Fighter Jack znowu zabrał głos, a w tonie jego wypowiedzi zabrzmiał autentyczny szacunek i zrozumienie:
— Nic dziwnego, żeś go dzisiaj załatwił, przyjacielu, i mniejsza o to, jak to tłumaczysz! Może to i przestępstwo, ale gdyby mnie ktoś tak urządził, zrobiłbym chyba to samo. Kark bym mu skręcił!
I uniósłszy ogromne dłonie zacisnął je w powietrzu, a później potrząsnął niewidzialnym wrogiem i odrzucił go ze wstrętem od siebie.
— Dziękuję! — powiedział Roberts uprzejmie i uśmiechnął się ze znużeniem. — Zdaje się, że mam jeszcze większego pecha, niż sądziłem początkowo — dodał zwracając się do Alexa. — Bo czy mogłem nawet w najkoszmarniejszym śnie przypuszczać, że moje pierwsze spotkanie z nim będzie tak wyglądało? Knox nie żyje, zamordowano go w ciemności, a jednym z kilku ludzi, którzy mogli tę zbrodnię popełnić, jestem właśnie ja, chociaż nie miałem oczywiście pojęcia, wchodząc na pokład tego samolotu, że go spotkam. Jak zresztą mógłbym o tym wiedzieć? I oto mogę zostać skazany za następne nie popełnione przestępstwo, choć wtedy kto inny ukradł, a teraz kto inny zabił, nie ja! Ale obawiam się, że przyszedłem na świat po to jedynie, żeby odpowiadać za cudze zbrodnie!
Alex skinął głową.
— To prawda. Czegokolwiek by pan nie powiedział, sytuacja, w tej chwili przynajmniej, jest tego rodzaju, że Richard Knox nie żyje i zginął zamordowany skrytobójczo, a jak dotąd, pan jest jedyną osobą pośród tu obecnych, która miała wyraźny motyw zabójstwa. Motywem tym jest zemsta.
Roberts otworzył usta, ale Joe powstrzymał go ruchem uniesionej dłoni. Otworzył następną książeczkę.
— Pan Samuel Hollow. Zamówił pan bilet przed miesiącem w Johannesburgu i leci pan do Londynu. Mieszka pan w Capetown, czy tak?
— Tak, to ja. I wszystko inne też się zgadza. Nie rozumiem tylko, czego pan jeszcze szuka. Czy jeden zabójca to dla pana za mało? Wygląda na to, że w pańskim przekonaniu ten facet padł ofiarą lynchu i zabiło go co najmniej pół tuzina osób równocześnie! Zaraz wylądujemy i wszystko zacznie się od nowa. Przecież policja w Nairobi nie poprzestanie na pańskiej relacji, ale sama będzie chciała wszystkich przepytać. Więc po co mamy tę całą hecę przeżywać dwa razy? Jeśli o mnie chodzi, nie widzę powodu do uprawiania takiej zabawy.
Alex przyglądał mu się uważnie, a później szybko przesunął oczyma po twarzach wszystkich obecnych.
— Pozwalam sobie na tego rodzaju zabawę, jak pan ją nazywa, gdyż mam przeświadczenie, że w chwili gdy samolot wyląduje, morderca będzie już znany, co uprości wiele spraw, między innymi dla pana i pańskiego podopiecznego. Sam pan przecież powiedział, że martwi pana bardzo możliwość przedłużenia postoju w Nairobi.
— Więc dobrze! — Hollow rozłożył ręce, jak gdyby biorąc wszystkich obecnych na świadków, że dyskusja ta przekracza jego siły. — Jeżeli nie wie pan jeszcze o tym, to jestem trenerem tego chłopca i wychowałem go na mistrza świata albo prawie na mistrza, bo musi jeszcze stoczyć walkę z drugim pretendentem, zanim stanie do walki o tytuł. Mistrzem jest ciągle jeszcze Murzyn Billy Tights, a drugim pretendentem jest także Murzyn, Johnny Siles. Chociaż chcieliśmy, żeby walka odbyła się u nas w Johannesburgu, bo mogła ona ściągnąć ponad sto tysięcy ludzi wkoło ringu pod gołym niebem, ale nie udało się tego dokonać i musimy lecieć do Europy. Te przeklęte przepisy, które nie pozwalają u nas białym walczyć z kolorowymi, kosztują Jacka grube pieniądze. Ale władze nawet słyszeć o tym nie chciały. I to jest nasze jedyne zmartwienie obok faktu, że droga zaczyna się komplikować przez to idiotyczne zabójstwo! Czy to panu nie wystarcza?
