Выбрать главу

I jeszcze jedno: jarząca się pomarańczowym blaskiem plama, w sporej odległości do centrum.

Siedzieli wokół mapy kzina na drugim piętrze jednego z przypominających ule budynków.

Mówiący uparł się, żeby wprowadzić do środka skutery. Względy bezpieczeństwa. Światło pochodziło z reflektorów jego pojazdu, skierowanych na wygiętą łukowato ścianę. Stół o blacie rzeźbionym w talerze i miski rozpadł się w pył, gdy Louis otarł się o niego. Podłogę pokrywała gruba warstwa kurzu. Zdobiące niegdyś ścianę malowidło spoczywało u jej podnóża w postaci kolorowego proszku.

Louis czuł, jak wiek miasta osiada mu na barkach kamiennym ciężarem.

— Kiedy powstawały zapisy na taśmach, które widzieliśmy w Niebie, było to jedno z największych miast Pierścienia — powiedział kzin. Przesunął zakrzywionym pazurem po mapie. — Miasto powstawało początkowo według starannie obmyślonej koncepcji, na planie półkola opierającego się o brzeg morza. Niebo zbudowano zapewne dużo później, kiedy miasto rozrosło się daleko poza początkowe granice.

— Szkoda, że nie sporządziłeś jego planu — zauważył Louis. Na mapie kzina widniało jedynie zamazane półkole.

Mówiący złożył mapę.

Taka olbrzymia metropolia kryje z pewnością wiele tajemnic. Musimy być bardzo ostrożni. Jeżeli cywilizacja Pierścienia ma się kiedykolwiek odrodzić, to właśnie tu musi szukać tajników zaginionych technologii.

A co z metalami i innymi surowcami? — zaoponował Nessus. — Ta cywilizacja już nigdy nie osiągnie dawnej świetności. Nie ma rud metali, które można by wydobywać, nie ma paliw płynnych. Jedynymi dostępnymi narzędziami pozostają drewno i kość.

Widzieliśmy przecież światła.

Rozrzucone bez żadnego ładu i składu. Świecą po prostu tam, gdzie działają jeszcze źródła energii. Ale oczywiście możecie mieć rację. Jeżeli mieszkają tu ci, którzy zaczęli znowu wytwarzać bardziej skomplikowane narzędzia, musimy się z nimi skontaktować. Ale to m y będziemy ustalać warunki.

Skąd wiesz, że już nie zlokalizowano naszych interkomów?

Stąd, że działają w kierunkowym obwodzie zamkniętym.

Louis słuchał tego jednym uchem. Po głowie goniły mu niespokojne myśli. „Może być ranna. Może gdzieś, bezradna, czekając na pomoc”.

Ale jakoś nie mógł w to uwierzyć.

Wszystko wskazywało na to, że Teela wpakowała się na jakiś stary automat, może jakąś broń, która unieszkodliwiła nadajnik i system napędowy. Albo i coś więcej…

Dlaczego więc nie mógł wywołać w sobie potrzeby szybkiego działania? Louis Wu, roztrząsający wszystkie za i przeciw jak nieczuły komputer, podczas gdy jego kobiecie zagraża nieznane niebezpieczeństwo…

Jego kobiecie… Ale tu chodziło jeszcze o coś innego.

Jakąż głupotą ze strony Nessusa było sądzić, że człowiek, który miał po swojej stronie szczęście będzie myślał dokładnie tak samo, jak inni ludzie! Gdyby na miejscu Teeli znalazł się jakiś lalecznik, to czy myślałby tak samo, jak na przykład Chiron?

Chyba, że lęk był już zakodowany w ich genach.

Ale każdy człowiek musiał dopiero nauczyć się bać.

— Musimy przyjąć, że szczęście Teeli opuściło ją tylko chwilowo — mówił tymczasem lalecznik. — Należy z tego wysnuć wniosek, że nic się jej nie stało.

— Co takiego? — zdumiał się Louis. Zupełnie, jakby Nessus podsłuchał jego myśli.

— Awaria skutera musiałaby zakończyć się jej śmiercią. Jeżeli przeżyła, została uratowana natychmiast, kiedy tylko jej szczęście znowu zaczęło działać.

— To śmieszne! Nie oczekujesz chyba, że siła psychiczna podporządkowuje się jakimkolwiek prawom!

— Logika jest nieubłagana, Louis. Twierdzę, że Teeli nie grozi żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo. Jeżeli żyje, może poczekać. My zaś zaczekamy do rana, żeby rozejrzeć się po okolicy.

— A co potem? Jak ją znajdziemy?

