— Można ją doprowadzić do tego, że pokocha kogokolwiek — powiedział Tate.
— O Boże, jak ona trafiła do tej strasznej roboty? — spytał Simon.
— Przyszła i podpisała kontrakt, jak to się zwykle robi — powiedział Tate. — To jest dobrze płatne. A po wygaśnięciu umowy, zwracamy jej oryginalną osobowość — nietkniętą! Ale dlaczego nazwał pan tę pracę okropną? Nie ma nic nagannego w miłości.
— To nie była miłość! — krzyknął Simon.
— Ależ była! Autentyczny towar! Niezależne instytuty naukowe wykonały testy jakościowe, porównując go z naturalnym. W każdym przypadku nasza miłość wykazywała większą głębię, namiętność, żarliwość i zasięg.
Simon mocno zamknął oczy, otworzył je i rzekł:
— Niech pan posłucha. Nie obchodzą mnie wasze testy naukowe. Kocham ją, ona kocha mnie, to wszystko, co się liczy. Pozwólcie mi z nią pomówić! Chcę się z nią ożenić!
Tate zmarszczył nos z niesmakiem.
— No nie, młody człowieku! Na pewno by pan nie chciał poślubić takiej dziewczyny. Ale jeśli to właśnie na małżeństwie panu zależy, też to załatwimy. Mogę zaaranżować idylliczny i prawie spontaniczny związek z dziewicą gwarantowaną państwowym atestem…
— Nie! Kocham Penny! Pozwólcie mi przynajmniej z nią pomówić!
— To jest zupełnie niemożliwe — powiedział Tate.
— Dlaczego?
Tate nacisnął guzik na swoim biurku.
— A jak pan myśli? Wymazaliśmy to, co wpoiliśmy jej poprzednio. Penny kocha teraz kogoś innego.
Wówczas Simon zrozumiał. Uświadomił sobie, że może właśnie w tej chwili Penny patrzy na innego mężczyznę z tą samą namiętnością, którą poznał, i czuje do innego mężczyzny tę całkowitą i bezgraniczną miłość, którą niezależne instytuty naukowe oceniły znacznie wyżej niż staromodny, gospodarczo niepraktyczny produkt naturalny, i że właśnie na tej samej tajemniczej plaży wspomnianej w ogłoszeniu…
Rzucił się Tate’owi do gardła. Dwaj pracownicy, którzy weszli do biura kilka chwil wcześniej, pochwycili go i zaprowadzili do drzwi.
— Niech pan pamięta! — zawołał Tate. — To w żadnym razie nie deprecjonuje tego, co pan przeżył.
Czując się ohydnie Simon uświadomił sobie, że to, co powiedział Tate, było prawdą.
W chwilę potem znalazł się na ulicy.
Początkowo pragnął jedynie uciec z Ziemi, na której gospodarcze niepraktyczności przerastały to, co mógł znieść normalny człowiek. Szedł szybko, a jego Penny szła obok niego, z obliczem rozpromienionym miłością do niego i tego, i tamtego, i ciebie, i ciebie.
I naturalnie trafił do strzelnicy.
— Spróbujesz szczęścia? — spytał właściciel.
— Ustaw je — powiedział Alfred Simon.