejącego się dotąd pod przykryciem na kuchence.

Powietrze nasyciło się mocnym zapachem parmezanu i przypraw.

— No to zadzwoń do generała Hornera i powiedz mu, że nie pojedziesz, dopóki nie dowiemy się, po co. I ani makaron, ani sos Alfredo nic ci nie pomogą.

Znowu splotła ręce, ale zaraz je opuściła, chwyciła kieliszek i wypiła łyk wina.

— Kochanie, znasz zasady. Kiedy dzwonią po ciebie, musisz jechać.

Nałożył córkom kolację i postawił talerze na tacy, żeby mogły jeść przed telewizorem. Zazwyczaj starali się siadać wspólnie do posiłku, ale dziś wieczór wydawało się, że będzie lepiej, jeśli zjedzą oddzielnie.

— Nie. Nie ja — odparła, gestykulując tak gwałtownie, że rozlała Chardonnay. — Nikt wprawdzie nie próbował, ale nie byłoby im tak łatwo ściągnąć mnie z powrotem do marynarki. Niech mnie diabli, jeśli kiedykolwiek wrócę do służby.

Potrząsnęła głową, odrzucając z czoła nie istniejący kosmyk włosów, i czekała na odpowiedź.

— Cóż, nie wiem, co ci mam teraz powiedzieć — odparł łagodnie.

Popatrzyła na niego przez dłuższą chwilę.

— Ty chcesz wrócić.

To było oczywiste oskarżenie.

— Wiesz, że będzie mi cholernie ciężko zajmować się jednocześnie domem i pracą, kiedy wyjedziesz!

— Cóż…

Zdawało się, że cisza po tej odpowiedzi będzie trwać wiecznie.

— Boże, Mike, minęły lata! Nie masz już osiemnastu lat.

Z zaciśniętymi ustami i zmarszczonym czołem wyglądała jak mała dziewczynka zbierająca ślinę do splunięcia.

— Kochanie — powiedział, drapiąc się po podbródku i patrząc w sufit. — Generałowie nie dzwonią do nikogo osobiście i nie przywracają mu wojskowego statusu, żeby kazać mu potem biegać w kółko po pustkowiu. — Opuścił wzrok i potrząsnął głową.