— Jeżeli sprzyjało jej szczęście, trafiła w dobre ręce. Będziemy musieli je odszukać. Jeśli ich nie znajdziemy, nie pozostanie nam nic innego, jak czekać na jakiś sygnał. Istnieje wiele sposobów, z których będzie mogła skorzystać.

— Oni używają światła — wtrącił Mówiący.

— Zgadza się. I co z tego?

— Możliwe, że reflektory jej skutera ciągle działają. Jeżeli tak jest, z pewnością zostawi je włączone.

Twierdzisz przecież, że jest inteligentna.

— Bo jest!

— I nie potrafi wyobrazić sobie niebezpieczeństwa. Będzie chciała, żebyśmy ją znaleźli i nie przyjdzie jej na myśl że może ją znaleźć ktoś inny. Jeżeli reflektory również nie działają, ma jeszcze laser.

— Chcesz powiedzieć, że nie będziemy w stanie znaleźć jej w dzień.

Masz rację — przyznał Louis.

— Przede wszystkim musimy zbadać miasto przy świetle dziennym — powtórzył Nessus. — Jeżeli znajdziemy jakichś mieszkańców, to znakomicie. Jeżeli nie, to jutro wieczorem rozpoczniemy poszukiwania Teeli.

— Pozwoliłbyś leżeć jej gdzieś przez trzydzieści godzin! Ty zimnokrwisty… Nieżas! Ta pomarańczowa plama to mogła być właśnie ona i płonące budynki!

Mówiący zerwał się z miejsca.

— Słusznie. Musimy to zbadać.

— Ja jestem Najlepiej Ukrytym tej floty. Powtarzam, że użyteczność i wartość Teeli Brown nie usprawiedliwia ryzyka nocnego lotu nad obcym miastem.

Kzin siedział już w swoim skuterze.

— Znajdujemy się na potencjalnie wrogim Terytorium. Przejmuję dowodzenie. Udajemy się na poszukiwanie zaginionego członka wyprawy.

Kzin wystartował, przeprowadzając ostrożnie skuter przez owalne okno. Na zewnątrz czekało bezimienne miasto.

Pozostałe skutery znajdowały się na parterze. Louis schodził po schodach możliwie szybko, ale i ostrożnie, bowiem wiele stopni rozpadało się pod najlżejszym nawet stąpnięciem.

Nessus spojrzał w dół zza balustrady.

— Zostaję tutaj, Louis. Uważam to za bunt.

Louis nie odpowiedział. Jego skuter wzniósł się w górę i dołączył do czekającego na zewnątrz kzina.

Noc była chłodna. Blask Łuku Nieba kąpał miasto w powodzi granatowych cieni. Dwa skutery pomknęły w kierunku jarzącej się pomarańczowo plamy, w bok od rzęsiście oświetlonych wież centrum:

Miasto, miasto, miasto. Nigdzie nawet skrawka parku czy skweru. Po co budować tak ciasno, kiedy miało się do dyspozycji tak ogromną przestrzeń? Nawet na zatłoczonej Ziemi ludzie lubili mieć dostatecznie dużo miejsca, żeby nie trącać się ciągle łokciami.

— Zostajemy nisko — odezwał się głos klina. — Jeżeli okaże się, że to na przykład oświetlenie ulic, wracamy do Nessusa. Nie można wykluczyć, że Teela została jednak zestrzelona.

— Dobra — powiedział Louis. W duchu jednak pomyślał : — Patrzcie tylko, jaki jest ostrożny w obliczu czysto hipotetycznego przeciwnika. Słynny z odwagi kzin w porównaniu z brawurą Teeli wydawał się przynajmniej równie tchórzliwy, jak lalecznik.

Gdzie ona teraz była? Ranna, martwa, czy może tylko przestraszona?

Poszukiwania cywilizowanych mieszkańców Pierścienia rozpoczęli jeszcze przed przymusowym lądowaniem „Kłamcy”. Czyżby teraz miały zakończyć się powodzeniem? Chyba tylko ta możliwość powstrzymała Nessusa przed tym, żeby zostawić Teelę jej własnemu losowi. Groźby Louisa nic nie znaczyły i lalecznik doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Jeżeli owi cywilizowani mieszkańcy Pierścienia mieli okazać się ich wrogami… Cóż, nie było to wcale takie niemożliwe.

Skuter zaczął zbaczać lekko w lewo. Louis skorygował kurs.

— Louis… — odezwał się trochę niepewnie Mówiący. — Zdaje się, że są jakieś zakłócenia. … — A potem ostrym, nawykłym do wydawania rozkazów głosem — Zawracaj! Natychmiast zawracaj!