— Niemal tak. Jeszcze jedno tylko pytanie: czy nie znał pan Richarda Knoxa albo czy nie spotykał się pan z nim kiedykolwiek przy załatwianiu spraw finansowych lub innych?
— Nie widziałem go nigdy w życiu aż do wczorajszego wieczora.
— Dziękuję panu. — Alex skinął głową i otworzył następną książeczkę.
— Pan Jack Brake? — Uniósł brwi. — Kto z państwa nosi to nazwisko?
— To właśnie on — powiedział szybko mały człowieczek, uprzedzając olbrzyma, który otworzył usta. — To jego prawdziwe nazwisko, a Fighter Jack to oczywiście pseudonim, który dla niego wymyśliłem, kiedy rozpoczynał występy na ringu. Brzmi chyba o wiele lepiej, prawda?
— O wiele lepiej… A więc pan Brake także zamówił bilet tego samego dnia, co pan Hollow. Mieszka pan w Capetown, tak? I nie widział pan nigdy przedtem Richarda Knoxa?
Młody olbrzym wzruszył ramionami.
— Pochodzę z małej farmy w okolicach Transvalu i przyjechałem do Capetown, żeby się bić, bo zawsze chciałem być bokserem. A żadne kamyki mnie nie interesują… Ten Knox mógł mnie znać, jeżeli ciekawił go sport, ale ja go nie znałem. Południowa Afryka to nie jakiś europejski kraik, w którym wszyscy się znają. To duży kraj.
— A więc twierdzi pan, że nie spotkał pan go nigdy przed wejściem na pokład tego samolotu?
— Mówię przecież, że nie.
— Dziękuję… — Joe wsunął jego książeczkę biletową do bocznej kieszeni marynarki i wziął następną. Kiedy otworzył ją, na twarzy jego pojawił się nagle wyraz zdumienia.
— Pani Agnes… Knox! — powiedział głośno. — Która to z pań?
— Ja! — padła krótka odpowiedź. Wyprostowana dama, po raz pierwszy, odkąd ją ujrzał, uniosła rękę i mimowolnym ruchem poprawiła krótko przycięte, siwiejące już nieco włosy.
— Czy ta zbieżność nazwisk to przypadek, proszę pani, czy też jest pani krewną zmarłego?
Joe zbliżył się nieco, idąc pomiędzy fotelami ku przodowi kabiny. Uniosła na niego oczy i poczuł nagle, niczym nie usprawiedliwione onieśmielenie. Było w jej wzroku coś, czego nie umiał określić, ale odczuł bardzo ostro: przejmujący chłód i obcość tak wielka, jak gdyby spoglądała na otaczający świat przez bryłę przeźroczystego lodu, którego nic nie mogłoby stopić.
— Zapytał mnie pan, czy jestem krewną tego umarłego człowieka… — odpowiedziała, odmierzając równo wyrazy, jak gdyby wysypywała je z klepsydry. — Nie jestem jego krewną, gdyż w naszych żyłach nie płynęła ani kropla krwi pochodząca od wspólnych przodków.
— A czy nie spotkała go pani nigdy?
— Tak. Spotkałam go. Przed dwudziestu pięciu laty byłam jego żoną.
Milczenie, które zapadło po jej słowach, było jeszcze pełniejsze niż cisza, która nastąpiła po oświadczeniu Robertsa. Ponownie przerwał je Fighter Jack:
— Słyszałeś, Samuelu? A to heca, zupełnie jak na filmie!
Agnes Knox uniosła się nieznacznie i wyprostowała, zwracając ku niemu spojrzenie swych nieruchomych, zimnych źrenic. Przyglądała mu się przez króciuteńką chwilę i powiedziała spokojnie, nie podnosząc głosu:
— Pan będzie łaskaw zachowywać dla siebie tego rodzaju uwagi dotyczące innych, nie znanych panu osób. Jest pan na pewno źle wychowany. Ale nie to jest najważniejsze, gdyż pana wychowanie nie interesuje mnie. Znacznie ważniejsze jest pana wielce niestosowne zachowanie w obecności umarłego człowieka, które świadczy nie tylko o pana nieokrzesaniu, ale również o braku serca.
Skończyła i usta jej „zatrzasnęły się”, jak pomyślał Joe, choć sam nie wiedział, dlaczego mu to określenie przyszło do głowy. Czekała, nie spuszczając oczu z młodego boksera. Fighter Jack otworzył usta, zamknął je, przełknął ślinę, a kiedy Alex pomyślał, że młody olbrzym rzuci jej jakieś nieparlamentarne wyzwisko, mruknął niemal niedosłyszalnie: