Po upływie półtorej godziny szybkie tempo wydarzeń pierwszych chwil wznoszenia się wyraźnie spadło. Znajdując się na wysokości trzystu kilometrów, widziała już tarczę całej Ziemi, a taśma biegła w stronę widocznych daleko w dole znanych kształtów obu Ameryk. Zdała sobie sprawę, że chociaż podczas tej niezwykłej podróży wzwyż gwiazdy wirowały wokół niej, Ziemia tkwiła nieruchomo. Wrażenie było takie, jak gdyby została przeniesiona do średniowiecznego wszechświata, kosmosu Dantego, w którym wokół nieruchomej Ziemi wirują gwiazdy.
Stojąc czuła się dziwnie lekko. Jeden z ekranów Aleksieja pokazywał słabnącą siłę przyciągania ziemskiego, w miarę jak oddalali się od olbrzymiej masy planety. Do tej pory spadła o kilka procent w porównaniu z wartością na poziomie morza.
Bezgłośne wznoszenie się, oddalająca się Ziemia, świetlna smuga oznaczająca przebieg taśmy, delikatne zmniejszenie ciężaru ciała, było to przeżycie zaiste magiczne, a zarazem wyjątkowo niepokojące, jak podróż do nieba.
Dwie godziny po „starcie” wygląd taśmy znów uległ zmianie. Teraz była zakrzywiona i miała szerokość dwa razy większą niż poprzednio, ale nadal tylko około dwóch metrów.
Bisesa zapytała:
— Dlaczego jest teraz szersza?
— Odłamki kosmiczne — powiedział Aleksiej. — To znaczy szczątki starych statków kosmicznych. Grudki zamarzniętego moczu astronautów. Tego rodzaju śmiecie. Od pięciuset do tysiąca siedmiuset kilometrów to wysokość największego ryzyka. Więc trochę większa szerokość powinna wystarczyć w wypadku uderzenia każdego obcego ciała.
— A jeśli zostaniemy uderzeni…
— Wszystko, co jest na tyle duże, że może przeciąć taśmę, jest śledzone i po prostu przesuwamy cały ten kram, wykorzystując w tym celu znajdujący się na ziemi pojazd gąsienicowy. A mniejsze ciała po prostu przebijają taśmę, ale ponieważ jest „inteligentna”, sama się naprawia. Jedynym problemem jest sytuacja, gdy zostaniemy uderzeni przez coś małego, co nadleci z boku i uderzy w powierzchnię taśmy.
— I dlatego taśma jest zakrzywiona — odgadła Bisesa.
— Tak. Więc nie może zostać przecięta. Nie warto się tym przejmować.
Myra, spoglądając w górę, powiedziała:
— Chyba widzę jeszcze jednego pająka. Po drugiej stronie taśmy. Myślę… o kurczę!
Drugi pająk nadleciał z piskiem, mijając ich zaledwie o pół metra. Wszyscy się wzdrygnęli. Bisesa uświadomiła sobie, że poruszają się naprawdę z dużą szybkością.
— Budowacz — powiedział Aleksiej trochę zbyt szybko, aby uwierzyć w jego wystudiowany spokój. — Poruszając się w dół, przędzie dodatkowe kilka centymetrów na krawędzi.
Bisesa zapytała:
— Z jakiego materiału wykonana jest taśma?
— To fullereny. Węglowe nanorurki. Małe cylindry złożone z atomów węgla, utkanych w nić. Niezwykle wytrzymałe. Cała taśma jest naprężona, obrót Ziemi stara się odrzucić przeciwwagę. Żadna konwencjonalna substancja nie byłaby wystarczająco wytrzymała. Więc pająki poruszają się w górę i w dół, tkając dodatkowe paski tego materiału i łącząc je ze sobą taśmą podgumowaną.
Mechaniczne pająki nieustannie tkające sieć na niebie. Zapanowała cisza. Dopiero Bisesa przerwała milczenie.
— No, jesteśmy z dala od Ziemi. Teraz możecie mi powiedzieć, co się dzieje. Dlaczego tutaj jestem, Myro?
Tamci zawahali się. W końcu Myra powiedziała:
— Mamo, to niełatwe. Po pierwsze, podsłuchuje cały świat.
— Kadłub jest „inteligentny”. — Aleksiej zakręcił palcem. — Totalna inwigilacja.
— Och.
— A po drugie — powiedziała Myra — ty już wiesz.
