Выбрать главу

— Czy mógłby pan zeznać pod przysięgą, że nie stracił pan obu pilotów ani na chwilę z oczu?

— Tak, bez żadnego wahania. Obaj nie opuścili nawet na sekundę swoich miejsc za sterami, to znaczy co kilkanaście minut to jeden, to drugi wstawali i przychodzili do mnie, żeby spojrzeć na wykres lotu i sprawdzić inne techniczne sprawy. Ale natychmiast wracali z powrotem. A myślę, że i oni mogliby przysiąc, że także ja nie opuściłem mojego stanowiska, co zresztą jest zgodne z prawdą. Jak myślisz, Howard?

Pytanie to było zwrócone do Granta.

— Mogę odpowiedzieć tylko w swoim imieniu. Przysiągłbym także bez wahania, bo nawet teraz, słuchając, tej rozmowy, zastanawiałem się nad przebiegiem lotu i wiem na pewno, że nie było takiej chwili, w której stracilibyśmy kontakt. Myślę, że drugi pilot potwierdzi w całej rozciągłości moją opinię. Na szczęście, choć nie wiedzieliśmy o tym, była to jedna z tych nocy, kiedy załoga nie może zmrużyć oka, a praca całego zespołu prowadzącego maszynę trwa bez przerwy. Ale myślę, że najlepiej będzie, jeśli pan sam zapyta drugiego pilota.

Joe skinął głową i ruszył ku drzwiom prowadzącym do kabiny nawigacyjnej. Nie było go dłuższą chwilę. Wszyscy milczeli. Nawet Fighter Jack nie podzielił się ze swym trenerem nurtującymi go wątpliwościami i wrażeniami. Wreszcie Alex powrócił i zatrzymał się pośrodku kabiny.

— Kolega potwierdza w całej rozciągłości słowa panów. W związku z tym trzeba przyjąć, że wszyscy macie, jak powiadają pisarze sensacyjnych powieści, niezbite alibi. Oczywiście, moglibyście być w zmowie i wspólnie zabić pana Knoxa, ale tę hipotezę odrzucam jako absurdalną i nie prowadzącą do żadnych sensownych wniosków. Powróćmy więc do naszego podstawowego zagadnienia: z góry zaplanowany mord z premedytacją czy też zabójstwo pod wpływem impulsu? Zajmijmy się najpierw pierwszą ewentualnością.

1) Otóż mord z premedytacją, popełniony przez jednego pasażera samolotu pasażerskiego na drugim z pasażerów, wymaga pewnego podstawowego warunku… — zawiesił na chwilę glos. — Nie domyślacie się państwo? Jest to warunek niezwykle prosty: morderca musiał wykupić bilet wiedząc, że ofiara będzie z pewnością leciała tym, a nie innym samolotem. Albowiem żeby zabić człowieka w samolocie, trzeba lecieć razem z nim. Otóż pan Knox nie latał regularnie do Londynu, ale od przypadku do przypadku, wówczas gdy wymagały tego interesy kopalni „Flora”. Ponieważ samoloty, jak już wiemy, odbywają loty na tej trasie codziennie, a czasami nawet częściej niż raz na dzień, morderca nie mógł nawet w przybliżeniu liczyć na szczęśliwy dla siebie zbieg okoliczności i wykupić bilet przed panem Knoxem. Fakt ten eliminował pannę Linton, która wykupiła powrotny bilet z Anglii na kilka tygodni wcześniej i sprecyzowała już wówczas dzień opuszczenia Johannesburga. Eliminował dla tej samej przyczyny panią Knox, profesora Braclaya, panów Jacka Fightera i Samuela Hollowa, a także pana Horace Robertsa, bo nie sposób poważnie brać pod uwagę możliwości, że siedząc w więzieniu i czekając na przedterminowe zwolnienie, mógł w cudowny i sobie tylko znany sposób przewidzieć, że na pokładzie samolotu, którym będzie powracał do Anglii, spotka człowieka, którego nienawidził najbardziej z wszystkich ludzi. Jeśli mam uściślić tę listę, zwalnia to od podejrzenia także i mnie, gdyż i ja wykupiłem bilet powrotny w Londynie i jest na nim z góry oznaczony dzień powrotu z Johannesburga. Oczywiście każdy może łatwo sprawdzić to w mojej książeczce biletowej, choć nie zajmowałem się swoją osobą rozpoczynając to dochodzenie. Pozostaje nam jedynie panna Elizabeth Crowe, która wykupiła bilet po panu Knoxie. Ale panna Crowe jest pracownikiem agencji detektywistycznej. Legitymacja jej nosi pieczęć prezydenta policji w Johannesburgu i jego podpis, którym poświadcza on jej autentyczność. Agencja GLOBE jest poważną firmą, o której słyszałem już kilka razy, a uzyskanie od policji prawa do uprawiania zawodu detektywa wymaga oczywiście nieposzlakowanej opinii. Zresztą, relacja pani Crowe jest prosta i wydaje mi się absolutnie prawdziwa. Pan Knox nie znał jej najwyraźniej, a nie sadzę, aby panna Crowe mogła podać nam jakiekolwiek fałszywe dane lub przekręcić fakty dotyczące jej zadania, wiedząc, że wszystkie zeznania tu obecnych zostaną już w Nairobi poddane szczegółowemu i drobiazgowemu sprawdzeniu przez policję, zanim ktokolwiek z pasażerów będzie mógł udać się w dalszą podróż. Tak więc, jeśli przyjmiemy, że panna Crowe mówi prawdę o sobie i o przyczynie swej obecności pośród nas w tej chwili, a jej legitymacja nie jest sfałszowana, to właśnie ona jedna spośród wszystkich obecnych nie mogła wykupić biletu, zanim uczynił to pan Knox. To chyba jasne, prawda? Chcąc zawrzeć z nim znajomość podczas lotu, musiała przecież czekać, aż pan Knox wykupi bilet, a dopiero potem mogła to zrobić sama.

