Jakiś czas później do pokoju wszedł Drumknott. Lord Vetinari czytał raport z wczorajszej nocy, z tajnego spotkania wewnętrznego kręgu wewnętrznej rady Gildii Złodziei.
Bezgłośnie opróżnił tace z dokumentami, po czym stanął obok Patrycjusza.
— Mamy dziesięć nocnych wiadomości z sekarów, panie — rzekł. — Dobrze mieć je znowu w ruchu.
— W samej rzeczy — zgodził się Vetinari, nie podnosząc głowy. — Inaczej w jaki sposób ludzie mogliby odkryć, co chcemy, żeby myśleli? Jakaś zagraniczna poczta?
— Zwykłe pakiety, wasza lordowska mość. Ten z Überwaldu był bardzo zręcznie otwierany.
— Ach, droga lady Margolotta… — Vetinari się uśmiechnął.
— Pozwoliłem sobie wziąć znaczki dla mojego siostrzeńca, panie — dodał Drumknott.
— Oczywiście. — Patrycjusz machnął ręką.
Drumknott rozejrzał się po gabinecie. Popatrzył z uwagą na kamienny blok, gdzie małe kamienne armie toczyły nieskończoną walkę.
— Widzę, że wygrałeś, panie — zauważył.
— Tak. Muszę zapamiętać ten gambit.
— Ale pana Gilta, jak zauważyłem, tutaj nie ma…
Vetinari westchnął.
— Trzeba szczerze podziwiać człowieka, który naprawdę wierzy w wolność wyboru — powiedział, spoglądając na otwarte drzwi. — Smutne jednak, że nie wierzył w anioły.