Aleksiej powiedział:
— Wierz mi, będziemy mieli mnóstwo czasu na rozmowy. Nawet kiedy dotrzemy do punktu spadku, to będzie dopiero początek podróży.
— Dokąd? Nie, nie odpowiadaj. Myra powiedziała:
— Myślę, że będziesz zaskoczona odpowiedzią, mamo.
Bisesa powitałaby z radością szansę porozmawiania z Myrą nie na temat nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa czy losów układu słonecznego, ale po prostu o sobie. Od kiedy Bisesa opuściła zbiornik, Myra prawie w ogóle nie opowiadała jej o swoim życiu. I wydawało się, że to nie nastąpi. Robiła wrażenie dziwnie skrępowanej. A teraz obecność Aleksieja, który dzielił wraz z nimi tę małą kapsułę, jeszcze bardziej ją krępowała.
Bisesa poczuła się zmęczona, twarz i dłonie miała zimne, żołądek rozgrzany kawą, a umysł otępiały wskutek nieustannego wznoszenia się. Włożyła czapkę i rękawice, które znalazła w kieszeniach kombinezonu. Ułożyła na podłodze koce wyjęte z walizki, położyła się i przykryła jednym z nich. Nie towarzyszył jej żaden dźwięk, nie odczuwała ruchu; mogła spoczywać nieruchomo, zawieszona gdzieś nad powoli oddalającą się Ziemią. Wpatrywała się w taśmę, sięgając wzrokiem tak daleko, jak zdołała.
Kolejne przejście nastąpiło, gdy barwa taśmy ze złotej zmieniła się z powrotem na srebrną. A jeszcze później jej szerokość zmniejszyła się. Na wysokości tysiąca siedmiuset kilometrów nad powierzchnią Ziemi, po ośmiu godzinach od chwili opuszczenia planety, znajdowali się wyżej, niż kiedykolwiek latały satelity zbudowane ręką człowieka.
Bisesa niejasno, gdzieś na granicy świadomości, zdawała sobie sprawę z tego wszystkiego. Ale przeważnie drzemała.
Obudziło ją szarpnięcie, krótkie, gwałtowne przyspieszenie, które przycisnęło ją do koca.
Usiadła. Aleksiej i Myra siedzieli na składanych siedzeniach. Myra wybałuszyła oczy, ale Aleksiej wydawał się spokojny. Ekran na ścianie kabiny błyskał na czerwono.
Byli trzynaście godzin w podróży i znajdowali się na wysokości dwóch tysięcy sześciuset kilometrów. Kiedy Bisesa poruszyła się, miała wrażenie, jakby za chwilę miała się unieść w powietrze. Siła ciążenia spadła do połowy wartości na poziomie morza. Ziemia wydawała się niewielka, jak piłka zwisająca na srebrzystej linie.
Obok mignęły inne pająki wyprzedzone przez ich własnego.
— Przyspieszyliśmy, prawda? Co się stało?
— Jesteśmy ścigani — powiedział Aleksiej. — Można było się tego spodziewać. To oznacza, że wiedzą, że jesteśmy tutaj.
— Jesteśmy ścigani? — Bisesa miała nieprzyjemną wizję pocisku wystrzelonego ze zrujnowanej wyrzutni rakietowej. Ale to nie miało sensu. — Nie ryzykowaliby uszkodzenia taśmy.
— Masz rację — powiedział Aleksiej. — Taśma jest o wiele cenniejsza od nas. Podobnie nie będą chcieli zakłócić ruchu pająków. Mogliby to uczynić i zablokować nas. Ale tą drogą transportowany jest ładunek wart miliardy.
— Więc co?
— Mają superpająki, które mogą rozwijać większą szybkość. Zabrałoby im to kilka dni, ale taki superpająk by nas dogonił.
Myra zastanowiła się.
— Jak może minąć inne, znajdujące się na drodze pająki?
— Tak samo jak my. Inne po prostu muszą się usunąć. Nasza szybkość, dwa razy większa od nominalnej, dorównuje szybkości superpająka. Nie może nas dogonić. Jak tylko obsługa naziemna zda sobie z tego sprawę, zaprzestaną pogoni.
— Dwa razy większa od nominalnej. Czy to bezpieczne?
— Te systemy mają wbudowany odpowiedni margines bezpieczeństwa. — Ale nie sprawiał wrażenia szczególnie pewnego siebie.
Minęło zaledwie kilka minut, gdy ekran wygenerował sygnał dźwiękowy i zaświecił się na zielono. Aleksiej uśmiechnął się.