— Słucham pana bardzo pilnie… — powiedział Grant — ale przyznaję, że zagubiłem się trochę. Skoro udowodnił pan, że nikt z nas nie mógł zabić pana Knoxa, można byłoby wyciągnąć z tego tylko jeden wniosek: że pan Knox żyje. A wiemy wszyscy, że, niestety, to nie prawda.

— Tak, pan Knox został zamordowany, co do tego nie może być najmniejszych wątpliwości. Zajmuję się tak drobiazgowo określeniem wszystkich za i przeciw dotyczących tu obecnych, żeby w drodze dość mozolnych, choć niezbędnych, eliminacji udowodnić pełną niewinność wszystkich niewinnych i wskazać zabójcę. O to nam przecież jedynie chodzi, prawda? Tym, co powiedziałem poprzednio, chciałem udowodnić, że zbrodnię z premedytacją mogła popełnić jedynie osoba, która wiedziała, że Knox odleci właśnie tym, a nie innym samolotem. A mógł to wiedzieć jedynie ktoś, komu Knox powiedziałby o tym, lub ktoś, kto uzyskał tę wiadomość z innego źródła. Oczywiście, osoba taka musiałaby zakupić bilet po panu Knoxie, bądź tuż przed nim, gdyby wiedziała już, że tym samolotem ma on zamiar lecieć. Jak powiedzieliśmy, jedynie panna Crowe mogłaby pasować do tej sytuacji, ale z kolei rola panny Crowe jest zupełnie inna i nie mamy najmniejszego powodu, aby jej nie wierzyć, o ile nie okaże się, że w ogóle kłamie, w co ja z kolei nie wierzę, gdyż byłoby to kłamstwo zupełnie samobójcze, obciążające ją już na wstępie dochodzenia i przemieniające zaplanowany mord z premedytacją w głupią, nieodpowiedzialną aferę, którą najbardziej tępy funkcjonariusz policji musiałby rozwiązać w ciągu pięciu minut po uzyskaniu podstawowych informacji. A muszę przyznać, że nie uważam naszego mordercy za głupca, choć nie jest on mordercą doskonałym… Popełnił kilka omyłek… Ale o tym później.

Odetchnął głęboko i podjął:

— Przejdźmy teraz do drugiej ewentualności, mianowicie do tej, że mogło to być zabójstwo w ogóle nie zaplanowane. A więc:

2) Zabójstwo pod wpływem nagłego impulsu. Na przykład pan Roberts mógł dostrzec Knoxa wchodząc do samolotu.

— Nie dostrzegłem go jednak — powiedział Roberts. — Mówiłem już panu o tym.

— Tak, pamiętam doskonale, że zaprzeczył pan temu. Ale przecież rozważając sprawę morderstwa, mamy do czynienia jedynie z pańskim gołosłownym zaprzeczeniem, którego nie może pan poprzeć żadnymi dowodami. Musiałem więc hipotetycznie założyć, że mógł go pan rozpoznać natychmiast po wejściu tutaj. Dalej mogło to przebiec tak, że widok tego człowieka oszołomił pana na chwilę zupełnie, ale gdy usiadł pan na swoim miejscu, nienawiść wybuchła straszliwym płomieniem w pana duszy! Przepraszam za melodramatyczną nutkę, ale oto nadeszły pierwsze godziny wolności i już na samym wstępie los styka pana z człowiekiem, którego, jak sam pan stwierdził, mógłby pan zadusić gołymi rękami! Siedzi pan na swoim miejscu, dławiąc się tą nienawiścią, ludzie kolejno gaszą lampki przy fotelach, wreszcie pozostaje pan sam: jako jedyny nie uśpiony człowiek w tej kabinie. Czy jest rzeczą możliwą, że korzystając z uśpienia wszystkich ewentualnych świadków, gnany straszliwą nienawiścią i nie myśląc nawet o tym, co może później nastąpić, wstał pan i skradając się cicho podszedł pan do jego fotela, a później widok uśpionego wroga, zamiast ostudzić pan wściekłość, wzmógł ją tylko? Bo proszę pomyśleć: odsiedział pan ponad rok w więzieniu i wyszedł pan właśnie stamtąd z piętnem hańby i złamanym życiem, a ten, którego nikczemne, fałszywe świadectwo było przyczyną pana tragedii, znajduje się oto zupełnie bezbronny na pańskiej łasce! Proszę mi szczerze powiedzieć, czy przyjąwszy tego rodzaju przebieg wypadków, można uznać za rzecz niemożliwą, że zabił pan Richarda Knoxa?